Reklama

Moda jest ich religią

To najmodniejsi ludzie Afryki. Mają więcej luzu niż hipsterzy i więcej fantazji niż światowi dyktatorzy mody. Są obdarzeni nie tylko poczuciem stylu, ale i poczuciem humoru. I jedno jest pewne: ten ruch nie mógł się narodzić nigdzie indziej na świecie.

La Sape (czyli Société des Ambianceurs et des Personnes Élégantes, co można przetłumaczyć jako Stowarzyszenie Ludzi Rozrywkowych i Elegancko Ubranych) powstało w Brazzaville, stolicy Konga. Jego członkowie określają się dumnym mianem "sapeur". Ich stylizacje łączą dandysowski szyk i przerysowaną elegancję z jaskrawymi barwami tak lubianymi w Afryce. Są jednocześnie szalone i dopracowane w szczegółach.

Zabawę stylem wynieśli oni na szczyty możliwości, a moda stała się dla nich rodzajem religii, której oddani są całkowicie. Ich niesamowite stroje po prostu nie mogą się nie podobać. Kim są sapeur - eleganci z afrykańskich ulic?

Reklama

Kolorowy ruch oporu


O modzie mówi się często z lekceważeniem, ale za każdym ważnym trendem kryje się całkiem poważna historia. Często jest to historia buntu, poszukiwania tożsamości, jeszcze częściej - historia idei wcielonej w życie i zaczynającej odciskać swoje piętno na wszystkich przejawach życia codziennego.

Styl dandysów przybył tu wraz z francuskimi kolonizatorami. Europejskie ubrania wkrótce stały się walutą, w której wypłacano należności czarnym służącym, a ci szybko zakosztowali w snobistycznych strojach i wyrafinowanej elegancji, w które tchnęli nowego afrykańskiego ducha. Takie były początki ruchu afrykańskich dandysów, który prawdziwego rozpędu nabrał w latach 60. XX wieku, kiedy to w swoich piosenkach zaczął sławić go Papa Wemba - guru La Sape do dziś dnia.

Emigranci powracali z Europy zaopatrzeni w modowe nowinki, które w kraju robiły wrażenie.

Styl przesączał się do sąsiednich państw takich, jak Kamerun.

Ale być może La Sape pozostałaby chwilową modą bez znaczenia, gdyby nie rządy Mobutu. Ten ekscentryczny dyktator zakazał zachodnich strojów, imion i kilku innych zwyczajów z importu, w tym chrzczenia dzieci. A wiadomo, że nic nie może wpompować więcej krwi w subkulturę niż zakaz.

Piękne, starannie dopasowane stroje zaczęły symbolizować sprzeciw wobec abcostów (obowiązujących mundurków w stylu Mao), ekspresję własnej indywidualności, a także godność i szacunek. 

Kto by nie wolał eleganckiego Papy Wemby od krwawego dyktatora (który zresztą też miał swoje modowe szaleństwa)?

Kongijczycy na całym świecie oszaleli na punkcie La Sape. I wkrótce zaczęli wcielać w życie ideę, że moda wymaga poświęceń.

Modni za wszelką cenę


Szyk La Sape do dzisiaj czerpie z europejskich trendów lat 20. Ale sapeur nie ograniczają się do kopiowania kolonialnego stylu, co często się im zarzuca. Dzięki kreatywności i talentowi stworzyli unikatowe zjawisko, do cna przesiąknięte Afryką. To nie tylko nowy sposób ubierania się. To styl życia wymagający poświęceń i determinacji.

Kiedy w kurzu biednej afrykańskiej dzielnicy pojawia się elegancki mężczyzna w stroju od Versace, Gucciego czy Ralpha Laurena, witany pozdrowieniami noszący się dumnie jak paw, zadajemy sobie pytanie, kim jest? Czy to bogacz rozdający jałmużnę? Gwiazdor telewizyjny? Niekoniecznie. Niewykluczone, że ów elegant mieszka w tej właśnie dzielnicy, w biednej lepiance bez bieżącej wody, i dorabia na kilku etatach, by kupić lub przynajmniej wypożyczyć odpowiedni strój...

Nie wszyscy sapeur są bowiem bogaci, choć wszyscy wydają na stroje ogromne kwoty. Czasami jedna sztuka odzieży pochłania ich wielomiesięczne oszczędności, odkładane przy największych wyrzeczeniach.

Trudne życie dandysa      


Europejczyk podążający za modą wszystko dostaje podane na tacy: wystarczy kupić modne ubrania z ostatniej kolekcji i nosić je tak, jak wszyscy inni. Sapeur musi być oryginalny, wyjątkowy, wyróżniać się z tłumu. Może sprowadzić swoje ubrania z Europy (np. z Paryża od Jocelyn Armela, który sprzedaje garnitury w odcieniach limonki, pomarańczy czy różu) lub zamówić ich uszycie na miejscu - w obu przypadkach może to być wydatek rzędu kilkunastu tysięcy euro. A jeden garnitur nie wystarczy...

Prawdziwy afrykański dandys zmienia swoje stroje często, by były nienagannie czyste, i by cały czas zaskakiwać publiczność, czyli swoich sąsiadów, dzieciarnię biegającą po ulicach i okolicznych sprzedawców. By przykuć uwagę tych wszystkich ludzi, prawdziwy dandys nie może zachowywać się skromnie. Musi popisywać się swoim strojem i nosić go z dumą. I jeżeli sapeur zachowuje się jak gwiazda, jest traktowany jak gwiazda.

"Nie szata zdobi człowieka"


O tym, że powiedzonko to nie sprawdza się w życiu, ludy Afryki przekonały się dobitnie. Bo czy kolonizatorzy nie uważali ich za "nagich dzikusów"? Czy nie traktowali swego kompletnego stroju jako licencji na "cywilizowanie" Czarnego Lądu twardą ręką?

Kongijczycy wiedzą, że dobry strój to sposób na zdobycie szacunku, podkreślenie godności i... dobre samopoczucie. La Sape niesie w sobie pozytywną filozofię i przekonanie o tym, że ma się wpływ na własne życie.

Według Didiera Gondoli, autora eseju "La Sape Exposed!: High Fashion among Lower-Class Congolese", La Sape może być dla młodych, pozbawionych praw Kongijczyków rodzajem piorunochronu, dzięki któremu ze statusu trzeciego świata przejdą do  nowoczesnego kosmopolityzmu i uporają się ze społecznym zaniedbaniem. 

Włoski fotograf Daniele Tamagni, który zajmuje się La Sape, podkreśla : "Wielu Kongijczyków było zafascynowanych francuskim wyrafinowaniem i próbowało naśladować francuską modę, a ich własny styl rozwinął się w czasie uzyskiwania niepodległości".

Sapeur są wyjątkowi, bo potrafią dokonać czegoś, co niezmiernie rzadko udaje się ludziom z dzielnic nędzy na całym świecie - zacząć od siebie! Choć nie mogą sprawić, by ich otoczenie stało się czyste, eleganckie i dostatnie, mogą - ogromnym wysiłkiem - sami stać się ludźmi dobrze ubranymi i w dobrych humorach. Głęboko wierzą w to, że jeśli będą właśnie tacy, świat im to wynagrodzi. I nie ma w świecie Zachodu specjalisty od wizerunku, który by się z tym nie zgodził.

W gorących rytmach elegancji


La Sape to kultura żywa i dynamiczna. Szybko rozprzestrzenia się na inne kraje francuskojęzycznej Afryki, nabierając specyficznych rysów w różnych regionach. W miastach parady elegantów odbywają się co tydzień i są połączone z konkursem na najlepszą stylizację. Główne ośrodki, takie jak Brazzaville i Kinszasa, gdzie obowiązują nieco inne trendy, również rywalizują między sobą. Potyczki modowej wojny opiewają artyści w swoich piosenkach. I jest to być może jedyna na świecie wojna, podczas której obowiązują dobre maniery, brak przemocy i szacunek do przeciwnika.

Obecnie, oprócz klasycznego dandysowskiego stylu sape, w afrykańskich miastach możemy spotkać też zwolenników stylu hip - podążają oni za najnowszymi trendami w modzie. Ale również dla nich dobre ubrania to religia.

Iza Grelowska

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy