Filipińczyk w Polsce. "Nauczyłem się języka dzięki disco polo. Polska to moje marzenie"
Daniel to Filipińczyk, którego poznałam na Tajwanie. Zaskoczyło mnie, że mówi w naszym języku lepiej niż niejeden Polak. "Słuchałem w kółko disco polo i jakoś tak się nauczyłem. Kocham Polskę i marzę o powrocie" - mówi w rozmowie ze mną 29-latek. Opowiada o wielkiej, polskiej miłości, która… zainspirowała go do napisania książki. Co jeszcze mi zdradził?

Karolina Wachowicz: Opowiedz nam proszę, kim jesteś, skąd pochodzisz, ile masz lat oraz czym się zajmujesz?
Daniel Gareth Cua: - Jestem Daniel, pochodzę z Filipin, mam 29 lat i od lat przebywam między światem kuchni a sceną stand-upową. Zawsze czułem się jak ktoś, kto chce połączyć różne kultury, a właśnie te dwa światy - jedzenie i humor - stały się dla mnie sposobem na pokazywanie siebie i dzielenie się swoimi doświadczeniami.
Dlaczego zdecydowałeś się na przyjazd do Polski? Co skłoniło cię do wyjazdu za granicę, a zwłaszcza do Europy?
- Zawsze marzyłem o życiu za granicą, o tym, by zobaczyć inne kraje, poznać nowe kultury i ludzi. Europa była dla mnie tajemniczą częścią świata, o której słyszałem, ale nigdy nie byłem. Dzięki organizacji AIESEC dostałem szansę, by pojechać do Polski jako wolontariusz. Chciałem zrozumieć, jak wygląda życie poza moim krajem, a Polska okazała się idealnym miejscem na początek tej przygody.

Ile czasu mieszkałeś w Polsce? Jak wyglądały twoje pobyty i czy często wracałeś?
- Mieszkałem w Polsce łącznie około 4,5 roku, choć z przerwami - to nie był ciągły pobyt, ale każdy moment był wyjątkowy. Przez ten czas wiele się wydarzyło, wiele osób poznałem, a Polska stała się dla mnie miejscem, które naprawdę postrzegam jako dom.
Jak udało ci się nauczyć języka polskiego? Ile czasu ci to zajęło?
- Moja przygoda z językiem zaczęła się na wsiach, w szkołach, gdzie miałem opowiadać o Filipinach po angielsku. Na początku nie mówiłem po polsku, ale Polacy uczyli mnie kilku słów, a ich entuzjazm był moją pierwszą motywacją. Z czasem miałem coraz więcej kontaktów z Polakami i zrozumiałem, że język otwiera drzwi do nowych doświadczeń, ludzi i miejsc. Sam się uczyłem, potem miałem intensywne korepetycje przez 10 miesięcy, a po trzech latach zdałem egzamin B1 dzięki codziennemu słuchaniu… disco polo.
Co najbardziej podoba ci się w Polsce, a co przeszkadza? Jakie są twoje największe odkrycia i szoki kulturowe?
- W Polsce najbardziej podoba mi się powiew "nowości". Wszystko jest nowe: ludzie, kuchnia, język i otoczenie. Ulice, budynki, kultura - wszystko jest dla mnie jak inny świat. Były też szoki kulturowe: nigdy wcześniej nie spotkałem tylu wegetarian! Polacy czasem są bardzo bezpośredni, a disco polo słuchają głównie na weselach. To wszystko jest ciekawe, choć czasem zaskakuje. Powinni częściej słuchać disco - polo (śmiech).
Jaki jest twój stosunek do Polaków? Co łączy, a co różni?
- Polacy bardzo lubią, gdy rozmawiam z nimi po polsku, nawet gdy tylko powiem jedno zdanie - zawsze są z tego dumni. Co nas łączy? Język (już teraz), jedzenie, rozmowy o kulturach i polskie żarty. Choć różnimy się, to właśnie te różnice czynią nasze relacje wyjątkowymi.

Jak byłeś traktowany w Polsce? Czułeś się jak obcy, czy raczej akceptowany? Spotkałeś się z rasizmem, a może wręcz przeciwnie?
- Z reguły byłem traktowany bardzo dobrze. Miałem jednak także złe doświadczenia - raz w Lidlu starszy mężczyzna nazwał mnie "pierd**** Chińczykiem". No cóż, wyglądam jak Azjata, którym jestem. Na szczęście takie sytuacje są rzadkością. Większość Polaków jest ciekawa mnie, bo gotuję inaczej, pochodzę z "egzotycznego" kraju i mówię po polsku, mimo że wyglądam inaczej.
Napisałeś książkę - możesz powiedzieć o czym jest i dlaczego postanowiłeś ją napisać?
- Napisałem książkę o tym, jak zacząłem robić stand-up po polsku i jak język otworzył mi nowe możliwości. To historia o tym, jak jedzenie i język łączą ludzi. O miłości do Polski, a w szczególności Wrocławia, gdzie zakochałem się nie tylko w kulturze, ale i w osobie, która zmieniła moje życie. Chciałem podzielić się tym, jak można pokonać barierę obcości i znaleźć się w nowym miejscu, robiąc to, co się kocha.

Opowiedz nam niezwykłą historię swojej znajomości z Polką - jak się poznaliście?
- Poznałem Polkę o imieniu Iza, która naprawdę zmieniła moje życie. Wspierała mnie, pomagała i zachęcała, bym dalej uczył się języka i próbował stand-upu. Mówiła po chińsku, była bardzo otwarta. Dumna wrocławianka. Dzięki niej zrodziły się nowe marzenia, których nie zamierzam odpuszczać.
Jaki masz plan na przyszłość? Czy chciałbyś wrócić do Polski i czym chciałbyś się tam zajmować?
- Moje marzenia są związane z Polską. Chcę pokazywać i oferować naszą kuchnię, która jest nowa dla Polaków. Kocham mówić po polsku, żartować z Polakami i dzielić się wyjątkowymi wspomnieniami. Pomimo trudności, jako obcokrajowiec, uważam, że w Polsce jestem najszczęśliwszy i na pewno tu wrócę.










