moja Walentynkowa historia

Aktualizacja

czasem dobrze jest nie mieć nic...

Pamiętam jakby to było wczoraj...  późnym wieczorem po tym całym słodkim czerwonym dniu walentynkwym gdy została już tylko godzina do zamkniecia lokalu w którym jestem kelnerka wszedl chłopak.. na pozór niczym sie nie wyrózniał.. troszke wytarte spodnie ,niemodna kurtka, spojrzenie które mowiło nie spałem z 2 dni...wszedł z dziewczyna.. również wygladała na zmeczona i na niemodnie ubrana. Byli smutni zaciekawiło mnie to ..jak to w walentynki same gruchajace gołabki z usmiechem na twarzy wpatrzone w siebie a tu nic cisza.. chłopak powiedział ze zle trafilismy.. to chyba nie dla nas.. nie odezwałam sie połozyłam karty przegladali..słyszałam tylko  tekst ale tu drogo... rzeczywiscie z wygladu mozna było stwierdzic na pozór ze stan portfela nie był zbyt wysoki ...chcial byc mily powiedział dziewczynie ze ma sie nie martwic..x zawołał i poprosił grzecznie o najtansza pizze .. zapisałam i pomyślałam (a gdzie sugestywna sprzedaz przeciez od tego zalezy moja premia.. gdzie 3 posiłki na rachunku itd itd.. )trudno... staneło na małej pizzy nie chciałm ''wyciagnac '' od nich ani złotowki wiecej na rachunku ... .było mi głupio ogladajac pary które zamawiałay mnóstwo deserów a oni nic.. głowa w dół .. popartzyłam na chłopaka .. miał piekne piwne oczy ciemne włosy ..usmiechnał sie ..poprosił o herbate dla... siostry... ! tak siostry... pomyslaam a co mi tam pal licho ...nie nabiłam tej herbaty... szkoda mi go było.. podałam ..chlopak odrzekl niech tak pani nie patrzy tak spedzaja walentynki odrzuceni przez niższa klase społeczna.. nie wiedziałam co powiedziec dziewczyna wstała.. podałam pizze ..poprosił rachunek.. to było jakies 21.90 popatrzyl na niego pogrzeba w kieszeni ..widziałam ze nie miał tyle... kazałam mu schowac ..dzis walentynki odpowiedziaąłm ja zapłace.. chce Ci zrobić przyjemnosc...zapytał czemu...odpowiedziałam ze chciał dobrze...odparł; moja siostra nigdy nie widziała nawet porzadnego lokalu odkad ojciec ma inna.. nie umialam odpowiedziec... powiedział tylko CZASEM DOBRZE JEST NIE MIEC NIC ... mozna dostrzec jak wiele mozna za to nic dostac... dotknał ramienia i szepnał nie jestem odpowiedni dla Ciebie... ja mu ; że to ja powinnam o tym zadecydowac... tuz za mna stał moj menager i usłyszał cała rozmowe.. kazał mi isc sie przebrac i nie tracić czasu ...bo czas może mi szybko uciec i ta chwila też...

takze nie oceniajcie ksiazki po okładce...kiedyś tak robiłam i nie wyszłam na tym dobrze...

teraz dostałam pierscionek zareczynowy z kiosku za jakies 10 zł i jestem najszczesliwsza na świecie

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas