Reklama

Na trampolinie sukcesu

Po szczeblach kariery skuteczniej pną się ludzie obdarzeni wyczuciem chwili. Zdolność empatii i współpracy nie tylko ułatwia życie, ale też jest niezbędna do zdobycia awansu.

O ile dyplom i doświadczenie mają znaczenie w momencie ubiegania się o stanowisko, o tyle potem zaczynają się liczyć inne, niewidoczne zdolności. Atrakcyjność zawodowa składa się w połowie z tego, co mamy, a w drugiej połowie z tego, co nasi przełożeni myślą, że mamy.

Obejrzałam ponownie film "Pracująca dziewczyna" (reż. Mike Nichols) z Melanie Griffith w roli sekretarki, która dzięki starannie zaplanowanej intrydze w ciągu kilku dni dostaje wymarzony awans.

Pomyślałam, że to, co jeszcze nie tak dawno nazwalibyśmy sprytem i cwaniactwem, dziś można by nazwać przejawem inteligencji społecznej. Aby zostać efektywnym liderem, konieczne jest wyczucie drugiego człowieka, zrozumienie jego motywacji oraz umiejętność zarządzania emocjami. Amerykański psycholog Daniel Goleman, wykładowca na Harvardzie, pociesza, że wszyscy mamy w sobie naturalną skłonność do "czytania" innych, odkrywania ich sposobu myślenia i przeżywania. Jednak większość z nas odwołuje się do bardziej tradycyjnych metod budowania kariery. Dążymy do perfekcji, podwyższamy swoje kwalifikacje. Staramy się zdobyć silną pozycję, chcemy być prymusem, omnibusem, ale też kimś powszechnie lubianym. Wszystkie te działania polegają na skupieniu się na sobie.

Reklama

Tymczasem badania pokazują, że sukces osiągają ci, którzy mniej lub bardziej świadomie koncentrują się na innych. Żaden wysiłek ani ambicja nie zastąpią tego, co można uzyskać dzięki umiejętności dostrajania się do ludzi i sytuacji. Inteligencję społeczną można i warto rozwijać.

Skazane na porażkę

Uznany konsultant wielkich firm Karl Albrecht, autor książki "Inteligencja społeczna. Nowa nauka sukcesu", podkreśla znaczenie świadomości sytuacyjnej. Każda rozmowa toczy się w określonych warunkach i z konkretnymi ludźmi. Jeżeli chcemy, by potoczyła się po naszej myśli, musimy dostosować się zarówno do klimatu konwersacji, jak i do osobowości, temperamentu i nastroju rozmówców.

Zasada: "Jestem zawsze sobą" w służbowym wydaniu wcale nie świadczy o wysokim poczuciu własnej wartości, ale o braku elastyczności. Dobrze, jeśli zastępuje ją dewiza: "Potrafię być taka, jak wymaga tego sytuacja". Stosowane przez Albrechta jaskrawe metafory mają uświadomić, że inteligencja społeczna wcale nie służy do aplikowania wyrafinowanych form lizusostwa, ale stanowi ważny i nieodzowny element budowania wizerunku i kariery. Reagowanie w sposób sztywny, rutynowy, niepasujący do kontekstu nazywa on "społecznym nieświeżym oddechem" i traktuje jako konwersacyjny odpowiednik nieprzyjemnego zapachu z ust. "Społeczne wzdęcie" to moment, w którym robimy czy mówimy coś niestosownego. "Społeczny łupież" pojawia się zaś w chwili egoistycznego preferowania własnych potrzeb i interesów. Urok nawet najbardziej mądrych wypowiedzi pryska, jeśli nasz rozmówca dostrzeże łupież czy nieświeży oddech. Na pewno nie będziemy wtedy postrzegani jako atrakcyjni pracownicy.

Podstawowym elementem inteligencji społecznej jest dostrajanie się. Jeżeli szef mówi szybko, zapewne nie lubi powolnych pracowników. Wyczekiwanie na koniec sprawozdania może być dla niego psychologicznie przykre. Na nic ciężka praca i wspaniałe rezultaty, skoro kontakt z nami nie należy do przyjemnych. Dobrze jest zadbać o formę wypowiedzi, wyrażać się ściśle i logicznie. Podobnie powściągliwy podwładny odbierze naszą zadowoloną minę jako wyraz lekkomyślności, braku szacunku i respektu dla jego osoby. Cóż z tego, że uśmiechem zwyczajowo maskujemy zdenerwowanie i niepewność.

"Czytanie" emocji, wygaszanie nawyków, modulowanie gestykulacji i mimiki, wyczucie chwili - wszystko to maksymalnie zwiększa efekty naszej pracy, bo jednak trzeba jeszcze dobrze pracować. Aby zasłużyć na awans, nie wystarczy być tylko inteligentnym kameleonem.

Na ostrzu noża

Spotkanie twarzą w twarz często prowokuje do nadinterpretacji i natychmiastowego reagowania. Najczęściej przesadnego, impulsywnego. Domyślając się, że szef zaraz odkryje nasze przewinienie, zaczynamy się usprawiedliwiać. Tymczasem nie wystarczy empatycznie rozszyfrować jego intencje, dobrze by było jeszcze zareagować na nie w sposób jak najbardziej dla nas korzystny.

Czasami najlepszym rozwiązaniem jest powstrzymanie się od natychmiastowej odpowiedzi, odstąpienie od pokusy, by od razu sobie ulżyć i nie czuć dyskomfortu z powodu nagany. Niekiedy optymalnym wyjściem jest spokojne przyznanie się do winy bez tworzenia łańcuszka usprawiedliwień. Wszystko zależy od osobowości i temperamentu zwierzchnika. Dobrze jest je zgłębić, zrozumieć punkt widzenia drugiej strony.

Korzystanie z inteligencji społecznej można porównać do pracy kompozytora. Musimy zagrać taką melodię, która trafi do uszu słuchacza i wzbudzi aplauz. Czasami trudna, jednostkowa sytuacja przeradza się w konflikt. Psychologowie, badając osobowość ludzi, którzy odnieśli sukces, zauważyli, że w dużej mierze zawdzięczają go oni umiejętności odpowiedniego wyjścia z tarapatów. Bohaterka "Pracującej dziewczyny", grana przez Melanie Griffith, nadal byłaby zestresowaną, ciężko pracującą osobą, gdyby nie pasmo nieszczęść, które na nią spadło.

Konflikt to nie szlaban na ścieżce kariery, ale być może trampolina. Pod warunkiem że umiemy przekroczyć to, co terapeuci nazywają "strefą komfortu". Spór w miejscu pracy zazwyczaj pozbawia nas poczucia bezpieczeństwa. Dlatego mamy tendencję do unikania bolesnych konfrontacji, udawania, że nic się nie stało. Wolimy wypłakać się w domu lub odstresować się, obgadując koleżankę.

Tymczasem rozwój, także zawodowy, polega na wejściu w daną sytuację, na zarządzaniu konfliktem, na robieniu tego, czego za nic w świecie nie chciałoby się robić, bo związane jest ze strachem i lękiem. Ale przecież sytuacje podbramkowe, choć stanowią zagrożenie, dają również szansę na zdobycie bramki. To nie tylko walka nerwów, ale też okazja do zaprezentowania nowych umiejętności. Być może do zademonstrowania cech przywódczych: opanowania, umiejętności działania pod presją czasu. Jeżeli panikujemy w czasie spięć i odbija się to na jakości naszej pracy, najpewniej musimy się pożegnać z myślą o awansie.

Nie nadajemy się. Swoją siłę musimy udowodnić jeszcze przed wskoczeniem na wyższe stanowisko. Zastanawia jedno: skoro i empatia, i aktywne słuchanie leżą w kobiecej naturze, dlaczego tak wiele z nas ciągle ma trudności z odwoływaniem się do inteligencji społecznej?

Zyta Rudzka

Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy