Natalia i Paulina Przybysz: Nasz wspólny mianownik to muzyka
Należą do grona najciekawszych wokalistek w Polsce. Kobiety silne, piękne, charyzmatyczne i superzdolne. Zaczynały jako Sistars. Po latach solowej twórczości znów połączyły siły we wspólnej trasie koncertowej. O metafizycznej sile sióstr, kobiecości, sztuce i nie tylko rozmawiamy z Natalią i Pauliną Przybysz.
Katarzyna Domagała: Po pierwsze, gratuluję genialnego koncertu, a po drugie, choreografii tanecznej, bo robi wrażenie!
Natalia, Paulina: Bardzo dziękujemy.
(do Natalii) Jak pani dała radę z kontuzjowanymi kręgami?
Natalia: Było bardzo dobrze! Ciekawe, bo, kiedy przyjechałam do Krakowa, ból po prostu minął. To miasto ma coś w sobie.
Skąd w ogóle pomysł na wspólną - notabene świetną - trasę koncertową? Obudziła się w was tęsknota za czasami Sistars?
Natalia: Pomysł narodził się po tegorocznych Fryderykach. Losy tak się potoczyły, że Paulina dostała statuetkę za najlepszą płytę elektroniczną, a ja za najlepszy popowy album. Po tym zaproponowano nam wspólną trasę, a w tym samym czasie wytwórnia Kayax akurat przygotowała reedycję płyty “Siła sióstr", której wcześniej nie można było nigdzie dostać, poza wyjątkowymi, pojedynczymi egzemplarzami. Z połączenia tych dwóch idei zrodziła się wspólna trasa “Przybysz | Przybysz". Zawsze chciałyśmy sobie znowu razem pograć, więc tak sobie teraz gramy.
Na koncertach oprócz utworów z waszych solowych płyt można usłyszeć również kawałki z “Siły sióstr", tyle że w zupełnie nowych aranżacjach.
Natalia: Zgadza się. Gramy głównie nasze płyty, ale też elementy z “Siły sióstr", tyle tylko, że teraz bardziej po swojemu. W trakcie mojego koncertu pojawia się na przykład utwór "Inspirations“, gdzie śpiewamy razem, a mój zespół gra wtedy piosenkę "Prąd“.
Czym ta trasa różni się od solowych?
Paulina: Na pewno są to bardziej zorganizowane kolonie, bo jest nas tutaj naprawdę sporo. Podczas grania następują fajne wymiany członków zespołów, mamy też więcej możliwości twórczych. Jest bardzo przygodowo! Ja na przykład mogę zagrać na wiolonczeli w utworze Natalii.
Natalia: A ja bardzo cieszę się, że do tego doszło!
Paulina: Z kolei Natalia może zaprezentować układ choreograficzny podczas mojego koncertu. Oprócz tego, oczywiście razem śpiewamy. Dochodzi również do różnego rodzaju roszad muzycznych, na przykład perkusistka gra też na flecie, co jest bardzo piękne i ciekawe. Ta trasa to również zderzenie naszych materiałów. Zarówno mój, jak i Natalii, opowiada podobną historię, ale zagrany jest zupełnie inaczej.
Natalia: Wreszcie ludzie mogą zobaczyć to, czym się różnimy, a gdzie mamy wspólny mianownik.
Zatrzymajmy się na chwilę przy waszych krążkach. Stylistycznie są one różne, ale jeśli chodzi o opowieść, obydwie płyty stanowią zapis waszych intymnych refleksji. Jaki jest dzisiaj wasz wspólny mianownik muzyczny?
Natalia: Na pewno wciąż łączy nas Sistars, bo tam zaczynałyśmy, ale przede wszystkim muzyka, na której się wychowywałyśmy.
Paulina: Również nasze wychowanie.
Na jakiej muzyce się wychowałyście?
Natalia: Trochę jazzu, trochę soulu...
Paulina: Trochę klasyki, ponieważ uczyłyśmy się w szkołach muzycznych.
Natalia: Miałyśmy przez wiele lat jednego nauczyciela śpiewu - Hannibala Meansa. Notabene, był on towarzyszem w trasach koncertowych Niny Simone, która również była dla nas silną inspiracją muzyczną.
Paulina: Oprócz tego zadawałyśmy się z tymi samymi muzykami, co też połączyło nas muzycznie.
Natalia: Środowisko muzyczne jest jedno. Zależy, w którą stronę zawieje nam w duszy wiatr.
Patrząc na was jak wspólnie gracie, czułam superdobrą energię. Czy wy będąc na scenie razem odczuwacie jakieś szczególne emocje lub więź metafizyczną, siłę sióstr?
Paulina: Ja odczuwam totalną naturalność tego, że Natalia jest obok na scenie i śpiewa. Ciężko to nazwać jakimś szczególnym wydarzeniem, ponieważ dla nas jest to zupełnie normalne, ale miło wraca się właśnie do tych naturalnych rzeczy. Tak, jak człowiek lubi wyjść do lasu, tak lubi wejść w te sytuacje, w których się wychował i to jest super.
Czujecie podczas tej trasy pewien rodzaj świeżości?
Paulina: Myślę, że jest coś takiego. Nasza solowa twórczość różni się od siebie mocno, dlatego tym bardziej to połączenie jest piękne i dodaje energii.
Jesteście kobietami uzdolnionymi i wrażliwymi. Jakie formy sztuki inspirują was poza muzyką?
Natalia: Taniec, fotografia...
Paulina: Film, literatura, teatr.
Natalia: Wszystko jest czadowe, sztuki się przenikają!
Specjalnym gościem podczas tej trasy będą wasi rodzice. To oni zaszczepili w was miłość do muzyki. Co jeszcze wyniosłyście z domu?
Natalia: Miłość do muzyki i do patrzenia na pejzaże, wrażliwość na kolory. Mama uczyła nas bardzo dużo plastyki, ale przede wszystkim bardzo dużo razem śpiewaliśmy.
Paulina: Rodzice też dokonali pierwszych nagrań naszej twórczości muzycznej na kasety.
Podczas tej trasy jeszcze nie grałyście z rodzicami, ale Natalia takie doświadczenie ma już za sobą.
Natalia: To prawda. Z rodzicami miałam okazję wystąpić już podczas Męskiego Grania.
Jak się gra z rodzicami na dużej scenie?
Natalia: Było to dla mnie bardzo naturalne, normalne, ale i ważne, bo piosenka, którą śpiewaliśmy, jest mocno osobista. Odważam się w niej powiedzieć o emocjach związanych z dzieciństwem. Dla mamy i taty było to trudne, jednak potrafiliśmy o tym porozmawiać, przejść przez to wspólnie i teraz gramy to razem. Proces terapeutyczny wydarza się dzięki temu dalej.
Czy muzyka jest dla was terapią?
Natalia: Totalnie!
Paulina: Myślę, że pisanie piosenek lub jakakolwiek inne twórcze działanie może być skuteczną formą wychodzenia z dołka, zatamowania krwotoku wewnętrznego. To jest bardzo fajne w sztuce.
Natalia: Śpiewanie wynika trochę z potrzeby płaczu. Jęczenie i szlochanie, które pojawiają się podczas płakania, są sprawą wokalną. Człowiek świadomy muzycznie właśnie tak postępuje, by wyrzucić z siebie emocje. To jest proces, który towarzyszy również śpiewaniu. Jeżeli śpiewa się prawdziwe historie, a dodatkowo umie się odpowiednio otworzyć gardło i serce, to odczuwa się ulgę. Poza tym, wydaje mi się, że ludzie się tym zarażają.
Co jest dla was najważniejsze w byciu artystą?
Paulina: Wolność i przestrzeń do wyrażania tego, co chce się przekazać; wolność do tworzenia. Ciężko jest, kiedy coś się tworzy, a nie ma metod i narzędzi, by pokazać to ludziom.
Natalia: Dla mnie ważne są też radość, element dreszczyku, ciarki, pobudzenie do zabawy.
Czy wy jako dojrzałe już artystki macie poczucie pewnego rodzaju misji wobec waszych słuchaczy? Jaki jest cel waszej muzyki?
Paulina: Inspirowanie ludzi do odważnego wypowiadania się od tematów społecznych po intymne. To jest piękne. Ostatnio pokazywałam Natalii wiadomość od pewnej dziewczyny, która napisała, że dobrze się na nas patrzy, bo jesteśmy wolne. No i uświadomiłam sobie, że właściwie, to jesteśmy. Wraz z osiągnięciem dojrzałości człowiek czuje, że czas spędzony na wstydzie jest czasem straconym. Trzeba sobie zaufać i w to brnąć.
Natalia: Albert Camus powiedział kiedyś, że w dniu, w którym będzie tylko pisarzem, przestanie pisać. Zauważyłam, że staramy się odbiorcom pomagać poprzez przekazanie im czegoś ważnego, ale nie zawsze trzeba to robić bezpośrednio. W sztuce ważna jest manifestacja wolności; swojego dobrostanu; faktu, że cały czas żyjesz. Ta manifestacja jest ważniejsza niż prawienie morałów. To jest znacznie bardziej inspirujące.
Wasze utwory dotykają głównie osobistych przeżyć. Miałyście kiedykolwiek zapędy, by tworzyć sztukę zaangażowaną, krytykować rzeczywistość?
Paulina: Według mnie, nie ma sensu planowanie i stwarzanie strategii do takich działań. To byłoby nieszczere. Ja na przykład, nie wiem, o czym za chwilę zacznę pisać.
Natalia: To muszą być spontaniczne impulsy, potrzeby serca.
Paulina: Zdrowo jest, jak się idzie za nimi, a nie wymyśla się je czy planuje.
A co jest fajnego w byciu artystą?
Paulina: Ja myślę, że wszystko jest ekstra, poza nieobecnością w domu i długimi podróżami.
Natalia: Fajne jest to, że można coś cały czas tworzyć, bawić się.
Paulina: Jako dzieci bawimy się w robienie przedstawień, koncertów, naśladowanie idoli. Świetnie jest to, że można to robić przez całe życie! (śmiech)
Natalia: Wydaje mi się, że każdy człowiek jest artystą, jeśli robi coś świetnie i wkłada to w serce. Po prostu trzeba się wczuć. Jest taka super książka "Biegnąca z wilkami", gdzie Clarissa Pinkola Estes zaleca kobietom, żeby jak najwięcej tworzyły, szczególnie w konkretnych momentach cyklu. A później następuje kolejny cykl i znowu możemy tworzyć, bawić się, i tak dalej...
Skoro weszłyśmy w temat kobiet, zapytam was, jak zmieniło się wasze życie po zostaniu mamą? Czy macierzyństwo dodaje energii twórczej czy raczej ją wysysa?
Paulina: Na pewno sam proces ciąży sprzyja kreatywności. Ja przy każdej ciąży napisałam jakieś porządne rzeczy. Natomiast, zostanie mamą po raz pierwszy zdejmuje z człowieka przyzwyczajenie myślenia wyłącznie o sobie. Nagle otwierasz się na zupełnie nowego człowieka. To jest piękne.
Natalia: A kiedy rodzi się już drugie dziecko, to powstają nowe synapsy, połączenia między półkulami, które bardzo przydają się w muzyce i w wielopoziomowym myśleniu. Także, kobieta, która ma dzieci, szybciej znajduje rozwiązania dla problemów, ponieważ jest w transie pewnej misji. To przeobrażenie jest na pewno bardzo ważne i sprzyja kreatywności. Właśnie wtedy na poziomie fizjologicznym można poczuć, czym jest twórczość.
Czy wy macie swoje ideały, do których dążycie? Jakimi wartościami kierujecie się w życiu?
Paulina: Gdy byłam mała, chciałam być jak ktoś znany, miałam swoich idoli. Teraz ważniejsze jest dla mnie, by żyć i czuć się dobrze z tym życiem. Myślę, że wszystkie istoty szukają miłości we wszystkim, w czym się da.
Sprawiacie wrażenie silnych kobiet. Skąd czerpiecie siłę i energię?
Paulina: Myślę, że dużo siły czerpię z zaufania do wszechświata i z poczucia jakiegoś porządku w chaosie. Zawsze wychodziłam z założenia, że można albo się bać czegoś, co jest nam zapisane, albo się nie bać. Ja ciąglę pracuję nad tym, żeby właśnie się nie bać. I tak wydarzy się to, co ma się wydarzyć. Tylko najwyżej ostatnie chwile spędzę beztrosko zamiast marnować czas na paranoje.
Natalia: Mnie sporo siły dają natura, przyroda i kontakt z własnym ciałem, na przykład poprzez jogę. Dobrze jest poczuć swoje ciało w każdym zakamarku, poczuć, że jest się złączonym z ziemią.
A co rozumiecie poprzez słowo kobiecość? Z czym wam się kojarzy?
Paulina: Ze sobą! (śmiech)
Natalia: Kobiecość rozumiem jako przestrzeń, która definiowana jest jako kosmos, idea, intuicja, przeczucie, subtelność, bezwarunkowa opieka, dźwięk.
Dwa lata temu Polki tłumnie wyszły na ulicę, by walczyć o swoje prawa i nie chodziło wyłącznie o ustawę antyaborcyjną, ale o fakt, że żyjemy w XXI wieku i wciąż doświadczamy dyskryminacji. Jak wy postrzegacie pozycję kobiet w dzisiejszej Polsce?
Natalia: To jest beznadziejne i przykre. Jesteśmy na ostatnim miejscu w Europie pod tym względem. To ogromny wstyd! Andrzej Leder mówił, że w Polsce mamy matriarchat domowy, ale w społeczeństwie jest totalny patriarchat. Uważam, że kobiety powinny zwracać na to szczególną uwagę. Co z tego, że możemy się wymądrzać we własnym domu? To jest niewystarczające. Musimy wyjść z tym dalej, bo inaczej będziemy najmądrzejsze w dużym pokoju, choć z tym też różnie bywa. Bo jak nam się dostanie, to nikt się o nas nie zatroszczy.