Nie umieraj z miłości

​Uważamy, że choroby przenoszone drogą płciową to egzotyczna rzadkość, ale najnowsze dane są alarmujące: kiłą, rzeżączką i wirusem HIV codziennie na świecie zakaża się milion osób. Jak możemy się przed tym bronić, mówi dr Aneta Cybula, specjalista chorób zakaźnych.

Na świecie żyje 37 mln osób zakażonych wirusem HIV, w Polsce ok. 24 tys.
Na świecie żyje 37 mln osób zakażonych wirusem HIV, w Polsce ok. 24 tys.123RF/PICSEL

Katarzyna Koper, PANI: W PRL-u badania WR, czyli w kierunku występowania kiły, były niezbędne, żeby zostać przyjętym do pracy. Dziś nie są wymagane, czy to dobrze? 

Dr n. med. Aneta Cybula: Są obowiązkowe tylko w przypadku kobiet w ciąży. Zbadać się trzeba dwukrotnie - w pierwszym i trzecim trymestrze. To niezbędne, aby zapobiec komplikacjom w czasie ciąży, bo jak podaje WHO (Światowa Organizacja Zdrowia), kiła jest w skali świata najczęstszym powodem utraty ciąży i martwych urodzeń. Konsekwencją jej nieleczenia u kobiet w ciąży może być kiła wrodzona u niemowląt, która objawia się deformacją kości oraz stanem zapalnym wielu narządów wewnętrznych, uszkodzeniem układu nerwowego, w tym upośledzeniem słuchu i wzroku.

To się ciągle zdarza? 

- Przez wiele lat nie było przypadków kiły wrodzonej, a ostatnio znowu się pojawiają z częstotliwością kilku rocznie. Do tych zakażeń w ogóle nie powinno dojść, bo kiłę można szybko i skutecznie wyleczyć. Pod warunkiem jednak, że kobieta podda się testowi i zgodzi na terapię.

W PRL-u leczenie chorób wenerycznych było obowiązkowe, a jak jest teraz? 

- Osoba, u której zdiagnozowano chorobę przenoszoną drogą płciową, rzeczywiście miała obowiązek ujawnić listę swoich partnerów seksualnych, a ci podlegali obowiązkowemu leczeniu. Jeśli ktoś odmawiał, to zdarzało się, że funkcjonariusze policji siłą doprowadzali go na leczenie. Nie chcę powiedzieć, że ten system był dobry, bo w dzisiejszych czasach to nie do pomyślenia, ale na pewno okazał się skuteczny. Dzięki niemu na długie lata zapomnieliśmy o chorobach wenerycznych, które teraz, niestety, wracają. W ciągu kilku ostatnich lat notujemy ok. 20-procentowy wzrost zakażeń kiłą. Dziś leczenie chorób wenerycznych jest dobrowolne. Każdy może zgłosić się do anonimowego Punktu Konsultacyjno-Diagnostycznego i zrobić sobie bezpłatnie badanie w kierunku HIV, HCV (wirusowe zapalenie wątroby typu C - red.) oraz kiły. Potem, w razie dodatniego wyniku testu, taka osoba zostanie od razu skierowana na bezpłatne leczenie. Niestety, co zaskakujące i wbrew logice, nie wszyscy Polacy korzystają z tej możliwości. Zdarzało się, że ok. 40 proc. chorych z wykrytym HIV nie zgłaszało się do lekarza i nie podejmowało leczenia przez lata. To oznacza, że jeśli nie używali prezerwatyw, zakażali innych i pozwalali na rozwój choroby u siebie!

Kiedyś choroby weneryczne były postrachem, dziś raczej nie budzą lęku. Dlaczego?

- Ponieważ przypadków zachorowań na kiłę czy rzeżączkę było niewiele, ludzie przestali w ogóle brać pod uwagę możliwość zakażenia się nimi. Z powodu niskiego zagrożenia, ale także w wyniku cięcia kosztów badanie WR zniknęło z panelu obowiązkowych badań wymaganych przy przyjęciu do pracy. Niestety, dobre statystyki uśpiły czujność. Ludzie uznali, że skoro nie ma kiły, to mogą pozwolić sobie na bardziej ryzykowne zachowania.

Jakimi chorobami oprócz kiły można zakazić się drogą seksualną? 

- Rzeżączką, chlamydiozą, WZW typu A i C, bo przeciwko wirusowi B duża część społeczeństwa jest zaszczepiona, a także wirusami HPV, które powodują opryszczkę narządów płciowych, kłykciny kończyste (brodawki płciowe), a niektóre z nich również raka szyjki macicy. Chlamydia i rzeżączka mogą być przyczyną niepłodności, z kolei kiła wywołuje poważne zaburzenia kardiologiczne i neurologiczne. Nie zapominajmy też o wirusie HIV. O ile kiłę, rzeżączkę i chlamydiozę leczy się dość łatwo, podając antybiotyki, o tyle z wirusami HPV sprawa jest bardziej skomplikowana. Leczenie kłykcin kończystych jest trudne, często długotrwałe, uciążliwe i nieprzyjemne. Niestety, nadal nie potrafimy pozbyć się na stałe z organizmu wirusa HIV, choć potrafimy go kontrolować. Tymczasem my, lekarze zakaźnicy, zauważyliśmy, że ludzie przestali się go bać.

Jak to? Przecież nieleczone zakażenie HIV oznacza AIDS, a to przecież śmiertelna choroba. 

- To prawda, jednak po fali paniki, jaką wywołało AIDS w latach 90., nastała era dobrych wiadomości związanych z wirusem HIV. Pojawiły się leki, które coraz skuteczniej potrafią hamować namnażanie wirusa HIV w organizmie. Osoba, która zacznie je brać w odpowiednim momencie i będzie przyjmować je regularnie, nie zachoruje na AIDS. Dzięki leczeniu nie zakaża także innych, a kobieta zakażona wirusem HIV może urodzić zdrowe dziecko. W związku z tym część społeczeństwa uznała błędnie, że skoro HIV da się utrzymać w ryzach, to nie ma się czego bać. A przecież nie wszyscy, którzy są zakażeni, wiedzą o tym. Co więcej, nie wszyscy, którzy o tym wiedzą, podejmują leczenie.

Tylko 9 proc. Polaków przynajmniej raz w życiu zrobiło sobie test w kierunku HIV, podczas gdy w Europie Zachodniej ten odsetek sięga nawet 40 proc.

Czy osoba, która jest zakażona chorobą przenoszoną drogą płciową, ma obowiązek poinformować o tym swojego partnera? 

- Teoretycznie tak, choć osoba zakażona wirusem HIV, jeśli jest skutecznie leczona, nie musi tego robić, bo jeśli wirus jest niewykrywalny we krwi, prawdopodobieństwo zakażenia jest równe zeru. Pozostają względy etyczne. Niedawno amerykański sąd oddalił oskarżenie osoby zakażonej HIV, z niewykrywalną wiremią (wiremia oznacza stopień koncentracji wirusa we krwi - red.), której były partner zarzucił, że nie poinformowała go o zakażeniu i naraziła jego zdrowie.

Niezręcznie pytać nowego partnera, kiedy się badał... 

- Może niezręcznie, ale to nie znaczy, że musimy ryzykować zdrowie i życie. Powtarzam często studentom, że powinni traktować każdego pacjenta jako potencjalne źródło zakażenia, bo przecież nic o nim nie wiedzą. Tak samo powinniśmy postępować z nowym partnerem. Wystarczy użyć prezerwatywy, by znacząco ograniczyć ryzyko zakażenia. Doskonale o tym wiemy, ale wiele osób tego nie robi. Od kilku lat w środowisku czynnych seksualnie osób funkcjonuje zgubne myślenie, że używanie prezerwatyw to "obciach". Problem w tym, że dotychczas nie wymyślono innego środka, który zapewnia równie skuteczną ochronę przed chorobami wenerycznymi. No, chyba że partnerzy zrobili sobie badania przed rozpoczęciem nowej relacji i pozostają w monogamii.

Zakładamy, że jeśli ktoś wygląda porządnie, prowadzi inteligentną konwersację, to raczej nie ma kiły, rzeżączki, czy tym bardziej nie jest zakażony wirusem HIV. 

- Pozory mylą! Nieprawdą jest, że na choroby przenoszone drogą płciową chorują wyłącznie ludzie z marginesu społecznego. Mam pacjentów ze wszystkich środowisk i właściwie w każdym wieku. Wśród zakażonych są zarówno bezrobotni, jak i nauczyciele, rolnicy czy prawnicy, zarówno orientacji homo-, jak i heteroseksualnej. Ostatnio zauważyliśmy wzrost zachorowań wśród seniorów. Żyjemy coraz dłużej i chcemy korzystać z życia. Ludzie dojrzali podróżują, nawiązują nowe znajomości i niestety podejmują ryzykowne zachowania.

Jak rozpoznać, że ktoś jest zakażony chorobą przenoszoną drogą płciową? 

- Często przebieg choroby jest bezobjawowy. Dziwne wykwity, czyli brodawki na narządach płciowych mogą być kłykcinami kończystymi, a owrzodzenia świadczyć o wczesnej fazie kiły. Oznaką późnej fazy kiły bywa wysypka na dłoniach i stopach wyraźniej widoczna po ekspozycji na słońce. Zakażenie cewki moczowej u mężczyzny jest często objawem rzeżączki, może też świadczyć o chlamydiozie. Objawy grypopodobne, czyli ogólne osłabienie, gorączka, powiększenie węzłów chłonnych mogą być oznaką wczesnego zakażenia wirusem HIV, jednak te objawy szybko mijają. Przez kilka kolejnych lat może nie być zupełnie żadnych objawów, aż wirus zniszczy układ odpornościowy, wówczas pojawia się AIDS.

>>Czy każdy rodzaj seksu jest tak samo niebezpieczny? Czytaj na kolejnej stronie<<

Nigdy nie mamy stuprocentowej pewności, czy nasz partner także traktuje ten związek jako stały i jaka jest jego przeszłość seksualna
Nigdy nie mamy stuprocentowej pewności, czy nasz partner także traktuje ten związek jako stały i jaka jest jego przeszłość seksualna123RF/PICSEL

Z badań prof. Zbigniewa Izdebskiego wynika, że Polacy mają średnio w ciągu życia trzech-czterech partnerów seksualnych. To chyba niezbyt wielu, prawda? 

- Do tylu przyznają się w badaniach ankietowych. Są przecież osoby, które nigdy nie współżyły albo mają w ciągu życia tylko jednego partnera seksualnego. Dobrze jednak mieć świadomość, że pośród nas żyją także ci, którym w ciągu weekendu zdarza się mieć dwudziestu partnerów seksualnych. Miewam takich pacjentów, i to wcale nie rzadko. Mówią otwarcie, że często nic nie wiedzą o ludziach, z którymi uprawiają seks, robią to pod wpływem alkoholu lub środków psychoaktywnych. Część z nich ma świadomość, jak bardzo ryzykuje, dlatego regularnie poddaje się testom i stosuje podwójną profilaktykę.

Podwójną, czyli jaką? 

- Pierwszą linią obrony, chroniącą przed wszystkimi chorobami przenoszonymi drogą płciową, jest prezerwatywa, ale zdarza się, że prezerwatywy pękają, zsuwają się, nie zawsze są pod ręką, no i nie wszyscy je akceptują... Dlatego potrzebna jest druga linia obrony. Aby zmniejszyć do minimum ryzyko zakażenia wirusem HIV, wymyślono PrEP. To skrót od angielskiego terminu Pre-Exposure Prophylaxis, co w języku polskim oznacza przedekspozycyjną profilaktykę zakażenia HIV. Jest to profilaktyczne przyjmowanie leków, które znacząco ograniczają ryzyko zakażenia HIV. Stosuje się ją przed ryzykownym kontaktem seksualnym oraz kilka dni po nim. Z PrEP można korzystać okresowo lub w sposób ciągły. Polega na przyjmowaniu dwóch leków, które hamują namnażanie wirusa HIV w organizmie. Terapia kosztuje około 120 zł miesięcznie i jest bezpieczna, choć nie mogą się jej poddać osoby z chorobami nerek i wątroby. Przed wypisaniem recepty pacjent każdorazowo ma wykonane testy przeciwko HIV, kile i rzeżączce, bo lekarz wypisujący receptę na PrEP musi mieć pewność, że oddaje ją w ręce osoby, która nie będzie zakażać innych. Ponieważ PrEP chroni tylko przed wirusem HIV, badania trzeba powtarzać przed wypisaniem kolejnej recepty, czyli w przypadku osób, które korzystają z niego w sposób ciągły, co trzy miesiące.

Przeciwnicy PrEP-u uważają, że daje fałszywe poczucie bezpieczeństwa, więc zwiększa skłonność do ryzykownych zachowań. Zgodzi się pani z tym stwierdzeniem? 

- Nawołując do monogamii, nie powstrzymamy fali zakażeń wirusem HIV. Część ludzkości ma skłonność do ryzykownych zachowań seksualnych, czy nam się to podoba, czy nie. Możemy z tym dyskutować albo propagować ideę regularnego poddawania się testom i stosowania profilaktyki, która chroni przed zakażeniem wirusem HIV. Uważam, że tylko w ten drugi sposób mamy szansę powstrzymać nowe zakażenia HIV.

A jeśli już doszło do ryzykownego zachowania, to czy po fakcie można zrobić coś, by zmniejszyć ryzyko zakażenia wirusem HIV? 

- W takiej sytuacji ratunkiem jest PEP, to skrót od Post-Exposure Prophylaxis, czyli profilaktyka poekspozycyjna. To kombinacja trzech leków antyretrowirusowych, które hamują namnażanie wirusa, zanim zdąży się rozprzestrzenić, i eliminują go z organizmu. Leczenie trzeba rozpocząć jak najszybciej po zdarzeniu. Najlepiej do 4 godzin, a najpóźniej do 72 godzin po stosunku, podczas którego mogło dojść do zakażenia. Leki należy brać przez cztery tygodnie, a potem dla pewności zrobić testy, nie tylko w kierunku HIV, ale także innych chorób przenoszonych drogą płciową. PEP stosuje się również w sytuacji, gdy doszło do zakłucia igłą, która mogła być zakażona, albo kontaktu z krwią osoby zakażonej oraz w przypadku gwałtu.

Czy każdy rodzaj seksu jest tak samo niebezpieczny? 

- Teoretycznie niebezpieczny jest każdy seks bez prezerwatywy. Stosunek seksualny zawsze wiąże się z powstaniem mikrouszkodzeń w błonie śluzowej narządów płciowych, przez które wirus może wniknąć do krwiobiegu. Za najbardziej "urazowe" uznaje się stosunki analne receptywne, zarówno homo-, jak i heteroseksualne. Musimy jednak mieć świadomość, że do mikrouszkodzeń dochodzi także podczas seksu waginalnego czy oralnego, szczególnie jeśli mamy krwawiące dziąsła czy inne zmiany. Uważa się, że strona bierna jest bardziej narażona na zakażenie niż strona czynna.

A co to jest chemseks? 

- To uprawianie seksu pod wpływem środków psychoaktywnych. Mam pacjentów, którzy nie są w stanie uprawiać seksu bez tych środków, np. z powodu chorobliwej nieśmiałości czy kompleksów. Środki psychoaktywne intensyfikują doznania i znoszą bariery. Zwolennicy chemseksu twierdzą, że pod ich wpływem czują się bardziej atrakcyjni, odważni, otwarci na kontakty z innymi, "mogą dłużej i więcej". Dla wielu z nich zbliżenie bez środków psychoaktywnych nie jest możliwe. Niestety, nierzadko tracą kontrolę i zapominają lub ignorują zabezpieczenia.

Czy to prawda, że podczas stosunku heteroseksualnego bardziej narażona na zakażenie jest kobieta? 

- Zgadza się. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że powierzchnia błony śluzowej kobiecych narządów płciowych jest znacznie większa niż powierzchnia śluzówki narządów męskich. Do tego ilość nasienia, w którym może być bardzo duża koncentracja wirusa, zwykle jest większa niż ilość wydzieliny z pochwy.

Kiedy powinniśmy zrobić sobie test w kierunku chorób przenoszonych drogą płciową? 

- Zachęcam wszystkich do testowania się. Osoby o dużej aktywności seksualnej powinny robić to regularnie, najlepiej co trzy miesiące.

A jeśli żyjemy w stałym związku? 

- Nigdy nie mamy stuprocentowej pewności, czy nasz partner także traktuje ten związek jako stały i jaka jest jego przeszłość seksualna. Ponadto wirusem HPV wywołującym kłykciny kończyste można zakazić się bez kontaktu płciowego, np. poprzez użycie skażonego ręcznika czy deski klozetowej. Jeśli ulegliśmy zakażeniu, to lepiej się o tym jak najwcześniej dowiedzieć i podjąć leczenie. Dzięki propagowaniu idei anonimowego i bezpłatnego testowania i zagwarantowaniu chorym dostępu do leczenia chorób przenoszonych drogą płciową możemy powstrzymać nową falę zachorowań.

Wylecz póki czas

Kiłę i rzeżączkę leczy się antybiotykami z grupy penicylin, zazwyczaj w postaci zastrzyków domięśniowych lub dożylnych. Ponieważ bakterie wywołujące rzeżączkę nierzadko są oporne na penicylinę, coraz częściej stosuje się cefalosporyny. We wczesnym okresie choroby leczenie jest skuteczne. Nieleczona kiła może dać o sobie znać nawet po kilku, kilkunastu latach od zakażenia. Prowadzi do uszkodzenia układu nerwowego, utraty wzroku, zaburzeń psychicznych, uszkodzenia układu krążenia, kości, a nawet śmierci. Groźne konsekwencje ma również nieleczona rzeżączka. Może spowodować uszkodzenie nerwu wzrokowego, a nawet utratę widzenia. Początkowo miejscowe objawy (zapalenie cewki moczowej u mężczyzn i upławy u kobiet) z czasem rozszerzają się na cały układ moczowo-płciowy (lub odbyt, gardło). Nieleczona rzeżączka prowadzi do powstawania ropni oraz stanów zapalnych różnych narządów, np. jajowodów (to może doprowadzić do niepłodności), a także serca czy stawów.

KATARZYNA KOPER

PANI 8/2019


Zobacz także:

Botox na włosyStyl.pl
PANI
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas