Odpłynąć z Diorem
Kapelusze, biżuteria, okulary i buty. Wszytko okraszone perfumami z 1947 roku. Takiej szansy na spotkanie z mistrzem kobiecego wizerunku nie można przegapić. "Christian Dior i ikony paryskiej mody z kolekcji Adama Leja" w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi to uczta dla koneserów mody.
Warszawski tropiciel
Kolekcjonuje je od lat. Tropi na światowych aukcjach. I skrzętnie przechowuje. Adam Leja, historyk sztuki z Warszawy, postanowił spełnić swoje marzenie. Ponad trzysta eksponatów mody z ostatniej dekady XIX wieku oraz tych zahaczających o współczesne trendy, kolekcjoner udostępnił szerszej publiczności.
Łódź dla miłośnika powojennego wizerunku była oczywistym wyborem. Miasto jest kolebką polskiego włókiennictwa, to dobre tło dla mody i wzornictwa. Prezentowane kreacje, zdaniem właściciela kolekcji, to kunszt rzemiosła, który należy podpatrywać.
Hołd dla powojennego krawiectwa Paryża
Kreacje haute coutur spod igły Diora zajmują centralne miejsce wystawy, która podzielona jest na dwie części. Projektant z Paryża od początku swojej kariery podkreślał walory damskiej sylwetki, dlatego zyskał miano rewolucjonisty. Dowodów na jego nowoczesną wizję kobiecych kształtów nie brakuje. Jego prace od ponad siedemdziesięciu lat stanowią symbol najwyższej elegancji i wciąż inspirują projektantów.
To właśnie kreacje pochodzące z najbardziej znanego na świecie powojennego domu mody "Christian Dior" przyciągają wzrok odwiedzających wystawę. Wśród eksponatów, na oryginalnym manekinie z 1949 r., znajdziemy m. in. projekt słynnego kostiumu "Bar", który był przedsmakiem stylu określanego jako New Look.
New Look
Obcowanie z tymi kreacjami pozwala poczuć klimat pracowni Christiana Diora. Kluczem spójnego stylu okazał się alfabet. Na bazie liter: H, A, Y Dior tworzył kolekcje w połowie ubiegłego stulecia. Znakiem rozpoznawczym stał się niewielki kapelusz okalający twarz. Potem przyszedł czas na wypychane watą ramiona żakietów, które uwydatniały talię osy. Uzyskanie kształtu klepsydry stało się obsesją projektanta.
Tak powstała spódnica szyta z koła, która na początku nie miała pochlebnych recenzji. Na jej wykonanie zużywano dwadzieścia pięć metrów materiału, co w latach 50. uważano za rozrzutność i marnotrawstwo. Jednak panie szybko doceniły kształt i długość do połowy łydki, które zgrabnie korespondowały z butem na obcasie, tworząc nowe proporcje kobiecego ciała.
Można odpłynąć, podziwiając mistrza paryskiego haute coutur. Dlatego twórcy łódzkiej wystawy postawili na kontrasty. Z projektami Diora sąsiadują m.in. projekty Niny Ricci. Czujne oko wyłapie także kostium Chanel, czy sukienki domu mody Lanvin. Nie brakuje też akcentów powojennego pokolenia projektantów: Yves Saint Laurent, Pierre Cardin, czy Andre Courreges.
Do tej pory zbiory Adama Leja prezentowane były w wielu miejscach na świecie. Czy doceni je polska publiczność? Łódzka wystawa czynna jest do końca sierpnia.
Zobacz także: