Olga Tokarczuk: Nie chcę, by moje książki były lekturami

- Nie chcę, by moje książki były w kanonie lektur. Pamiętam, co szkoła robi lekturom i nie chciałabym stracić czytelników - powiedziała noblista podczas spotkania z czytelnikami w Krakowie.

Olga Tokarczuk i prof. Michał Paweł Markowski, fot.Beata Zawrzel/REPORTER
Olga Tokarczuk i prof. Michał Paweł Markowski, fot.Beata Zawrzel/REPORTEREast News

26 października 2019 r. w Centrum Kongresowym ICE w Krakowie odbyło się spotkanie z Olgą Tokarczuk, laureatką literackiej nagrody Nobla za rok 2018.

Pisarka spotkała się ze swoimi czytelnikami przy okazji tegorocznej edycji Festiwalu Conrada, którego była zdecydowanie najbardziej wyczekiwanym gościem. Krakowska publiczność przywitała noblistkę bardzo serdecznie, owacjami na stojąco.

Spotkanie poprowadził prof. Michał Paweł Markowski, dyrektor artystyczny Festiwalu Conrada, literaturoznawca, który w imieniu czytelników zadawał Oldze Tokarczuk wyselekcjonowane z nadesłanych wcześniej pytania.

Olga Tokarczuk zapytana została o to czy określiłaby swoją literaturę, jako kobiecą albo feministyczną:

- Kiedy siadam do pisania, to znika moja płeć. To źródło, z którego przychodzi inspiracja jest neutrum, które może być męskie i kobiece. Korzystam z tego, kiedy tworzę postaci. Często tworzę też postaci ani takie, ani takie. Wydaje mi się, że to miejsce, z którego piszemy, jest głęboko pod tym rozróżnieniem na płeć, tam, gdzie jest istota ludzka.

Reakcja Tokarczuk na pytanie o jej źródło obsesji i lęków wywołała wśród audytorium śmiech, jednak odpowiedź, której pisarka udzieliła, była godna noblistki:

- To źródło będzie dla nas wspólne, ponieważ my, urodzeni w XX wieku, zetknęliśmy się z potworną erupcją zła, które nigdy nie mija, tylko na jakiś czas chowa się, a potem wypływa w innym miejscu, w innej formie. Ta bezradność wobec tego zjawiska zła - nad którym nie mamy kontroli, mało tego,  czasami jego źródło znajdujemy w sobie, w myśleniu, komunikacji -  jest źródłem lęku, ten brak kontroli nad tym, co się może pojawić i nad czym nie zapanujemy. I jest taki paradoks, w którym żyjemy, że każdy nowy wynalazek wielkiego ludzkiego umysłu musi przejść czas takiego sprzeniewierzenia się dobru.

- Tak, na przykład, jest z internetem, który połączył świat, sprawił, że możemy się w niesamowicie szybki i głęboki sposób komunikować z każdą istotą ludzką na ziemi, a jednocześnie przyniósł mnóstwo przemocy, płynącej z innego źródła, której nie możemy jeszcze zdefiniować i nie znamy jej skutków. Nie wiemy do końca, jak ludzie reagują na przykład na hejt, jak to się odbija na organizmie, na psychice człowieka. (...)  Ja często mam wrażenie, że żyję w świecie sztucznym, jak w dekoracji teatralnej i ten motyw bardzo często pojawia się w moich książkach. Zatem mogę odpowiedzieć, że często źródłem moich niepokojów jest takie poczucie nierzeczywistości, które mi towarzyszy i które próbuję rozpracowywać.

Olga Tokarczuk i prof. Michał Paweł Markowski, fot. Jan Graczynski/East News
Olga Tokarczuk i prof. Michał Paweł Markowski, fot. Jan Graczynski/East News East News

Autorka swego czasu była ofiarą hejtu, zatem padło pytanie również o to, jak sobie z tym poradziła:

- Syndrom Pollyanny to skłonność do obracania wszystkiego ku dobru - cokolwiek mi się zdarzy, uważam, że ma to jakiś sens, że w gruncie rzeczy było to potrzebne doświadczenie. I ja mam ten syndrom w sobie bardzo mocno. Kiedy myślę o hejcie, który mnie zalał, przypominam sobie, jednocześnie to, że jeszcze nigdy nie dostałam tyle wsparcia od ludzi. Prawdę mówiąc, gdyby zliczyć to wszystko, to dużo więcej dostałam dobrej energii i dużo więcej dobra od ludzi, których kompletnie nie znałam, niż zła.

Prof. Markowski zadał Tokarczuk pytanie od 11-letniego czytelnika o to, która z jej książek powinna zostać lekturą szkolną. Noblistka odpowiedziała na nie bardzo krótko: Żadna.

- Pamiętam, co szkoła robi lekturom i nie chciałabym stracić czytelników.

Odpowiedź spotkała się z dużym aplauzem publiczności. Z kolei na pytanie o to, czy jest coś, jakieś zjawisko, którego opisania brakuje, pisarka odpowiedziała, że bardzo wiele. Zwróciła jednak szczególną uwagę na ekologię, która bardzo ją przejmuje:

- Między innymi doświadczenie zwierząt, doświadczenie żywego świata, żywej przyrody, do którego już dzisiaj zaczynamy podchodzić z coraz większym zrozumieniem i z większą świadomością po odkryciach etologów. Zdaje się, że zmienia się nasza wrażliwość, stajemy się bardziej empatyczni, niż kiedyś. To jest ogromna rzecz do opisania, do znalezienia słów. (...)

- Często wracam do baśni, bajek, gdy nie mogę usnąć. Ostatnio czytałam Andersena i u niego zachowuje się wizja świata, jako tego żywego, świata, którego człowiek jest częścią i z którym może komunikować się nieustannie. Gdyby tworzyć taką literaturę, która by przywróciła to zapomniane postrzeganie, to myślę, że mielibyśmy dużo rozwiązanych problemów, na przykład, problemów z kryzysem klimatycznym. Czytelnicy uczestnicząc w takiej literaturze przesunęliby swoje spektrum wrażliwości i zupełnie inaczej zaczęliby rozumieć bardzo konkretne rozwiązania ekologiczne, gospodarcze.

Olga Tokarczuk, fot. Marek Lasyk/REPORTER
Olga Tokarczuk, fot. Marek Lasyk/REPORTEREast News

Podczas rozmowy Olga Tokarczuk podziękowała wszystkim tłumaczom, z którymi współpracowała. Zauważyła, że gdyby nie oni, gdyby nie ich wspaniała praca, nikt w Szwecji, ani gdziekolwiek indziej na świecie nie mógłby przeczytać tego, co napisała. Zatem ten Nobel, jej zdaniem, jest również po części dla nich.

Pięknej odpowiedzi udzieliła nasza noblistka na pytanie o to, po co jest literatura.

- Literatura jest bardzo wyrafinowanym, głębokim sposobem komunikacji międzyludzkiej. Dobre książki, powieści, poematy zawierają taką ilość wiedzy, doświadczenia, idiosynkrazji różnego rodzaju i przeżyć ułożonych na różnych poziomach, że nasz umysł zasysa je w całości. Ci, którzy czytają poszerzają swoją świadomość, ale zmniejszają swoje ego. Natomiast ci, którzy nie czytają wręcz przeciwnie, zmniejsza się im świadomość, a puchnie ego.

Na koniec dyrektor artystycznego Festiwalu Conrada zadał pytanie "I co z tą Polską?".

- To jest trochę tak, jak w grze, kiedy się wybiera różne możliwości, albo jak w bajce, kiedy główny bohater musi wybrać między trzema drogami - albo w lewo, albo w prawo, albo pośrodku. Najczęściej też w bajkach głupi Jaś wybierał drogę w lewo i ona okazywała się trudna, ale prowadzi do nagrody.

- A co będzie z Polską? To zależy od nas, nie ma jakieś wizji, która czeka na nas i my do niej zdążamy. Tworzymy tę rzeczywistość w każdym momencie naszego życia, nie tylko głosując, ale robiąc drobne wybory - spuentowała Tokarczuk.


***

10 października 2019 roku komisja noblowska przyznała Oldze Tokarczuk literacką nagrodę Nobla za 2018 rok. Jak napisała w uzasadnieniu, Polka została doceniona za "wyobraźnię narracyjną, która z encyklopedyczną pasją prezentuje przekraczanie granic, jako formę życia". Olga Tokarczuk jest szóstą Polką nagrodzona literackim Noblem.

Styl.pl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas