Reklama

Panie kocie, musimy porozmawiać...

Kapryśni indywidualiści, chadzający własnymi drogami– choć koty żyją obok nas od tysięcy lat wciąż mają swoje tajemnice. O tym, jak je rozgryźć i jak odczytywać, wysyłane przez zwierzaka sygnały, w książce „Rozmowa z kotem” pisze Małgorzata Biegańska-Hendryk. Poniżej publikujemy jej fragment.

U boku człowieka koty rozwinęły specyficzny system komunikowania się z nim. Jest to o tyle ciekawe, że z jednej strony większość z nich doskonale orientuje się, na jakie sygnały reagujemy, a jakie nie przynoszą efektu. Z drugiej zaś nadal spora grupa zwierząt używa wobec nas komunikatów, których nie jesteśmy w stanie zrozumieć, np. zapachów.

"Lubię cię!"

Koty używają swojego języka nie tylko do komunikacji w obrębie własnego gatunku, lecz także do nawiązania relacji z człowiekiem. Przykładem jest wspomniane już ocieranie się o opiekuna wracającego do domu po to, by przywrócić mu zapach grupy. Wysyłają też inne komunikaty.

Reklama

Podniesiony ogon na powitanie

W kocim świecie to sygnał przekazywany zazwyczaj pomiędzy matką a kociętami. Gdy kotka nawołuje swoje dzieci, one prężą ogony, które widać pośród traw jak małe lokalizatory z podpisem: "Tu jestem!". Dorosłe koty w ten sposób wymieniają informacje o pozytywnym nastawieniu względem siebie. Kot ten sygnał wysyła również człowiekowi, jakby próbował powiedzieć: "Dobrze cię widzieć!". Kiedy idzie ku nam z podniesionym ogonem, możemy być pewni, że będzie chciał nawiązać kontakt.

Ocieranie się głową o twarz, lizanie twarzy i włosów

To przyjacielskie sygnały będące odwzorowaniem społecznego życia kotów. Zwierzak, który to robi, mówi: "Jesteś moim przyjacielem, jesteś dla mnie bardzo ważny!" i do pewnego stopnia liczy, że odwdzięczymy się tym samym. Ja, co prawda, nigdy nie zdecydowałam się na lizanie swoich kotów, ale baranki chętnie odwzajemniam lub też czasami sama inicjuję. I zwierzaki są zachwycone.

Podtykanie kociego zadka pod ludzki nos

Opiekunowie często są zniesmaczeni, gdy kot wskakuje im na kolana, a następnie odwraca się do nich tyłem, wypręża ogon i prezentuje wszystko, co pod nim ma. Uważają to za niegrzeczne i bywa, że zrzucają zdziwionego zwierzaka na ziemię. Tymczasem to najbardziej kocia forma przedstawienia się, jaką można sobie wyobrazić, połączona jednocześnie z niezwykłym ładunkiem zaufania! Kot w ten sposób mówi: "Zobacz, to ja, powąchaj mnie, żebyś z nikim mnie nie pomylił!". Czyli znów — komunikacja zapachowa.

Ugniatanie łapkami

To zachowanie z czasów, gdy kocięta, ssąc mleko matki, przez taki punktowy masaż pobudzają jej gruczoły mlekowe do pracy. Moment, w którym kot w podobny sposób ugniata nas, jest wyrazem jego szczęścia i dobrego nastroju. A jeśli przy tej okazji przypadkowo powbija nam pazurki, to cóż — albo trzeba je wcześniej przyciąć, albo na czas pieszczot wyposażyć się w gruby koc bądź sweter.

"Nie lubię cię!"

Opisane powyżej sygnały mają charakter przyjacielski i pozytywny. A co z tymi negatywnymi? Tutaj koty znów korzystają z kalki, jaką posługują się w komunikacji wewnątrzgatunkowej. Oznacza to, że albo będą syczeć i warczeć w ramach ostrzeżenia czy groźby, albo wysyłać nam te same sygnały pojednawcze co wobec innego kota.

Ta komunikacja działa zresztą w obie strony. Kiedy chcemy uspokoić zdenerwowanego kota — odwracamy wzrok, spowalniamy ruchy, oblizujemy wargi lub powoli mrugamy. Kiedy natomiast chcemy mu powiedzieć: "Nie podoba mi się to, co robisz, natychmiast przestań!", powinniśmy na niego... nasyczeć! Obowiązują tu jednak dwie bardzo ważne reguły.

Reguła szybkości

Nasza reakcja musi nastąpić nie później niż 2—3 sekundy od momentu wykonania przez kota niechcianej czynności, bo inaczej zwierzak nie skojarzy działania z efektem.

Reguła podmiotowości

Ten, kto syczy, był podmiotem kociego działania. Jeśli więc kot w zabawie ugryzie nas boleśnie, możemy na niego nasyczeć i on to zrozumie. Jeżeli natomiast kot wskakuje na stół, a my nasyczymy, zwierzak kompletnie nie połączy tych dwóch faktów. W tym przypadku dźwięk musiałby wydać sam stół, aby komunikat został prawidłowo odebrany.

Czy kota można karcić?

Syczenie to w zasadzie jedyna bezpieczna forma szybkiej korekty tego rodzaju zachowań, jaką dysponujemy. Pomimo coraz łatwiej dostępnej wiedzy behawioralnej wciąż można znaleźć niekompetentne porady dotyczące karcenia kotów. Są to: pryskanie wodą, maczanie pyszczka w odchodach, przygniatanie zwierzaka do ziemi lub podnoszenie go za kark. Dwie ostatnie metody można by tłumaczyć odtwarzaniem zachowania matki wobec kociąt. Co oczywiście jest absurdem, gdyż żadna matka nie traktuje w ten sposób swoich dzieci!

Kotka łapie swoje małe za kark i podnosi wyłącznie po to, by przenieść je z miejsca na miejsce, to zachowanie nie ma żadnej funkcji wychowawczej. Zresztą robi to krótko, bo gdy tylko kociak podrośnie, jego masa i gabaryty uniemożliwiają tę czynność. Jedyna sytuacja w naturze, gdy starszego kota coś łapie za kark i podrywa z ziemi, to atak większego drapieżnika. Uniemożliwia on w ten sposób swojej ofierze kontakt z podłożem, co utrudnia obronę. Jeśli zatem kot zostaje pochwycony za kark i nagle znajdzie się w powietrzu, jego mózg dostaje prosty komunikat, który brzmi: "Zaraz umrę". Dochodzi wtedy do wyrzutu ogromnej ilości hormonów stresu do krwi, a kot ma wszelkie prawo zacząć walczyć o życie — i to całkiem na poważnie. Czy to jest metoda, którą rozsądny opiekun chce wpływać na reakcje swojego przyjaciela?

Stosowanie jakichkolwiek metod awersyjnych, a więc budujących poczucie lęku, wywołujących stres czy negatywne doznania fizyczne, jest w kontakcie ze zwierzętami kategorycznie zabronione! Podstawą budowania relacji mają być wzajemne zaufanie i zrozumienie, a nie strach przed potencjalną karą, której należy unikać. Zresztą koty doskonale zapamiętują, kto wymierzył im taką karę. Może się więc okazać, że potencjalnie jedno "niewinne" pryśnięcie wodą w pyszczek zburzy budowaną miesiącami relację zwierzę — człowiek.

Kocie rozmowy z człowiekiem

Koty świetnie manipulują ludźmi przy użyciu głosu. Choć w swoim repertuarze kot ma blisko 100 dźwięków, którymi może się komunikować, my słyszymy zaledwie ok. 30 z nich. Duża część kocich odgłosów jest bowiem wydawana w zakresie powyżej naszej granicy słyszalności. Jak to się zatem dzieje, że koty potrafią swoim rozdzierającym głosem wyrwać opiekuna z najgłębszego snu? Są świetnymi obserwatorami: szybko zauważają, na które odgłosy on reaguje, i właśnie z tych zaczynają korzystać, gdy chcą coś przekazać.

Sama ewolucja procesu miauczenia jest niezwykle ciekawym zjawiskiem. W pierwszych tygodniach życia miauczą wszystkie kociaki, jednak z czasem ten system komunikacji zanika wewnątrz gatunku. Koty używają, co prawda, krótkich miauknięć do wzajemnego lokalizowania się, ale nie miauczą do siebie tak jak do nas. Ten system nawoływania rezerwują dla ludzi. Jest to więc kolejny przejaw domestykacji.

Jak mówić do kota

Wiadomo, że koty kojarzą konkretne słowa z osobami, sytuacjami czy innymi zwierzętami (gdy wołam moje zwierzęta na posiłek, nagle okazuje się, że wszystkie mają na imię Stefan — nawet niesłysząca Kiwi). Warto zatem uczyć je związków pomiędzy konkretnymi wyrażeniami a ich następstwem, dodatkowo wzmacniając naukę wymierną nagrodą, np. przysmakiem. W ten sposób można wypracować naprawdę bogaty zasób dobrze utrwalonych zwrotów. Dla mnie najważniejsze są dwa polecenia: "Zejdź" i "Zostaw". Czemu tak? Bo zdarza się, że od nich zależy bezpieczeństwo zwierzęcia. Gdy widzę z daleka, że kot zaraz strąci szklane naczynie z blatu, zje coś, czego nie powinien, lub zamierza wskoczyć na kuchenkę z gotującym się obiadem, a ja nie zdążę dobiec do tego miejsca na czas, pozostaje mi tylko użyć słów i... modlić się, żeby zadziałały.

Bardzo istotne są zasady witania się człowieka z obcym kotem. Wiele osób ma bowiem tendencję do zagadywania, "kiciania", wyciągania rąk i bombardowania kota komunikatami oraz emocjami. Tymczasem zasady są proste i opierają się jak zawsze na tym samym — aby nie narzucać się zwierzęciu.

Należy więc zejść do poziomu kota (kucnąć lub usiąść na ziemi), wyciągnąć przed siebie dłoń zwiniętą w pięść z wyprostowanym w kierunku kota palcem wskazującym i... czekać. Można też delikatnie mrugać, ale nie wolno wpatrywać się w kota intensywnie, gdyż może to być potraktowane jako rzucanie wyzwania i chęć konfrontacji. Akceptowalny społecznie czas bezpośredniego kontaktu wzrokowego u kotów to zaledwie 1,5—2 sekundy. Każdy dłuższy kontakt jest już odbierany jako niegrzeczny lub wręcz prowokacyjny. Reszta zależy od zwierzaka. Jeśli kot podejdzie, obwącha palec i się o niego otrze pyszczkiem, to znaczy, że zaprasza do dalszego kontaktu. Jeżeli obwącha dłoń, ale się nie otrze, tylko odsunie, wysyła komunikat: "Sprawdziłem cię i nie będę się spoufalać". A jeśli nie wykaże żadnego zainteresowania gestem — człowiek powinien odejść.

Małgorzata Biegańska-Hendryk, "Rozmowa z kotem", wyd. Buchmann

Czytaj więcej:
Pięć rzeczy, które sprawią, że twój kot będzie naprawdę szczęśliwy
Kocie SPA. W tym hotelu zasypia się, licząc koty! 
Najsłynniejsze rasy kotów
Specyficzne kocie zwyczaje
Robert Lewandowski kontuzjowany?! Polak nie dokończył treningu i opuścił murawę w towarzystwie lekarzy


   

Fragment książki
Dowiedz się więcej na temat: Koty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy