Wiesława Walkowska: zaczęliśmy doceniać potencjał starszego pokolenia
Dr Wiesława Walkowska życie zawodowe związała z edukacją, najpierw w szkole, później jako adiunkt w Uniwersytecie Śląskim. I jak mówi o sobie nie samą nauką człowiek żyje, więc zawsze stara się być zaangażowana w lokalne życie społeczne. W 2016 roku została uznana za jedną z 25 najbardziej wpływowych kobiet Województwa Śląskiego. Jako propagatorka ekologii, zrównoważonego rozwoju, zdrowego stylu życia oraz aktywnego starzenia, została również autorką książki „Późna dorosłość w dobrym stylu”. O blaskach i cieniach dojrzałej części życia, swojego, ale i większości polskiego społeczeństwa, na łamach Interia.pl rozmawia z Agnieszką Grün-Kierzkowską.

Powiedziała pani, że jest zakochana w życiu. Co pani kocha w życiu najmocniej?
Wiesława Walkowska: - Pochodzę z bardzo tradycyjnej śląskiej rodziny, gdzie normą był szacunek do pracy, do osób starszych i swego rodzaju posłuszeństwo dzieci wobec osób dorosłych. Zostałam wychowana na bardzo "układną" grzeczną dziewczynkę, u której proszę, dziękuję, przepraszam było na tzw. porządku dziennym. Bardzo dobrze sobie z tym radziłam, choć od samego początku byłam "kotem, który chodzi własnymi ścieżkami" a zarazem kolorowym motylem. To mnie zawsze pchało do przodu i pozwalało się rozwijać i realizować marzenia. Nigdy nie lubiłam stagnacji, bylejakości ani w codzienności, ani w pracy, nawet w ubiorze czy w codziennych posiłkach.
Kiedy człowiek jest młody, nie myśli za dużo o życiu, przemijaniu, starości. Muszę jednak przyznać, że nawet o tym nie myśląc, zawsze pracowałam na to, kim jestem teraz. Kierowałam się w życiu wartościami, które wyniosłam z domu i które dawały mi siłę na każdym etapie. Nie dążyłam za wszelką cenę do zrobienia kariery, ale zawsze musiało być ciekawie i ekscytująco. Rodzinę stawiałam na pierwszym miejscu. Ofiarowałam dużo czasu, nie tylko moim dzieciom, ale także wnuczętom. A że jest ich ośmioro, to kosztowało mnie to trochę wyrzeczeń i rezygnacji z siebie. Był to jednak mój świadomy wybór i nigdy tego nie żałowałam. Bycie babcią jest świetne!
Teraz, jako bardzo dorosła osoba, mogę powiedzieć, że to wszystko, co robiłam i jak robiłam, procentuje i umacnia mnie jako silną kobietę. Kiedyś taka nie byłam, musiałam do tego dojrzeć i zrozumieć swoją wartość. Dorastając, człowiek nie zastanawia się nad życiem. Trzeba do tego dojrzewać, aby docenić każdą chwilę. Tak naprawdę żyje się każdego dnia, a umiera raz. Po wielu zawirowaniach i przejściach, dorosłam do tego, że kocham siebie, doceniam siebie i kocham życie. Rano, kiedy się budzę uśmiecham się do siebie, patrzę w niebo i mówię dziękuję, a potem ogarniam to, co muszę i chcę zrobić każdego dnia.
Jestem wdzięczna za to, że jestem w tej "późnej dorosłości" i to w całkiem niezłej kondycji, z bagażem dużych umiejętności i doświadczeń... Jak tu nie kochać życia?
Nie każda chwila nas uskrzydla, bywają w życiu momenty trudne i bolesne. Jakie ma pani remedium na smutek?
- Nikt nie rodzi się silny, a zwłaszcza kobiety. To życie i wszystkie zdarzenia, które są naszym udziałem, czynią nas silnymi. Nie ma jednej złotej recepty na wszystko, to zależy od wielu czynników i sytuacji. Czasem trzeba się zaszyć w mysiej dziurze i wypłakać, czasem porozmawiać, przytulić, pójść na długi spacer, "zaczytać" się z książką lub wsłuchać w muzykę przyrody...
W tym wieku chyba każdy ma swoje sposoby na trudne chwile. Bezcenne jednak jest to, aby mieć zawsze z kim porozmawiać czy nawet się wypłakać. Dlatego tak ważne jest budowanie relacji, a to wymaga czasu. Człowiek do szczęścia potrzebuje drugiego człowieka, a o takich ludzi jest coraz trudniej. Ja też się w życiu nieźle sparzyłam, ale na szczęście mam obok siebie osoby, na które zawsze mogę liczyć. To jest ogromna wartość. Właśnie te trudne momenty były takim papierkiem lakmusowym, który pokazał mi wartościowych ludzi w moim życiu i takich, którzy powinni trafić do specjalnego pojemnika z napisem "toksyczne".
Może to brutalne stwierdzenie, ale na szczęście to tylko kilka osób i po odcięciu się od nich, moje życie nabrało nowych, jaśniejszych barw. Ludzi należy doceniać, dbać o nich, a relacje pielęgnować. Jeśli opieramy się na wartościach i prawdzie, to będzie tylko jaśniej, nawet w pochmurny dzień.
Wywodzi się pani z naukowego środowiska zawodowego, pani domeną są nauki humanistyczne. Zajmowała się pani m.in. tematem starzenia się społeczeństwa z perspektywy rozważań, czy jest to problem demograficzny czy raczej wyzwanie współczesności. Udało się pani ustalić tę kwestię?
- Z jednej strony to bardzo prosta kwestia do ustalenia, bo jedno z drugim się łączy. Z drugiej strony rzecz trudna do rozwiązania, bowiem stała się wyzwaniem współczesności i wszystkich wysokorozwiniętych państw, które borykają się z problemem zastępowalności pokoleń i wydłużającą średnią długością życia. Oczywiście, długość życia jest dużym osiągnięciem współczesności, powstaje jednak dylemat związany ze starzeniem się społeczeństw. Ten problem będzie narastał, bo dotyczy praktycznie wszystkich sfer naszego życia.
Od rynku pracy, przez system emerytalny, służbę zdrowia, relacje międzypokoleniowe. Nie chcę z naszej rozmowy robić wykładu akademickiego, więc tylko sygnalizuję problemy, przed którymi stoją państwa, społeczeństwa, pokolenia, czyli my wszyscy, a zwłaszcza ludzie młodzi.
W swojej działalności podejmowała pani również problematykę dyskryminacji pokolenia 50+. W jakich obszarach przejawia się ten rodzaj zachowań społecznych?
- Tak, pisałam o dyskryminacji osób 50+ a zwłaszcza kobiet na rynku pracy. Ta dyskryminacja ze względu na wiek była i jest widoczna w wielu innych sferach życia codziennego. Na szczęście to się jednak zmienia. Borykamy się z problemem braku rąk do pracy, dlatego zaczęliśmy doceniać potencjał starszego pokolenia. Ku mojej radości i nie tylko mojej, widzimy np. powrót na antenę TV starszych dziennikarek, a na wybiegach zaczęły królować modelki silverki. Przestrzeń społeczna też zaczęła dostrzegać potencjał ludzi starszych. Powstaje wiele projektów, w których mogą się wykazać i podzielić swoją wiedzą oraz doświadczeniem. Zatem uczymy się i wdrażamy odpowiednie działania, bo jest ich wciąż za mało, zwłaszcza działań międzypokoleniowych.
Moja Alma Mater jest tego doskonałym przykładem. Kapitał intelektualny emerytowanych pracowników naukowych jest kompletnie niewykorzystany, wręcz zepchnięty na margines, a jest to ogromny potencjał do zagospodarowania. Nie chodzi mi tylko o pracowników naukowych, ale o starszych ludzi, którzy mogliby dużo przekazać, nauczyć, zaś młode pokolenie "oswoić" ze starością. Nasze dzieci i wnuki będą się mierzyć z ogromnym problemem starości, która będzie nie tylko coraz bardziej widoczna, ale również dokuczliwa.
O zastosowaniu późnej dorosłości chciałam jeszcze porozmawiać, co nas czeka w tym etapie życia?
W pewnym sensie trzeba zauważyć, że życie jest nieprzewidywalne i nie zawsze sprawdza się powiedzenie; jak sobie pościelisz...
- Mimo wszystko uważam, że na zbudowanie pewnych zasobów mamy świadomy wpływ. To przecież od nas zależy, jaki styl życia wybierzemy, czy będziemy dbać o siebie, rozwijać się, stawiać na umiejętności i mimo wszystko mieć jednak jakieś oszczędności... Jak widać wiele zależy od każdego z nas. Swoje życie należy traktować z uwagą każdego dnia, ale nie jako ciężar, lecz jako piękną podróż, którą możemy wzbogacić na każdym etapie. Czasem należy po prostu zmienić kierunek... Świadome trzymanie steru w rękach, naprawdę dużo daje.
Proszę nie myśleć, że zawsze byłam taka rozsądna i poukładana. Przyszedł jednak taki moment w moim życiu, że umiałam zawalczyć o siebie i zostawić to, co mnie niszczyło za sobą. Ale powtarzam, do tego trzeba dojrzeć, aby pokochać siebie i poczuć swoją wartość.
W swojej książce "Późna dorosłość w dobrym stylu" pokazuje pani czytelnikowi, że życie jest podróżą i pewną ciągłością, na którą możemy mieć duży wpływ, jeśli zadbamy o siebie. W jaki sposób mamy wpływ na swój los?
- Pozwolę sobie nawiązać do tego co przekazała mi moja mama: "Dziecko, niezależnie od tego, jak wyjdziesz za mąż, bądź zawsze samodzielna finansowo", a ja to jak mantrę powtarzałam swoim studentkom, lub kobietom na warsztatach, które organizowałam. Może i pieniądze szczęścia nie dają, ale zawsze trzeba myśleć o pewnym bezpieczeństwie, nie tylko finansowym, ale takim, aby ta nasza przysłowiowa podróż zwana życiem, mimo sztormów, zawirowań, mogła bezpiecznie dotrzeć do portu, przystani lub nawet na bezludną wyspę, jeśli to będzie nasz wybór. Nigdy nie wiemy, jak długa będzie nasza podróż. Dlatego trzeba się radować każdą chwilą. Tak naprawdę nic nam się w życiu nie należy - chyba, że emerytura z ZUS.
Życie zabrało mi wiele, ale również wiele otrzymałam od życia. Z tego powodu jest u mnie potrzeba dzielenia się z innymi, potrzeba wolontariatu i działania opartego o etykę. To daje poczucie pewnej alokacji człowieczeństwa, jest to jednak coraz trudniejsze we współczesnym świecie. Znam ludzi, którzy w życiu nie skalali się pracą, okradli najbliższych i rodzinę, idąc z hasłami na ustach: Bóg, Honor, Ojczyzna, Rodzina. Niestety nadal świetnie się bawią.
Nie ja jestem od wymierzania sprawiedliwości, ale już potrafię wyznaczyć granice i odciąć się od takich ludzi. Moje pokolenie, baby boomersów, nie było tego nauczone. Zwłaszcza kobiety, które w patriarchalnym społeczeństwie, miały pełnić rolę tych grzecznych. Dlatego ważne jest, aby młodemu pokoleniu, a zwłaszcza dziewczynkom, dać siłę i pewność siebie. Trzymajmy ten ster, zwany życiem, we własnych rękach, dbajmy o siebie, kochajmy siebie, bądźmy wdzięczni i dzielmy się tym, co potrafimy najlepiej robić.
Dlaczego aktywność seniorów jest wyznacznikiem jakości życia?
- Wszelaka aktywność jest wyznacznikiem jakości życia. W tej kategorii mieści się ogrom: nasze hobby, podróże, dbałość o zdrowie, ekologiczne życie, rozwój... Każdy powinien odnaleźć swoje źródła aktywności i czerpać z nich radość. Wiek nas nie zwalnia z dbania o siebie i najbliższe otoczenie. W głowie trzeba mieć ułożone, że nawet jak robię coś dla innych, to i tak przekłada się to na moją lepszą jakość życia. Taki zdrowy egoizm. Gdyby z naszej przestrzeni społecznej wyrzucić wszystkie aktywności seniorów, to mielibyśmy przepełnione przychodnie i szpitale. Warto pokusić się o aktywność i zainwestować we własny rozwój.
W takim razie czuje się pani seniorką czy silverką?
- Ja przede wszystkim czuję się kobietą. Kobietą, która w dalszym ciągu śni, marzy, rozwija się i realizuje swoje pasje. Dla mnie nie ma nic pejoratywnego w słowach starość, senior czy silverka, więc jeśli ktoś mnie tak określi, to mi to kompletnie nie przeszkadza. Potrafię się odnaleźć w każdej grupie wiekowej, choć nie ukrywam, że lubię międzypokoleniowe wyzwania. To też kwestia mojej długoletniej pracy ze studentami. Ta wymiana doświadczeń, pomysłów jest ogromną wartością dodaną.
W mojej głowie i sercu ciągle pozostanie ta mała dziewczynka, która czasem zatańczy z motylami na łące, wzruszy się spadającą kroplą rosy, zachwyci szelestem traw i nierozpoznanym śpiewem ptaków... Tę wrażliwość mam w sobie od dziecka, przekazaną przez moje babcie.
Pełniąc funkcję Przewodniczącej Śląskiej Rady Seniorów, ma pani kontakt z osobami w wieku dojrzałym. Jakie są pani obserwacje, czy Polacy dobrze się czują w jesieni życia?
- Powiedziałabym, że różnie. Aktywni, zdrowi, którzy nie muszą żyć z ołówkiem w ręku do następnej wypłaty emerytury, mają się całkiem dobrze. Jest jednak cała rzesza samotnych, chorych, zagubionych seniorów i tym potrzebne jest wsparcie. W Polsce mamy wiele projektów dla aktywnych seniorów i tych, którzy nie mają problemów z dotarciem do miejsca ich realizacji.
Muszę jednak podkreślić, że wyznacznikiem zarówno naszego życia a zwłaszcza naszych wyborów jest zdrowie. Kondycja zdrowotna starszego pokolenia w Polsce nie jest dobra. Trzeba więcej robić w kierunku profilaktyki zdrowotnej, bo ona przynosi największe efekty i jest też najtańsza. Ja w swojej działalności zabiegam też o zwrócenie uwagi na osoby wykluczone, chore, samotne.
Samotność, nie tylko ludzi starych, jest problemem i przyczyną wielu chorób. Jeśli jesteśmy starzy, to potraktujmy tę sytuację jako przywilej i bądźmy wdzięczni za ten dar. Nie zgadzam się z powszechną opinią, że "nic nie muszę, wszystko mogę", bo uważam, że tak to nie działa. Mam obowiązek dbać o siebie, o swoje zdrowie a nawet o wygląd.
Nie zgadzam się też ze stwierdzeniem, że wiek to tylko liczba. Wiek niesie ze sobą cały bagaż ograniczeń związanych z biologicznym starzeniem się organizmu. Bądźmy jednak optymistami i cieszmy się jesienią życia, która dla wielu z nas, może być kolejną wiosną lub latem. Ja często mam takie przesłanie i podejście: gdziekolwiek jestem i będę, zawsze się czegoś uczę, bo jest we mnie ciekawość świata, ludzi, tego co nade mną, obok mnie i we wszechświecie. Moim towarzyszem jest pokora, trzymana w jarzmie cierpliwości.

Dziękuję za rozmowę.
Wiesława Walkowska - pedagog, polityk społeczny, gerontolog, specjalistka terapii anti age, uczestniczka studium św. Hildegardy z Bingen, doktor nauk humanistycznych, związana z Uniwersytetem Śląskim od 2000 r. Członkini zespołu: opracowującego Strategię Polityki Społecznej Województwa Śląskiego na lata 2006-2020, Śląskiej Rady ds. Polityki Senioralnej, Zespołu ds. Wyzwań Demograficznych w Górnośląsko Zagłębiowskiej Metropolii, Rady programowej UTW w Wodzisławiu Śl. Przewodnicząca Śląskiej Rady Seniorów przy Marszałku Województwa Śląskiego na kadencję 2024-2029. Organizatorka wykładów i warsztatów na temat aktywnego starzenia, zrównoważonego rozwoju i ekologii, wolontariuszka w Dress for Success i organizacjach senioralnych. Ambasadorka projektu Kwiat dojrzałości 2023.