Powiedz plaży "do widzenia"
Na polskim wybrzeżu ambicje sięgają nieba. I to dosłownie: wzdłuż Bałtyku jeden po drugim wyrastają wysokościowce. Czy nadmorskie tereny bezpowrotnie zmieniają swoje oblicze?
Złośliwi mówią na ten trend "polski Dubaj". Bo niby w Polsce, ale forma i skala jakby niepolskie. Bliskowschodnie raczej. A przynajmniej - odległe.
Okazja do uszczypliwości nadarzyła się całkiem niedawno: na początku lutego szczeciński deweloper Siemaszko ogłosił, że otrzymał pozwolenie na budowę nowej inwestycji w Międzyzdrojach. Nowej, ale dobrze znanej - o apartamentowcu, który ma stanąć przy Promenadzie Gwiazd, mówi się bowiem w nadmorskim miasteczku od dawna.
I nic dziwnego - koncepcję, choćby z uwagi na gabaryty, trudno byłoby pominąć milczeniem. Wymiary: 112 metrów wysokości, 33 kondygnacje, 30 tys. metrów kwadratowych powierzchni, lokalizacja: w sąsiedztwie plaży, forma: dwie wieże ze szklaną elewacją, wnętrze: 345 apartamentów. Trzonem budynku będzie część mieszkalna, ale oprócz niej w obiekcie znajdzie się też miejsce na restauracje, kawiarnie, kompleks basenowy, SPA i sale konferencyjne. U podstawy gmachu: wyjście bezpośrednio na plażę, na 30. piętrze: ogólnodostępna kawiarnia. Deweloper na swojej stronie zapewnia, że: "przedsięwzięcie o takiej skali i rozmachu na pewno wywinduje Międzyzdroje na wyższy poziom wśród nadmorskich kurortów".
Wizja nadmorskiej "windy do nieba" nie we wszystkich jednak budzi entuzjazm. Krótko po upublicznieniu informacji o uzyskaniu pozwolenia na budowę, o dwóch wieżach zaczęto dyskutować w internecie. W dość ostrym tonie. "Te grzmoty staną w parku krajobrazowym i przy samej granicy parku narodowego. Widać je będzie nawet z niemieckich, pięknie zachowanych miejscowości takich jak Ahlbeck i Heringsdorf (...)." - pisał na Facebooku Filip Springer.
W komentarzach po informacjami o inwestycji pojawiały się też smutne wyliczanki, typu: "katastrofa architektoniczna, urbanistyczna i ekologiczna", sugestie, by "jeśli już trzeba zbudować coś wielkiego, to może lepiej wzorować się na najlepszych, a nie kupować bezpłciowy szablon" i nostalgiczne zawołania: "żegnajcie Międzyzdroje".
Nie brakowało również kąśliwych uwag pod adresem włodarzy miasta. Te jednak, wydają się nie do końca zasadne. Burmistrz Międzyzdrojów, Mateusz Bobek, deklaruje, że zwolennikiem tego rodzaju zabudowy nie jest. Jak czytamy w komunikacje, opublikowanym przez gminę: obecna koncepcja jest pokłosiem podjętych wcześniej decyzji, na które nie miał wpływu. Chodzi między innymi o plan zagospodarowania przestrzennego, w okresie procedowania którego "nie były zgłaszane żadne uwagi co do wysokości planowanego obiektu, wręcz przeciwnie - budziły one ogólny entuzjazm wśród mieszkańców".
Wybrzeże kopiuj-wklej
Trzeba przyznać, że "pożegnanie" z sielskimi Międzyzdrojami zaczęło się na długo przez wydaniem pozwolenia na budowę apartamentowca przy Promenadzie Gwiazd. W kurorcie stoją już imponujących rozmiarów budowle takie jak Apartamentowiec spółki Handwit czy obiekt Aquamarina Onyx. Budowle pną się do góry nie tylko w Międzyzdrojach. W Gdyni w niebo strzelają Sea Towers, zaliczane do najwyższych obiektów w Polsce, po sąsiedzku, w Gdańsku, pręży się Olivia Star (co prawda nie przy samej plaży, ale też niezbyt daleko - kilka kilometrów od morza), w Ustce, grupa Sierleccy kusi lokalami w Icon Sea - apartamentowcach, liczących po 18 pięter. Bywa, że deweloper w swych projektach idzie nie w wysokość, a w szerokość: Dune Resort w Mielnie, czy Wave Apartments (znów Międzyzdroje), to kompleksy budynków, których gabaryty przywodzą na myśl małe osiedle.
Jednolitemu rozmachowi towarzyszy jednolita forma. Chociaż Polskie wybrzeże może pochwalić się dorobkiem architektonicznym na wysokim poziomie (dość przywołać modernistyczną Gdynię, stanowiącą unikat na światową skalę), twórcy nowych inwestycji inspiracji szukają w czymś, co można by określić "międzynarodowym stylem kurortowym". Deweloperzy w opisach inwestycji lubią posługiwać się porównaniami do "morskich fal", czy "wydętych wiatrem żagli", a także podkreślać "biało-granatową, marynistyczną kolorystykę", jednak wizualizacje i zdjęcia gotowych realizacji nie robią już tak romantycznego wrażenia. Nad Bałtykiem wyrastają bryły masywne, geometryczne, nierzadko przytłaczające. Przede wszystkim są to jednak obiekty uniwersalne, takie, które z powodzeniem można by postawić na plaży w Hiszpanii, Brazylii czy Egipcie.
Jeśli już decydujemy się na wprowadzanie tego rodzaju zbiorowych usług, dlaczego zamiast sięgać po dobre wzorce, zmieniamy niezwykły nadbałtycki krajobraz w wybrzeże kopiuj-wklej?
- Lunapark - tak wygląd niektórych miejsc na polskim wybrzeżu określa Agata Abramowicz, historyczna sztuki, pełnomocniczka dyrektora Muzeum Narodowego w Gdańsku. - Mamy tu lunapark tymczasowy, w formie straganów, które zwijają się wraz z końcem sezonu i lunapark trwały, w postaci gigantycznych apartamentowców, których bryły nad polskim morzem wyglądają jak przeszczepione ciała obce. Jeśli już decydujemy się na wprowadzanie tego rodzaju zbiorowych usług, dlaczego zamiast sięgać po dobre wzorce, wybieramy schematyczne, pozbawione indywidualnego charakteru rozwiązania, zmieniając niezwykły nadbałtycki krajobraz w wybrzeże kopiuj-wklej?
Czytaj dalej na następnej stronie >>>
Zobacz również:
Do recepcji wjeżdżają dwa autokary
Wśród komentarzy, dotyczących dwóch wież w Międzyzdrojach, znalazła się i taka uwaga: "Gołębiewski w Pobierowie będzie się lepiej prezentował, choć nigdy nie sądziłam, że to powiem".
Wspomniana inwestycja to kolejny, kontrowersyjny, nadmorski projekt. Obiekt, ma pomieścić 2,2 tys. gości (dla porównania: Pobierowo liczy ok. 1100 mieszkańców), a w jego wnętrzu znajdą się nie tylko pokoje, ale również dwie sale kongresowo-konferencyjne, dwa kina, rozbudowane centrum SPA & Wellness oraz strefa sportowa z aquaparkiem, siłownią i boiskami na świeżym powietrzu. Jak donosi serwis 24Kurier.pl, którego reporter, Mirosław Kwiatkowski, jesienią ubiegłego roku odwiedził budowę, obiekt nawet w nieukończonym stanie robi wrażenie: "Korytarze są tak potężne, że śmiało mogą się na nich mijać dwa samochody osobowe. Do recepcji mogą wjechać przynajmniej dwa autokary. Pokoje są ogromne i niekiedy "dwójki" są dwa lub trzy razy większe od tych, jakie znamy w innych obiektach. Garderoby w apartamentach mają tyle półek, półeczek i wieszaków, że w zasadzie każdą koszulę, bluzkę czy też bieliznę można składować na jednej półce" - czytamy na stronie serwisu.
W przypadku Gołębiewskiego ważna jest nie tylko skala, ale i historia budowy. Pierwotnie, hotel miał powstać w Łebie, jednak inwestor, zniecierpliwiony przeciągającymi się formalnościami, przeniósł projekt do Pobierowa. Miłośnicy kameralnej atmosfery Łeby pewnie odetchnęli z ulgą, miasto jednak już niekoniecznie. Według szacunków włodarzy, gigantyczny hotel miał przynieść miastu nawet 6 mln złotych rocznie. Dodatkowo - zapewniałby turystyczny ruch przez cały rok, a nie tylko w sezonie.
Miasto powinno mieć ofertę, która przyciągnie turystów również jesienią i zimą. Zresztą, nie tylko turystów: z hotelowych Aquaparków, restauracji i tarasów widokowych, korzystaliby także mieszkańcy
Tu ujawnia się rewers opowieści o zabudowie wybrzeża: duże hotele nie wszystkim się podobają, ale czy region jest w stanie bez nich funkcjonować? - Patrząc z perspektywy czasu i tego co wybudowano w Pobierowie dobrze, że Gołębiewski się wycofał. Ten projekt byłby miastem w mieście, przytłaczającym, swoją skalą nijak nie pasującym do atmosfery Łeby. Nie zmienia to jednak faktu, że nowoczesny, całosezonowy obiekt potrzebny jest tej miejscowości jak tlen - mówi Robert Gębuś, reporter "Dziennika Bałtyckiego ". - Miasto powinno mieć ofertę, która przyciągnie turystów również jesienią i zimą. Zresztą, nie tylko turystów: z hotelowych aquaparków, restauracji i tarasów widokowych, korzystaliby także mieszkańcy.
Mieszkańcy na nowych inwestycjach mogliby też zarobić - to argument często podnoszony przez włodarzy miast, w których mają wyrosnąć nowe obiekty. "Międzyzdroje nie mogą być rybacką wioską. Apartamentowce i hotele to miejsca pracy, to bogaci właściciele apartamentów, którzy u nas będą wydawać pieniądze" - mówił kilka lat temu "Gazecie Wyborczej" ówczesny burmistrz miasta, Leszek Dorosz.
Szaleństwo wycinki
Sami mieszkańcy na wyrastające w ich rodzinnych miastach kolosy, patrzą jednak z, delikatnie mówiąc, mieszanymi uczuciami. - Trudno nie zauważyć, jak zmienia się̨ infrastruktura, jak coraz większe budowle niemal wyrastają̨ spod ziemi. Jako młodą osobę̨ cieszy mnie to bo oznacza inwestycje i przypływ gotówki, zostawianej przez turystów - mówi Patrycja z Trójmiasta. - Z drugiej jednak strony, przeraża mnie zabudowywanie pięknych plaż̇. Cenię sobie przestrzeń, miejsca w których można choć na chwilę oderwać się od miasta. Raczej nie będę̨ czuła się komfortowo, przechadzając się̨ brzegiem morza i widząc tuż obok takie kolosy.
Miejscem, w którym wyjątkowo mocno ścierają się interesy mieszkańców i potencjalnych inwestorów, jest gdańskie Brzeźno. Raz już powstrzymano tam projekt budowy wysokościowców, teraz mieszkańcy sprzeciwiają się nowym planom, które przyniosłyby wycinkę drzew pod stworzenie infrastruktury gastronomicznej i rekreacyjnej. - Brzeźno to teren, do którego gdańszczanie regularnie przychodzą odpoczywać. Takie miejsce dla nich, a nie tylko dla turystów - mówi Michał Błaut z inicjatywy Zielona Fala i dodaje, że wycięcie lasu na tym terenie odbiłoby się negatywnie nie tylko na jakości życia, ale i kondycji środowiska. - To unikalna przestrzeń. Porasta ją historyczny las bażynowy, stanowiący cenne siedlisko dla wielu gatunków, a dodatkowo chroniący wydmy. Likwidacja takiego zasobu przyrodniczego, zwłaszcza w obliczu kryzysu klimatycznego, byłaby szaleństwem.
Obawy mieszkańców o kondycję nadbałtyckiej przyrody, potwierdził raport NIK z 2019 roku. Izba w pokontrolnych wnioskach zwróciła uwagę m.in. na fakt, że coraz więcej inwestycji, nie tylko hotelowych, ale i rekreacyjnych, powstaje przy samych plażach, na krawędziach klifów, na wałach wydm. "Gminy prześcigają się w pomysłach zagospodarowania tych terenów. Rozległe zejścia na plażę i tarasy widokowe, utwardzone ścieżki rowerowe na koronie wydmy czy klifu to tylko niektóre przykłady nowych inwestycji. Niestety rozwój turystyki często nie uwzględnia ochrony nadmorskiej przyrody, przez co nieuchronnie prowadzi do jej dewastacji" - czytamy w raporcie dot. wykorzystania nadmorskiego pasa technicznego.
Kiedy patrzy się na wizualizacje, trudno oprzeć się wrażeniu, że to jakiś absurdalny żart
- Kiedy patrzy się na wizualizacje, trudno oprzeć się wrażeniu, że to jakiś absurdalny żart. Trwa kryzys klimatyczny, ekologiczny oraz zdrowotny, każdy z nich powinien być wystarczającym powodem do decyzji o drastycznej zmianie zasad, na jakich funkcjonuje nasza cywilizacja - komentuje Krzysztof Cibor z Greenpeace Polska. - Tymczasem zamiast sensownej zmiany, zwolnienia śmiertelnego tempa, biznes funduje nam gigantyczne hotele, które znacznie wzmogą ruch w nadmorskich kurortach, zwiększą przez to hałas, zanieczyszczenie powietrza, wody, presję na naturalne, chronione ekosystemy, a w końcu, co wcale nie mniej ważne, bezpowrotnie zmienią wyjątkowy krajobraz wielu kilometrów polskiego wybrzeża.
Czytaj dalej na następnej stronie >>>
Zobacz również:
Międzyzdroje jak Costa Brava
Jak polskie wybrzeże będzie wyglądało za 10-20 lat? Niektórzy liczą na to, że budynki w wielkiej skali prędzej czy później wtopią się w krajobraz wybrzeża, tak jak stało się to w przypadku Gdyńskich Sea Towers - wzniesiony 14 lat temu wieżowiec, na początku ostro krytykowany, ostatecznie wrósł w panoramę miasta. "Opatrzenie się" nie jest jednak regułą: nie brakuje przykładów nadmorskich miast, w których wieżowce, mimo upływu lat wciąż pozostają obcym elementem w panoramie miasta. Za jeden z nich może posłużyć wzniesiony w Malmo budynek autorstwa Santiago Calatravy - konstrukcja światowej sławy architekta, nie wtopiła się w życie dzielnicy ani wizualnie ani społecznie - znajdujące się w nim mieszkania udostępniane są na krótkoterminowy wynajem, a biura pustoszeją po godz. 16, trudno więc mówić o integracji.
Nie sądzę, żeby na budowie kilku, aktualnie wznoszonych na wybrzeżu obiektów, się skończyło. Wręcz przeciwnie
Dlatego nadbałtyckim miastom "jak tlenu" potrzeba nie tylko całorocznych hoteli, ale i przemyślanych planów urbanistycznych. Bo co do tego, że wieżowców będzie w najbliższych latach przybywać nie ma raczej wątpliwości. - Polski Bałtyk, to wciąż jeszcze nieodkryta żyła złota. Wybrzeże, dziś popularne wśród Polaków, wkrótce może zacząć przyciągać liczniejszych, zagranicznych turystów. Powodem mogą stać się nie tylko czynniki ekonomiczne, walory krajobrazowe, czy po prostu chęć odwiedzenia mniej oczywistego miejsca, ale i zmiany klimatyczne: dotąd kapryśna nadbałtycka pogoda z roku na rok, staje się coraz bardziej "południowa" - mówi Michał Błaut. - Nie sądzę, żeby na budowie kilku, aktualnie wznoszonych na wybrzeżu obiektów, się skończyło. Wręcz przeciwnie, pierwsze, które próbuje się wepchnąć na cenne przyrodniczo tereny dotąd niezabudowane, będą działać jak taran, torując drogę kolejnym inwestycjom.
Czy wszystkie te obiekty uda się zapełnić? Trudno powiedzieć. Co bardziej sceptyczni eksperci radzą panować nad rozmachem, a ku przestrodze podają przykłady zagranicznych kurortów, które na fali popularności, zabudowane szczelnie hotelami, dziś świecą pustkami. Turyści uciekli z nich, w poszukiwaniu spokojniejszych i bardziej dziewiczych miejsc.
Gdyby taki scenariusz zrealizował się nad Bałtykiem, byłby to problem nie tylko dla ludzi biznesu. Oni, prędzej czy później, odzyskają pieniądze. Zniszczonego krajobrazu zaś, nie uda się odtworzyć.
Zobacz również: