Poza protokołem
Największa dama z pierwszych dam. Najlepiej i pewnie najdrożej ubrana kobieta świata. Żona zamordowanego prezydenta USA, a potem legendarnego finansisty. Wiedza o Jacqueline Kennedy sprowadza się do kilku oficjalnych faktów, bo przez całe życie cenzurowała informacje na swój temat. W ukazującej się właśnie książce z jej ostatnimi wywiadami też woli mówić o innych niż o sobie. Szkoda. Nieoficjalna wersja jej życiorysu jest ciekawsza od wygłaszanych przez nią truizmów o mężu i politykach. Prześledziliśmy ją od A do Z.
Amerykańska królowa
Tak zaczęto nazywać Jacqueline Kennedy, gdy okazało się, jakie wrażenie robi na zagranicznych przywódcach. Urządzała na ich cześć uczty z prawdziwie królewskim rozmachem. Jej przyjęcie dla prezydenta Pakistanu do dziś uznawane jest za jeden z najbardziej wystawnych rautów politycznych w historii USA.
Skoligacona z francuską arystokracją Jackie kreowana była na damę z klasą, idealną matkę i żonę. Aż do czasu, gdy w 1968 roku, pięć lat po zabójstwie prezydenta Johna Kennedy’ego, poślubiła starszego od niej o 23 lata greckiego miliardera Arystotelesa Onassisa. Amerykanie nie potrafili jej tego wybaczyć. A nagłówki w stylu "Zawiodłaś nas", "JFK umarł po raz drugi" dobrze oddawały atmosferę, w jakiej przebiegła detronizacja.
Najbardziej zjadliwie wypowiedziała się o niej wtedy Coco Chanel: "Nie powinniśmy żądać zbyt wiele od kobiety niepozbawionej pewnej wulgarności. Godność nigdy nie była jej najmocniejszą stroną".
Biały Dom
Gdy Jackie weszła do niego po raz pierwszy, powiedziała: "To najokropniejsze miejsce na świecie. Czuję się tu jak w składzie tanich mebli". Zaprosiła francuskiego projektanta wnętrz Stéphane’a Boudina, by pomógł jej zmienić "tę esencję bezguścia" w elegancką rezydencję. Francuz urządzający siedzibę amerykańskiego prezydenta uznany został za polityczne faux pas.
Kiedy do prasy przeciekły jeszcze informacje, że nowe wyposażenie Białego Domu ma kosztować kilka milionów dolarów, przeciwnicy Kennedy’ego oskarżyli go o niemoralność. Pierwsza dama postanowiła wtedy, że zamiast kupować dzieła sztuki (taki miała plan na wstępie), wypożyczy je z kilku muzeów. Zdobyła tak ponad 150 arcydzieł.
Telewizja CBS nakręciła potem film, w którym Jackie pokazała Ameryce "nowy" Biały Dom. Naród wybaczył jej rozrzutność i wpadł w zachwyt. A bogaci Amerykanie zaczęli kopiować jej styl urządzania wnętrz.
Christina
Luksusowy jacht Onassisa (nazwany od imienia jego córki), na którym Jackie, jeszcze jako pierwsza dama Ameryki, spędziła wakacje w 1963 r. Oficjalnie, żeby odpocząć i być bliżej siostry Lee Radziwiłł. Nieoficjalnie, by przerwać jej romans z najbogatszym człowiekiem świata i odwieść ją od porzucenia męża.
Gdy Onassis dowiedział się, że Jackie będzie na jego jachcie, wprawił w osłupienie dziennikarzy, oświadczając, że "popłynie tam, gdzie zechce pani Kennedy, bo tym razem ona będzie kapitanem". Ostatecznie zawinęli na jego prywatną wyspę Skorpios.
Miliarder poinformował panią prezydentową, że chciałby zbudować na wyspie kopię pałacu w Knossos i zaproponował, by pomogła mu urządzić go równie gustownie jak Biały Dom. Do realizacji tych planów nigdy nie doszło. Za to pięć lat później na jachcie Christina, nazywanym "pływającym pałacem", odbyło się przyjęcie weselne z okazji ślubu Onassisa i Jacqueline Kennedy.
Depresja
Jedną z wielkich tajemnic rodziny Kennedych było to, że Jackie leczyła się w luksusowej klinice psychiatrycznej Valleyhead, która specjalizowała się w modnej wówczas terapii elektrowstrząsami. Przyczyną potajemnie organizowanych wizyt był jej pogłębiający się rozstrój nerwowy i depresyjne nastroje, w jakie wpadała w pierwszych latach małżeństwa.
Nawroty depresyjnych stanów zdarzały się jej również w Białym Domu. Z powodu jednego z nich nie wzięła udziału w przyjęciu po wyborze jej męża na prezydenta USA. Wywołała konsternację, bo zamknęła się w swoim pokoju i nawet na chwilę nie zeszła do zaproszonych z całego świata gości.
Edukacja
Do czasów Hillary Clinton Jacqueline Kennedy uważana była za najlepiej wykształconą i oczytaną pierwszą damę Ameryki. Skończyła prestiżową Miss Porter’s School, gdzie panienki z dobrych domów uczono nienagannych manier. Potem studiowała na Uniwersytecie Waszyngtona i na paryskiej Sorbonie (historię, literaturę i język francuski).
Kiedy podczas studiów zapytano ją kiedyś, co chce robić w życiu, odpowiedziała: "Na pewno nie zamierzam zostać kurą domową". Przez kilka lat pobierała też lekcje baletu w szkole przy Metropolitan Opera House.
Futra i diamenty
Warte siedemdziesiąt tysięcy dolarów egzotyczne futro z lamparta było jednym z jej ulubionych okryć. Dostała je od cesarza Etiopii Hajle Sellasjego. Dla prezydenta Kennedy`ego był to kłopotliwy dar, bo sam ostro wypowiadał się przeciw przyjmowaniu przez polityków drogich prezentów.
Jego żona nie widziała w tym jednak niczego niestosownego i wkrótce inni spotykający się z Kennedym przywódcy zaczęli wręczać pierwszej damie kosztowne podarunki. Prezydent Pakistanu - naszyjnik z diamentów i rubinów wart ponad sto tysięcy dolarów. Premier Somalii - dywan ze skór białych małp. Król Maroka - złoty pas wysadzany rubinami. Mer Paryża - zegarek z diamentami.
Do dziś uważa się, że Jacqueline Kennedy była najhojniej obdarowywaną pierwszą damą w historii. Jeden z jej biografów obliczył, że otrzymała prezenty wartości około dwóch milionów dolarów. Większość z nich zabrała ze sobą, opuszczając Biały Dom.
Garderoba
Specjalne szufladki na rękawiczki długie, krótkie i trzy czwarte. Niezliczone eleganckie pudła na toczki i kapelusze. Mikroschowki na biżuterię i dodatki. Rzędy butów równo ułożonych kolorami na kilkunastu poziomach. Każdy, kto miał okazję zajrzeć do garderoby Jackie, był pod wrażeniem liczby zgromadzonych tam ubrań i zaprowadzonego przez nią perfekcyjnego porządku.
Podobny dryl zaordynowała również w garderobie Johna Kennedy`ego. Do każdego garnituru dobierała mu odpowiednie buty, ustawione tak, by nie mógł ich pomylić z innymi.
Gdy został prezydentem, wymógł na żonie obietnicę, że przestanie ubierać się u paryskich projektantów. Jackie nigdy jej nie dotrzymała. Choć za namową męża zaangażowała krawca z Hollywood, nadal w każdym z butików haute couture w Paryżu stał manekin wykonany na wzór jej figury.
Humory
Miewała je często. Szczególnie irytowały ją sprawy związane z pieniędzmi. Potrafiła zrobić awanturę asystentce o to, że wypłaciła kucharce kilkadziesiąt dolarów za nadgodziny. Jackie uważała, że praca dla niej to prestiż. Obrażała się też na Kennedy’ego, gdy sugerował, że powinna mniej wydawać.
Gdy JFK zatrudnił w końcu księgowego, który miał donosić mu na bieżąco o zakupach żony, Jacqueline wdrożyła "plan oszczędnościowy". Ograniczyła m.in. zakup drogich alkoholi, które lubił jej mąż, i poprosiła jednego z pracowników, by sugerował osobom zamierzającym wręczyć prezydentowi upominek, że dobre trunki są mile widziane.
Nie wprowadziła natomiast ograniczeń w wydatkach na swoje ubrania. Zdesperowany JFK powiedział kiedyś swojemu doradcy: "Jeśli wyborcy dowiedzą się, ile ona wydaje, usuną mnie z Białego Domu!".
Jazda konna
Uprawiała ją od dziecka i uważała za swoją ulubioną rozrywkę. Jeździła wyśmienicie. Gdy miała jedenaście lat, wygrała nawet krajowe zawody jeździeckie juniorów.
Już jako żona 35. prezydenta USA wymykała się z Białego Domu na konne przejażdżki, przez co nie pojawiała się czasem na oficjalnych spotkaniach, na których była oczekiwana. Brała też udział w konnych polowaniach.
Za swoje najlepsze wierzchowce uznawała klacz Danseuse i białego ogiera, którego dostała od króla Maroka. Zanim została pierwszą damą, Jockey Club, elitarna francuska restauracja w Waszyngtonie, stylizowana na ekskluzywny klub jeździecki, była ulubionym miejscem jej nieoficjalnych spotkań ze znajomymi.
Kochanki mężów
Szybko pogodziła się z romansami Kennedy’ego. Przed ślubem wiedziała, że ją zdradza, bo JFK nie dbał o dyskrecję. Zadowoliła się pozycją żony, której mąż nigdy nie zostawi dla żadnej z kochanek. Taki wzór obowiązywał w klanie Kennedych, w którym rozwody były niedopuszczalne, a niewierność oczywista.
Gdy kiedyś w małżeńskim łóżku znalazła koronkowe majtki ukryte w poduszce męża, kazała jednej z pokojówek przekazać mężowi, by "przypomniał sobie do kogo należą, bo na pewno nie do niej".
Jacqueline była też zdradzana przez drugiego męża. Onassis za jej plecami spotykał się ze swoją wieloletnią kochanką Marią Callas. To ona, a nie Jacqueline, była przy jego łóżku, gdy umierał. "Nie istnieją mężczyźni wierni swoim żonom" - powiedziała Jackie pod koniec życia.
Lee Radziwiłł
Młodsza siostra Jacqueline, żona Stanisława Radziwiłła, arystokraty polskiego pochodzenia, była najbliższą przyjaciółką i powierniczką Jackie, co nie przeszkadzało siostrom w ciągłej rywalizacji o pozycję w kręgach międzynarodowej socjety.
W młodości Lee miała opinię atrakcyjniejszej, bardziej towarzyskiej i błyskotliwej z sióstr. Ale wpływowe mariaże Jackie to z niej uczyniły większą gwiazdę. Lee próbowała zostać aktorką i w ten sposób przyćmić sławę siostry, ale bez większego powodzenia.
Macierzyństwo
Jako żona Johna Kennedy’ego Jaqueline była w ciąży czterokrotnie. Za pierwszym razem poroniła. Jej mąż, wówczas jeszcze senator, pływał wtedy jachtem po Morzu Śródziemnym i nie zamierzał przerywać zabawy na wieść o tym, że straciła dziecko. Wsiadł do samolotu do USA dopiero, gdy współpracownicy uświadomili mu, że jeśli szybko nie odwiedzi żony w szpitalu, nastawi do siebie wrogo wszystkie kobiety w Ameryce.
W 1956 roku Jackie urodziła córkę Caroline, a cztery lata później syna Johna. Drugi syn Patrick zmarł niedługo po porodzie, w 1963 roku.
Bliscy znajomi uważali Jacqueline za dobrą matkę. Spędzała z dziećmi każde wakacje. Walczyła też z mężem o to, by nie wykorzystywał ich zdjęć do zdobywania głosów. Po kilku kłótniach na tym tle prezydent przestał fotografować się z córką i synem w owalnym gabinecie, gdy żona była w domu. Ale aranżował podobne sesje, kiedy gdzieś wyjeżdżała.
Niesubordynacja
"Gdy zostałam pierwszą damą, poinformowano mnie o stu rzeczach, które będę musiała zrobić. Nie zrobiłam ani jednej z nich" - wyznała jednej ze znajomych pod koniec życia. Niewiele mijała się z prawdą.
Kiedy mąż prosił ją, by wzorem innych żon prezydentów pokazywała się w szpitalach, robiła to bez przekonania. Kiedyś ludzie z administracji prezydenta poprosili ją o powitanie grupy zagranicznych studentów wizytujących Biały Dom. Zgodziła się, ale potem wymknęła się bez uprzedzenia tylnym wyjściem i sami musieli jakoś zatuszować tę wpadkę.
Raz w ogóle nie przyszła na umówione spotkanie z żonami kongresmenów, które miały jej wręczyć prezent w dowód uznania za dokonaną przez nią renowację Białego Domu. Żeby ratować sytuację i nie zrazić do siebie całego Kongresu, w ostatniej chwili na spotkanie przybył sam prezydent i wygłosił zaimprowizowaną mowę. Żony senatorów poczuły się jednak na tyle urażone, że nie wręczyły mu upominku dla żony.
Ojciec
John Vernou Bouvier III, biseksualista, kobieciarz i alkoholik, był maklerem giełdowym urodzonym w arystokratycznej francuskiej rodzinie. Choć porzucił żonę i dwie córki, Jackie za nim przepadała.
Przed ślubem z Kennedym wbrew woli matki zażądała, by to ojciec, a nie ojczym (bogaty amerykański finansista Hugh Auchincloss), poprowadził ją do ołtarza. Jednak John Bouvier przed uroczystością upił się do nieprzytomności i Jackie musiała jednak przejść przez kościół w towarzystwie ojczyma. Pomimo tego incydentu Jacqueline do końca życia wypowiadała się o ojcu z podziwem.
Przeciwieństwa
Jackie uwielbiała dobre wino, wyrafinowane koktajle i francuską kuchnię. Pociągały ją dyskusje o sztuce, poezji i europejskim kinie. Nie lubiła towarzystwa polityków i wiwatujących tłumów. Najchętniej otaczała się ludźmi ze snobistycznego towarzystwa.
JFK lubił piwo, whisky, krwisty befsztyk i pieczone ziemniaki. Dyskutował niemal wyłącznie o polityce. Gdy jego żonie udało się czasem sprowadzić rozmowę przy stole na temat literatury, ostentacyjnie ziewał. Kiedyś wyszedł ze zorganizowanego przez nią przyjęcia i poszedł na górę spać, bo goście zaczęli rozprawiać o balecie.
Redaktorka
Gdy po śmierci Onassisa Jacqueline została wdową po raz drugi, zamieszkała w Nowym Jorku i została konsultantką do spraw nowych projektów w wydawnictwie Viking Press. Nie pracowała dla pieniędzy, bo po krótkiej walce o majątek Onassisa jego córka zgodziła się wypłacić jej 26 milionów dolarów w zamian za deklarację, że Jackie nie będzie wnosić innych roszczeń (w testamencie mąż zapisał żonie "zaledwie" kilkaset tysięcy dolarów).
Praca redaktorki miała być dla niej rozrywką. Ale w wydawnictwie nie traktowano jej poważnie, a zgłaszane przez nią propozycje nie były kierowane do realizacji. Sporo osób zwracało się do pani Kennedy Onassis pisemnie w nieistotnych sprawach tylko po to, by otrzymać odpowiedź z jej podpisem. Gdy zdała sobie z tego sprawę, odeszła.
Ślub
Małżeństwo Jacqueline Lee Bouvier z Johnem Kennedym w 1952 roku było towarzyskim wydarzeniem dekady. Rodzina panny młodej chciała zamkniętej, kameralnej uroczystości. Klan Kennedych nalegał na rozmach i rozgłos.
John, poza swoją liczną rodziną, zaprosił cały senat, a ojciec pana młodego, który lubił się pokazywać w towarzystwie gwiazd Hollywood, wciągnął na listę gości znane aktorki, reżyserów i producentów filmowych. Chciał nawet zaprosić Glorię Swanson, swoją wieloletnią kochankę. Ale protest konserwatywnej matki Jacqueline był na tyle jednoznaczny, że wycofał się z tego pomysłu. Stanęło na ponad tysiącu osób.
24-letnia panna młoda miała jedwabną suknię koloru kości słoniowej. Odnotowano, że "wyglądała pięknie, choć wyraz jej twarzy sugerował napięcie". Dla kontrastu 36-letni pan młody, przyszły prezydent USA, wydawał się niczym nie przejmować.
Tajemnice
Jacqueline była pierwszą żoną prezydenta USA, która nakazała wszystkim pracownikom Białego Domu podpisanie dokumentu o zachowaniu dyskrecji. Zakazywał im mówienia o tym, czego byli świadkami w pracy. Wówczas było to zaskakujące, bo prywatne problemy rodziny prezydenckiej uważano w USA za tabu i gazety w Stanach nie ośmielały się o nich pisać.
Żeby zminimalizować kontakty z dziennikarzami, pierwsza dama zatrudniła rzeczniczkę prasową Pamelę Turnure (na zdjęciu). Przed każdą konferencją prasową instruowała ją: "Uśmiechaj się i udzielaj wymijających odpowiedzi". Sama robiła podobnie. Po latach kilka osób z otoczenia prezydenta zlekceważyło klauzulę milczenia i anonimowo zdradziło biografom Kennedych parę szczegółów z ich prywatnego życia. Wyszło wtedy na jaw, że Pamela Turnure była jedną z kochanek Kennedy’ego.
Uzurpatorka
Była pierwsza dama groziła procesami autorom książek o Kennedym, którzy chcieli wspominać o jego romansach i problemach małżeńskich. Żądała od wydawnictw, by dawano jej do wglądu teksty przed drukiem. Jeden z redaktorów powiedział oburzony: "Ona uznała chyba, że ma prawa autorskie do wszystkiego, co jest związane z JFK".
Głośnym konfliktem zakończyła się nawet jej współpraca z Williamem Manchesterem, dziennikarzem, którego Jacqueline sama wybrała jako autora pośmiertnej książki o prezydencie. Udzieliła mu dziesięciogodzinnego wywiadu. Kiedy okazało się jednak, że Manchester chce napisać "zbyt obiektywną" wersję wydarzeń, gotowa była zapłacić wydawcy milion dolarów, byleby tylko "Śmierć prezydenta" nigdy nie ukazała się w druku. Ostatecznie wydano ocenzurowaną przez nią wersję książki, a wyczerpany nerwowo autor trafił do szpitala.
"Washington Times-Herald"
W tej gazecie w 1952 roku Jacqueline, jeszcze jako panna, prowadziła rubrykę "Ciekawski aparat". Jej praca polegała na jeżdżeniu po supermarketach i wypytywaniu przypadkowych przechodniów o ulubiony serial, hobby, wymarzone wakacje albo o to, czy wierzą, że obrączka ślubna jest gwarantem wierności. Robiła też swoim rozmówcom zdjęcia.
Wyznała znajomym, że to zajęcie ją nudzi i "wydaje się jej dość głupie". Marzyła wtedy, by zostać znaną dziennikarką i spotykać wpływowych ludzi. Ale kilka miesięcy później zwolniła się i wyszła za mąż.
Złośliwości
Zachowywała się z klasą wobec osób, które uważała za równe sobie. Resztę świata traktowała z wyższością. O żonach polityków, z którymi czasem musiała się spotykać, powiedziała kiedyś: "Nie jestem w stanie znieść tych głupich kobiet i idiotycznych spotkań z nimi, na których wymieniają się przepisami".
Przed jednym z takich rautów poprosiła swojego francuskiego kucharza o przepis na szczególnie skomplikowaną potrawę. A potem podyktowała go kilku żonom senatorów, pomijając złośliwie istotny składnik.
Skłonność do złośliwości wyszła też na jaw w jej ostatnim wywiadzie rzece, który ukazał się po niemal 50 latach od powstania (polski przekład "Historycznych rozmów o życiu z Johnem Kennedym" trafi do księgarń w listopadzie).
O de Gaulle’u, którego oficjalnie nazywała swoim idolem, mówi tam "był pełen jadu". Churchilla nazywa "biedakiem nieobecnym duchem". A Genevę Eisenhower, swoją poprzedniczkę w Białym Domu, opisuje z przekąsem jako "przekomiczną postać".
Jak określiłaby siebie? Nikt nigdy nie zadał jej tego pytania. Musimy więc zrobić to za nią.
Anna Jasińska
Twój Styl 11/2012