Robert Gonera: Bezsilność bywa potrzebna
Mężczyzna nie może przyznawać się do słabości. Ale Robert Gonera twierdzi, że im więcej w nim macho, tym więcej… kompleksów. Prawdziwą siłą jest spokój i umiejętność akceptowania losu, który nie zawsze przynosi to, czego pragniemy. Nam aktor opowiada o momentach, w których czuł się bezsilny. I o tym, że czasem to uczucie bywa... pożyteczne i pouczające.
Beata Biały, Twój STYL: "Silny mężczyzna" to chyba najwspanialszy komplement dla faceta. Za to "bezsilny" brzmi fatalnie.
Robert Gonera: To zależy, o jakiej sile i bezsilności mówimy - fizycznej, duchowej, seksualnej, życiowej... Można być silnym i bezsilnym na różne sposoby. Pewne jest jedno: w kwestii męskiej mocy obowiązuje wiele stereotypów, mamy być silni i kropka. Kobiety walczyły ze stereotypami, więc dziś mogą być słabe i delikatne albo twarde i ostre, nie tracąc nic ze swojej kobiecości. A mężczyźni nie walczyli z wzorcem "macho" i dziś trudno im powiedzieć sobie: "czuję bezradność w wielu sytuacjach, ale nie jestem przez to mniej męski". Może czas to zmienić?
Pan od dziecka słyszał, że ma być silny, bo "chłopaki nie płaczą"?
- Tak, byłem wychowywany w duchu: nie maż się, bądź twardy. Jak wiele pokoleń Polaków. Myślę, że na polskich mężczyznach odbijają się wojenne traumy: w trudnych czasach ten, kto pozwala sobie na bezradność, ginie. Ale ojciec nie był typem macho. Dzięki niemu nauczyłem się, że prawdziwą męską siłą jest... spokój. Niepoddawanie się złości, negatywnym emocjom. Staram się tak żyć, choć czasem jestem bezsilny właśnie wobec gniewu, poczucia samotności czy rozczarowania sobą.
Bo przecież ma pan opinię znakomitego aktora, a jednak...
- ...grywam tylko w serialach? Taka jest prawda. Od 20 lat nie miałem powodu, by pojechać na festiwal do Gdyni, nie zagrałem ważnej roli. Długo marzyłem, że pojawi się coś na miarę "Długu". Ale nie mam na to wpływu, dlatego praktykuję skromność - tak jak niektórzy praktykują uważność. Staram się zbudować sobie świat, w którym czuję się dobrze: jestem producentem kreatywnym, stworzyłem Międzynarodowy Festiwal Scenarzystów we Wrocławiu i pełnię funkcję jego dyrektora artystycznego. Teraz na tym buduję swoją siłę i poczucie wartości. Robię też wiele innych rzeczy, czasem mniej interesujących, po prostu dla pieniędzy. Żeby nie czuć bezsilności, gdy trzeba płacić rachunki, a na koncie pusto.
>>> Czytaj dalej na kolejnej stronie <<<
Pusto? Na koncie Roberta Gonery?!
- Wiele osób kojarzy moją twarz, zna filmy, w których grałem. W powszechnym przekonaniu jestem być może popularny. Ale żyję skromnie, bywało, że biednie. Pogodziłem się z tym, zaakceptowałem. To jest właśnie siła spokoju, o której mówiłem na początku. Żeby się nie bać upadku, utraty statusu. Piąłem się po drabinie jak wszyscy z przekonaniem, że będę coraz wyżej i wyżej. A przekonałem się, że niewiele trzeba, by spaść. Ja spadłem. I nie chcę się już wspinać za wszelką cenę. Wkurza mnie, że od facetów oczekuje się, by wciąż osiągali więcej i więcej. Tak się nie da. Ja mówię "stop". Dziś nie liczy się dla mnie, czy mężczyzna ma przed domem ferrari, ale czy ktoś w tym domu na niego czeka, czy panuje w nim spokój, miłość, zrozumienie. Niestety, ja do takiego domu nie wracam. I dziś jestem wobec tego bezsilny.
A wobec plotek na swój temat? Podczas kręcenia serialu "Determinator" mówiono, że pan zwariował, biega nago po lesie, nocuje w samochodzie...
- Pierwszy raz w życiu poczułem się wtedy bezsilny absolutnie. Nagle zaczęto powtarzać na mój temat niestworzone historie. Owszem, przechodziłem wtedy kryzys, pewnie jak tysiące mężczyzn w tym kraju. Rozpadało się moje małżeństwo, próbowałem coś z tym zrobić. I nagle odkryłem, że stałem się ulubionym bohaterem serwisów plotkarskich. Co kilka dni pojawiał się "news", który był kłamstwem. A mnie bezsilność wbijała w ziemię, bo nie umiałem się bronić. Nie umiem rozpętać wojny z trollami w internecie. Nie miałem wtedy pieniędzy, by wynająć prawników, którzy zrobiliby to za mnie. Cała ta sprawa dużo mnie kosztowała: rozpadła się moja rodzina, załamała się moja kariera zawodowa. Bolało, ale już nie kłócę się ze światem. Próbuję cieszyć się tym, co mam. Wie pani, ile siły to wymaga?!
A poproszenie kogoś o pomoc w kryzysie to słabość czy przejaw mocy?
- Nie potrafię prosić o pomoc - mam wdrukowany stereotyp, że mężczyzna musi radzić sobie sam. Choć wiem, że nikt całkiem sam nie przejdzie przez życie. Gdy było ze mną źle, poprosiłem o pomoc... moją agentkę. Znalazła mi terapeutkę, dzięki której w kilka tygodni uporałem się z piciem. Szukałem w alkoholu ucieczki przed kłopotami. Taki "męski" sposób ogarniania świata, prawda? Dziś już tak nie myślę, alkohol to dla mnie wyraz bezsilności. Ten epizod nauczył mnie, że w mężczyźnie tyle jest macho, ile kompleksów. A lekarstwo na męskie kompleksy jest jedno: trzeba niedowartościowanego faceta przytulić i powiedzieć mu: "Jesteś wspaniały, mądry, wszystko ci się uda".
To kobieta daje mężczyźnie siłę?
- Może pomóc mężczyźnie ją w sobie odnaleźć? Dziś jestem samotny i czasem, gdy zasypiam, myślę: "Jak dobrze byłoby się przy kimś obudzić...". Ale nie zawieszam się na tej myśli. Samotność może być też ciekawa, często tak jej doświadczam. Przyznam jedno: to kobiety sprawiają, że nam, facetom, chce się rano wstawać z łóżka i brać za bary z całym światem. Ja wobec kobiet jestem bezbronny. Ale ten rodzaj bezsilności akurat lubię i za nią tęsknię.
BEATA BIAŁY
TWÓJ STYL 20/2019
Zobacz także: