Silna nie znaczy niewrażliwa
Taka kobieta wie, że może na sobie polegać. Nie żyje tylko po to, żeby jej partner był zadowolony. Niepotrzebne jej męskie ramię, aby przejść przez kałużę - mówi psycholożka Hanna Samson.
PANI: Czy mężczyźni naprawdę boją się silnych kobiet? Twierdzą, że absolutnie nie, unikają ich, bo są niekobiece.
Hanna Samson: Boją się, boją, ale na szczęście nie wszyscy. Pewnie nie tyle silnych kobiet, co zmierzenia się z własną słabością. Bo w spotkaniu z taką kobietą mężczyzna traci swoją odwieczną męską przewagę i staje się sobą, a nie kimś, kto z racji płci może czuć się lepszy i pozwolić sobie na więcej. Ale dla silnych mężczyzn silna kobieta nie jest powodem do strachu, lecz wyzwaniem, zaproszeniem do rozwoju, do poznawania siebie. Silni mężczyźni nie muszą trzymać się stereotypowej roli i budować poczucia własnej wartości na przewadze nad kobietami.
Wynika z tego, że dobrym partnerem dla silnej kobiety jest silny mężczyzna. Ale czy one przypadkiem nie przyciągają leniów i leserów?
- Przyciągają. Takich, którzy szukają w kobiecie matki i opiekunki, próbując przy tym zachować pozory siły. Pozwalają utrzymywać się i opiekować sobą, ale nie rezygnują z męskich przywilejów. Nie włączają się w "obsługę" domu, bo to stanowi zagrożenie dla ich kruchej męskości. Kobiety decydują się na takie związki z braku odpowiednich partnerów.
Dla silnych mężczyzn silna kobieta nie jest powodem do strachu, lecz wyzwaniem, zaproszeniem do rozwoju, do poznawania siebie.
Niektóre singielki twierdzą: "Faceci się nas boją". Jest się czym chwalić? Czy to tylko poza?
- Poczucie własnej siły jest dobrym powodem do dumy, ale niedobrze, jeśli inni mieliby się nas bać, niezależnie od tego, czy jesteśmy kobietą, czy mężczyzną. To uniemożliwia budowanie bliskości i zaufania. Myślę, że tym chwaleniem się, że mężczyźni się ich boją, singielki raczej próbują dowartościować siebie. To, że jestem sama, nie wynika z tego, że nie jestem atrakcyjna, tylko z tego, że się mnie boją. Pewnie o mnie marzą, gdyby byli odważniejsi, staraliby się o moje względy, a tak... To przez ich tchórzostwo jestem sama.
- Radziłabym raczej zastanowić się, czy nie robię czegoś takiego, co zniechęca innych. Czy w moim towarzystwie ludzie dobrze się czują? Czy nie jestem ostra i nieprzyjemna? To nie ma nic wspólnego z siłą, jest raczej oznaką braku wrażliwości, który sprawia, że nie liczymy się z uczuciami innych.
Co przez określenie "silna kobieta" rozumieją kobiety, a co mężczyźni?
- Wiele kobiet zna swoją siłę i jest ona ważnym składnikiem ich tożsamości. Mówiąc: "silna", my, kobiety, myślimy: mogę polegać na sobie, nie załamuję się w obliczu trudności, nie rezygnuję z ważnych dla mnie celów, pokonuję własne słabości, jestem oparciem dla innych. Dla mężczyzn "silna kobieta" to taka, która wie, czego chce, i nie boi się tego okazać. Jest niezależna, nie pozwala sobą kierować, nie żyje tylko po to, żeby on był zadowolony. Niepotrzebne jest jej męskie ramię, by przejść przez kałużę. Mężczyźni gubią się, gdy ich tradycyjnie męskie zachowania, pokazujące siłę i dominację, nie padają na podatny grunt. To dlatego unikają silnych kobiet. Łatwiej poszukać partnerki, która uzna ich męską przewagę, niż dostosowywać swoje zachowanie do granic, które wyznacza wymagająca partnerka.
Mężczyźni boją się rywalizacji z silnymi kobietami czy raczej chodzi o to, że przy takich partnerkach nie mają szans poczuć się macho?
- Przez wieki mężczyźni czuli się lepsi od kobiet. W tym poczuciu wspierała ich cała kultura. Niektórym trudno pogodzić się z tym, że sytuacja się zmieniła. Siłę kobiet odbierają jako zamach na ich męskość, wiarę w siebie. Virginia Woolf pięknie ujęła ten stan rzeczy we "Własnym pokoju": "Kobieta od niepamiętnych czasów pełniła wobec mężczyzny rolę zaczarowanego zwierciadła ukazującego mu własny wizerunek wyolbrzymiony do ponadnaturalnych rozmiarów". Z chwilą, kiedy kobieta staje się silna i mówi prawdę, ma własne poglądy, a nie tylko zachwyca się mężczyzną, jego wiara w siebie - budowana na przewadze nad nią - zaczyna słabnąć. Macho ginie, na jego miejscu może pojawić się partner, ale to wymaga stanięcia z kobietą oko w oko, bez zbroi, w jaką wyposażyła mężczyzn kultura.
Może warto czasem pozwolić mężczyźnie przywdziać tę zbroję, np. prosząc o skoszenie trawy?
- Może Zosia Samosia jest nierozsądna. Starając się ogarnąć wszystkie sprawy, uniemożliwia partnerowi bycie mężczyzną. Zosia Samosia, która wszystko sama robi w domu w poczuciu, że to kobiecy obowiązek, jest nierozsądna, bo obowiązkiem dwojga dorosłych ludzi jest wspólne dbanie o ich dom i rodzinę. Ale Zosia Samosia, która nie oczekuje, że ktoś ją gdzieś zawiezie, coś za nią załatwi, bo potrafi zrobić to sama, jest kobietą, która doświadcza własnej sprawczości i czerpie z tego swoją siłę. W procesie socjalizacji mężczyźni są uczeni, i uczą się coraz lepiej, radzić sobie w świecie. Proces socjalizacji kobiet zmierza w drugą stronę i pora, byśmy to zmieniły. Pierre Bourdieu, francuski socjolog i filozof, opowiada o mężczyźnie, który zmienił płeć i stał się kobietą. Oto jego wyznania: "Im częściej traktowano mnie jak kobietę, tym bardziej się nią stawałam. Traktowano mnie jak kogoś, kto nie potrafi wrzucić wstecznego biegu i otwierać butelek, i - co najdziwniejsze - ja też się tak czułam. Gdy mówiono mi, że walizka jest dla mnie za ciężka, też tak myślałam". Męska rycerskość ogranicza autonomię kobiet i prowadzi do wyuczonej bezradności. Uległość, do której są zmuszane, jest uznana za ich właściwość uzasadniającą męską dominację. Dlatego bardzo dobrze, że Zosie Samosie radzą sobie ze wszystkim, bo dzięki temu nie są skazane na męską rycerskość, która jest bliską krewną przemocy.
No właśnie, jakoś nie potrafię sobie wyobrazić szefowej firmy, która zostawia za progiem temperament i dla dobra sprawy zamienia się w kobietkę.
- Nie ma powodu, żeby to robiła. Niech będzie sobą - kobietą, która zna swoją wartość i buduje relację z partnerem opartą na szczerości i bliskości, a nie na kobiecych gierkach. I jest z nim dlatego, że chce, bo go kocha, a nie dlatego, że bez niego sobie nie poradzi.
Rozmawiała Katarzyna Koper
-----
Hanna Samson - psycholożka, pisarka, feministka. Prowadzi warsztaty i grupy terapeutyczne przede wszystkim dla kobiet. Kobiety są też tematem jej twórczości. Jest autorką powieści (m.in. "Zimno mi, mamo", "Miłość. Reaktywacja", "Wojna żeńsko-męska i przeciwko światu", "Flesz. Zbiorowy akt popświadomości"), opowiadań i dramatów ("Ja, prezydenta i inne głosy"). Mama dorosłej córki.
PANI 1/2012