Ślubne wyznania

Poważna decyzja. Rodząca się potrzeba zmian. Pełna akceptacja drugiej osoby i pragnienie wspólnego dzielenia się marzeniami. To wszystko, czym kierować powinien się przyszły Pan Młody, który decyduje się na ślub z wybranką serca.

Uroczystość zaślubin powinna być zabawą okraszoną dobrymi nastrojami
Uroczystość zaślubin powinna być zabawą okraszoną dobrymi nastrojami© Photogenica

Wiosenna aura. Obiad w plenerze i pięcioosobowe męskie towarzystwo. Już nie samotne wilki, a poważni mężowie, głowy rodziny. Spotkali się, aby opowiedzieć nam o swoich wspomnieniach z tak ważnych wydarzeń, jakimi były dla nich zaręczyny, ślub i wesele.

Zaręczynowe podchody

Przysłowie rosyjskie mawia ,,Prawdziwa miłość podobna jest do pierścienia, a pierścień nie ma ani początku, ani końca". Nasz bohater Kuba (31 l.) nie miał wątpliwości, że prędzej czy później nastąpi dzień, w którym dokona zakupu pierścionka i oświadczy się obecnej małżonce. Miałem pomysł, aby romantycznie zaaranżować ten wyjątkowy dzień, ale kiedy kupiłem obrączkę, nie mogłem się powstrzymać. Wieczorową porą sprowokowałem rozmowę, zacząłem przebąkiwać coś o naszym ślubie. Ona żartobliwie odrzekła, że najpierw musiałbym się oświadczyć i włożyć na jej palec pierścionek zaręczynowy. W najmniej oczekiwanym momencie, podekscytowany całą sytuacją, wręczyłem dziewczynie małe, błyszczące co nieco. Mile zaskoczona przyjęła me oświadczyny. Niezwyczajność tych zaręczyn polegała na tym, że były zwyczajne, dlatego nie żałuję, że odbyły się w dresach i kapciach, na kanapie, a nie na ławeczce w

Szymon (32 l.) również chciał zaskoczyć swoją partnerkę oświadczynami w nietypowym miejscu. Nietypowym ze względu na otoczenie. Polecieliśmy do Tunezji. Jednym z punktów programu była wycieczka na Saharę. Wpadłem na pomysł, aby oświadczyć się na pustyni.  Zaprowadziłem partnerkę na wydmę, wydawałoby się, że w ustronne miejsce. Zabawnie, bo teoretycznie na pustyni powinno być spokojnie i intymnie, ale gdy tylko chciałem wyjąć pierścionek z kieszeni, nagle pojawiał się tłum ludzi. Najpierw jakaś grupka na kładach, potem konie i karawana. Poczułem się jak bohater filmu komediowego. Lekko poirytowany pomyślałem przez moment, że mój plan się nie powiedzie. Jednak po chwili udało się! Zrealizowałem wszystkie swoje zamierzenia. Do kraju wracaliśmy już jako szczęśliwa para narzeczonych.

Słuchając wyznań Kuby, nasz kolejny bohater Mateusz (35l.) potakiwał. Jego wspomnienia z oświadczyn były bardzo podobne. Zbliżająca się rocznica naszego związku była idealną przykrywką do zrealizowania mojego niecnego planu. Kupiłem pierścionek. Wymyśliłem, że pójdziemy na kolację do przytulnej knajpki. Ze świecami, kwiatami oraz różnymi romantycznymi dodatkami, które odpowiednio ubarwiłyby ten wymarzony wieczór. Niestety Ola nie dawała się namówić na wieczorny wypad. Niechęć do wyjścia umotywowała ogromnym zmęczeniem po ciężkim dniu w pracy, prosząc, abyśmy odłożyli wszelkie ucztowania na kiedy indziej. Kombinowałem, kręciłem się jak przysłowiowy bąk-zabawka, tłukłem z myślami i zastanawiałem, co począć. Nastała noc, a moja partnerka zaczęła układać się do snu. W końcu nie wytrzymałem i oświadczyłem się dosłownie w łóżku. Włożyłem pierścionek na jej palec. Była tak zaskoczona, że zaniemówiła. Skonsternowany zapytałem, czy przyjmuje oświadczyny. Zrobiło się wesoło, a wybranka mego serca, po chwili ciszy odpowiedziała "Tak".

Robert (28 l.) miły i sympatyczny. Nie wadzi nikomu. Biedak miał trochę przygód i delikatnie mówiąc prześladował go pech. Marzyłem, aby ten dzień był wyjątkowy. Zarezerwowałem stolik dla mojej ukochanej w zacisznej knajpce, na rynku Starego Miasta w Warszawie. Tydzień wcześniej kupiłem obrączki. Zamówiłem taksówkę na dziewiętnastą. Po wyprasowaniu koszuli chciałem ubrać moją ulubioną, bawełnianą marynarkę na specjalne okazje, więc otworzyłem szafę. Dokonałem makabrycznego odkrycia. Mój strój został pożarty przez mole! Poły marynarki były w strzępach. Taksówka już czekała. Pobiegłem szybko, dwa piętra niżej, do mojego przyjaciela Janka. Pożyczył mi swój garnitur. Odetchnąłem z ulgą. Spóźniony o dwadzieścia minut dojechałem na miejsce. Gosia już czekała, lekko poirytowana pogroziła palcem. Wręczyłem jej bukiecik, więc złość przeszła i mogliśmy kontynuować miło zapowiadający się wieczór. Kolacja była cudowna, ale przy deserze znowu wpadłem w panikę. Zorientowałem się, że nie wziąłem pierścionka ... Podłamany doszedłem do wniosku, że oświadczę się następnego dnia. Wróciliśmy do mieszkania. Nazajutrz Gosia zamówiła na kolację pizzę, więc nie zdążyłem jej zaproponować ponownego wyjścia. Gdy brała kąpiel, zdesperowany padłem na kolana prosząc ją o rękę. Zgodziła się, ale była wściekła. Przez następne dwa tygodnie robiła mi wyrzuty, że aktu zaręczyn dokonałem w łazience.

Adamowi (35 l.) propozycję ślubu złożyła jego obecna małżonka. Mieszkaliśmy ze sobą długo i znaliśmy się dobrze. Któregoś razu Magda zaproponowała, ot tak zwyczajnie, że moglibyśmy przypieczętować nasz związek. Miałem identyczne zamiary względem niej. Po prostu ubiegła mnie z propozycją!

Kawalerski zawrót głowy

Spotkania kawalerskie na ogół radują zarówno kolegów, jak i sprawcę całego zamieszania. Przeważnie jest wesoło. Niestety czasami bywa też niebezpiecznie, a nawet żenująco, zwłaszcza, gdy panowie przeholują z piciem alkoholu.

Przyjaciele Mateusza ucztowali w Krakowie. Sam zorganizowałem spotkanie. Zaprosiłem kolegów do siebie na weekend. Bawiliśmy się przednio. Świętowaliśmy trzy dni i trzy noce, oczywiście z małymi przerwami na odpoczynek. Osobiście nie miałem przykrych doświadczeń z kawalerskiego, ale słyszałem kiedyś historię o Panu Młodym, który tak radował się ostatnimi chwilami wolności, że finalnie wylądował w areszcie. W upojną noc wsiadł do auta i ruszył z impetem. Długo nie pojeździł, bo wjechał na ogrodzenie pobliskiej parafii. Zatrzymany przez policję został odwieziony do izby wytrzeźwień. Okazało się, że był recydywistą, do tego nie miał prawa jazdy. W dniu ceremonii ślubnej delikwent został zwolniony z aresztu, ku uciesze przerażonej Panny Młodej, która obawiała się, że nie dotrze na czas.

Wieczór kawalerski Szymona przebiegał spontanicznie. Była to noc spędzona w miłym męskim towarzystwie w centrum Warszawy. Wyskoczyliśmy z kolegami na przysłowiowe piwko i zwiedzanie klubów. Zahaczyliśmy nawet o klub Go Go, ale nie zabawiliśmy tam długo. Nie jestem zwolennikiem wynajmowania striptizerki, ponieważ czułbym się nieswojo patrząc na rozbierającą się przede mną obcą kobietę. Dlatego miejsca, w których tańczą nagie panie nie robią na mnie większego wrażenia. Do domu wróciłem bardzo zadowolony.  Wieczór był dobrą okazją do spotkania dawno niewidzianych kolegów.

Przyjaciele Roberta wpadli na zabawny pomysł. Wielokrotnie opowiadał im, że chciałby wziąć udział w teledysku, w którym byłby główną gwiazdą, z rozpiętą koszulą i łańcuchami na szyi, otoczony wianuszkiem pięknych kobiet. Panowie zorganizowali miejsce, kamerę i wynajęli blond modelki. Koledzy zaprosili mnie do studia nagraniowego, gdzie czekały ładne dziewczyny, kamera, kanapa, strój dla mnie oraz różne śmieszne gadżety mające oddać specyficzną atmosferę tej chwili. Oni sami przebrali się za typowych lalusiów. Zaczęliśmy nagrywać klip. W przerwie, gdy wstawałem z kanapy, dziewczyna stojąca przede mną raptownie przechyliła głowę do tyłu z zamiarem odgarnięcia swych długich blond włosów. Zadała mi mocny cios centralnie w oko. Bolało bardzo. Następnego dnia spojrzałem w lustro i zamiast oka ujrzałem wielką czarną plamę, która nie znikała przez następne trzy tygodnie. W dniu wesela,  przynajmniej częściowo, przypominałem misia pandę.

Kuba wyjechał w dziewicze tereny. Jego świadek wiedząc, że przyszły Pan Młody nie jest fanem typowych wieczorów kawalerskich wpadł na doskonały pomysł organizując wyjazd nad jezioro. Wraz z dziesięcioma kolegami spędziliśmy wspaniałe trzy dni w totalnej głuszy, odcięci od świata. Czas upłynął nam wspaniale. Było dużo śmiechu i mnóstwo opowieści zakrapianych procentami. Prawdziwe męskie rozmowy...

Ślubno-weselne uniesienia, czy bieg przez płotki? Byle do mety!

Małe, skromne śluby potrafią być urocze, jeśli tylko atmosfera, jaką zafundują sobie najbliżsi, będzie przepełniona wspaniałymi nastrojami.  W przypadku Adama doświadczenie z własnego ślubu przywołuje identyczne odczucia. Przyjaciele, a zarazem sąsiedzi, zostali naszymi świadkami. Na ślubie było nas raptem siedmioro. My, świadkowie, moja córka z pierwszego związku, przyjaciel z zagranicy, który akurat w tym czasie przybył do kraju, aby nas odwiedzić i urzędniczka. Po powrocie z urzędu udaliśmy się do domu. Nasze tyci tyci wesele zakończyło się obiadem. Pałaszowaliśmy pierogi!

Jak dalece kawalerowie angażują się w organizację ślubu i wesela? Wszystko zależy od  sprawnej współpracy z najbliższymi, osobami odpowiedzialnymi za przygotowanie przyjęcia weselnego, a także od miejsca, czasu, zachowania gości oraz przysłowiowego szczęścia. Jak wiadomo Pan Młody ma swoje obowiązki, z których powinien się wywiązać. Do głównych zadań Mateusza należało dokonanie zakupu alkoholu, wynajęcie pokoi dla gości oraz zatrudnienie zespołu. Zadzwoniłem do zaprzyjaźnionych muzyków, których możliwości niejednokrotnie miałem okazję sprawdzić bywając na koncertach oraz imprezach okolicznościowych z ich udziałem. W swoim repertuarze mieli utwory, które w dużej mierze mogły dogodzić większej grupie gości, zarówno starszej, jak i młodszej. Cieszyliśmy się z Olą, że w przerwach między jednym a drugim graniem muzyki na żywo, nasz znajomy bawił się w didżeja i puszczał muzykę z płyty. I to jaką! Jestem fanem rocka i ciężkich brzmień. Moi znajomi również. W pewnym momencie część nieco młodszej i zwariowanej grupy weselnych gości szalała w rytmie pogo. Zabawa była przednia.

Oboje lubimy decydować, więc spędziliśmy wiele wieczorów przy winie i rozmowach. - opowiada Kuba. Mieliśmy zbieżne wyobrażenia na temat wizji naszego ślubu i wesela. Starcia pojawiały się wyłącznie, gdy musieliśmy dobrać gości. Ostatecznie udało się dojść do konsensusu. Podzieliliśmy część weselną na dwa terminy. Ślub odbył się w Pałacu Ślubów w Warszawie. Po ceremonii urządziliśmy spotkanie dla rodziny i najbliższych. Marzyliśmy o plenerze, ale musieliśmy brać pod uwagę zabezpieczenie się przed ewentualną burzą. Udało się znaleźć klimatyczne miejsce w samym centrum Warszawy. Stary koszarowiec z czerwonej cegły połączony z namiotem wychądzącym na mały ogród był idealnym miejscem. Nasza rodzina nie jest duża, więc zaproszonych gości było około pięćdziesięciu. Wszystko zorganizowaliśmy wspólnie z naszymi rodzicami, którzy wspierali nas nawet, gdy mieliśmy zbyt alternatywne pomysły. Tydzień później zorganizowaliśmy imprezę dla znajomych w zaprzyjaźnionym klubie. Zarówno na pierwszym przyjęciu weselnym, jak i na drugim, atmosfera przepełniona była dobrymi nastrojami i super zabawą. Zagrali dla nas zaprzyjaźnieni didżeje. Wydarzenie udokumentowali znajomi fotografowie. Goście w głównej mierze sami zajmowali się sobą. Bawiliśmy się fantastycznie.

Dla Szymona ślub z jego ukochaną był sporym przeżyciem. Szczególnie przejmującą sytuacją była ceremonia w kościele, a przede wszystkim sama przysięga. Wszystko odbyło się w ich rodzinnej miejscowości nad morzem. Duże wesele w domu weselnym. Cieszyłem się z tak licznie przybyłych gości. Moja żona jest bardzo kreatywną osobą, więc większość pomysłów związanych z oprawą ślubu i wesela wychodziło od niej, natomiast ja miałem je urzeczywistnić. W dużej mierze pomogli nam rodzice. Zatrudniłem zarówno zespół, jak i didżeja po to, aby wszyscy goście byli zadowoleni. Mieliśmy piękną pogodę i wspaniałe humory. Zgrzytów nie było. Jedynie nasz wujek dość niefortunnie rozbił głowę, po czym wytarł ją sobie naszym podziękowaniem dla rodziców...

Wypowiedziom naszych bohaterów z zazdrością przysłuchiwał się Robert. Poczuł, że po raz kolejny jest jedynym z grona, którego zła passa nie opuszczała nawet podczas wesela.  Wspólnie z Gosią planowaliśmy ślub i wesele. Oprócz tego, że nadal wyglądałem dziwnie, bo ślad kawalerskiego wieczoru w postaci ogromnego lima na oku nie zniknął, to podczas ceremonii zaślubin nie było żadnych innych wpadek. Zadowolony poczułem, że pech się oddalił i już do mnie nie wróci. Ból stóp spowodowany za małymi butami szybko wyprowadził mnie z tego błogiego przeświadczenia. Następnie w jednym bucie pękła podeszwa. Na szczęście świadek mnie uratował i dał mi swoje zapasowe, czarne pantofle. W trakcie trwania wesela zmuszony byłem wyprowadzić z sali jednego towarzysza naszej znajomej, który po wypiciu zbyt dużej ilości napojów wyskokowych zaczął przystawiać się do dziewczyny mojego kolegi. Traf chciał, że kolega ów trenował boks i jako ochroniarz jednego z klubów warszawskich nieustannie ćwiczył na siłowni. Nerwy puściły i polała się krew. Atmosfera była napięta, ale wraz z moim przyjacielem Jaśkiem, nota bene świadkiem-wybawicielem, udało się nam zażegnać konflikt. Mimo że sprawca zamieszania opuścił imprezę wcześniej, to przez moment nie byłem jedynym facetem o dziwnym wyglądzie twarzy. Winowajca także miał podbite oko i rozkwaszony nos. Do tego wszystkiego mój jasny garnitur konweniujący z koktajlową sukienką partnerki został zalany przez kelnerkę czerwonym barszczem, więc wyglądałem jak ofiara losu. Na szczęście marynarkę można zawsze zdjąć, co też szybko uczyniłem. Więcej grzechów nie pamiętam. Kiedy feta na naszą cześć powoli dobiegała końca, poczułem wyraźną ulgę.

Jak się okazuje z pozoru łatwe do zrealizowania działania, mogą napotkać nieprzewidziane przeszkody, które próbują rujnować cały przebieg ceremonii czy przyjęcia weselnego. Warto jednak spojrzeć na owe zdarzenia z perspektywy mijających lat. Z biegiem czasu emocje opadają, a te przedziwne momenty najmocniej zapadają w pamięci i przeobrażają się w idealne anegdoty. Dzięki śmiesznym, czasem nawet gorzkim, opowiastkom ożywiamy rodzinne rozmowy i odgrzewamy wspólne wspomnienia. Najważniejsze jest, aby nasze oczekiwania i wizje względem zaplanowanego święta nie były przesadzone. Uroczystość zaślubin powinna być zabawą okraszoną dobrymi nastrojami. Dlatego warto postawić na męską spontaniczność i zdolność szybkiego podejmowania decyzji oraz bazować na sztuce kompromisu podszytej delikatnym dystansem do całej uroczystości.

Agnieszka Szewczyk

Wedding
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas