W Klubie Kibica
Jasno deklaruje: - Każdy prawdziwy mężczyzna musi wywalczyć czas tylko dla siebie.
Arkadiusz Jakubik jest ostatnio bardzo zabiegany, wszystko przez ciągłe pokazy filmu „Dom zły” (reż. Wojciech Smarzowski), w którym gra jedną z głównych ról. Wczoraj wrócił z premiery filmu w Krakowie, niebawem wybiera się na festiwal Camerimage do Łodzi. Poza tym stałe obowiązki: przygotowanie do nowej premiery teatralnej „Radio Live”, ostatnie poprawki montażowe do swojego fabularnego debiutu, filmu „Prosta historia o miłości”.
Do tego życie rodzinne: odrabianie lekcji z synami, rozmowy, wspólne kolacje domowe. Jest po osiemnastej, gdy Jakubik wchodzi do Café Bistro niedaleko studia nagrań na warszawskim Ursynowie. Już na samym początku rozmowy przyznaje, że mimo przekroczonej czterdziestki ciągle dużo w nim z młodego chłopaka. – Potrzebuję odpoczynku – stwierdza. Ożywia się, gdy mowa o rytualnych męskich spotkaniach tzw. Klubu Kibica. Pięć lat temu, 14 stycznia, dzień 35. urodzin Jakubika. Żona Agnieszka, również aktorka, od rana jest bardzo podekscytowana. „Mam dla ciebie niespodziankę”, mówi i ciągnie go za rękę do dawnego pokoju gościnnego, tuż nad garażem ich domu w Jastrzębiu koło Konstancina. Otwiera drzwi i z dumą oznajmia: „Proszę bardzo”.
Nie mam najlepszej opinii wśród żon moich przyjaciół, wracają nad ranem, kompletnie sponiewierani, i przez resztę dnia nie ma z nich pożytku.
Inauguracja. Rok 2006, akurat trwają mistrzostwa świata w piłce nożnej. Na stole lądują ulubione trunki – whisky i piwo. Do tego catering. Pieczone mięsa, kiełbasa, grzybki, ogórki. I obowiązkowo coś na ciepło. Wszystko to, co pozwala prawdziwemu facetowi przetrwać noc mimo sporej ilości spożytych napojów wysokoprocentowych. – Catering to również Agnieszka – opowiada Arkadiusz. – To ona wcześniej przygotowuje nam jedzenie, co więcej, gdy pojawiają się pierwsi goście, znika w sypialni z książką albo wychodzi do koleżanki. Kobieta anioł. Prawda? Zasady Klubu Kibica są proste i szowinistyczne. Po pierwsze, absolutny zakaz wstępu do kina mają kobiety i dzieci. Po drugie, bar cały czas otwarty. Po trzecie, po telewizyjnym meczu wszyscy goście sprawdzają swoje umiejętności piłkarskie w ogródku przed domem. – Gramy zwykle pięciu na pięciu, w półmroku, tak że nawet nie za bardzo widać piłkę. Brawura obowiązkowa. Na szczęście mamy w oknach szyby pancerne. Po meczu następuje projekcja rytualnego koncertu Rage Against the Machine, ulubionej kapeli aktora. – W kinie Jastrząb puszczamy DVD i udajemy, że jesteśmy członkami zespołu i właśnie dajemy koncert, każdy z nas gra na wyimaginowanym instrumencie. Męski wieczór kończy się ogniskiem o świcie.
– Cóż, nie mam najlepszej opinii wśród żon moich przyjaciół, wracają nad ranem, kompletnie sponiewierani, i przez resztę dnia nie ma z nich pożytku – uśmiecha się Arkadiusz Jakubik. On sam z rozbawieniem opisuje dewastację swojego domu po takich męskich spotkaniach – tona brudnych naczyń, lepiące schody, na ścianach ślady porozlewanego alkoholu. – Dzielnie to sprzątam, choć przyznaję, że z ulgą czekam na panią Małgosię, gosposię i opiekunkę naszych synów, która pomaga mi doprowadzić wszystko do porządku
Zalety takich spotkań? Jakubik odpowiada pytaniem: – Czymże byłoby moje życie bez kumpli? – I zaraz poważniej dodaje: – Takie wieczory dodają mi energii, pozwalają się zresetować. Mogę bez wstydu opowiadać koszarowe dowcipy, wrzeszczeć jak opętany przy każdej bramce i zachowywać się jak wariat. „Zestaw ludzki” Klubu Kibica jest stały, nie zmienia się od kilku lat, czasem zdarzy się jakiś debiutant, jak się sprawdzi, zostaje. Rozmawiają o wszystkim poza pracą i polityką.
Ulubiony temat? Oczywiście kobiety. – Matko, jak pomyślę, to tematy tych rozmów nie zmieniły się od dwudziestu, nawet trzydziestu lat. Zauważyłem jedną rzecz: faceci nie rozmawiają o swoich intymnych relacjach w związkach. Dopiero gdy coś się naprawdę wali, wtedy zaczynają się zwierzać. Tak więc w Klubie Kibica omawia się też poważne sprawy, Jakubik śmieje się, że dzięki męskim spotkaniom i tolerancji jego żony jest lepszym mężem i ojcem. – Doceniam to, co ważne, ale mam też swoje miejsce, gdzie mogę się oddalić. To moja współczesna jaskinia. Rodzajem kryjówki jest również regularny sport w męskim gronie. Trzy razy w tygodniu gra w squasha. – Wychodzę tak naładowany, że później mogę zdobywać świat – zapewnia. Niedawno, po kilku latach przerwy, zaczął również chodzić na piłkę nożną. Coraz częściej ma też swoje męskie spotkania z synami. Ze starszym, dwunastoletnim Kubą, regularnie chodzą do kina, zawsze na filmy od lat piętnastu. – Ostatnio byliśmy na „2012”. Z młodszym, ośmioletnim Jaśkiem, gra w tenisa i badmintona. – Staram się ich nauczyć jednego: kobiety i mężczyźni potrzebują się wzajemnie, ale jak świat światem nikt tak nie zrozumie faceta jak drugi facet.
Katarzyna Troszczyńska