W zwierciadle pieniądza
Pieniądze szczęścia nie dają, ale niewłaściwy stosunek do nich może być przyczyną wielu problemów i poważnego dyskomfortu, przekonuje Cristina Benito, autorka międzynarodowego bestsellera „Money Mindfulness. Jak zarabiać, wydawać i oszczędzać”, którego fragment publikujemy poniżej. Nasze podejście do pieniędzy jest odbiciem tego, jak postrzegamy samych siebie. Oto pięć życiowych postaw, które mówią, jacy jesteśmy.
Jednym z filarów starożytnej filozofii greckiej była maksyma "poznaj samego siebie", wyryta na ścianie świątyni Apollina w Delfach. Chory może zacząć leczenie, dopiero kiedy lekarz postawi diagnozę — podobnie osoby, które mają problemy finansowe albo chcą podreperować swój budżet, powinny najpierw poznać same siebie i określić typ działania, jaki podejmują często nieświadomie. Ci, którzy nie mają zdrowego stosunku do pieniędzy, zwykle reprezentują — oczywiście w różnym stopniu — jeden z pięciu opisanych poniżej wzorców.
Piroman
Jak sama nazwa wskazuje, to człowiek, który czuje potrzebę puszczenia z dymem pieniędzy, czy to małych, czy dużych. Pali je, gdy tylko wpadną mu w ręce, jakby się bał, że znikną, zanim zdąży je wydać. Skrajnie patologiczną odmianą Piromana jest hazardzista zdolny w ciągu kilku dni przepuścić pensję, która powinna wystarczyć mu na miesiąc. Podobne zachowanie obserwuje się u elity ludzi najbogatszych.
Pisma plotkarskie twierdzą, że kiedy Jennifer Lopez spotykała się z Benem Affleckiem, podarowała mu bentleya za 300 tysięcy dolarów, a aktor odwzajemnił jej się równie ekstrawaganckim prezentem: sedesem wysadzanym szafirami, diamentami i rubinami, który kosztował prawie tyle samo co samochód.
Przytoczyłam skrajne przykłady, ale umiarkowany Piroman także kompulsywnie szasta pieniędzmi, które dosłownie "parzą mu ręce", a potem żałuje, że kupił coś bez zastanowienia, bo przepuścił na kaprysy to, co powinien był przeznaczyć na niezbędne wydatki.
Pisarz i prelegent Álex Rovira wskazuje, że właśnie ten niepohamowany impuls spowodował kryzys, który nie tak dawno zatrząsł światową gospodarką. "Problem polega na tym, że kupiliśmy za pieniądze, których nie mieliśmy, rzeczy, których nie potrzebowaliśmy, by zaimponować komuś, kogo nie znaliśmy ani nie lubiliśmy, i poręczyliśmy za to aktywami, które na pewno nie były warte tyle, ile nas kosztowały. Uwierzyliśmy w to kłamstwo, a teraz przyszła pora, by zmierzyć się z rzeczywistością"*.
Za uzależnieniem Piromana od puszczania z dymem pieniędzy stoi brak życiowego spełnienia. W dalszej części książki bardziej szczegółowo przeanalizuję ten mechanizm konsumpcyjny, który można streścić tak: ktoś, kto nienawidzi swojej pracy, swojego życia albo jednego i drugiego, potrzebuje rekompensaty za czas zmarnowany na coś, co nie sprawia mu satysfakcji. Dlatego po wyjściu z biura czy z domu wypełnia pustkę, nabywając rzeczy, których nie potrzebuje; jest jak chore dziecko, któremu na pocieszenie kupuje się nową zabawkę.
Rozdawca
Rozdawca daje innym to, co ma w nadmiarze, i to, czego nie ma w nadmiarze, zarówno jeśli chodzi o pieniądze, jak i o czas (te dwa pojęcia — o czym przekonasz się w dalszej części książki — są ze sobą ściśle powiązane).
Jak wskazuje doktor psychologii Antoni Bolinches, osoby niezwykle hojne często były w dzieciństwie pozbawione rodzicielskiej miłości, więc jako dorośli próbują ją kupić.
Rozdawca bez przerwy wyświadcza przysługi, które pochłaniają jego fundusze i czas. Chce stać się niezbędny, żeby zaskarbić sobie sympatię otoczenia. Podczas grupowej kolacji uda, że idzie do toalety, żeby zapłacić rachunek i zostać bohaterem wieczoru.
Takie zachowanie sprawia jednak, że inni zaciągają wobec niego dług, którego czasem nie są w stanie spłacić, przez co czują się niezręcznie. Takie asymetryczne relacje często w końcu się psują. Wie coś o tym mój kolega z Walencji, który cierpiał na syndrom szczodrości, a teraz drogo za to płaci.
Jego szwagier miał firmę budowlaną. Kiedy znalazł się w trudnej sytuacji, poprosił go o podżyrowanie kredytu. Doradczyni finansowa ostrzegła mojego kolegę, żeby tego nie robił, ale on uznał, że nie może odmówić, bo to przecież rodzina, a przy tym jeden z jego najlepszych przyjaciół. Gdyby mu nie pomógł, popsułyby się ich stosunki... Ostatecznie tak właśnie się stało. Podpisał poręczenie i w rezultacie musiał spłacić cudzy kredyt, przez co stracił stabilność finansową.
Nie chodzi o to, żebyś bronił się przed szczodrością (jest niezbędna do samospełnienia), ale o to, byś miał świadomość sytuacji i założył najgorszy scenariusz, zanim podejmiesz jakąkolwiek decyzję finansową. Jak mówi przysłowie: "Lepiej raz się zawstydzić niż na zawsze znienawidzić". Bezwarunkowa hojność nie tylko nie gwarantuje dobrych relacji, ale czasem wręcz je niszczy.
Od potrzeby do możliwości
C.S. Peirce, amerykański filozof i logik, stworzył schemat objaśniający ludzką psychikę, który pozwala nam zrozumieć asymetrię pomiędzy dawaniem i przyjmowaniem. Składa się z czterech ćwiartek układu współrzędnych: tego, co potrzebne, możliwe, niemożliwe i prawdopodobne. Dwie pierwsze prezentują odmienne zachowania, jeśli chodzi o szczodrość.
Ci, którzy działają w obrębie tego, co możliwe, będą postępować zgodnie ze swoimi możliwościami i zdrowym rozsądkiem. Przytoczony powyżej przykład pokazuje, że jeżeli nie jesteśmy w stanie spłacić długu kogoś, kto znalazł się na granicy bankructwa, nie powinniśmy żyrować mu kredytu.
Kompulsywny Rozdawca — Adam Grant w swojej książce Dawaj i bierz nazywa go popychadłem, bo inni go wykorzystują — kieruje się potrzebą. Kiedy ktoś prosi go o pomoc (albo nawet nie prosi), czuje się w obowiązku pospieszenia z ratunkiem, chociaż może mieć to dla niego zgubne konsekwencje.
Podstawowe ćwiczenie dla patologicznego Rozdawcy mające na celu przejście od potrzeby do możliwości obejmuje następujące kroki:
1. Nie proponować niczego, dopóki nie zostaniemy o to poproszeni. Ponieważ większość osób czuje skrępowanie i strach, kiedy musi o coś poprosić, jeżeli nie uprzedzimy prośby, oszczędzimy sobie znacznej części niepotrzebnych darowizn.
2 . Odpowiedzieć sobie na pytanie: co zrobiliby inni w tej sytuacji? Kiedy ktoś prosi nas o pomoc, zastanówmy się, co na naszym miejscu zrobiłaby większość znanych nam osób, łącznie z tą, która zwraca się do nas z prośbą.
3 . Zachować zdrowy rozsądek. Jeżeli zrzeczenie się czegoś, co do nas należy — pieniędzy, czasu czy innych zasobów — może nam zaszkodzić albo narazić nas na niebezpieczeństwo, lepiej zrezygnować z roli bohatera.
Maniak Ubóstwa
Niektórzy ludzie wprawdzie nie palą radośnie swoich pieniędzy, jak Piroman, ani nie ofiarowują ich innym, jak Rozdawca, ale pozbawiają się ich w znacznie bardziej wysublimowany sposób: nie dopuszczają, żeby do nich płynęły. Rezultat jest taki sam, poza tym, że nie popadają w długi.
Wydawca i dziennikarz David Barba nazywa to zjawisko "nerwicą ubóstwa". Cierpią na nią osoby, które wolą pozostać biedne i czyste, zamiast "się sprzedać", choć dzięki talentowi mogłyby się dorobić majątku.
Mechanizm ten obserwujemy u wielu poetów i artystów, a także skrajnych idealistów, którzy wzbraniają się przed podwyższeniem poziomu swojego życia, bo to oznaczałoby ich zdaniem zdradę własnych ideałów. Jak już wspomniałam w pierwszym rozdziale, w tym przekonaniu znajdziemy echo judeochrześcijańskich uprzedzeń.
Nerwica ubóstwa nie jest jednak charakterystyczna wyłącznie dla antysystemowców i artystów wyklętych. Obserwujemy ją także — w bardziej zakamuflowanej postaci — w codziennych sytuacjach, na przykład u wysoko wykwalifikowanych fachowców, którzy zasłużyli na podwyżkę albo premię, bo stali się nieodzowni w swoim miejscu pracy, ale nie wiedzą, jak ją uzyskać, więc wolą milczeć czekać, aż inicjatywę podejmie pracodawca, co nigdy nie nastąpi. Czy powodem jest strach przed odmową i porażką, brak poczucia własnej wartości? Zastanowimy się nad tym nieco później.
W najbardziej skrajnych przypadkach za tym, co czasami uchodzi za skromność lub obojętność, w rzeczywistości kryje się negatywne przesłanie, które Maniak Ubóstwa nieświadomie sobie wmawia: "Nie zasługuję na więcej, niż mam".
Deszcz banknotów w Londynie
Dzień po tym, jak Sotheby’s London sprzedał za sześciocyfrowe sumy trzy dzieła Banksy’ego, ten brytyjski artysta o nieustalonej tożsamości opublikował na swojej stronie internetowej zdjęcie sali aukcyjnej z podpisem: "Co za idioci, nie wierzę, że naprawdę kupujecie ten szajs".
Banksy jest szczególnym przykładem osoby cierpiącej na nerwicę ubóstwa: mógłby zarabiać miliony na swojej marce, ale woli zachować anonimowość, uprawiając artystyczną partyzantkę.
Galerie nie mają pozwolenia na sprzedaż jego prac. Reprezentuje go spółka Pest Control (Kontrola Szkodników): oszczędna strona internetowa informuje właścicieli dzieł Banksy’ego, którzy chcieliby potwierdzić ich autentyczność i sprzedać swoje skarby, że proces jest "długi i trudny", jako że wiele prac "jest tworzonych w zaawansowanym stanie odurzenia".
Banksy zdobył popularność nie tylko dzięki swoim dziełom, ale także dzięki specyficznym kampaniom, w których nabija się z całego systemu finansowego. Podczas happeningu zorganizowanego w rocznicę śmierci księżnej Diany rozrzucił pośród uczestników Karnawału Notting Hill 100 tysięcy dziesięciofuntowych banknotów. Wizerunek królowej Elżbiety II został na nich zastąpiony twarzą księżnej Diany z podpisem: "Banksy of England".
Niektóre banknoty weszły do obiegu, a wkrótce stały się łakomym kąskiem dla kolekcjonerów, którzy licytują je teraz na aukcjach za kwoty znacznie przewyższające dziesięć funtów. Zyski ze sprzedaży i w tym przypadku nie zasilają konta artysty, który woli przyglądać się temu wszystkiemu z boku, ukryty za swoimi graffiti.
Mróweczka
Oszczędzanie jest nie tylko dobre, ale wręcz konieczne. Niemniej jednak tak jak we wszystkich sprawach związanych z finansami przesada może przynieść efekt przeciwny do zamierzonego.
Postawa Mróweczki jest często spotykana — i usprawiedliwiona — w chudych latach czy po kryzysie gospodarczym, ale nie może się przekształcić w stan ciągłego niedostatku wynikający z obsesyjnego gromadzenia pieniędzy. Mróweczka przypomina w gruncie rzeczy patologicznego skąpca.
Podobna do owada w mrowisku, gromadzi pieniądze niczym deficytowy towar, powiększając swoje zapasy i ograniczając do minimum odpływ gotówki, niekiedy za cenę niepotrzebnych niedogodności i wyrzeczeń. Kierujące nią bodźce zamieniają się w końcu w strach: przed tym, że nazajutrz pojawią się niespodziewane wydatki, że w przyszłości straci źródło dochodów, że jakiś powszechny kryzys zmusi ją do skorzystania ze zgromadzonych środków. Jedną rzeczą jest opracowanie planu uwzględniającego zabezpieczenie finansowe, dzięki któremu zyskasz spokój i poczucie bezpieczeństwa (nauczymy się go sporządzać w części Jak oszczędzać pieniądze), a drugą życie w ciągłym stresie. Winston Churchill wyznał, że przez większą część życia martwił się rzeczami, które nigdy nie nastąpiły. Nie popełniajmy tego samego błędu.
Problem Mróweczki polega na tym, że gromadzenie jest dla niej celem samym w sobie. Jeżeli ma ona okazję zrobić pożytek ze swoich zapasów — na przykład wziąć urlop i zapisać się na wymarzone studia podyplomowe — jej pierwszą reakcją będzie: "Tych pieniędzy wolałabym nie ruszać".
Celem takiego oszczędzania nie jest poprawa życia w przyszłości, ale zabezpieczenie się przed strachem. Śmierć Mróweczki często oznacza wojnę między jej spadkobiercami.
Powtórzę raz jeszcze, że ten psychologiczny mechanizm nie ma żadnego związku z rzeczywistymi środkami. Osoba w niepewnej sytuacji finansowej może być rozrzutna, a posiadacz wielkiego majątku narzucić sobie ascetyczny, oszczędny styl życia.
Przykładem jest Ingvar Kamprad, założyciel sieci IKEA i jeden z najbogatszych ludzi świata: zgromadził majątek o wartości 54 miliardów euro, który po jego śmierci trafił do holenderskiej fundacji wspierającej rozwój innowacji i designu. Wierny swoim zwyczajom Kamprad ubierał się na bazarze, zatrzymywał w skromnych hotelach, podobno nawet prosił o przeniesienie do standardowego pokoju, jeżeli przypadkiem ulokowano go w apartamencie. Kupował produkty mleczne z krótkim terminem ważności, bo tak wychodziło taniej, latał klasą ekonomiczną i przemieszczał się komunikacją miejską. Wykorzystywał podróże do krajów rozwijających się, żeby taniej się ostrzyc.
Kamprad wyjaśnił: "Jestem skąpy i czuję się z tego dumny". Taką samą filozofię stosował w swoim międzynarodowym koncernie: "Wszystko, co zarobimy, musimy zachować jako rezerwę".
Mróweczka
- O błędach: Błędów nie popełnia się tylko w trakcie snu.
- O wykorzystaniu czasu: Podziel swoje życie na dziesięciominutowe odcinki i przeznacz ich jak najmniej na nieznaczące czynności.
- O prostocie: Biurokracja komplikuje i paraliżuje. Przesadne planowanie jest główną przyczyną "śmierci korporacyjnej".
- O spełnieniu: Poczucie, że jakieś zadanie zostało wykonane, jest najskuteczniejszym środkiem nasennym.
- O szczęściu: Szczęściem nie jest osiągnięcie celu. Szczęście spotyka się na drodze prowadzącej do celu. Słowo "niemożliwe" zostało wykreślone z naszego słownika.
- O Ikei: To, co jest dobre dla naszych klientów, na dłuższą metę jest dobre także dla nas.
Obłok niewiedzy
Tak brzmi tytuł czternastowiecznego dzieła mistycznego napisanego w Anglii przez nieznanego autora. Posłuży nam on za etykietkę dla piątej kategorii osób: tych, które czy to z powodu niefrasobliwości, czy niechęci do pieniędzy wolą się nimi nie zajmować.
Ignorują je, jakby nie istniały albo były złem koniecznym, z którym trzeba nauczyć się żyć. Jednak ponieważ pieniądze są obecne we wszystkich sferach naszej egzystencji i bez przerwy je na coś wymieniamy, Obłok Niewiedzy przeważnie zrzeka się zarządzania swoimi finansami na rzecz innej osoby.
Taką sytuację często spotykamy w związkach. Niekiedy ta rola przypada rodzicom (podobno tenisista Rafael Nadal pytał ojca, czy może sobie kupić komórkę nawet wówczas, gdy miał już na koncie kilka Wielkich Szlemów). I w tym przypadku ważne jest, by nie popadać w skrajności.
Niektórzy ludzie dowiadują się, ile pieniędzy mają na koncie, dopiero gdy przychodzi im zmierzyć się z kryzysem czy z rozwodem, i wówczas okazuje się, że wszystkie środki, które powierzyli partnerowi, zniknęły. Zlecenie komuś pieczy nad finansami i obrotu pieniędzmi na krótką metę może oszczędzić nam problemów, ale jeżeli relacja łącząca obie strony ulegnie pogorszeniu, długo ignorowane realia ekonomiczne mogą spaść na nas niczym klątwa.
Ta teoria sprawdza się też w odniesieniu do instytucji bankowych i firm inwestycyjnych. Pracujący w nich eksperci są po to, żeby doradzać, ale muszą zacząć od szczegółowej analizy sytuacji każdego klienta. Obłok Niewiedzy woli tymczasem skoczyć do basenu z zamkniętymi oczami, żeby ani przez chwilę nie musieć rozmawiać o czymś, co budzi w nim niechęć. Wchodzi więc do osiedlowej filii banku i mówi pierwszemu napotkanemu pracownikowi: niech pan umieści pieniądze, gdzie chce, ale proszę niczego mi nie wyjaśniać, bo ja i tak się na tym nie znam.
Nie chodzi o to, że się nie zna. Po prostu nie chce się znać.
Fragment książki Cristiny Benito, "Money Mindulness. Jak zarabiać, wydawać i oszczędzać?" Przeł. Joanna Ostrowska, Wydawnictwo Literackie 2021.
Zobacz również: