„Zabiła męża, a potem trafiła do nas”. Z pamiętnika pracowników izby wytrzeźwień
„Tamtego dyżuru nie zapomnę do końca życia. Trafiła do nas 30-latka, która chwilę wcześniej zamordowała swojego męża. Pamiętam charakterystyczne strupy jego krwi pod jej paznokciami. Krzyczała: wypuście mnie stąd, bo muszę go iść pochować!”. Izba wytrzeźwień. Miejsce, którego mury skrywają niejedną przyprawiającą o dreszcze historię. A tymi podzielili się z nami pracownicy, z którymi spędziliśmy jeden z dyżurów.
Tekst po raz pierwszy ukazał się 1 sierpnia 2022 roku. Przypominamy go w ramach cyklu "Najciekawsze 2022".
***
Z pamiętnika pracownika izby wytrzeźwień:
Gość wali pięściami w drzwi jednej z sal.
- Wypuśćcie mnie, wypuśćcie!
- Dlaczego?
- Mam o piątej rano pociąg!
- To pojedziesz następnym.
- Ale ja jestem maszynistą!
***
- To nie jest tak, że to miejsce dla patologii. Alkoholizm to podstępna choroba, która dotyka wielu ludzi. Czasami rozwija się w wieku nastoletnim, czasami po 40. roku życia, ale i u seniorów po śmierci małżonka czy w wyniku traumatycznych sytuacji - mówi Jakub Danilewicz, lekarz pracujący w krakowskiej izbie wytrzeźwień. - To nie tak, że przywożą kogoś, kto pije browary na ławce i wdaje się w awantury. To nie tak, że przywożą tu tylko kiboli.
To izba wytrzeźwień - tutaj może trafić każdy. Nie ma znaczenia, czy jesteś politykiem, bezdomnym, celebrytą, pracownikiem korporacji czy kimś, kogo - mówiąc kolokwialnie - "poniósł melanż". Pracownicy widzieli już niejedno, a na posterunku czuwają 24 godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu.
- Trudna praca, niewdzięczna, z kwiatami raczej nikt nie przychodzi. Bo uważa, że jego wolność została ograniczona i jeszcze musi za to płacić. Ale nasza praca jest potrzebna, jest niezbędna - trafia do nas wielu ludzi, również ze szpitalnych oddziałów ratunkowych, którzy po alkoholu zachowują się agresywnie. Tutaj zajmujemy się nimi my - mówi Andrzej Wróblewski, kierownik Działu Opieki nad Osobami Nietrzeźwymi w Krakowie.
***
Z pamiętnika pracownika izby wytrzeźwień:
Trafił do nas pan, który zabił swojego 4-letniego synka na oczach matki. Chciał zabić też swoją 12-letnią córkę. Pamiętam, że stał w zielonym dresie i jedyne, co miał do powiedzenia, to pytanie: kiedy będzie obiad.
***
Niedziela, 26 czerwca 2022. Dzień wcześniej cały Kraków świętował Wianki - to jedna z największych plenerowych miejskich imprez, która co roku gromadzi tłumy. Niemiłosierny upał daje się we znaki wszystkim, a hulająca w budynku klimatyzacja początkowo studzi emocje. W "centrum dowodzenia" przy wejściu sączą się piosenki Celine Dion. Można powiedzieć, że utwór "I’m alive" z pewnością wpisuje się w kontekst miejsca, w jakim obecnie jesteśmy.
Do izby wytrzeźwień w ostatnich godzinach trafiło "tylko" 18 osób. W tym chłopak, który spacerował z maczetą po mieście, bo jak mówią pracownicy - w ten sposób chciał "rozwiązać parę problemów". Alkohol najwyraźniej jeszcze buzuje we krwi, a wojownicze usposobienie daje o sobie znać - chłopak chodzi po sali i kopie w ściany, co skrupulatnie rejestrują kamery monitoringu. Trafił tu również mężczyzna, który zasnął upojony alkoholem w trakcie gotowania - o mały włos nie doszło do tragedii! Inny pacjent został z kolei przywieziony z SOR-u, który chciał zdemolować - był "przymocowany" bandażami do łóżka.
***
Z pamiętnika pracownika izby wytrzeźwień:
Tamtego dyżuru nie zapomnę do końca życia. Trafiła do nas 30-latka, która chwilę wcześniej zamordowała swojego męża. Pamiętam charakterystyczne strupy jego krwi pod jej paznokciami. Krzyczała: wypuście mnie stąd, bo muszę go iść pochować!
***
Izba wytrzeźwień, czyli Dział Opieki nad Osobami Nietrzeźwymi działa w ramach Miejskiego Centrum Profilaktyki Uzależnień w Krakowie. Znajduje się przy ul. Rozrywka 1. Można nawet ironicznie stwierdzić, że to właśnie tu, a nie w centrum, spotykają się obywatele z całego świata. Trafiali tu już m.in. Francuzi, Australijczycy, Irlandczycy, Niemcy, Amerykanie, Brytyjczycy, ale i nawet obywatele Zimbabwe, Wenezueli, Wietnamu, Jamajki, Kamerunu, Kuwejtu, Kataru czy Kenii.
Nazwa ulicy, przy której mieści się izba wytrzeźwień nie ma jednak absolutnie żadnego związku z jakąkolwiek rozrywką i to zwykły zbieg okoliczności - wywodzi się ona od przepływającego w pobliżu potoku Sudół Dominikański, który potocznie był nazywany "Rozrywką". Pikanterii dodaje fakt, że w bliskim sąsiedztwie znajduje się cmentarz Batowicki - jedna z największych krakowskich nekropolii i komisariat policji.
- Niektóre z okien izby wytrzeźwień wychodzą na cmentarz. Proszę sobie wyobrazić, co musieli czuć pacjenci, gdy trzeźwieli i ich oczom ukazywał się taki widok - uśmiecha się jeden z pracowników.
***
Z pamiętnika pracownika izby wytrzeźwień:
Miałem wtedy dyżur. Obywatel Rosji musiał trafić na łóżko z pasami bezpieczeństwa. Był bardzo agresywny, przeleżał tak cztery godziny. Gdy wydawało się, że sytuacja jest opanowana, zdecydowałem, że może wrócić na salę. I się zaczęło. Usiłował wybić łóżkiem okno. I znowu trzeba było powtórzyć procedurę. Gdy później zrobił się spokojny, ponownie trafił na salę. Tym razem wpadł na pomysł, że będzie się wieszał. To jest po prostu real.
***
Kamery śledzą każdy ruch
Po budynku izby wytrzeźwień oprowadza nas kierownik Działu Opieki nad Osobami Nietrzeźwymi, Andrzej Wróblewski. Pokazuje nam, gdzie trafiają osoby przywożone przez policję czy straż miejską. Tylko funkcjonariusze tych służb mogą je tu doprowadzić - nie mogą tego zrobić ani strażnicy graniczni, ani pracownicy pogotowia ratunkowego.
Gdy ktoś już tu trafia, wtedy startuje cała procedura. Policjanci siadają przy stoliku i wypełniają konieczne dokumenty. Godzina, miejsce zdarzenia, opis zachowania - to wszystko musi się w nich znaleźć. Weryfikuje je kierownik zmiany. Po założeniu potrzebnej dokumentacji, funkcjonariusze prowadzą przywiezioną osobę do gabinetu lekarskiego, gdzie jest sprawdzany stan trzeźwości. Jeśli przesłanki zawarte w przekazanych przez funkcjonariuszy dokumentach się potwierdzą - następuje decyzja o przyjęciu na izbę wytrzeźwień. Po badaniu depozytariuszka odbiera rzeczy takie jak telefon czy pieniądze. Wszystko jest dokładnie opisywane i trafia do depozytu. Całą procedurę bacznie śledzą kamery.
- Wszystkie pomieszczenia są monitorowane. Kamery są przydatne zarówno dla pracowników, jak i osób, które się tutaj znajdują. Jeżeli osoba po wytrzeźwieniu nie pamięta, ile miała przy sobie pieniędzy, można to łatwo sprawdzić w nagraniach z monitoringu. Każdy depozyt trafia do szafki, przypisanej do danej osoby - wyjaśnia Wróblewski.
Kolejny krok to przebieralnia. Trafiająca tu osoba może zostawić tu ubranie, jak i skorzystać z prysznica.
- Żeby było jasne: mężczyźni są pod opieką pracowników, kobiety - pracowniczek. Jeżeli ktoś potrzebuje ubrania zastępczego, to dysponujemy takim. Niekoniecznie są to buty lakierki, jeśli ktoś sobie życzy, ale możliwość otrzymania ubrania jest - wyjaśnia nasz przewodnik.
***
Z pamiętnika pracownika izby wytrzeźwień:
Zwalnialiśmy do wyjścia dwie osoby, które wytrzeźwiały. Najpierw wyszedł pan. Gdy podpisywał dokumenty, zauważyliśmy, że w następnej karcie widnieje takie samo nazwisko i adres. - Pan poczeka, żona zaraz wyjdzie - powiedzieliśmy do niego. - Żona? A gdzie ona jest!? - W przebieralni. Mężczyzna stanął na korytarzu, pod drzwiami przebieralni i zapytał: - Zośka! A co ty tu robisz!? Na co jego żona: - Ty się mnie pytasz!? A kto z dziećmi został!?
***
Krakowska izba wytrzeźwień może jednocześnie przyjąć łącznie ok. 50 osób. Sale są różne - od 2. do 6-osobowych. Oprócz nich w budynku są i specjalne sale bezpieczeństwa, do których trafiają "trudne przypadki".
- Tzw. sala miękka jest wyłożona takim materiałem, jaki mają dzieci na placu zabaw. Trafiają do niej osoby, które mają problem z zachowaniem równowagi, a gdy dochodzą do siebie, trafiają na zwykłą salę - kontynuuje Wróblewski.
Kierownik oddziału przyznaje, że przed pandemią zdarzały się sytuacje, że brakowało wolnych miejsc. A później?
- Koronawirus i obostrzenia spowodowały, że część ludzi musiała pracować zdalnie, część siedziała na kwarantannie. Zauważyliśmy wtedy spadek. Dwa tygodnie temu było tak, że przyjęliśmy w trakcie 12-godzinnego dyżuru 26 osób. Biorąc pod uwagę, że osoby nieletnie nie mogą przebywać w jednej sali z dorosłymi, a kobiety z mężczyznami, powoduje to, że miejsc zaczyna się robić mało - opowiada.
Przyjrzyjmy się liczbom. Ze statystyk prowadzonych przez Dział Opieki nad Osobami Nietrzeźwymi wynika, że od 1 stycznia do końca maja 2022 roku najwięcej osób trafiło tu w wyniku "zagrożenia zdrowia lub życia własnego" - 2987. Na kolejnym miejscu są zachowania powodujące "zagrożenie zdrowia lub życia osób trzecich" (783 osoby) i zachowania określane jako "zgorszenie w miejscu publicznym" (623 osoby). Jak wygląda taka interwencja?
- Podczas interwencji policjanci ustalają dane osób biorących udział zdarzeniu i sprawdzają je w systemie. Jeżeli istnieje zagrożenie życia i zdrowia osoby, wzywane jest pogotowie ratunkowe. Policjanci ustalają też czy jest możliwe przejęcie opieki nad nietrzeźwym przez osobę bliską. Jeśli nie ma członka rodziny, który mógłby taką opiekę zapewnić, osoba nietrzeźwa zostaje przewieziona do izby wytrzeźwień, gdzie trafia pod opiekę personelu tej placówki bądź do policyjnej izby zatrzymań - przekazuje nam podkom. Piotr Szpiech, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Krakowie.
Dodaje: - Najczęściej policjanci podejmują interwencje w miejscach publicznych wobec nietrzeźwych osób popełniających wykroczenia, czasem przestępstwa. Jeśli konieczne jest przesłuchanie sprawcy, to musi on być trzeźwy, więc najwcześniej trafia do policyjnych pomieszczeń dla zatrzymanych albo przekazywany jest rodzinie i otrzymuje wezwanie. Funkcjonariusze dostają też zgłoszenia interwencji domowych, w wyniku których nietrzeźwy sprawca przemocy domowej przewożony jest do policyjnych pomieszczeń dla zatrzymanych.
***
Z pamiętnika pracownika izby wytrzeźwień:
Właściciel kantoru miał przy sobie sporą sumę dolarów i euro. Zapił gdzieś w knajpie i został okradziony. Ludzie naprawdę nie myślą racjonalnie - mają przy sobie dużą gotówkę, wchodzą do knajpy "na jednego", a się upijają. Szczęście, jeśli znajdzie ich policja. A tak to leżą gdzieś i ktoś ich okrada.
***
W izbie wytrzeźwień jest i sala, w której znajduje się specjalne "łóżko bezpieczeństwa". Tak, chodzi o "to" łóżko z pasami. - Prawo przewiduje jego użycia w dwóch konkretnych przypadkach. Osoba zagraża sobie lub komuś innemu albo niszczy jakieś przedmioty znajdujące się w jego otoczeniu. Zdarzają się przypadki, że ktoś wyrwie sedes, bo mu przeszkadza albo usiłuje wybić okno. Czasami swoją agresję kieruje na innego pacjenta z sali, bo ten mu nie odpowiada.
- Takie przypadki są częste? - pytamy.
- Statystycznie jeden na dobę. Ale bywa i tak, że w trakcie nocnej zmiany i z cztery osoby trzeba tak potraktować. Bo człowiek pod wpływem alkoholu albo jest w stanie się kontrolować, albo tę kontrolę traci. Wtedy nie wie, na co go stać i wyzwala w sobie coś, co trudno przewidzieć. A wtedy już trzeba interweniować.
W każdej sali, oprócz monitoringu, znajduje się również specjalny przycisk. To dzięki niemu przebywające tu osoby mogą wezwać pracownika izby wytrzeźwień, gdy czegoś potrzebują lub gdy dzieje się coś niepokojącego. Prowadzące do sal drzwi mają również zasuwy - jak zapewnia kierownik oddziału, nie są używane. W korytarzu znajdują się również informacje w kilku językach - polskim, angielskim, niemieckim, ukraińskim i rosyjskim.
***
Z pamiętnika pracownika izby wytrzeźwień:
Trafił do nas pilot, który zrobił awanturę w samolocie na lotnisku. Został z niego wyprowadzony. Jesteśmy przyzwyczajeni, że to zazwyczaj pasażerowie są bardziej awanturujący się. Pilot był pod wpływem alkoholu i pobił się z innym pilotem podczas przygotowywania do startu. Cóż, po tym "incydencie" został zwolniony z pracy.
***
"Zwiedzanie" przerywa przyjazd strażników miejskich. Przywożą mężczyznę na wózku. W międzyczasie na wyjście swojego syna czekają rodzice - jak się okazuje, mężczyznę w kwiecie wieku, który trochę za bardzo dał się ponieść mocno zakrapianej zabawie poprzedniego dnia. A ta - co nie ulega wątpliwości - musiała być przednia! W końcu był to zjazd absolwentów jednej z uczelni.
W międzyczasie swój pobyt kończy przywieziony z Krzeszowic obywatel Gruzji. Na jego wyjście cierpliwie czeka trójka kolegów, która wcześniej poznawała uroki okolicy, zaszywając się w pobliskim parku Reduta. Gdy wychodzi, witają go znaczącymi uśmiechami.
- Czworo do brydża - żartuje depozytariuszka.
W końcu wychodzi wspomniany wcześniej "absolwent uczelni". Pracownicy wydają mu rzeczy, a ten za swój pobyt płaci kartą. Mężczyźnie najwyraźniej dopisuje humor, zwłaszcza gdy widzi czekających na niego rodziców.
Osoba, która kwalifikuje się do wyjścia jest badana przez lekarza, który bada stan zdrowia organizmu i sprawdza ilość alkoholu we krwi. Wtedy zostaje podjęta decyzja o wypisie. Kolejny etap to przebieralnia, odbiór depozytu i rachunek do zapłaty. - Na uregulowanie płatności jest 14 dni, można od razu zapłacić kartą czy rozłożyć na raty. Żartujemy czasami, że zadowolony klient wraca - śmieją się pracownicy.
Po południu próg izby wytrzeźwień przekracza kolejny mężczyzna. Policji przekazali go strażnicy ochrony kolei.
- Muszę zdążyć jutro do pracy! Wszystko możecie sprawdzać, wiem, że macie takie prawo - mówi w stanie upojenia alkoholowego mężczyzna. - Mogę zadzwonić do dziewczyny, mam numer do dziewczyny. Będę mógł dzisiaj wrócić - bełkocze. - Matko Bosko! Jechałem pociągiem, sam jechałem. Do Wrocławia jechałem - kontynuuje swój monolog.
Kierownik zmiany próbuje się dodzwonić do jego partnerki, ale numer okazuje się błędny.
***
Z pamiętnika pracownika izby wytrzeźwień:
Dwa miesiące temu do Krakowa przyjechało 2 Niemców, którzy założyli się, że jeden z nich przepłynie Wisłę. Wiosna, zimna woda i zakład o 100 euro. Jeden wskoczył do wody i prawie dopłynął na drugi brzeg, ale w międzyczasie ktoś zadzwonił na policję - funkcjonariusze wyciągnęli go w mokrych ubraniach. Dobrze, że gość przeżył.
Pewnego dnia trafił do nas pijany 11-latek. Rzuciła go dziewczyna, a starszy kolega podpowiedział mu, że powinien sięgnąć po alkohol, bo wtedy zrobi mu się lżej na duszy. Chłopaka znaleźli na szkolnym boisku. Szkoda było go przyjmować, zadzwoniliśmy do jego rodziców. Szkoda chłopaka, miałby traumatyczne przeżycia. A poza tym informacja o każdej nieletniej osobie, która do nas trafia, jest kierowana do sądu dla nieletnich. Potem rodzice mają problemy. A tu ewidentnie była to jednorazowa akcja.
***
- Obecnie "pobyt" w izbie wytrzeźwień kosztuje 346 złotych. Dana osoba może tu przebywać maksymalnie do 24 godzin. Wszystko zależy od liczby promili we krwi. Zdarza się, że dzwonią do nas ludzie i pytają, czy nie wylądował tu przypadkiem ich syn. To trudna, całodobowa praca, ale są tu ludzie z ogromnym doświadczeniem, wieloletnim stażem pracy, przygotowani do trudnych sytuacji - mówi Mariusz Nawrot, dyrektor Miejskiego Centrum Profilaktyki Uzależnień w Krakowie.
Spokojna zmiana? Bywają i takie. - Przyjmujemy wtedy na niej z 8-10 osób, a jak jest "imprezowa" to nawet od 20 do 30. Na zmianie jest zawsze kierownik zmiany, dwóch opiekunów, depozytariuszka, lekarz. Turystów trafia do nas nadal sporo, ale zmieniła się struktura. Wcześniej byli to głównie Anglicy, ale że nie ma już takich "angielskich city-breaków". Izby wytrzeźwień funkcjonują w dużych miastach wojewódzkich, a kilkanaście miejscowości wokół Krakowa ma z miastem podpisane umowy, w związku z czym mundurowi i z tych miejsc przywożą do nas różne osoby - kontynuuje Nawrot.
***
Z pamiętnika pracownika izby wytrzeźwień:
Dwa lata temu trafił do nas pan ok. 70-tki. Odesłali go tu z jednego z krakowskich szpitali. Nie miał butów. Gdy go wypisywałem, uznałem, że dam mu jakieś. Były na niego za małe. Wszystko było z nim w porządku - inaczej nie wypisywalibyśmy go. Powiedziałem, gdzie ma się udać, aby wyjść z terenu ośrodka. Nagle dzwoni telefon. Portier z innego budynku: ktoś tam leży. Bo nasz monitoring miał jeden martwy punkt. Miałem na sobie covidowe ubranie, pobiegłem. To był ten pan. Podjęliśmy akcję ratunkową. Niestety, zmarł. Ruszyła cała procedura: policja, oględziny, prokuratura. I pytania: czy można było zrobić cos więcej?
***
Jak przyznaje Andrzej Wróblewski, weekendy są bardziej obłożone od innych dni tygodnia.
- Na pewno noce bardziej niż dniówki, pomijając wydarzenia takie jak np. mecze Wisły i Cracovii, sylwester czy Wianki. Przed pandemią sylwestrowe imprezy wyglądały tak, że praktycznie nie było wolnych miejsc - zdradza nasz rozmówca. - Zauważyłem też, że w ostatnim czasie na izbę wytrzeźwień trafia więcej kobiet. Dawniej trafiały tu sporadycznie. Według naszych statystyk to już ok. 10 proc. całości pobytów.
***
Z pamiętnika pracownika izby wytrzeźwień:
Wigilia, rok 2021. Opiekun w trakcie sprawdzania sal zaalarmował, że jedna z osób nie oddycha. Ten mężczyzna był u nas od dwóch godzin. Została podjęta resuscytacja, dzwoniliśmy po pogotowie. Przez szalejący covid nie było dostępnych karetek. Przyjechali strażacy i próbowaliśmy już wspólnie ratować życie mężczyzny. Po 15 minutach skierowano do nas śmigłowiec LPR, bo tylko on był dostępny. Pana udało się uratować. Takie resuscytacje się zdarzają i nie ma co się oszukiwać - zdarzać się będą. Ludzie gdy piją, tracą kontrolę. Nie wiadomo, jaki jest stan ich zdrowia, a też nieraz są pod wpływem środków psychoaktywnych.
***
Wróblewski nie kryje, że trudnych sytuacji jest wiele. Najbardziej skomplikowane interwencje to takie, gdy niektórych trzeba położyć do łóżka z pasami bezpieczeństwa. - Nieraz muszą nam pomagać policjanci. Musimy być bardzo ostrożni i nie uszkodzić takiej osoby w żaden sposób. Przecież pacjentowi można zrobić krzywdę. Inna trudna sytuacja? Zdarzało się, że musieliśmy kogoś reanimować.
Kontynuuje: - Czasami jest i śmiesznie, ale to smutne, że ludzie pod wpływem alkoholu nie potrafią sobie sami ze sobą poradzić. Na pewno musimy być w tej robocie wrażliwi przez cały czas, nie można generalizować, bo do każdego trzeba mieć osobne podejście. A to czasami są ludzkie tragedie.
***
Z pamiętnika pracownika izby wytrzeźwień:
Było dwóch takich facetów, którzy trafili do nas po awanturze domowej. Trafili do wspólnej sali. Jeden z nich pokłócił się z żoną, a ta wezwała policję. Nagle słyszymy uderzenia w drzwi. Okazało się, że jego kompan z sali dostał drgawek. Tętniak. Facet zmarł. Co za trauma...
***
- Jeśli ktoś zmaga się z uzależnieniem od alkoholu i szuka pomocy, znajdzie ją w Miejskim Centrum Profilaktyki Uzależnień. Może poradzić się psychologa, specjalisty terapii uzależnień czy przyjść po poradę do prawnika. Mamy też całodobowy telefon zaufania dla osób zmagających się z tym problemem. Przy Rozrywka 1 działa pierwszy w Polsce Dom Pomocy Społecznej dla osób uzależnionych od alkoholu. Jeśli ktoś chce wyjść z problemu - pomożemy. Nasi pracownicy robią kawał dobrej roboty! - mówi Mariusz Nawrot.
Do izby wytrzeźwień przy Rozrywka 1 w wielu przypadkach trafiają też osoby bezdomne, dlatego też zimą jedna lub dwie sale w budynku izby wytrzeźwień zostają przeznaczone na ogrzewalnie. Działają od 1 października do końca kwietnia w godzinach 18:00 - 8:00. Bezdomni mogą tu wziąć prysznic, zjeść ciepły posiłek, napić się kawy czy herbaty.
***
Z pamiętnika pracownika izby wytrzeźwień:
Alkohol idzie w parze z seks-usługami. Mężczyźni bardzo często trafiają do domów publicznych czy klubów ze striptizem. Tam są okradani, a wstyd jest im zgłosić na policji taki przypadek czy przyznać się żonie, że zostawiło się w takim miejscu 50 tys. zł. Gdy trafia do nas taki pan, ma przy sobie paragony, z których wynika, że kupił np. 6 szampanów za 12 tys. zł. A to obok szampana może i nawet nie stało.
***
Jakub Danilewicz na posterunku w krakowskiej izbie wytrzeźwień widział już niejedno. Lekarz nie ukrywa, że obecnie bardzo niepokoją go sytuacje, w których pierwsze skrzypce odgrywa nie tylko alkohol, ale i narkotyki.
- Młodym kobietom coraz częściej dodawane są do drinków narkotyki. Podstępne odurzanie prowadzi do tego, że tracą przytomność. Następnie są okradane, wykorzystywane seksualnie. Takich przypadków jest sporo. Dziewczyna idzie na spotkanie ze znajomymi czy na imprezę firmową, wystarczy chwila nieuwagi, by ktoś dodał jej coś do drinka. Nie ma o tym pojęcia i wychodzi np. do toalety, gdzie traci przytomność. I tak znika nagle z zasięgu wzroku. Gdy już taka pacjentka do nas trafi, dochodzi do siebie i zaczyna opowiadać, jak mogło dojść do zdarzenia. Dlatego apeluję: pilnujcie się! I kieruję te słowa nie tylko do kobiet, ale i mężczyzn. Też są podstępnie odurzani i zdarza się, że wykorzystywani seksualnie przez innych mężczyzn. O zakażenie chorobą przenoszoną drogą płciową nietrudno. Trzeba zdawać sobie sprawę z zagrożenia, edukować młodych ludzi, bo oni i tak prędzej czy później trafią na jakąś imprezę - nie kryje zaniepokojenia lekarz Jakub Danilewicz.
Dodaje: - To najczęściej kobiety padają ofiarami przemocy. Oczywiście, mężczyźni również, ale rzadziej. Zdarzało się, że niczego nieświadome, odurzone alkoholem i narkotykami kobiety potrafiły nawet wziąć udział w filmie pornograficznym... Dlatego apeluję: jeśli idziemy na imprezę, nie zabierajmy kart kredytowych, dużych ilości gotówki, prawa jazdy i dowodu osobistego. Nie płaćmy kartą lub telefonem. Zabierajmy tyle pieniędzy, ile chcemy wydać, bo w toku zabawy jesteśmy skorzy wydać więcej. Zawsze wychodźmy na imprezy w towarzystwie znajomych albo informujmy, gdzie idziemy się bawić. I miejmy na uwadze, że miks alkoholu i narkotyków to zabójcza mieszanka.
***
Z pamiętnika pracownika izby wytrzeźwień:
Był i ksiądz, który chodził po kolędzie. Zebrał pieniądze od parafian i poszedł na działki pić z osobami bezdomnymi. Straż miejska zastała go akurat w momencie, gdy oddawał mocz na bezdomnego.
***
Nasz rozmówca przyznaje, że chociaż naprawdę ekstremalne sytuacje zdarzają się rzadko, to spożywanie alkoholu w nadmiernych ilościach raczej nie prowadzi do niczego dobrego.
- Alkohol jest niezdrowy, nie ma żadnych medycznych wskazań, by go pić. To dawka węglowodanów, cukrów prostych, co prowadzi do problemów metabolicznych, cukrzycy, powoduje starzenie się skóry, wypadanie włosów, uszkodzenia wątroby, mózgu, impotencję. Wysiłek fizyczny jest lepszy od kieliszka wina pitego do obiadu - mówi Jakub Danilewicz i przyznaje: - Biorąc alkohol do ręki, trzeba mieć świadomość, że gdy przesadzimy, to dochodzi do ryzykownych zachowań. Możemy też podjąć decyzje, których później będziemy żałować. Bo nieświadomie możemy popełnić nawet przestępstwo.
***
Z pamiętnika pracownika izby wytrzeźwień:
Czy śpię spokojnie? Pracuję tu od 12 lat. Przyzwyczaiłem się do tego, że ludzie są okrutni. Policjanci, którzy nieraz do nas przyjeżdżają, mówią, że wolą świat zwierząt od świata ludzi, bo one nie potrafią być tak bezwzględne jak ludzie. Patrząc na to, co się dzieje, trudno się z tym nie zgodzić. Człowiek stoi ponoć na szczycie ewolucji, a jest zdolny do niewyobrażalnych okrucieństw.
***
Zobacz również: