Zwolnij mnie z czekania

Aktualizacja

Pojawiłeś się znienacka … by za chwilę zniknąć, pozostawiając po sobie tylko myśl… ciągłą myśl o Tobie. Nie wspomnienie, mrzonkę lecz mimo wszystko ciągłe wyczekiwanie. Może jednak to tylko chwila i jutro znów zadzwonisz? Ja udam, że nic się nie stało, że rok milczenia z twojej strony nic nie zmienił.

Duża firma, prawie 3000 pracowników wśród nich Ty i ja. Latami mijaliśmy się bezimiennie. Szkolenie jedno z wielu a jednak inne. Zwracasz moją uwagę ciętą błyskotliwą ripostą. Pierwsza wymiana zdań. Pierwszy uśmiech. Kilka dni później zaskakującym zbiegiem okoliczności-pierwsza „randka”(z przyzwoitka ale zawsze). Kolejne kilka dni i już godzinami rozmawiamy przez telefon, w pracy, w domu, w dzień i w nocy. Mój telefon reaguje na połączenia od Ciebie dzwonkiem „Po co nam sen” nie bez powodu. W te dni miałam wrażenie, że twój kojący głos zastępował mi  sen. Nie były to ckliwe wyznania, nie było deklaracji, zobowiązań a jednak między zdaniami oboje widzieliśmy tę perspektywę. Czas przyszły bezwiednie i spontanicznie określałeś „MY”.  Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. O życiu moim, twoim, ze szczegółami jakbyśmy się znali od lat. Z biegiem dni, wygadanych godzin miałam wrażenie, nie, byłam pewna, że z Tobą mogę spędzić każdy dzień.  Nigdy wcześniej nie czułam z nikim takiej jedności, spójności i to było wrażenie wzajemne. Tak twierdziłeś. Wiedziałam o Tobie wszystko a w każdym razie więcej niż ktokolwiek inny w firmie. Zaufałeś mi tak bardzo jak ja Tobie. Wiedziałam o Tobie tyle ile chciałeś powiedzieć a czasami wbrew sobie. Lubiłeś mówić a ja uwielbiałam Cie słuchać. Przy moim wrodzonym gadulstwie to kolejne zaskoczenie, z jaką lekkością oddawałam ci prym w rozmowie. Wiedziałam czym ci imponuję, co na Tobie robi wrażenie. Wszystko było wtedy takie proste, takie oczywiste. Oczywiste stało się również to, że pojawi się erotyzm i chemia. Pojawi się? To chyba złe słowo, był od początku, wisiał w powietrzu, kumulował się z każdym dniem  by eksplodować ze zdwojoną siłą.  Twoje dłonie będę pamiętać zawsze. Nie zostałeś na noc. Wyszedłeś nad ranem. Wtedy mi to nie przeszkadzało. Nie zastanawiało. Nie zabolało. Następnych kilka dni niby wszystko normalnie ale już chłodniej. I nagle cisza. Długa i głucha. Nie odbierasz. Nie dzwonisz. Moja duma i resztki ambicji nie pozwalają mi natarczywie szukać kontaktu. OK. Można pomyśleć - dałaś się nabrać, słodkie słowa, szukał przygód, naiwna. Jedyne czego nie mogę sobie chyba  zarzucić to naiwność. Tyle tygodni słodzić? Opowiedzieć o sobie tyle tajemnic ze swojego życia kobiecie z którą planuje się jednorazowy seks? Tyle zachodu? Takie historie słyszałam nie raz,  prozaiczne, banalne i miałaby się przydarzyć teraz mi? Nie, nie wierzę.

Jestem już duża, jakoś poradzę sobie z porażką w ocenie ludzi, w wyczuwaniu ich intencji tylko, że… teraz w tak wielkiej firmie, w której tyle lat byliśmy dla siebie anonimowi , niezależni kompetencyjnie nagle okazuje się, że nadzwyczaj często o sobie słyszymy. Twoje zachowanie było jeszcze bardziej zaskakujące. Pierwszy kontakt wzrokowy na pikniku wiosennym. Znikaliśmy sobie z oczu jakbyśmy mieli być niewidzialni, jednocześnie kontrolując wzrokiem jedno drugiego. Bez jednego słowa. Kolejne spotkanie twarzą w twarz po prawie roku i … twój entuzjastyczny uśmiech i powitanie. Odpowiedziałam grzecznym , delikatnym uśmiechem.  Na szczęście na schodach, byłeś w trakcie rozmowy służbowej, mogłam Cię minąć bezceremonialnie. Zaskoczona, zbita z tropu. Ukradkiem oka widziałam jak szukasz mnie przy wyjściu, czekałeś pod drzwiami. Nie wróciłam się choć odwracałam się kilka razy. Wszystko wróciło. Jedno twoje słowo… a ja byłam gotowa ci wybaczyć, zapomnieć.

Cisza.

Telefon jednak milczy jak popsuty.

Ile czasu ma upłynąć bym przestała czekać? Ile razy musimy się minąć bym  uwierzyła, że tak milcząco będzie już zawsze? Zrób coś za co cię naprawdę znienawidzę, proszę.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas