Reklama

Żyj kolorowo!

Czy częste migreny mogą mieć związek z kolorem ścian w twoim mieszkaniu? A tonacja ubrań w szafie decydować o efektach pracy i relacjach z ludźmi? Dagny Thurmann-Moe, norweska ekspertka od wpływu kolorów na nasze życie, przekonuje, że długotrwały kontakt z niewłaściwą barwą może nam szkodzić. Za to odpowiednio dobrane kolory motywują do działania, poprawiają nastrój, zdrowie i koncentrację.

Twój Styl: W książce Kolorowa rewolucja twierdzi pani, że kolory oddziałują na naszą psychikę i zdrowie silniej, niż sądziliśmy. 

Dagny Thurmann-Moe: Dla współczesnej nauki to oczywistość. Choć do niedawna większość ludzi uważała, że kolorystyka otoczenia nie ma większego znaczenia dla ich samopoczucia, a artykuły na ten temat pojawiały się w rubrykach rozrywkowych i sprowadzały do spostrzeżeń typu "w różowym jesteś bardziej sexy". Tymczasem badania nad wpływem kolorów na naszą psychikę i zdrowie prowadzone przez poważne ośrodki naukowe wskazują, że kolor to dla mózgu silny bodziec. Wiele funkcji naszego organizmu, takich jak tempo trawienia, pociąg seksualny, sen, poziom energii czy ciepłota ciała, zależy od aktywności przysadki mózgowej. A ten gruczoł jest wrażliwy na bodź- ce dostarczane przez kolory. 

Reklama

Używając różnych barw, możemy sterować nie tylko nastrojem, ale i fizjologią? 

- Długotrwały i powtarzalny kontakt z określonymi barwami może nie tylko psuć lub poprawiać nam nastrój, ale też wywoływać długotrwałe efekty. Są kolory, które sprzyjają rozwojowi depresji, i takie, które w pewnym natężeniu wywołują migreny. Na szczęście nie brakuje też barw, które pobudzają chęć do życia, aktywizują wydzielanie soków trawiennych, obniżają ciśnienie czy zwiększają ochotę do podejmowania wyzwań. 

Jaki związek mogą mieć kolory z tym, że ktoś ma migreny albo chce czegoś dokonać? 

- To czysta biologia i fizyka. Nikt nie kwestionuje dziś wpływu dźwięków na to, jak się czujemy. Gdy puścimy sobie depresyjną piosenkę, zrobi nam się smutno. Szybkie, skoczne dźwięki w ciągu kilku minut nas pobudzą. Z naukowego punktu widzenia obie melodyjki różni jedynie... długość fal dźwiękowych, które docierają do mózgu. Jedne z powodu swoich fizycznych właściwości przygnębiają, drugie ożywiają. Z kolorami jest podobnie, to nic innego jak fale świetlne o różnych długościach. Te dłuższe, czyli wszystkie barwy ciepłe: żółty, pomarańczowy, różowy, czerwony, energetyzują i pobudzają. Jeśli pobudzenie jest zbyt intensywne, wywołują rozdrażnienie. Te krótsze, czyli tzw. barwy zimne: zielony, niebieski, fioletowy, wyciszają i uspokajają. Każda z fal świetlnych, którą mózg dzięki odpowiednim komórkom nerwowym w gałkach ocznych odczytuje jako kolor, w namacalny sposób wpływa na psychikę i ciało. Fale świetlne oddziałują, nawet gdy mamy zamknięte oczy, podobnie jak infradźwięki, czyli fale dźwiękowe o częstotliwościach, których nie słyszy ucho ludzkie. 

Inaczej będę się czuła, stojąc z zamkniętymi oczami w czarnym pomieszczeniu, a inaczej w czerwonym czy zielonym?

- Tak, choć w pierwszej chwili nie dostrzeże pani różnicy. Ale po kilku godzinach w oświetlonym wnętrzu o czarnych ścianach "nie wiadomo dlaczego" czułaby pani najprawdopodobniej niepokój, a potem odpływ sił, w czerwonym - pobudzenie, a w zielonym - uspokojenie. Oczywiście najsilniej fale świetlne będą wpływać na pani nastrój, jeśli otworzy pani oczy, bo wtedy działają na mózg bezpośrednio. Słyszeliśmy w szkole o właściwościach fal świetlnych, ale większość z nas nie rozumie, jakie są psychologiczne i fizjologiczne konsekwencje tego zjawiska. A są ogromne. Zwłaszcza gdy zdamy sobie sprawę, że 80 procent wrażeń, jakie odbieramy zmysłami, to doznania wzrokowe!

No dobrze, ale dlaczego zielone otoczenie będzie mnie uspokajać, czarne przygnębiać, a czerwone pobudzać? 

- Czy tego chcemy, czy nie, nasze mózgi korzystają z "oprogramowania", które pochodzi sprzed milionów lat, gdy żyliśmy w jaskiniach, a pewne kolory kojarzyły się nam z konkretnymi sytuacjami. Zieleń oznaczała wiosnę i lato, czyli przychylne pory roku, gdy nie brakowało pożywienia ani wody, a na dodatek było ciepło. W otoczeniu zieleni człowiek jaskiniowy nie musiał działać na pełnych obrotach, wszystko, czego potrzebował do przeżycia, było na wyciągnięcie ręki. Można się było zrelaksować i nasze mózgi zapisały to sobie na pierwotnym poziomie aktywnym do dziś. Czerń była kolorem nocy, czyli czających się w ciemnościach niebezpieczeństw. Dlatego ta barwa podświadomie wywołuje w nas skojarzenia z czymś niebezpiecznym i niepokojącym. W pierwszej chwili to bodziec pobudzający, ale jeśli jest długotrwały, prowadzi do wyczerpania energii i przygnębienia. Pierwotne skojarzenia mózgów z czerwienią to krew, którą widywaliśmy najczęściej w walce. A walka oznaczała aktywność i mobilizację, bo dawała szansę na zdobycie pożywienia albo terytorium. Dlatego czerwony do dziś sprzyja wydzielaniu adrenaliny, która daje poczucie mocy, pobudza emocje, choć w zbyt dużej dawce może też rozdrażniać. 

Niech zgadnę, żółty nas pobudza, bo kojarzy się z energią słońca?

- Tak, podobnie jak pomarańczowy. Gdy słońce zaglądało do jaskiń, budziliśmy się pełni energii. To było jak sygnał: "Pora żyć! Udało ci się dotrwać do kolejnego świtu, więc jest dobrze!". Dziś żółty nadal tak działa. Był czas, gdy w modzie wypadł z łask. Uważano, że trudno się komponuje z innymi kolorami, był też symbolicznie kojarzony z fałszem. Nie przekonują mnie takie interpretacje "języka" kolorów. Z badań wynika, że człowiek w stroju żółtym o ciepłej barwie jest postrzegany jako towarzyski ekstrawertyk i wzbudza zaufanie. Nieprzypadkowo amerykańscy politycy używają tego koloru, gdy zbierają fundusze na swoje kampanie. Na szczęście żółty wraca do mody. Łowcy trendów wróżą mu jasną przyszłość. (śmiech) 

Miałam wyczucie! Mam na sobie bluzkę z żółtymi akcentami. Taki detal w stroju doda energii mnie czy rozjaśni dzień ludziom, których będę spotykać? 

- Kolory w strojach działają w obie strony. Nawet gdy nie przygląda się pani sobie godzinami w lustrze, żółta bluzka poprawi humor i pani, i innym. A jednocześnie ten kolor stanie się niewerbalnym komunikatem, że jest pani w dobrym nastroju. To mocny przekaz, tym bardziej że wokół zimowa szarówka, słońca jak na lekarstwo, a na pani bluzce jest! Zimą taki strój jest jak zastrzyk energii. O tej porze roku powinniśmy się ubierać szczególnie kolorowo.

Uświadomiła mi pani, że większość z nas robi coś przeciwnego. Jesienią i zimą nosimy więcej rzeczy szarych, czarnych, brązowych. 

- Bo instynktownie chcemy się zgrać z otoczeniem. Gdybyśmy mieli ten czas przespać, może nie byłoby w tym nic złego. Ale jeśli chcemy być aktywni, a obniżony nastrój nie sprawia nam przyjemności, jesienią i zimą powinniśmy otaczać się żywymi kolorami, bo działają na nas jak witaminy! Nie trzeba tłumaczyć, jaki nastrój wywołuje w nas jesienno-zimowa aura, już po kilku szaroburych dniach dopada nas sezonowa depresja. A kolorowe ubrania i wnętrza dostarczają energii, której przez kilka miesięcy w roku brakuje w naturze. Dlatego nawołuję do "kolorowej rewolucji". Wiem, że mogłaby pomóc ludziom, choć droga jeszcze daleka. Proszę popatrzeć na ulicę: ani jednej osoby w żółtej kurtce czy choćby czapce! Żadnego pomarańczowego płaszcza, błękitnego szalika, zielonych spodni! Wszyscy paradują w "kolorach jesiennego dnia", jakby się umówili. Czemu, skoro jednocześnie wszystkich nas ta szarość przygnębia? 

Może trudno znaleźć pomarańczowy płaszcz na zimę?

- Wystarczy przy słowie "płaszcz" wpisać w wyszukiwarkę dowolny kolor, a w sekundę pojawi się bogata oferta fasonów i odcieni. Problem tkwi w głowach. Przyzwyczailiśmy się do ciemnych ubrań, bo praktyczne, bo wyszczuplają, bo łatwo dobrać do nich dodatki, więc ta szarość wylewa się na nas wszędzie. Psychologowie, z którymi współpracuję w Norwegii, uważają, że szary jest najbardziej depresjogenną z barw. Projektanci nie zdają sobie z tego sprawy, bo szarość we wszystkich odcieniach przez lata była stawiana na piedestale jako kwintesencja wyrafinowanej elegancji. Dla mnie to niepojęte! Przecież sformułowania "szara mysz" czy "szare życie" nie wzięły się znikąd. W szarościach nawet piękna kobieta robi wrażenie zgaszonej i wycofanej. Ta barwa podkreśla też zmarszczki i cienie pod oczami. 

Boję się, co powie pani o czarnych strojach. Są podstawą garderoby wielu kobiet. 

- Wbrew obiegowym opiniom czarny strój jest mniej depresyjny niż szary. Kobieta prezentująca się w takim kolorze robi wrażenie nieprzystępnej, ale też silnej, niezależnej i zdystansowanej. Czerń w pracy bywa rodzajem zbroi, która nie pozwala przejrzeć nas na wylot. Często ubieramy się tak, gdy nie chcemy pokazać "miękkiego podbrzusza" albo nie pozwalamy sobie na spontaniczność. Ale dziś wiele kobiet z wysoką pozycją porzuca obowiązującą niegdyś podczas oficjalnych spotkań czerń na rzecz śmiałych kolorów. Zachwyciło mnie niedawno zdjęcie Angeli Merkel z jednego ze szczytów ekonomicznych. Miała żółtą marynarkę i stała w otoczeniu dwudziestu panów w niemal identycznych ciemnych garniturach. Wrażenie było piorunujące - wyglądali jak jej kamerdynerzy. 

A biały? Malujemy nim ściany. Jest wszechobecny, bo neutralny? 

- Niestety, nie! Wszyscy wierzą w neutralność bieli i jej uspokajające walory, ale mózg odbiera ją całkiem inaczej. Długie przebywanie w białych pomieszczeniach wywołuje niepokój, zmęczenie i napięcie. Wbrew obiegowym opiniom w otoczeniu bieli trudniej się skoncentrować. Badania dowiodły, że księgowi dokonujący obliczeń w białym biurze popełniali więcej błędów niż ich koledzy w niebiesko-zielonym pokoju, wnętrzu, które uspokaja i sprzyja skupieniu. Okazało się, że długotrwały kontakt z bielą może wywoływać bóle głowy i napady migreny. Dzieci w szkołach, w których przemalowano klasy z białych na kolorowe, chętniej zostawały tam po lekcjach. Biel jest chyba najbardziej przereklamowaną z barw! Niedoceniony jest za to róż zaszufladkowany jako kolor małych dziewczynek i infantylnych kobiet. A szkoda. Może wyciszać i jednocześnie regenerować, dodaje energii w subtelny sposób, przez co - w przeciwieństwie do czerwieni - nie rozdrażnia. Nosząc różowe stroje, komunikujemy też światu, że jesteśmy uczuciowi, wrażliwi i mamy fantazję.

Jeśli chodzi o to, co barwy mogą komunikować, obawiam się, że niektórzy ludzie po przeczytaniu pani książki mogą korzystać z opisanych tam właściwości kolorów instrumentalnie. Chcę pokazać, że jestem kreatywny, wybieram fioletową marynarkę. Zależy mi, żeby podkreślić moją stabilność i przewidywalność, pokażę się w brązach itp. A przecież od fioletowej marynarki nie przybędzie nam kreatywności, jeśli nie mamy tej cechy. 

- Na pewno wiele osób czyta takie książki, by zdobyć narzędzie do mechanicznego manipulowania wizerunkiem. Ale jeśli używają barw niespójnie z osobowością, fałsz szybko staje się czytelny dla otoczenia. Ktoś zupełnie nietwórczy w fioletowej marynarce nie stanie się Einsteinem kreatywności. Ale jeśli osoba, która uprawia twórczą profesję, pomaluje jedną ze ścian w swoim pokoju na fioletowo czy włoży fioletową sukienkę, gdy rozwiązuje jakiś twórczy problem, kontakt z tą barwą pobudzi jej naturalne zdolności kreatywne. Jest też szansa, że na prywatce w pomarańczowej sukience będziemy się czuć swobodniej niż w czarnej. 

Pani zdaniem kolorowa rewolucja znajdzie wystarczająco dużo zwolenników, by zmienić wygląd naszych domów i ulic? Feeria barw zdominuje kiedyś kolory jesiennego dnia?

- Tak, choć to nie dokona się z dnia na dzień. Ale początki końca mody na achromatyczność są już wyraźnie widoczne. Jestem przekonana, że z szarością i czernią będzie jak z nikotyną. Kiedyś ludzie palili w biurach i domach nieświadomi, że niszczą w ten sposób zdrowie. Ale w końcu wiedza o szkodliwości papierosów do nas dotarła i wszystko się zmieniło. Wierzę, że depresyjne barwy też przestaną dominować w przestrzeni publicznej i domach. Propagowanie wiedzy o wpływie kolorów na nasze życie uważam za swoją misję. Każdy wykład, rozmowa, publikacja ma znaczenie. Czy po naszej rozmowie ma pani ochotę sprawić sobie coś kolorowego?

Tak, zdecydowanie! Zawsze uwielbiałam kolor fuksji. Podczas wywiadu dotarło do mnie, że w mojej garderobie ledwo to widać. 

- Zachęcam do zmiany! Fuksja to świetny kolor! Ekscytujący dla mózgów. W dżungli mają go najpiękniejsze kwiaty! 

Rozmawiała Anna Jasińska 

TWÓJ STYL 2/2018

Zobacz także:

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy