90 dni dookoła ciała
Wiosna bywa bezlitosna. Odkrywa zbędne fałdki, cellulit... By osiągnąć sylwetkę marzeń, potrzebujesz trochę czasu, nieco wytrwałości i pomocy profesjonalisty. Na własnej skórze sprawdziłam, że to możliwe w trzy miesiące.
Przeglądam zdjęcia z zeszłorocznych wakacji. Na pierwszym jestem schowana za palmą, na drugim piję drinka z kokosa od stóp do głów owinięta ręcznikiem, na trzecim - ja w basenie zanurzona po szyję. Dlaczego nie pokazuję opalonego ciała? Bo się go wstydzę. Nie chcę, by fotografie przekazały potomności mój obraz z cellulitem i fałdkami na brzuchu.
Dość tego. W tym roku będzie inaczej. Zamiast ukrywać się w sukienkach namiotach i upychać swoje ciało w korygującą bieliznę, zadbam o to, by już na wiosnę z dumą odsłonić przed światem nową, zgrabną siebie. Zaczynam od jutra.
90 dni przed
Jadę do perfumerii. Ale sprawa nie jest wcale taka prosta. Przed półką z kremami antycellulitowymi stoję zdezorientowana dobrą godzinę. Są tu preparaty ujędrniające, wyszczuplające, drenujące. Obiecują utratę kilku centymetrów w miesiąc i odwrotnie - przybranie apetycznych krągłości na biuście czy pośladkach. Który z nich upodobni mnie do modelki z pokazu Victoria's Secret? Zamiast ryzykować kupno nieodpowiedniego kosmetyku, wybieram się do gabinetu kosmetycznego w celu poddania mojego ciała profesjonalnej diagnozie.
Anna Kamińska, kosmetolog z warszawskiego Instytutu Zdrowia i Urody Sharley, przygląda mi się dyskretnie, acz dokładnie. Ściska skórę w dłoniach, bada grudki na brzuchu i udach, pyta o moje codzienne zwyczaje i nawyki żywieniowe. Wreszcie zapada werdykt: cellulit mieszany. Z takim boryka się większość z nas. Pytam, czym różnią się rodzaje pomarańczowej skórki.
- Przy cellulicie tłuszczowym wyczuwa się pod skórą wyraźne, twarde grudki zbitego tłuszczu. Objawem cellulitu obrzękowego, związanego z zatrzymywaniem wody w organizmie, są wyraźne szarobrązowe ślady odciśnięte po zdjęciu podkolanówek. Jest także postać wiotka - kiedy po ściśnięciu skóry jej rozprostowanie trwa chwilę. Wreszcie cellulit hormonalny, związany z przewagą estrogenów nad progesteronem, to ten umiejscowiony w typowo kobiecej okolicy, na bryczesach (zewnętrzne partie ud przy pośladkach) - tłumaczy kosmetolog.
Diagnoza postawiona, teraz wybór kosmetyku powinien być prostszy. Przy cellulicie tłuszczowym genialnie sprawdzą się składniki o właściwościach spalających: kofeina, L-karnityna, cynamon czy algi. Na ten wiotki pomoże wszystko, co ujędrnia: kwas hialuronowy, kolagen, elastyna i, według najnowszych doniesień, także L-karnityna. Z postacią obrzękową poradzą sobie wyciągi z bluszczu, wąkrotki azjatyckiej, algi brunatnej, winorośli i skrzypu polnego.
A co z najtrudniejszym cellulitem mieszanym? - Najlepiej jest znaleźć preparat z całym bogactwem składników albo rano stosować kosmetyk podkręcający metabolizm i przyspieszający spalanie, a wieczorem ujędrniający - radzi Anna Kamińska. Tak też czynię.
85 dni przed
Smaruję się kremami dwa razy dziennie. Skóra wygląda lepiej, ale z doświadczenia wiem, że sam preparat nie wystarczy, by cellulit zniknął. W walce z nim najlepiej sprawdzają się terapie łączone. Na najbliższy miesiąc stanę się więc bywalczynią Sharleya, a zabiegi będą modyfikowane w zależności od reakcji i potrzeb mojego ciała.
Zaczynamy od rozbijania stwardniałych grudek tłuszczu ultradźwiękami za pomocą aparatu LipoShock. Tak uwolnione komórki tłuszczowe zostaną usunięte z organizmu za pomocą maszyny Body Mix, która działa na zasadzie masażu ciśnieniowego, fotostymulacji i krioterapii. Zabieg nie należy do przyjemnych - jest dosyć bolesny i wychładzający, ale może właśnie dlatego tak skuteczny? Już po pierwszym nie mogę się napatrzyć na swój wyraźnie spłaszczony brzuch. - Na razie to efekt tymczasowy, ale po skończonej serii utrzyma się dłużej - obiecuje Anna Kamińska.
Przy szóstym zabiegu wprowadza się kolejne urządzenie - Thermo Lipo. Będzie ujędrniało moją skórę falami radiowymi. Przypomina małe żelazko, którym podgrzewa się skórę. Rytuał jest tak przyjemny, że za każdym razem zasypiam. Z żalem przychodzę na ostatni zabieg. Moje ciało stało się jędrne, cellulit zmniejszył się o jeden stopień, a ja czuję się o niebo lepiej w swojej skórze. A co najważniejsze, mam motywację, by tego efektu nie zaprzepaścić!
65 dni przed
Modyfikuję swoją dietę. Od dziś jem regularnie - małe porcje co trzy godziny. Aby nie zapomnieć o posiłkach, nastawiam sobie przypominajkę w telefonie. Do menu wprowadzam kasze, brązowy ryż, pumpernikiel, ale przede wszystkim znane z właściwości antycellulitowych zielone warzywa. Piję mnóstwo niegazowanej wody, a kawę zamieniam na zieloną herbatę i yerba mate.
60 dni przed
Sport to zdrowie. Niestety, nie dla mnie. Ale bez odpowiedniej dawki ruchu nie ma mowy o dobrej figurze. Szukam więc czegoś, co poruszy moje zastałe mięśnie, jednocześnie sprawiając mi choć odrobinę przyjemności. Z cellulitem najlepiej radzi sobie pływanie, ale ja nie lubię chodzić na basen zimą. Zamiast tego wybieram jogę. Tym razem nie spokojną, najpopularniejszą w Europie wersję Iyengara, tylko dynamiczną Astangę.
Poprzez sekwencję wykonywanych w szybkim tempie asan budowana jest gibkość ciała, a do tego spalamy tłuszcz, bo ćwiczenia mocno przyspieszają tętno krwi. Dodatkowo duża liczba pozycji odwróconych (typu świeca czy stanie na głowie) pozwala drenować ciało i zapobiegać odkładaniu się wody w organizmie. Z pierwszych zajęć wychodzę wykończona, z drugich - rozanielona. Dzięki idei medytacji w ruchu Astanga wpływa nie tylko na kondycję ciała, ale i ducha.
55 dni przed
Nic nie może przecież wiecznie trwać", nucę, znowu dostrzegając na udach zalążki cellulitu. Nie mam zamiaru się poddać! Za radą Anny Kamińskiej próbuję sprawić, by codzienny automasaż stał się taką samą oczywistością jak mycie zębów. Na początku masuję się dłońmi - usztywniam je, rozczapierzam palce i mocno przeciągam po udach od kolan w górę. Nawet nie przypuszczałam, że to takie męczące! Po tygodniu się poddaję.
Kupuję masażer z wypustkami - masuje się nim dużo łatwiej. Cała operacja zajmuje mi kilka minut, aż do momentu, kiedy skóra staje się mocno zaczerwieniona. Wtedy wiem, że czas na krem - łatwiej w nią wniknie i silniej zadziała.
Liczę fałdki na brzuchu. Cztery. Szybko zapisuję się na endermologię do warszawskiego gabinetu BeautyMed w Warszawie. Ta bardzo skuteczna metoda wyszczuplająca i antycellulitowa została niedawno zmodyfikowana. Nowe urządzenie Endermolab gwarantuje 50 proc. więcej sukcesu i jest bezpieczniejsze dla skóry (żadnych siniaków!).
Na początek ubieram się w biały elastyczny kombinezon. Wyglądam w nim trochę jak Pi i Sigma, bohaterowie programu telewizyjnego "Przybysze z Matplanety", ale liczę, że po serii zabiegów niepokojące fałdki i wybrzuszenia na moim ciele znikną. Kosmetyczka mierzy moje obwody, a miejsca pomiaru zaznacza długopisem - dzięki temu po skończonych zabiegach będzie mogła sprawdzić skuteczność tej metody. Potem specjalną zasysającą głowicą z wibrującymi rolkami masuje moje uda, pośladki, plecy i brzuch. Choć tego nie czuję, drenuje tkankę podskórną głęboko i bardzo intensywnie.
Zabieg endermologii trwa 35 minut, nie jest bolesny, raczej relaksujący. Z tygodnia na tydzień moje nowe, przyciasne dżinsy, które kupiłam w ramach motywacji do odchudzania, stają się coraz luźniejsze. Ostatni z 10 zabiegów znacząco podbudowuje moją pewność siebie. W obwodach ud ubyły mi po dwa centymetry, a na brzuchu aż cztery!
Aby podtrzymać efekt, zabieram do domu urządzenie Wellbox. Działa na zasadzie masażu podciśnieniowego zastosowanego w endermologii. Masuję się nim także wtedy, kiedy mam zakwasy po jodze, bo aparat poprawia zdrowie i samopoczucie całego ciała.
15 dni przed
Efekt wyszczuplenia i ujędrnienia psują podłużne białawe blizny na pośladkach. Rozstępy. Decyduję się na mezoterapię koktajlem Revital Tonic. To mieszanka składników, które chronią przed wolnymi rodnikami, rozpuszczają zrogowaciały naskórek, odżywiają tkanki i przyspieszają metabolizm. Same nakłucia stymulują skórę właściwą do produkcji kolagenu, przez co staje się jędrniejsza. Panicznie boję się strzykawek, ale w myśl zasady "chcesz być piękna, musisz cierpieć" zaciskam powieki i zęby i poddaję się nakłuwaniu.
O dziwo, zabieg nie przypomina katuszy, jakich się spodziewałam. 45 minut wcześniej zostałam posmarowana znieczulającym kremem Emla, więc każde wbicie igły odczuwam minimalnie. Nieprzyjemne jest za to uczucie rozpierania po wprowadzeniu preparatu pod skórę. Gorzej jest później, bo przez kilka dni moje ciało jest obolałe i obrzęknięte. Pojawiają się siniaczki, które smaruję maścią z arniką. Pierwsze efekty widzę już po tygodniu, te właściwe pojawią się później, bo proces regeneracji skóry jest rozłożony w czasie. Już nie mogę się doczekać!
Finał, czyli Mój Wielki Triumf
Dziś byłam na zakupach. Mierzyłam sukienki i bikini. Dwa rozmiary mniejsze! Po raz pierwszy od bardzo dawna czułam się dobrze w swoim ciele. I to wcale nie prima aprilis.
Marta Urbaniak
PANI 4/2011