Co mi w duszy gra, igła z nitką wytańcowały!

Kiedy tylko otwieram szafę ...

Kiedy otwieram szafę, zaczyna się. Nie będzie teraz łatwo ją po prostu zamknąć. Muzyka leje się strumieniami, choć zaczęło się od małego potoczku. Rozpoczynam wielkie słuchowisko. Ja niczym wirtuoz z batutą w ręku, dbam o porządek. Moja wyobraźnia zaczyna intensywnie pracować, by w końcu ukazał się efekt końcowy, by słuchowisko zmaterializowało się. Powstało widowisko.

Otwierając szafy, komody, szuflady zaczynam słyszeć dźwięki melodii, którą sama komponuję, moje żakiety, spodnie, spódnice, marynarki, paski, chusty, rękawiczki pełnią rolę instrumentów, ja zaś przeistaczam się w wirtuoza, ponosi mnie fantazja.  Kreuję, komponuję, zestawiam, tworzę. Sprawdzam, co do siebie pasuje. W żadnym wypadku nie mogę dopuścić, by do mojej kompozycji zakradły się fałszywe nuty. 

 Dźwięk zaczyna dobiegać gdzieś z głębi. Na początku słychać delikatne brzmienie koronkowej bielizny, rytmiczny stukot wspinających się po nogach rajstop, cichutkie niczym szept nawoływanie  pończoch. Wnet włączają się nieco głośniej skarpetki, podsycające brzmienie podkolanówek. Coraz śmielej poczynają sobie legginsy w parze z szortami. Bardzo cicho,  ale miarowo podskakują wieszaki, a na nich nierówno  popiskują pasy, paski, paseczki. Kłócą się, przepychając, chcąc przecisnąć się na pierwszy plan. Wysokie świdrujące dźwięki wydają dżinsy rurki, równie intensywnie wygrywają swą melodię bryczesy. Zgrabnie poczynają sobie działające w grupie spódnice i spódnicospodnie. Przeciwwagę dla nich stanowią zwiewne sukienki. Gdzieś niedaleko słychać dźwięki coraz niższe. Z gracją słonia toczy się prochowiec, za nim zgrabnie, acz statecznie wystukuje swój rytm damski garnitur. 

 Moja muzyka rozbrzmiewa już po całym pokoju, a ja daję się jej ponieść, płynę na jej fali. Wsłuchuję się w swoje wnętrze. Na które dźwięki mam dziś ochotę, jakie będą mi towarzyszyć przez resztę dnia? Co wybrać, na co się zdecydować, co na siebie włożyć? W mojej głowie huczy. Mnogość dźwięków daje się we znaki -skoczne, poważne, wyważone, figlarne, zadziorne. W szafie coraz większe napięcie i poruszenie. Kto dziś zagra główne skrzypce?  Wszystkie stroje i dodatki czekają na punkt kulminacyjny, a ja na rozładowanie napięcia . Z komody dobiega zmysłowa melodia wysyłana w świat przez czerwone lakierowane szpilki, zza ich „pleców”  próbują wychylić się plażowe klapki grzmiąc kocią muzyką i kłócąc się o miejsce z megaszybkimi balerinami. Niektóre stroje i dodatki, do mnie przemawiają, zachęcają, wciskają się w me ręce. Jeszcze inne, jak jedwabne i muślinowe chusty wiją się bezszelestnie działając na zmysł dotyku.  Tempo rośnie, jest coraz głośniej, głośniej, głośniej. Na scenę wkraczają nakrycia głowy, magnetyzując dźwiękami niczym chóry anielskie. Do współpracy z nimi podążają torby, torebeczki, rękawice, rękawiczki, podskakują niczym nuty na pięciolinii.

Muzyka wibruje, ja wiruję, czuję, że jestem jej częścią. Stop. Nagle wszystkocichnie. Chaos ustępuje miejsce porządkowi. Otwieram oczy, przecieram je ze zdumienia. Co mi w duszy gra, wypłynęło na powierzchnię, zmaterializowało się. Mijający mnie dziś ludzie na ulicy będą słyszeli dźwięki wesołe, figlarne. Moje ubrania śpiewają: non stop kolor. Wiosno witaj!  Czuję się piękna.

Przegrani chowają się w czeluściach szafy z nadzieją, że być może powiedzie się im jutro, że może jutro będą mogli światu zaprezentować swe takty. Spojrzę jeszcze w lustro, by potwierdzić, że kompozycja udana i sięgnę po perfumy.  Zapach to też odzienie. Aż boję się otworzyć drzwiczki toaletki. Zaraz znów się zacznie!

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas