Dar

Papier w złote gwiazdki. Co w środku? Zegarek, o którym marzysz? Albo… talon na lepienie bałwana? Wybór prezentu to sprawdzian, co wiemy o naszych bliskich, na ile znamy ich pragnienia. A one wcale nie muszą być materialne. Jak wymyślić podarunek, na widok którego kochanej osobie zabłysną oczy, podpowiada psycholożka.

Wybór prezentu to sprawdzian, co wiemy o naszych bliskich, na ile znamy ich pragnienia.
Wybór prezentu to sprawdzian, co wiemy o naszych bliskich, na ile znamy ich pragnienia.123RF/PICSEL

Basię pamiętam dobrze, choć od naszego pierwszego spotkania minęły dwa lata. Przyszła w okresie przedświątecznym zestresowana, przytłoczona nadmiarem obowiązków. Pracowałyśmy nad sposobami rozładowywania napięcia, ale gdy odwiedziła mnie po Nowym Roku, nie chciała na ten temat rozmawiać. "Tyle wysiłku włożyłam w przygotowanie Wigilii! Dopiero w święta uświadomiłam sobie, jak mało znaczę dla moich bliskich!", wykrzyczała i się rozpłakała. Co było przyczyną tego wzburzenia? Prezenty.

Rodzina Basi jest dość liczna i zgodnie ze zwyczajem, każdy kupował prezent dla każdego. To oznaczało, że trzeba było przygotować dziewięć podarunków. Gdy na niebie pojawiła się pierwsza gwiazdka i najmłodsi rzucili się do rozpakowywania pudeł, Basia czekała z niecierpliwością, co dostanie w tym roku. Zestawy kosmetyków: żel pod prysznic, dezodorant, razy pięć. Dwie książki. Basia lubi czytać, ale tematem pierwszej było idealne sprzątanie mieszkania (za czym nie przepada), a drugiej - robótki na drutach. Plus żelazko od męża (bo ostatnio narzekał, że koszule wygniecione) i szalik w okropnym kolorze.

Uwierz w Mikołaja!

Trudno z entuzjazmem odpakowywać serię nietrafionych podarków. Poprosiłam Basię, byśmy zastanowiły się, dlaczego do tego doszło. Pod koniec sesji miałyśmy już odpowiedź: przed świętami wszyscy są zabiegani. I jak tu jeszcze rozmyślać, co kto chce dostać? Bliscy kochają Basię, ale poszli na łatwiznę. No cóż, większości z nas to się zdarza przed świętami. Co możemy zrobić, by w tym roku paczki spod choinki wszystkich ucieszyły? Podobno w Mikołaja wierzą tylko dzieci. I dlatego piszą do niego listy. Moim zdaniem coraz więcej dzieciaków wie, że prezenty kupują rodzice, a nie Mikołaj, a listy piszą, bo dorośli proszą. A proszą, bo chcą sobie pomóc. Zamiast domyślać się, o czym marzy Michaś, a o czym Anielka, mają to napisane czarno na białym.

A gdyby tak wszyscy członkowie rodziny umówili się, że napiszą listy, co chciałbym czy chciałabym dostać, niekoniecznie od Mikołaja, ale "Od kochanej rodzinki" czy "Od losu". Przecież każdy z nas czegoś pragnie, coś chciałby znaleźć pod choinką - umówmy się wszyscy, że uprościmy sobie życie i opiszemy to w listach. Znam rodzinę, której wszyscy członkowie - dziadkowie, rodzice, dzieci - tak właśnie robią. Warunek jest jeden: list kończymy na początku grudnia, dbamy o to, by znalazły się w nim i rzeczy tańsze, i bardziej kosztowne. A poza tym każdy pisze, co mu w duszy gra.

Wpisujemy więc i safari w Afryce, i perfumy Chanel, książkę o Muminkach. Nikt oczywiście nie spodziewa się, że dostanie wycieczkę do Tanzanii, ale pani domu, marząca o perfumach, dostała i flakonik Chanel, i torebkę aromatycznej kawy o poetyckiej nazwie Marzyłam o Afryce. Było to zabawne i bardzo miłe. Ja zachęcam też do czegoś innego. Do opisania w listach nie tylko rzeczy, które można kupić - jak kawę, wycieczkę czy książkę - ale i tego, za czym tęsknimy, czego chcemy, a czego w codziennym życiu nam brakuje.

W terapii behawioralnej par polecamy ćwiczenie zwane dniem życzeń. Oboje partnerzy oddzielnie opisują taki dzień. Jak by się zaczynał? Co działoby się po południu? Wieczorem? A nocą? Nie piszemy marzeń, co do których mamy pewność, że druga strona nie chciałaby ich zrealizować. Jeśli więc ona wielokrotnie deklarowała, że boi się iść na stadion piłkarski, to napiszmy: "Chcę, żebyśmy wieczorem obejrzeli mecz w telewizji". Nie piszemy też negatywnie: "Marzę, że przestaniesz być taki obojętny". Ale możemy inaczej: "Marzę, że zabierasz mnie na spacer, przytulasz, wspólnie zbieramy liście albo lepimy bałwana ze śniegu".

Jaki jest cel tego ćwiczenia? Po pierwsze chodzi o to, żeby partnerzy poznali fantazje tego drugiego, także seksualne. A po drugie, żeby nauczyli się obdarowywać ukochanego czy ukochaną przyjemnością. W "listy do Mikołaja" można też wpisać takie życzenia: "Spacer w parku", "Film na kanapie, popcorn i piwo", "Wizyta w teatrze", a nawet "Seks nad ranem: obudź mnie pocałunkami i przywitajmy świt, kochając się". Oczywiście te listy intymne są do wymiany między kobietą i mężczyzną, nie krążą po rodzinie. Warto zachęcać zwłaszcza dzieci, by w litanii próśb o najnowsze telefony, gry na konsolę i tablety umieszczały także takie niematerialne pragnienia. O czym marzą?

Może się okazać, że chciałyby pojechać na kemping nad jezioro jak wiele lat temu, bo to były wakacje ich życia (a nie te w Grecji). Albo że chcą, aby ojciec pouczył je prowadzić samochód. Pisanie o przedmiotach jest łatwiejsze niż o innych "zachciankach", chyba nawet bardziej dla dorosłych niż dla dzieci. I na to jest sposób. W rodzinie znajomych list do Mikołaja za pana domu pisze więc jego żona, która dyskretnie podpytuje, co by chciał znaleźć pod choinką. Jest jeszcze jeden sposób - ogłoszenie. Niedawno w naszym ośrodku terapii wywiesiliśmy w poczekalni kartki z napisem: "Czego ci brakuje? Weź sobie!". Na dole, na paskach do wydzierania (jak w anonsie) były: "Miłość", "Przyjaźń", "Wsparcie", "Pieniądze", "Spokój". Nasi pacjenci zerwali wszystkie paski ze "Spokojem" i "Miłością", a o dziwo! "Pieniądze" zostały. Można zainspirować się tym pomysłem, powiesić takie ogłoszenie "Co chcesz dostać?" - z różnymi wersjami odpowiedzi, a członków rodziny poprosić jedynie, by oddarte paski włożyli do koperty z listami. W tej wersji od domyślności ofiarodawcy zależy, jak zinterpretuje hasło "Spokój", "Miłość", "Ciepło", "Wsparcie", "Duma"...

Na kogo wypadnie...

Listy, w których piszemy, co bliscy mogą nam kupić, ułatwiają przedświąteczne sprawunki. A co z pozycjami, których nie znajdziemy w sklepach, jak "Seks o poranku" czy "Spokój"? Możemy po prostu obiecać: "Miły, skoro tak lubisz się kochać o świcie, będę o tym pamiętać". Ale można potraktować rzecz bardziej dosłownie, przygotować "talon na...". I wpisać tam wybrane pozycje z listu. To o tyle fajne, że obie strony - obdarowująca i obdarowana - mają kontrolę nad ostateczną formą prezentu. Taki talon można zrealizować w dowolnej chwili (ale nie po kłótni!), powiedzieć: "Słuchaj, miałam zły dzień. Mam od ciebie świąteczny talon na masaż. Co ty na to?".

Basi takie rozwiązanie z pewnością by się spodobało, ale... Cóż z tego, że wszyscy wiedzieliby, czego pragnie, gdyby mieli do kupienia dziewięć podarków? I czas, i koszty nie pozwalają w takiej sytuacji na wyszukiwanie, wymyślanie.

Jedna z pacjentek opowiedziała mi o sposobie, z którego korzysta jej rodzina od lat i z sukcesem. Na prezenty dla dzieci zrzucają się wszyscy dorośli. Natomiast reszta ciągnie losy. Dzięki temu jedna osoba kupuje jeden prezent. Ustalane są także widełki cenowe - w zeszłym roku było to od 100 do 200 zł na osobę (kwota nierealna przy dużej liczbie podarków). Losowanie odbywa się najczęściej na rodzinnej imprezie w andrzejki. Komisyjnie robi się karteczki z imionami, składa je, a potem każdy wyciąga jedną z koszyka.

Jest przy tym mnóstwo zabawy, bo nieraz wylosuje się samego siebie i trzeba ciągnąć jeszcze raz. Potem, w kuluarach, zaczyna się "nielegalny" handel, można się bowiem losami wymieniać. A żeby było jeszcze śmieszniej, jest i drugie losowanie: przedświątecznych obowiązków. W tym biorą udział i nastolatki, i siedmioletnie dzieci. Nie ma już kłótni, kto będzie mył szyby, kto - piekł makowiec, a kto - czyścił akwarium. Oczywiście, tymi losami także się "handluje". A przy bardziej skomplikowanych zajęciach jak mycie szyb siedmiolatkowi pomaga mama.

Tradycja obdarowywania prezentami jest piękna, ale to nie znaczy, że nie wolno jej modyfikować. Wolno, a nawet trzeba, jeśli dzięki temu nie tylko spełnimy najskrytsze pragnienia najbliższych, ale i znajdziemy pod choinką coś, o czym naprawdę marzymy. W święta fajnie jest być dzieckiem i niecierpliwie czekać na Mikołaja. Nawet jeśli się w niego nie wierzy.

Sylwia Sitkowska, psycholożka, psychoterapeutka, szefowa Przystani Psychologicznej. Prowadzi terapię dorosłych, a jej pasja to praca z parami w kryzysie.

TWÓJ STYL 12/2013

Twój Styl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas