Maciej Maniewski: Kino pod włos

W salonie, albo na planie filmowym. Maciej Maniewski od 20 lat opiekuje się włosami polskich gwiazd. Mówią o nim mistrz drugiego planu, nazywają ekspertem od metamorfoz. Spotkaliśmy się tuż przed premierą jego najnowszego projektu - "Chemii" w reżyserii Bartka Prokopowicza. Film powstał na kanwie wydarzeń z życia Magdy Prokopowicz - założycielki Fundacji Rak'n'Roll.

Maciej Maniewski pracuje przy wielu polskich produkcjach filmowych
Maciej Maniewski pracuje przy wielu polskich produkcjach filmowychPodsiebierskaAKPA

Alicja Myśliwiec, RMF Classic: To Ty jesteś facetem, który obciął włosy Magdzie Cieleckiej?

- Tak... Pamiętam burzę w sieci, jaką wywołało zdjęcie, które Magda umieściła na jednym z portali społecznościowych. Ludzie pytali, kto jej to zrobił... Przyznaje się - to ja! Zrobiłem jej fryzurę, która nie jest na topie. Ale to nie żadne szaleństwo. Poszedłem pod prąd w stosunku do trendów, ale pozostałem w zgodzie ze scenariuszem. Tak już jest, że praca przy filmie rządzi się innymi prawami, niż pokaz czy wybieg. To dodatkowa odpowiedzialność za wspólnie opowiedzianą historię.

I mam wrażenie dodatkowa odpowiedzialność za klienta...

- Oj tak! Praca z aktorem to osobna kategoria. Podniesienie poprzeczki. Nie realizujemy wizji tylko swojej i osoby, którą mamy na fotelu, ale też całego sztabu ludzi. Jednocześnie aktor czy aktorka powinni czuć się dobrze, w tym co zaproponujemy. Nasza fantazja nie może przeszkadzać imj w pracy. Szukamy kompromisów.

Przypuszczam, że wasza praca zaczyna się na długo przed tym, zanim padnie pierwszy klaps na planie? Jak to wygląda od kuchni?

- Nasz kalendarz rządzi się innymi prawami - zarówno przed rozpoczęciem zdjęć, jak i podczas pracy. Pracujemy w sposób techniczny. Bywa, że walczymy z upływającym czasem i na planie robimy tak zwaną kontynuację. Wyobraźmy sobie, że film jest kręcony dwa lub trzy miesiące. Aktor się zmienia, ale kamera nie może tego zauważać. A jak wiemy, widzi wszystko i potrafi być bezlitosna. Nasza w tym głowa, aby trochę ją oszukać. Spotykamy się więc z aktorami na wspomnianej "kontynuacji" i powtarzamy wszystko "od a do z".

Agnieszka Żulewska jako Lena
Agnieszka Żulewska jako Lenamateriały prasowe

Czy tak wyglądała też praca nad "Chemią" w reżyserii Bartka Prokopowicza? Widzę plakat filmu, który wisi w twoim salonie i datę 2 października zaznaczoną na czerwono w kalendarzu.

- Weszliśmy mocno w ten projekt. Mam to szczęście, że jestem częścią grupy "top secret", czyli tej, która dostaje scenariusz w pierwszej kolejności

Więc wiesz wszystko...

- Ponieważ muszę ułożyć sobie w głowie to, co mamy do zrobienia. W przypadku "Chemii" brałem udział w próbach castingowych, kiedy aktorzy dopiero przymierzają się do projektu. Przyglądaliśmy się im wtedy razem z pionem charakteryzacyjnym, konsultowaliśmy, co i jak trzeba zrobić. Rozmawialiśmy też z reżyserem, zastanawiając się, kim ma być człowiek, którego zobaczymy na ekranie. To pierwszy etap. Później zaczynają się próby, przymiarki strojów, peruk i wszystkiego, co jest wpisane w scenariuszową zmianę naszego bohatera. "Chemia" jest na początku bardzo kolorowa, włosy muszą oddać to szaleństwo i do tego przygotowywaliśmy Agnieszkę Żulewską (filmową Lenę), później rzeczywistość ją zmienia. Żyje zmianą i w zmianie.

Trudną zmianą...

- Zgadza się. Już na pierwszej próbie widziałem, że to będzie poruszające. Nie myliłem się. Sam przeżyłem to emocjonalnie. Był płacz, emocje, radość - wszystko naraz. To jest też historia, która do mnie wraca. Od kilku lat współpracuję z Fundacją Rak'n'Roll. Angażuję się w akcję "Daj włos".

Agnieszka Żulewska po zmianie
Agnieszka Żulewska po zmianiemateriały prasowe

Są też "Metamorfozy na zwrotniku raka". To ciąg dalszy tej współpracy?

- Tak. W pewnym sensie konsekwencja naszej pracy nad "Chemia". Czułem po prostu, że to jedna z takich sytuacji, która wychodzi poza plan. Salon zamieniliśmy więc w warsztat. Podopieczne Rak'n'Rolla przychodzą i ściągają peruki. Włosy się zmieniają, zmienia się ich struktura, na przykład zaczynają się kręcić, siwieją...Uczymy, jak sobie z tym radzić. Każda kobieta żyje w zmianie. Ja jestem od tego, żeby te zmiany wspierać. Przed nami kolejne warsztaty w Katowicach i Krakowie. Działamy, nie tracąc czasu.

I przerywa nam telefon... A Twój dzwonek to "Take Me to Church" Hoziera, czyli znów "Chemia"!

- Mówiłem, że ten projekt wchodzi głęboko. Cieszę się, że właśnie ten kawałek znalazł się w filmie. Hozier zgodził się na to. A ja się wcale nie dziwię. A dzwoni... znów kino.

Możesz zdradzić kto?

- Jasne - to Julia Kijowska. Spotkaliśmy się na planie filmu "Pod Mocnym Aniołem" i jak widzisz, ciąg dalszy nastąpił. To kolejne wyzwanie, bo Julia jest bardzo zajęta, gra m.in. w nowym filmie Tomka Wasilewskiego "Zjednoczone stany miłości". Włosy muszą wytrzymać charakteryzacje i wszystkie przejścia. Tylko kino pozwala na aż taką ekspresję! Zmiana koloru, dopinki, ostre cięcie - to wszystko my! Pamiętajmy też, że włosy to w przypadku aktorek i aktorów narzędzie pracy. Bywa i tak, że w krótkim czasie jesteśmy proszeni o kilka metamorfoz, po których całość musi wyglądać, jak z reklamy. Hasło "Kamera. Akcja" - zobowiązuje.

Maciej Maniewski - stylista gwiazd, ekspert od metamorfoz z programu "Sablewskiej sposób na modę", ambasador Organizacji Społecznie Zaangażowanej. Pracował na planie takich produkcji jak m.in.: "Pod mocnym Aniołem" (reż. Wojciech Smarzowski), "Warsaw by Night" (reż. Natalia Koryncka-Gruz), przygotowywał Agatę Kuleszę i Gabrielę Muskałę do ról w filmie "Moje córki krowy" (premiera już 16 stycznia 2016). Jego kolejny projekt to "Zjednoczone stany miłości", najnowszy film Tomka Wasilewskiego.

RMF Classic
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas