Reklama

Tak Polacy dekorowali kiedyś choinki. Wciąż masz te ozdoby? Mogą być warte fortunę

Unikatowe, wyjątkowe, budzące ogrom wspomnień. W wielu domach wciąż lądują na choinkach, podczas gdy inni trzymają je w zakurzonych kartonach, zapominając o ich istnieniu. Tymczasem nic bardziej mylnego. Moda znów wraca, a kolekcjonerzy walczą o zdobycie artefaktów minionych lat. Za świąteczne bombki z PRL-u są w stanie zapłacić krocie.

Choinka jest obowiązkowym elementem świąt Bożego Narodzenia, którego nie może zabraknąć w żadnym polskim domu. Tradycyjnie udekorowana jest przede wszystkim wspaniałą ozdobą, wprowadzając do wnętrza wyjątkową atmosferę.

Bożonarodzeniowe drzewko zaczęto przyozdabiać już w XVI wieku w Niemczech. Stamtąd zwyczaj powędrował kolejno do Francji, a następnie za sprawą brytyjskiej królowe Wiktorii rozprzestrzenił się na pozostałe kraje Europy i Ameryki. W Polsce świąteczne drzewko zaczęto dekorować na przełomie XVIII i XIX wieku. Tradycję za symbol religijny uznano dopiero w XVIII wieku. Do tej pory była ona bowiem traktowana jako rytuał pogański.

Reklama

W którym roku pojawiły się bombki? Zwyczaj żywy do dziś

Wraz z upływem czasu zmieniały się również sposoby dekorowania świątecznego drzewka oraz ozdoby, które na nie trafiały. Pierwotnie zawieszano na nim najczęściej jabłka oraz dekoracje wykonane z papieru. W XVII wieku na choinkach zaczęto ustawiać świeczki, które niejednokrotnie w mig doprowadzały do dewastacji świątecznego drzewka. Później zastąpiono je elektrycznymi lampkami. Wkrótce na choinkach zaczęto wieszać smakołyki - ciastka, orzechy czy pierniczki.

Pierwszą bombkę wykonano w 1840 roku w hucie szkła Lauscha w Niemczech. Według legendy Hans Greiner nie miał pieniędzy, aby kupić ciastka, jabłka i świece na swoją choinkę, dlatego też wykonał w swojej hucie proste kuliste kształty puste w środku, którymi udekorował drzewko. W połowie XIX wieku powstało już wiele rodzinnych zakładów rzemieślniczych, gdzie produkowano bombki, które wraz z upływem czasu zyskiwały coraz większą popularność. Dziś to głównie nimi dekorujemy świąteczne drzewka. Jak się jednak okazuje, prawdziwe szczęście mają osoby, które wciąż posiadają szklane cacka z PRL-u.

Jeśli w twoim domu znajduje się karton z tego rodzaju świecidełkami, warto poświecić mu trochę uwagi. Jak tłumaczy Jakub Naumiuk, znawca przedmiotów vintage i antyków, ekspert programu "Łowcy skarbów - kto da więcej", emitowanego w telewizyjnej Czwórce, powodów jest kilka.

 - Po pierwsze, budzą one sentyment i wspomnienia z dawnych lat, zaś u młodego pokolenia- fascynację oryginalnym, naiwnym designem, jakże odmiennym od generycznych ozdób spotykanych w centrach handlowych. Po drugie, ręcznie dmuchane i zdobione szklane ozdoby w dobrym stanie zyskują obecnie mocno na wartości, szczególnie w określonych wzorach i kształtach. Może się więc okazać, że pudło z ozdobami znalezione na strychu warte jest kilkaset złotych! - tłumaczy.

Jak oszacować wartość egzemplarzy, przechowywanych w domu? Na początek warto przeprowadzić mały research, tak w internecie, jak i w terenie. - Najprościej jest przejrzeć portale aukcyjne w poszukiwaniu ozdób podobnych do naszych, aby poznać ich ceny, nazwy wzorów i wytwórnię. Pomocne są w tym też tematyczne grupy w mediach społecznościowych, gdzie na sprzedaż wystawiane są takie ozdoby, a także liczyć można na pomoc w ich identyfikacji i wycenie osób "siedzących" w temacie - tłumaczy ekspert. -  Na pewno wartość ozdób podnosi ich dobry stan i oryginalne pudełko, na którym znajdziemy stempel lub karteczkę z informacją o producencie, dacie wytworzenia i wzorze. Mimo, że nie zawsze ozdoby będą przedstawiać dużą wartość, warto zadać sobie trochę trudu, aby przekonać się, czy nasze bombki nie są akurat poszukiwanymi egzemplarzami!

Zobacz również: Takich bombek lepiej nie kupować. Mama Chemik alarmuje

Wraca moda na ozdoby choinkowe z PRL-u. Mogą być warte fortunę

Wśród ozdób choinkowych, tak samo jak w każdej innej kategorii kolekcjonerskiej, istnieją rodzaje i egzemplarze, cieszące się szczególnym zainteresowaniem zbieraczy. - Zdecydowanie największą estymą i wartością cieszą się postacie z bajek, oraz tak zwane kształtki, czyli bombki dmuchane do formy, posiadające nieraz bardzo skomplikowane kształty - tłumaczy Jakub Naumiuk. -  Wśród nich prym wiodą bombki przedstawiające postacie z Polskich bajek: Jacek i Agatka, Ptyś i Balbinka, Bolek i Lolek. Także słynny Marynarzyk, Babuszki i Laleczki, a także Parasole to wzory osiągające często ceny kilkusetzłotowe. Również kotki i pieski są wysoko wyceniane. Nieco mniej kosztują popularne muchomorki czy tak zwane reflektorki. Najbardziej znane i cenione Polskie wytwórnie to Spółdzielnia Pracy "Wolność" w Miliczu czy zakłady "Przyjaźń" we Wrocławiu i ich produkty cieszą się obecnie dużym zainteresowaniem kolekcjonerów. Zakładów produkujących ręcznie dmuchane i malowane bombki było w PRL ponad 50, a większość ich produkcji kierowana była na eksport - szczególnie do USA.

Słowa eksperta znajdują potwierdzenie w ofertach, które bez trudu można znaleźć w internecie. Na facebookowej grupie "Bombki z PRL-u. Sprzedaż, kupno, wymiana", która liczy ponad 4,4 tys. członków sprzedających i wymieniających się świątecznymi ozdobami można natrafić na prawdziwe cuda. Najdroższymi bezsprzecznie są te ozdoby, które przedstawiają postacie z popularnych kreskówek. Bombki w kształcie Jacka i Agatki, Bolka i Lolka lub Gąski Balbinki kosztują nawet 500 złotych. Szklana ozdoba w kształcie marynarza na jednej z aukcji wylicytowana została za 540 złotych. To właśnie "kształtki", czyli bombki przedstawiające postacie, są najbardziej poszukiwanymi. Na jednej z aukcji komplet sześciu podobnych ozdób sprzedany został za 1,5 tys. zł.

Wiele ofert z bombkami z PRL-u znajdziemy również na popularnych portalach aukcyjnych. Tam ceny wahają się od około 60 zł do nawet 300 zł za komplet. Jest w czym wybierać.

Zobacz również: Żywa choinka. Na co powinniśmy uważać przy jej wyborze?

***

Jakub Naumiuk  - Wielbiciel starych i niecodziennych przedmiotów. O starej motoryzacji uczył się praktykując w warsztatach mechanicznych, o designie i antykach - od kuratorów i historyków sztuki, zaś o polskim meblarstwie - od rzemieślników wskrzeszających kultowe projekty polskiego designu. Pasja przerodziła się w zawód - został poszukiwaczem i opiekunem sprzedawców wyselekcjonowanych przedmiotów vintage i antyków dla Yestersen, największej polskiej platformy online sprzedającej design. Dalsza droga wiodła przez historię polskiego meblarstwa, dzięki współpracy z firmą produkującą oficjalne reedycje polskich ikonicznych projektów z lat 60. i 70. Teraz wiedzą dzieli się z uczestnikami programu Łowcy Skarbów-Kto Da Więcej!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: design prlu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy