Wszystko jest kopią kopii, czyli o podróbkach

Plagiaty szkodzą, psują rynek i hamują kreatywność – co do tego nikt nie powinien mieć wątpliwości. Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że skopiować można właściwie wszystko. Począwszy od logo, poprzez kształt i wzór, a na kolorze skończywszy.

Podróbka czy inspiracja? Czasem sprawa nie jest oczywista
Podróbka czy inspiracja? Czasem sprawa nie jest oczywistaKarol Makurat/REPORTERReporter

Plagiat bez wątpienia jest wirusem, który pożera modę od środka. Dotyczy zarówno największych i najbardziej znanych domów mody, jak i małych, lokalnych przedsiębiorstw. Prawo własności intelektualnej, pełne luk i niedopowiedzeń, nie zawsze jest w stanie rozwiązać pojawiające się problemy szybko i sprawnie. Gdy markę wyróżnia charakterystyczny wzór lub detal, trzeba przygotować się na procesy i uzbroić w cierpliwość. Potwierdzić to może chociażby Adidas, który już od wielu lat konsekwentnie spiera się o swoje trzy paski. Jakie marki w przeszłości miały podobne problemy?

Burberry

Kratę Burberry kojarzą chyba wszyscy. Nawet jeśli ktoś nigdy nie zetknął się z produktami brytyjskiej marki i z modą jest całkowicie na bakier, z pewnością miał choć raz ten charakterystyczny wzór przed oczami. Najsłynniejsza krata świata składa się z czarnych, czerwonych i białych pasków umieszczonych na subtelnym, beżowym tle.

Kratka  - duma i przekleństwo firmy Burberry
Kratka - duma i przekleństwo firmy Burberry123RF/PICSEL

Obecnie uznawana jest za klasykę nad klasykami. Nie zawsze jednak była tak szanowana. W latach 80. deseń prawie doprowadził do bankructwa firmy. Głównym powodem były wszędobylskie podróbki, które stały się bardziej powszechne od oryginalnych produktów. Ubrania i dodatki à la Burberry można było wówczas znaleźć dosłownie wszędzie - w przydrożnych sklepikach i na tanich kiermaszach. Efekt? Krata zaczęła kojarzyć się z bylejakością i została uznana za tandetną.

Marka znalazła się wówczas na skraju przepaści i nie umiała zapanować nad sytuacją. Doszło nawet do tego, że osoby noszące beżowo-czarną kratę były wypraszane z ekskluzywnych londyńskich klubów. Gdy wydawało się, że nic nie może uratować Burberry, stanowisko dyrektora generalnego powierzono Rose Marie Bravo. To właśnie ona, decyzją o chwilowym wyciszeniu wzoru i odmłodzeniu profilu marki,  zapobiegła ostatecznej klęsce.

Christian Louboutin

Niejedną walkę o swoje musiał stoczyć także Christian Louboutin. Czerwona podeszwa stanowi najbardziej rozpoznawalny znak jego projektów i co roku przynosi firmie miliardowe dochody. Nietrudno więc wyobrazić sobie, że wiele marek chciałoby ją "pożyczyć", choćby na chwilę.

Czerwona podeszwa to znak rozpoznawczy to akcent, który wiele marek chciałoby "pożyczyć" sobie choć na chwilę
Czerwona podeszwa to znak rozpoznawczy to akcent, który wiele marek chciałoby "pożyczyć" sobie choć na chwilęEdward Berthelot/Getty ImagesGetty Images

Najbardziej medialną batalią bez wątpienia była ta pomiędzy marką Christian Louboutin a domem mody Saint Laurent. W 2011 roku francuski brand wprowadził do sprzedaży monochromatyczną kolekcję obejmującą między innymi buty w czerwonym kolorze. To nie spodobało się Christianowi Louboutin i tak rozpoczął się proces. Wówczas sąd uznał jednak, że  marka nie ma wyłączności na wzór czerwonej podeszwy. Sędzia Victor Marrero w swoim wyroku oświadczył, że: "w branży mody kolor służy funkcjom ozdobnym i estetycznym i jest kluczowy dla utrzymania mocnej konkurencji".

Prawnicy marki nie poddali się i przez kolejne lata konsekwentnie walczyli jej o znak rozpoznawczy. Od 2018 roku Christian Louboutin może spać nieco spokojniej. Trybunał Sprawiedliwości uznał, że słynna czerwona podeszwa spełnia wymogi, by zarejestrować ją jako znak towarowy.

Zobacz również:

Olga Bończyk – Więcej niż kochanek (official video)
Styl.pl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas