Reklama

Potęga wdzięczności

Łatwo dziękować losowi, kiedy wszystko się nam układa. Psychologowie radzą odwrócić ten stereotyp myślenia: To umiejętność odczuwania wdzięczności powoduje, że odnosimy sukcesy, lubimy swoje życie i czujemy się dobrze.

"Matuś, dziękuję za sukienkę", "Za bezgraniczną miłość moich psów", "Za zwyczajne życie", "Za rozmowę z teściową syna", "Dzięki za pyszne kotlety", "Dziękuję nieznajomemu kierowcy samochodu nr..., który pilotował mnie na lotnisko", "Za Tomka". To tylko niektóre wpisy na internetowej stronie: www.jestemwdzieczny.pl. Lektura tej witryny powinna być polecana nie tylko jako naturalna przeciwwaga po wysłuchaniu codziennych wiadomości z kraju i ze świata, ale też jako wstęp do pierwszych podsumowań mijającego roku.

Terapeuci podkreślają, że wdzięczność to niesłusznie zapomniany, bagatelizowany i często infantylizowany faktor szczęścia. Łatwo przyzwyczajamy się do tego, co jest nam dane. Nie potrafimy rozpoznać tego, co dobre, i się na tym skupić. Widzimy więcej niedostatków niż korzyści. Bardziej absorbują nas potknięcia niż to, co już nam się udało. Nieustanny głód nowych sukcesów pomniejsza czy nawet unieważnia stare zwycięstwa. Ta skłonność widzenia "szklanki do połowy pustej", którą psychologowie nazywają "mentalnością ofiary", nie omija nawet uznanych autorytetów w dziedzinie psychologii.

Reklama

Doktor Marshall B. Rosenberg, amerykański psycholog kliniczny, właśnie zakończył kolejne warsztaty dla ponad setki osób. Niemal wszyscy uczestnicy wysoko ocenili ten autorski trening komunikowania się bez przemocy. Jedna osoba była niezadowolona i z tego dnia w pamięci terapeuty głęboko utkwiło tylko owo niezadowolenie. Uświadomił to sobie dopiero, kiedy jego syn powiedział: "Tato, czy zdajesz sobie sprawę, jak często wytykasz nam różne potknięcia, a prawie nigdy nie wspominasz o tym, co się udało?". Doktor Rosenberg przyznał synowi rację. Ciągle chciał coś poprawiać, rzadko natomiast okazywał radość z udanych przedsięwzięć. Postanowił otworzyć się na okazywanie sobie uznania oraz włączył problematykę dziękczynienia w zakres swoich naukowych dociekań. Nie jest w tym odosobniony.

W wielu ważnych ośrodkach akademickich prowadzone są eksperymenty nad naturą wdzięczności. Pionier takich badań, profesor Robert A. Emmons z Uniwersytetu Kalifornijskiego, dowodzi, że życie bez wdzięczności odbiera witalność. Skazuje na przygnębienie i ciągłe niezadowolenie, destrukcyjne porównywanie się z innymi. Uzależnia od nieustannego podawania sobie niezdrowych, wojowniczych i samodopingujących się komunikatów. Ten, kto potrafi być wdzięczny, ma więcej energii. Jest odporniejszy na niepowodzenia i zdrowszy.

Gregory Fricchione, profesor psychiatrii w Harvard Medical School, zaleca w sytuacjach traumatycznych przeżyć czy nasilonego stresu tworzenie "list błogosławieństw". Szukanie jasnych punktów okazuje się znakomitą kuracją dla osób zmagających się z utratą bliskich, rozwodem czy bezrobociem. Jeżeli fala uderzeniowa nieszczęścia jest bardzo duża, paradoksalnie znalezienie nawet małej rzeczy, takiej jak nakarmienie kota czy pobawienie się z dzieckiem w parku, pomaga podnieść się rano z łóżka i zawalczyć o kolejny dzień.

Szwedzka terapeutka Liv Larsson, która prowadzi na całym świecie warsztaty mediacji w relacjach rodzinnych, zainteresowała się problematyką wdzięczności po usłyszeniu opowieści o przyjaciółkach, z których jedna zachorowała na raka piersi, a druga zamiast wyrazić naturalne zaniepokojenie lub troskę, krzyknęła radośnie: "Jakiż to dar! Jaka możliwość! Teraz możesz w pełni zrozumieć, co jest naprawdę ważne w twoim życiu!". Larsson podobnie jak cała rzesza uznanych psychologów uważa, że mit pozytywnego myślenia wykorzystujemy do odrzucania bólu i żalu. Prowadzi to do bagatelizowania, wypierania problemów, do zaostrzenia konfliktów czy marginalizacji i spychania na bok rzeczy bardzo ważnych.

Natomiast kultywowanie wdzięczności nie ma nic wspólnego z naiwnym huraoptymistycznym myśleniem życzeniowym. Wdzięczność nie opiera się na iluzji, że za pomocą dobrych myśli możemy sterować naszym życiem. Nie zachęca do ucieczki od problemów w nostalgię. Nie jest również bierną postawą wobec wyzwań i chowaniem głowy w piasek. To rodzaj świadomej akceptacji życia takiego, jakie ono jest.

Postawa dziękczynna ułatwia zobaczenie wszystkiego w realistycznej perspektywie. Przecież nawet w trudnych momentach z wielu rzeczy można się cieszyć.

Jak wynika z publikacji w prestiżowym "Harvard Health Publications", osoby, którym zalecono prowadzenie "dzienników wdzięczności", zaczęły odczuwać więcej pozytywnych emocji, przypływ sił witalnych oraz zdecydowanie niższy poziom depresji i stresu. Były bardziej optymistycznie nastawione do życia, radośniejsze i rzadziej skarżyły się na dolegliwości bólowe czy niedogodności życiowe. A nawet uprawiały więcej ćwiczeń fizycznych! Jednocześnie zachowały świadomy ogląd swojej sytuacji. Nie wypierały problemów, lecz były bardziej skłonne do szukania pomocy w trudnych sytuacjach i same częściej oferowały wsparcie emocjonalne innym. Systematyczne rejestrowanie dobrych wydarzeń ewidentnie sprzyja wchodzeniu w głębszy i zdrowszy kontakt z ludźmi.

Potwierdza to również eksperyment opisany przez Liv Larsson w książce "Wdzięczność. Najtańszy bilet do szczęścia" (Czarna Owca, 2011). Osoby, które przynajmniej trzy razy dziennie z zainteresowaniem i entuzjazmem reagują na dobre nowiny dotyczące ich znajomych, już po tygodniu takiego zachowania same czują się szczęśliwsze, mniej podatne na huśtawki nastrojów, stany depresyjne czy lękowe. Im więcej okazujemy uznania sobie i innym, tym mniej jesteśmy podatni na niepokój, poczucie osamotnienia, zazdrość oraz przygnębienie. Wdzięczność ogranicza tendencję do rywalizowania i porównywania się z innymi. Zwiększa empatię i umiejętność słuchania. Dlatego umacnia więzi społeczne, inspiruje do dbania o stare i nowe relacje. A świadomość, że nie jesteśmy osamotnieni, poprawia naszą samoocenę i samopoczucie.

Larsson, pisząc o wdzięczności, lubi używać terminu "troska o własne środowisko wewnętrzne" i przyznaje, że trudno jest zrobić dodatni bilans życiowy, skoro żyjemy w wielkim napięciu i pośpiechu, a w głowie nieustannie kłębią się nam krytyczne, oskarżycielskie czy gniewne myśli. Jak się od nich uwolnić? Dobrze wtedy skupić się na tym, co chcemy robić, a nie zastanawiać się nad tym, co nam nie wyszło, co jest złe w innych albo w nas samych.

Larsson przywołuje historię uczestniczki swoich warsztatów terapeutycznych, która chciała nauczyć się lepiej dbać o siebie. Jednak im mocniej się starała, tym stawała się bardziej zestresowana i budziła się z koszmarnymi bólami głowy. Zadręczała się pytaniami, jaki popełniła błąd: może ktoś zwrócił mi uwagę i zrobił przykrość? Naraziłam się na zbyt wielki stres? Coś zaniedbałam? Aż w końcu pewnego dnia odcięła się od tego, co było, i zadała sobie tylko jedno, skierowane w przyszłość pytanie: czego w tej chwili potrzebuję?

To było całkowicie inne podejście do problemów, stresu i związków z ludźmi. Przestała szukać przyczyn niedogodności, zaczęła poszukiwać... komfortu. Poranny ból głowy nie był już zwiastunem lęku przed trudnym dniem w pracy, lecz stał się sygnałem: zatroszcz się o siebie. Kobieta usiadła na łóżku i zaczęła bardzo wolno kręcić szyją, potem wstała, przeszła się po pokoju i zrobiła jeszcze parę innych rzeczy, żeby poprawić sobie samopoczucie, zamiast się karcić. To nowe podejście okazało się przełomem. Kiedy odniosła się do własnego bólu głowy z empatią, zrozumiała, że w przeddzień nie poświęciła sobie dość uwagi, a ból jest sygnałem, że potrzebuje jej więcej. Zajęła się więc sobą tak, jak tego potrzebowała. Ta kobieta przez całe życie miewała bóle głowy, a ten akurat okazał się punktem zwrotnym.

Nie ma "dobrej wdzięczności" bez okazywania sobie zrozumienia i troski. Profesor Sonja Lyubomirsky z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Riverside, której Institute of Mental Health przyznał milionowy grant na badania nad możliwościami trwałego zwiększenia poziomu szczęścia, uważa, że to nic innego jak tylko zdolność odczuwania wdzięczności jest podstawowym faktorem szczęścia. Oczywiście może się wydawać, że łatwo być wdzięcznym, gdy ktoś czuje się szczęśliwy, ale w rzeczywistości jest na odwrót. Odczuwanie wdzięczności nie tylko ułatwia psychologiczną regenerację, ale też jest jedną z najskuteczniejszych technik, dzięki którym możemy poczuć się szczęśliwsi.

Wdzięczność przesuwa granicę szczęścia. Z przyszłości w teraźniejszość. Większość ludzi zakotwicza się w przyszłości. Tam jest cel i sens życia. Tam są marzenia. Przeszłość jest natomiast często wypierana ze świadomości, bo stanowi niepotrzebny, bolesny bagaż. Tymczasem prawdziwy i względnie stały komfort psychiczny daje nam dopiero zrównoważenie perspektywy czasowej. Planowanie z jednoczesnymi powrotami do dobrych wspomnień oraz uznanie dla tego, z czego już teraz można się cieszyć.

To wdzięczność ułatwia zdrowe osadzenie się w teraźniejszości. Dzięki niej możemy uniknąć ekstremalnych tendencji do życia albo wyłącznie przeszłością, albo ku chwale przyszłości. Francuzi powiadają, że "wdzięczność jest pamięcią serca". To emocjonalny ekwipunek. Bez niego nie sposób odczuwać dzisiejszej radości ani też zawojować przyszłości.

Pamiętajmy o tym w czasie grudniowych podsumowań. Jeżeli zamiast liczenia osiągnięć i strat postawimy akcent na wdzięczność, bilans mijającego roku na pewno będzie wart uznania.

Zyta Rudzka

PANI 12/2013


Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Dowiedz się więcej na temat: psychologia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy