Dieta zapisana w DNA

Genodieta jest to nic innego jak spersonalizowane menu naszego profilu genetycznego. To coś w stylu indywidualnej instrukcji jedzenia, z którą się urodziliśmy. Pokazuje, z produktów nasze ciało lepiej wykorzystuje energię, co mu tak naprawdę służy, a z czego powinniśmy zrezygnować. Choć taka analiza nie daje nam gwarancji uniknięcia kłopotów ze zdrowiem, może podpowiedzieć, czego nie robić wbrew naszemu łańcuchowi DNA. Czym jest genodieta i na czym tak naprawdę polega? Na te i inne pytania odpowiada dr hab. n. med. Iwona Wybrańska.

Jadłospis tworzy się w oparciu o profil genetyczny uzyskany na podstawie badania DNA
Jadłospis tworzy się w oparciu o profil genetyczny uzyskany na podstawie badania DNAEast News

Magdalena Janczura, Styl.pl: Czym właściwie zajmuje się nutrigenenomika?

Dr hab. n. med. Iwona Wybrańska: - Nutrigenomika to bardzo szerokie pojęcie. Ta nowa dziedzina w nauce zajmuje się wpływem żywienia na zdrowie, co sprawdzane jest za pomocą bardzo szczegółowych badań molekularnych. Oznacza to, że dzięki takimi metodom jesteśmy w stanie określić, w jaki sposób żywność wpływa na zdrowie posługując się metodami genomiki, transkryptomiki, metaboloniki i wielu innych technik.

Czyli coś w skrócie "pokaż mi swoje geny, a ja powiem ci jak się odżywiać"?

- Niekoniecznie. Metody przez nas stosowane polegają na badaniach molekularnych wysokoprzepustowych, czyli nie badamy jednego genu i jednej cechy tylko badamy wszystkie geny na raz, by móc sprawdzić, jakie wywołują cechy. Oznacza to bardzo skomplikowany sposób opracowania tych wyników, ponieważ w praktyce nie możemy użyć statystyki tradycyjnej. Badania wyglądają w ten sposób, że nie sprawdzamy jak np. witamina C wpływa na porost włosów, lecz jaki wpływ witamina ma na wszystkie zjawiska zachodzące w organizmie człowieka.

Czy za pomocą takich badań specjaliści są w stanie stwierdzić na podstawie mojego genotypu, jak powinna wyglądać moja codzienna dieta?

- Takie działania są podejmowane przez wiele ośrodków z coraz lepszym skutkiem, ale to jeszcze nie jest bardzo wiarygodne. Jednak specjaliści są w stanie bez problemu określić czy ma pani nietolerancję glutenu, laktozy czy może ma pani preferencje do bycia wegetarianinem lub wręcz odwrotnie, że właśnie powinna pani spożywać potrawy tłuste i mięsne. Na pewno te sugestie będą na tyle trafne, że pomogą w utrzymaniu lepszego zdrowia.

Taka dieta uchroni mnie przed dodatkowymi kilogramami, ale czy przed chorobami również?

- 40 proc. kobiet w Polsce cierpi na otyłość, która z kolei jest przyczyną wielu innych chorób. Jeśli więc zdecydujemy się na takie badania, z pewnością zrzucimy zbędne kilogramy, a już ten krok uchroni nas przed chorobami takimi jak: zwyrodnienie stawów, cukrzyca, chorobami serca, nowotwory.

Czy jest szansa, że organizm człowieka dopasuje się do zmian cywilizacyjnych?

- Była kiedyś taka teoria genotypu oszczędnego. Odziedziczyliśmy go po przodkach z paleozoiku, gdy dostęp do żywności był ograniczony. Jadło się wtedy rzadko i zupełnie co innego, ponieważ w diecie przeważały ziarna, orzechy. Było zdecydowanie mniej tłuszczów. Ludzie zimą żyli w niedogrzanych domach, więc by się ogrzać, ich organizm musiał intensywnie pracować, a dzięki temu spalał dużo energii. Geny, które zabezpieczały naszych przodków przed głodem, zimnem, dziś są naszymi genami predysponującymi do otyłości. Dlatego właśnie jedna kremówka momentalnie pojawia się w biodrach. Jest magazynowana.

Była dieta Dukana, teraz furorę robi dieta paleo. Moda na diety to niebezpiecznego zjawisko?

- Uważam, że bardzo, choć najgroźniejszą dla mnie modą była walka o masło i margarynę, która jakby nie patrzeć trwa do dziś. W latach 70-tych, kiedy pokazały się badania Framingham, gdzie wykazano, że cholesterol ma istotny wpływ na rozwój miażdżycy. Od tego właśnie zaczęła się walka pomiędzy masłem a margaryną, ponieważ stwierdzono, że należy wycofać masło zastępując je margaryną, która cholesterolu nie ma. I w tym samym czasie podjęto walkę z jajkami. Natomiast to ile mamy tego cholesterolu w organizmie, zależy od równowagi pomiędzy syntezą endogenną, a dostarczaniem go z zewnątrz. Co oznacza, że jeżeli będziemy mało dostarczać go z zewnątrz, to synteza będzie aktywowana i organizm sam zacznie go zastępować. Walka z masłem i jajkami doprowadziła do tego, że nasze organizmy zaczęły syntetyzować endogennie więcej cholesterolu, co przyczyniło się do rozwoju cholesterolemii.

Czyli lepiej było zostać przy maśle i jajkach?

- Tak, jak najbardziej ponieważ jest to dieta naszych dziadków i pradziadków. Dziś przede wszystkim młodzi ludzie powinni wziąć to do siebie. Mechanizm regulacyjny będzie u nich odgrywał najważniejszą rolę. Jajka i masło są nie tylko źródłem cholesterolu, ale również bogatym źródłem witamin potrzebnym młodzieży do prawidłowego rozwoju organizmu.

A co jeśli okaże się za kolejne 30 lub 40 lat to też nie była sprawdzona teza?

- Nie, nie . Tak się już nie okaże. To ile mamy cholesterolu krążącego w krwiobiegu zależy od naszej równowagi pomiędzy syntezą endogenną, a dowozem. Oznacza to, że śmiało możemy jeść jedno jajko dziennie, a nawet więcej.

------

Dr hab. n. med. Iwona Wybrańska - kierownik Ośrodka Badań Genetycznych i Nutrigenomiki Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Specjalista laboratoryjnej genetyki medycznej i diagnostyki klinicznej, biolog molekularny. Od 30 lat prowadzi badania w dziedzinie biochemii i genetyki, transkryptomiki oraz epigenetyki. W swoich analizach skupia się przede wszystkim na poszukiwaniu odpowiedzi dotyczącej genetycznego podłoża miażdżycy i otyłości. 

Dlaczego warto odwiedzić Tokio?Styl.pl
Styl.pl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas