Ewa Pragłowska o chorobie afektywnej dwubiegunowej: Podjęcie leczenia sprawia, że pacjenci mogą normalnie żyć
- Przyznaję to z wielkim smutkiem, ale rozpoznanie zaburzenia afektywnego dwubiegunowego ciągle jest dla wielu osób szalenie stygmatyzujące. W społeczeństwie nadal funkcjonuje bowiem wiele stereotypów, które mówią, że osoby z zaburzeniem regulacji emocji zachowują się niestosowanie, są nieodpowiedzialne, nie potrafią się kontrolować i mieć dobrych relacje interpersonalnych. Oczywiście w stanie manii, kiedy stan pobudzenia jest silny, robi się wiele rzeczy, których później można żałować. Niektórzy pacjenci mówią, że „depresja przynosi wielkie cierpienie, a mania duże koszty” - mówi dr Ewa Pragłowska, psycholog kliniczny, terapeuta, współkierująca Kliniką Terapii Poznawczo-Behawioralnej Uniwersytetu SWPS.
Katarzyna Pruszkowska: Umówiłyśmy się na pogłębioną rozmowę o zaburzeniu afektywnym dwubiegunowym. Chciałabym zacząć od omówienia objawów, które towarzyszą epizodom manii, ponieważ mam wrażenie, choć być może mylne, że o niej wiemy mniej, niż o depresji.
Ewa Pragłowska: - Sądzę, że ma pani rację, ponieważ w ciągu ostatnich lat o depresji zaczęło się mówić sporo. Mania to stan wzmożonej aktywności psychoruchowej, wzmożonego pobudzenia, które zazwyczaj jest dla pacjenta przyjemne. Z psychologicznego punktu widzenia można stwierdzić, że mania to rzadki stan, kiedy "ja realne", czyli to, kim naprawdę jestem, pokrywa się z "ja idealnym", czyli tym, kim chciałbym być. U wielu pacjentów, którzy doświadczyli epizodów manii, pojawia się swoista tęsknota za tym stanem. Można to zrozumieć, ponieważ kiedy mamy bardzo dużo energii, a nastrój jest podwyższony, czujemy się znakomicie, cieszy nas każdy dzień, wszystko wydaje się łatwe. Jest to jeden z powodów, który sprawia, że pacjent nie podejmuje decyzji o leczeniu, bo, z jego perspektywy, jest to stan pożądany. W manii ma się mnóstwo energii i sił do podejmowania rozmaitych działań, jednak trudno skoncentrować się na jednej czynności i doprowadzić ją do końca. Koncentracji nie sprzyja także zaburzony rytm snu i czuwania, ludzie w manii po prostu znacznie mniej śpią, nie mają też czasu na prawidłowe odżywianie. Charakterystyczne dla tego stanu jest przyspieszone tempo mówienia, niekończenie wypowiedzi, co może sprawić, że otoczenie nie rozumie, co chce wyrazić pacjent. Może to być źródłem jego zniecierpliwienia czy rozdrażnienia.
- Dzięki połączeniu objawów podwyższonej energii, dobrego samopoczucia i przekonania o własnej sprawczości, łatwiej odrzucić wszystkie zahamowania i podjąć działania, które wcześniej uważane były zbyt trudne, a często wręcz niewykonalne. Dobrze ilustruje to przykład pacjenta, który przez wiele lat usiłował napisać doktorat, jednak bez powodzenia. Kiedy w stanie manii poczuł, że cała jego wiedza wreszcie się ułożyła i w zasadzie ma w głowie gotowy tekst, oczywiście usiłował go spisać. Kiedy się nie udało, bo "klawiatura za wolno pracowała", postanowił całość podyktować i nagrać. Jednak i to się nie powiodło, bo, jak mówił, "dyktafon nie nadążał z nagrywaniem". Należy dodać, że dramat stanu manii polega na tym, że nie jest konstruktywny i kreatywny - mimo, że osoba doświadcza go jako stan dobrego, a nawet doskonałego samopoczucia.
Wydawać by się mogło, że mania to stan, w którym "można wszystko". A jednak ma swoje ciemne strony.
- Oczywiście! Ponieważ w manii osłabiona jest umiejętność zahamowania aktywności, co powoduje bezkrytyczne angażowanie się w wiele czynności, z których żadna nie jest doprowadzona do końca. Przekonanie o własnej mocy czy nawet uprzywilejowaniu sprawia, że łatwiej jest również o towarzyskie nietakty i gafy. Zdarza się, że osoba w stanie manii, która od lat pracuje w biurze i nie jest specjalnie zadowolona ze swoich obowiązków czy honorarium, postanawia w obecności innych pracowników powiedzieć swojej szefowej, co o niej naprawdę myśli. Próby wyciszenia tego zachowania mogą być bezskuteczne. W takiej sytuacji nawet groźby zwolnienia nie będą robiły wrażenia. Po ustąpieniu epizodu manii nawet, jeżeli szefowa i otoczenie uzyska informację, że był to stan niezawiniony, trudno czasem przywrócić poprzednie relacje. Tu zaczyna się dramat konsekwencji objawów manii po jej ustąpieniu, który może prowadzić do stygmatyzacji i wykluczenia. A utrudnia powrót do równowagi osoby z zaburzeniem afektywnym dwubiegunowym. Dlatego tak ważne jest wczesne rozpoznanie tego zaburzenia i podjęcie prawidłowego leczenia.
Kiedy rozmawiałyśmy wcześniej, wspomniała pani o tym, że osoby w stanie manii mogą być bardzo drażliwe. Dlaczego?
- Jednym z powodów jest to, że taka osoba sądzi, że może wszystko, a jej bliscy próbują ją "sprowadzić na ziemię" i przekonać, że się myli. Może zdarzyć się, że osoba w stanie podwyższonego nastroju pragnie realizować swoje nierealistyczne plany i nadmiernie wydaje pieniądze, zaciąga pożyczki. Kiedy bliscy się orientują, oczywiście usiłują temu zapobiec, co osobę w manii irytuje. Bliscy, widząc zagrożenie, zaczynają chować np. biżuterię, w obawie o to, aby rodzinne pamiątki nie zostały spieniężone, blokują karty bankowe, konta, zabierają telefon. Oczywiście te działania osoba w stanie manii odbiera jako formę ubezwłasnowolnienia, nieuzasadnionej kontroli. Narasta złość na osoby z otoczenia, pojawia się podejrzliwość i przekonanie o tym, że wszyscy się zmówili, aby osaczyć pacjenta. Ponieważ w stanie manii zaburzona jest koncentracja uwagi, osoba może zapomnieć, gdzie położyła np. swoje karty do bankomatu i oskarżyć bliskich o ich kradzież. Tego typu sytuacje doprowadzają do narastania konfliktu, eskalacji wzajemnych pretensji, a czasem do zachowań o charakterze fizycznym. To kolejne błędne koło, uruchamiane przez objaw manii, który nieświadome tego otoczenie traktuje jako wynikające ze złego charakteru pacjenta, nasila np. jego drażliwość.
Jak długo może trwać taki epizod manii?
- Od kilku dni do kilku tygodni. Natężone objawy manii budzą w otoczeniu poczucie, że prezentowane zachowania znacznie wykraczają poza typowe dla danej osoby cechy i doprowadzają do kontaktu z lekarzem. Dzięki nowoczesnym lekom stan hipomanii (charakteryzujący się mniej nasilonymi objawami - przyp. red.), czy samej manii, dość szybko poddaje się leczeniu.
Mania więc mija, jednak jej skutki, takie jak wspomniana przez panią utrata zaufania czy naruszenie więzi z bliskimi, mogą trwać o wiele dłużej.
- Tak. Już po jednym epizodzie bliscy mogą stać się podejrzliwi i każda sytuacja, w której osoba cierpiąca na zaburzenie afektywne dwubiegunowe wykazuje większy niż zazwyczaj entuzjazm czy inicjatywę, sprawia, że zaczynają obawiać się nawrotu objawów. Zdarza się i tak, że bliscy ze szczegółami opowiadają pacjentowi o tym, co robił w czasie trwania manii. Celem tego jest "uświadomienie" bliskiemu, że nie kontrolował swoich zachowań, sprawiał przykrość swoimi wypowiedziami, naraził rodzinę na starty materialne. Bliscy uważają, że ta strategia wzmocni motywację do przyjmowania leków. Mogą też wypominać: "tak, teraz się starasz, zabierasz dzieci na spacer, ale miesiąc temu nie interesowało cię nawet, czy mają co jeść". Oczywiście to jest zrozumiałe, bo bliscy także przeżywają trudne chwile i często podejmują naprawdę dramatyczne próby ochronienia pacjenta przed konsekwencjami jego działań. Jednak należy unikać takiego rozpamiętywania, bo ono naprawdę niczemu dobremu nie służy, a w niektórych przypadkach może nasilać poczucie pacjenta, że jest złym człowiekiem, matką i obciążeniem dla bliskich, co może doprowadzić do wystąpienia objawów depresji. Pacjenci zaczynają się obwiniać, rozpamiętywać; przestają sobie radzić z dojmującym poczuciem winy. W ich głowie pojawia się szereg negatywnych myśli np. "jak mogłam doprowadzić do tego, że straciłam pracę?", "jak mogłam powiedzieć coś takiego własnemu dziecku?", "mąż nigdy mi tego nie wybaczy".
Wspomniała pani o dzieciach, dlatego chciałam zapytać o to, jak epizody manii i depresji mogą wpływać na macierzyństwo i budowanie więzi z dziećmi. Bo przypuszczam, że zaburzenie rodzica odciska piętno na tych relacjach.
- Na ten temat mamy badania, które przeprowadziła amerykańska psychiatra Myrna Weissman. Sformułowała ważny wniosek: jeśli ustabilizujemy stan matek, poprawi i ustabilizuje się stan ich dzieci. Dorosłe dzieci matek cierpiących na zaburzenia nastroju i jego częste wahania wspominały, że czuły się odpowiedzialne za stan swoich mam. Kiedy widziały, że te leżą na łóżku smutne, wszelkimi sposobami usiłowały je rozweselić. Jednak metody, które działały wcześniej, na przykład rysowanie obrazków czy szykowanie jakichś prezentów, nie przynosiły już rezultatów. W wielu rodzinach zdarzało się, że nagle matka bez słowa znikała, a rodzina nie mówiła dzieciom, co się z nią stało. Dopiero po latach dowiadywały się, że to była próba samobójcza lub konieczność dłuższej hospitalizacji. Z drugiej strony objawy manii sprawiają, że z perspektywy dziecka mama staje się kimś innym. Może okazywać mu brak zainteresowania, zajęta swoimi aktywnościami, negatywnie wypowiadać się o dziecku, być niecierpliwa, podnosić głos. Kiedy objawy manii miną, mama z powrotem może stać się troskliwa, ale dzieci mogą pamiętać te trudne zachowania. Co gorsza, mają tendencję, żeby brać winę na siebie. Zwłaszcza te małe, które nie potrafią zrozumieć, że to, co się działo, było niezależne od mamy i zupełnie nie związane z tym, jakie jest dziecko. Właśnie dlatego tak ważne jest, by matki podjęły leczenie; wtedy naprawdę mają szansę na stworzenie, bezpiecznej i stabilnej więzi ze swoimi dziećmi.
Czy epizody manii i depresji, o których pani opowiedziała, występują zawsze na przemian?
- Nie, choć wiele osób tak myśli. Rzeczywiście, są pacjenci, u których stany depresyjne będą przeplatały się z epizodami manii, ale są i tacy, którzy będą doświadczać przede wszystkim nawrotów depresji, a mniej epizodów manii czy hipomanii. Niestety, w nawrotach nie ma żadnej regularności, nie możemy też przewidzieć, jak długo będą trwały poszczególne epizody. To leczenie ma sprawić, żeby pacjent odzyskał kontrolę nad swoim życiem i zatrzymał tą dysregulację emocji.
Czyli może być tak, że ktoś jednego dnia cierpi na depresję, a kolejnego ranka budzi się w stanie manii?
- Tak. Możemy powiedzieć, że życie z tym zaburzeniem, jeżeli się go nie leczy, jest jak rollercoaster i trudno przewidzieć, co i na jak długo zaburzy tę delikatną równowagę psychiczną. Nie wiemy też, jaki konkretny czynnik stresowy wyzwoli epizod depresji czy manii. Z tego powodu może się zdarzyć, że reakcje osób w zaburzeniem afektywnym dwubiegunowym mogą być niezrozumiałe, a nawet szokujące dla otoczenia. Np. na wieść o śmierci bliskiej osoby mogą zareagować nie smutkiem, ale pobudzeniem - roześmiać się czy pójść na imprezę. To nie znaczy, że nie cierpią, że się nie przejęły, choć z zewnątrz może to tak wyglądać. Jest to niezależne od pacjenta, w którą stronę wychyli się wektor nastroju - w górę czy w dół. Rozmawiałyśmy już o wpływie tego zaburzenia na relacje z dziećmi, ale rzutują one także związki romantyczne, partnerskie czy małżeńskie. Brak szybkiej diagnozy zaburzenia afektywnego dwubiegunowego może wpływać na stabilności relacji, poczucie wzajemnego braku zrozumienia, zwiększać ryzyko konfliktów, ryzyko rozwodu czy rozpadu relacji.
Zanim porozmawiamy o diagnozie, chciałabym jeszcze zapytać o przyczyny zaburzenia regulacji nastroju. Czytałam bowiem, że nie zostały jeszcze dokładnie zbadane.
- Niestety, pół-żartem, pół-serio powiem, że nie doczekaliśmy się jeszcze w tej dziedzinie przełomu na miarę Nagrody Nobla. Wiemy na pewno, że do przyczyn należy zaburzenie neuroprzekaźnictwa w układzie nerwowym. Jednym z czynników, które wymienia się najczęściej, jest istnienie pewnej predyspozycji biologicznej tj. jeśli rodzic cierpiał na zaburzenie nastroju, są szanse, że cierpieć będzie i dziecko. W kontekście wcześniej cytowanych badań powstaje jednak pytanie, czy ta destabilizacja nastroju u dzieci osób z zaburzeniem afektywnym jest związana z czynnikiem biologicznym czy niestabilnym otoczeniem, w jakim wyrastało dziecko rodzica z zaburzeniem afektywnym. W literaturze naukowej wymienia się również rolę temperamentu, a szczególnie z jego podwyższoną reaktywnością emocjonalną. Z wielu badań wynika, że osoby z zaburzeniem afektywnym dwubiegunowym mają wrodzone predyspozycje do deregulacji nastroju w sytuacjach stresogennych.
A czy jakiś czynnik zewnętrzny może doprowadzić do wstąpienia lub ujawnienia się zaburzenia?
- Na pewno silny stres, który wymaga dużej mobilizacji organizmu. Nie mam na myśli wyłącznie jednorazowego, silnego wydarzenia, ale także stres przewlekły, związany z przepracowywaniem się, niedosypianiem, prowadzeniem nieregularnego trybu życia, w którym nie ma miejsca na odpoczynek i regenerację. Owszem, są osoby, które mogą zarywać noce, pracować po 14 godzin na dobę, u których takie zachowania nie wywołają żadnego zaburzenia. Ale są i takie, dla których rytmiczność jest bardzo ważna i chaos może negatywnie wpłynąć na ich zdrowie psychiczne, łącznie z ujawnieniem się zaburzenia afektywnego dwubiegunowego. W takim przypadku najczęściej zaczyna się od depresji, bo ona wiąże się właśnie z wyczerpaniem możliwości radzenia sobie ze stresem. Wiemy również, że na ujawnienie się zaburzenia mogą mieć wpływ substancje psychoaktywne.
Rozmawiamy o używkach, a w Polsce jedną z najczęściej przyjmowanych jest alkohol. Jaki jest jego wpływ na zaburzenie afektywne dwubiegunowe?
- Niektóre osoby z zaburzeniem afektywnym mogą postrzegać alkohol jako "remedium" na wahania nastroju. Piją, bo są smutni, przygnębieni, rozdrażnieni, a alkohol staje się ich regulatorem nastroju. Taki stan może trwać wiele lat, pacjent może być skierowany na leczenie uzależnienia od alkoholu, które maskuje zaburzenie afektywne dwubiegunowe. Tak więc nadużywanie alkoholu może albo uniemożliwić postawienie prawidłowej diagnozy albo znacząco ją opóźnić.
Skoro o diagnozie mowa - jak wygląda cały ten proces?
- Zacznę od tego, że średni czas, który mija od pierwszego epizodu choroby afektywnej dwubiegunowej do rozpoczęcia prawidłowego leczenia wynosi około 11 lat. Postawienie prawidłowej diagnozy nie jest łatwe, choć mogłoby wydawać się, że jest inaczej. Kiedy do gabinetu specjalisty trafia osoba z depresją, jej objawy są na tyle charakterystyczne, że dość szybko można postawić rozpoznanie np. choroby afektywnej jednobiegunowej, czyli depresji nawracającej. Jednak dobry specjalista powinien upewnić się, czy poza epizodem depresji, z którym zgłasza się pacjent, nie występował u niego epizod podwyższonego nastroju hipomanii lub manii. W tym celu pytamy np. "Wiem, że cierpi pani teraz z powodu obniżonego nastroju, jednak chciałabym dowiedzieć się, czy kiedykolwiek występowały w pan życiu sytuacje, kiedy czuła pani znaczący przypływ energii, trudne rzeczy nagle wydawały się pani łatwe, znikały wszelkie kompleksy, a pani sądziła, że nagle może wszystko?". Jeśli pacjent potwierdza, należy jeszcze upewnić się, czy ten stan utrzymywał się powyżej siedmiu dni. Niestety, bardzo często zdarza się, że pacjent zaprzecza, choć ma za sobą takie doświadczenie.
Dlaczego?
- Powodów jest kilka. Pierwszym jest niezrozumienie pytania o objawy manii. Jeżeli specjalista nie zada dostatecznie szczegółowego pytania, ale zapyta: "teraz jest pani w depresji, ale czy zdarzyło się, że czuła się pani odwrotnie?" to pacjent może nie domyślić się, o co chodzi. Bo co to właściwie znaczy "odwrotnie"? Drugim powodem jest to, że wiele osób może w ogóle nie zorientować się, że przeszli epizod manii; zwłaszcza, jeśli był krótki i nie niósł ze sobą istotnych negatywnych konsekwencji, co też się zdarza. A skoro o konsekwencjach mowa - jak pani myśli, jaki może być trzeci powód?
Domyślam się, że wstyd.
- Dokładnie tak. Przyznaję to z wielkim smutkiem, ale rozpoznanie zaburzenia afektywnego dwubiegunowego ciągle jest dla wielu osób szalenie stygmatyzujące. W społeczeństwie nadal funkcjonuje bowiem wiele stereotypów, które mówią, że osoby z zaburzeniem regulacji emocji zachowują się niestosowanie, są nieodpowiedzialne, nie potrafią się kontrolować i mieć dobrych relacji interpersonalnych. Oczywiście w stanie manii, kiedy pobudzenie jest silne, robi się wiele rzeczy, których później można żałować. Niektórzy pacjenci mówią, że "depresja przynosi wielkie cierpienie, a mania duże koszty". Pamiętając o tym, jakie zachowania są podejmowane w manii, nietrudno więc zrozumieć, że są osoby, które wstydzą się dzielić takimi doświadczeniami nawet z lekarzem.
Wcześniej wspomniała pani o roli bliskich w procesie diagnozy. Może to dobry moment na powrót do tego wątku?
- Jak najbardziej. Niektórzy pacjenci są w stanie przypomnieć sobie sytuacje podobne do tych, z którymi się zgłaszają, a inni zupełnie nie - co nie znaczy, że ich nie było. Np. ktoś pamięta, że na studiach miał dłuższy epizod depresyjny, ale nie pamięta, że kilka lat później doświadczał hipomanii. Wtedy rozmowa z rodziną czy przyjaciółmi jest nieocenionym źródłem obiektywnej wiedzy o pacjencie. Jednak, jak powiedziałam, osoby cierpiące na zaburzenie afektywne dwubiegunowe często nie doświadczają w swoim życiu długich, stabilnych relacji. Nie z własnej winy, ale wszystkich komplikacji powodowanych przez nieleczone wahania nastroju. Nie mają osoby, która zna je i towarzyszy im przez tak zwane "całe życie".
Nie ma nikogo, kto mógłby powiedzieć: "na moje oko żona miała co najmniej trzy epizody depresji - po narodzinach dzieci i kiedy straciła pracę. A kiedyś przez tydzień nie spała i po nocach szykowała biznesplan salonu sukien ślubnych, choć nigdy wcześniej słowem nie wspomniała, że chciałaby mieć sklep"?
- Tak, dokładnie tak. Zdarza się, że nie ma obok nikogo, kto żył z pacjentem przez wiele lat i dobrze zna jego historię. Poza tym rola bliskich jest nieoceniona podczas epizodów zaburzenia - w depresji mogą zadbać o podstawowe potrzeby chorego, takie jak zapewnienie posiłków, czystych ubrań, posprzątanie mieszkania. W manii - przypominać nie tylko o konieczności zażywania leków stabilizujących nastrój, ale i przepisanych na inne choroby, bo w stanie "mogę wszystko" przyjmowanie leków na cholesterol, cukrzycę czy arytmię może wydawać się pacjentowi niepotrzebnym zawracaniem głowy. To rzeczy, które wydają się błahe, ale mogą mieć ogromny wpływ na jego życie. Dlatego może przypomnę, że w Polsce mamy "Ustawę o ochronie zdrowia psychicznego", w myśl której można skierować do szpitala, wbrew własnej woli, osobę, która w sposób bezpośredni lub pośredni zagraża własnemu zdrowiu i bezpieczeństwu. Epizod manii, mimo, że pozornie łączy się z podwyższonym nastrojem, może być taką sytuacją.
Biorąc pod uwagę możliwości niedoszacowania, spowodowane problemami z diagnostyką, ile osób choruje na zaburzenie afektywne dwubiegunowe?
- To zależy od kryteriów, które przyjmiemy. Szacuje się, że na zaburzenia regulacji emocji może cierpieć ok. 2-3 proc. populacji. Jeśli jednak dodamy do nich np. stan dystymii, czyli długotrwale obniżonego nastroju i cyklotymię, również charakteryzującą się częstymi wahaniami nastrojów, możemy mówić o ok. 4-6 proc. Dodam, że kobiety i mężczyźni chorują tak samo często.
Jakie są możliwości leczenia zaburzenia afektywnego dwubiegunowego?
- Bezdyskusyjnie najskuteczniejsze jest zażywanie leków stabilizujących nastój połączone z psychoterapią, najlepiej prowadzoną w nurcie poznawczo-behawioralnym. W trakcie terapii skupiamy się na normalizacji trybu życia - nie po to, by było nudno, ale żeby ustabilizować nastrój i sprawić, by układ nerwowy znalazł się w stanie równowagi. Oczywiście są pewne cechy, których zmienić się nie da, jak wspomniany już temperament, ale można wypracować metody zapobiegania nawrotom, a także nauczyć się, jak odpowiednio wcześnie rozpoznawać ich zwiastuny. Na przykład pomyśleć: "oho, jest weekend, piękna pogoda, a ja zamiast jeździć na rowerze, co przecież uwielbiam, leżę drugą dobę w piżamie w łóżku i z narastającym poczuciem smutku". Albo przygotować sobie "instrukcję" na wypadek pojawienia się nagłego ożywienia, które może zwiastować manię. Czyli np. "zmniejszyć limit kredytowych na kartach lub oddać je bliskim", "powiedzieć o swoich przeczuciach przyjaciołom". Ważne aby w takich sytuacjach "podprogowych" objawów szybko kontaktować się z lekarzem lub psychoterapeutą.
Możliwe jest życie bez nawrotów?
- Tak, ale wymaga prawidłowej diagnozy, leków stabilizujących nastrój i psychoterapii, zawierającej również edukacji o wczesnych zwiastunach nawrotów depresji lub manii. Potrzeba też zaangażowania i wiary samego pacjenta, że jest to możliwe. Idealnie byłoby, gdyby osoba z zaburzeniem afektywnym dwubiegunowym miała wsparcie otoczenia, przyjaciół, rodziny - kibiców, dla których warto wygrać z tą chorobą. Czasem spotykam się z pytaniem, czy zaburzenie afektywne dwubiegunowe można wyleczyć...
... i ja chciałam je zadać.
- Moje pytanie brzmi: po czym poznamy, że ktoś jest wyleczony? Odpowiedź może brzmieć: "po tym, że nie będzie miał już nawrotów epizodów manii i depresji", a to może zagwarantować regularne przyjmowanie leków. Jednak dla kogoś właśnie to "uzależnienie" od leków może być problemem, bo zdrowie definiują jako stan, w którym nie sięga się po żadne pigułki. Z mojej perspektywy zażywanie leków na zaburzenie regulacji nastroju nie różni się od leczenia cukrzycy czy nadciśnienia. Owszem, musimy przyjmować środki, by nie mieć spadków cukru czy skoków ciśnienia, ale jeśli je zażywamy, możemy wieść normalne życie. Pracować, zakładać rodziny, mieć dzieci, realizować swoje pasje. Jednak warunkiem jest podjęcie leczenia, ponieważ jego zaniechanie może mieć naprawdę dramatyczne skutki.
Ma pani na myśli samobójstwo?
- To najgorszy scenariusz. Szacuje się, że ok. 18 do 20 procent osób z zaburzeniami afektywnymi odbiera sobie życie. Jeszcze więcej podejmuje takie próby. Pokazuje to dramatyzm życia ze zmiennym nastrojem, którego, o ile nie jest leczone, nie można przewidzieć i mieć nad nim kontroli. Ta dramatyczna decyzja o odebraniu sobie życia jest traktowana przez część pacjentów jako jedyny sposób rozwiązywania problemów wynikających z zaburzenia afektywnego. Na pytanie: "co samobójstwo zmieni w pani życiu?" może paść odpowiedzieć: "nie będę już nigdy cierpieć", "nie będę już taka samotna", "nikt mnie już nie zrani", "przestanę czuć pustkę po stracie bliskiej osoby", "nie będę już słyszała, że jestem do niczego". Można powiedzieć, że celem osoby, która podejmuje próbę samobójczą jest przerwanie cierpienia. Dlatego właśnie wczesna diagnoza i leczenie jest tak ważne - bo jego zaniechanie może doprowadzić do śmierci osoby, która cierpi na zaburzenia nastroju. Aby temu zapobiec, potrzebne jest też świadome zaangażowanie otoczenia, które ma wiedzę o tym zaburzeniu.
- Nie chciałabym jednak, by nasza rozmowa zakończyła się takim trudnym akcentem, ponieważ osoby chore na zaburzenie afektywne dwubiegunowe naprawdę nie są skazane na cierpienie bez wyjścia. Specjaliści wiedzą, jak można im pomóc, i to pomóc skutecznie. Mam takie życzenia, które pozwolę sobie skierować do pani i naszych czytelników. Brzmią: życzę ci, żebyś miał takie życie, jakie chcesz mieć. A nie takie, jaki ci się "samo poukłada". No więc osoby z zaburzeniem afektywnym dwubiegunowym mogą mieć takie życie, jakie chcą. Nie stanie się to samo, bo zazwyczaj osiągnięcie tego, co ma dla nas wartość, wymaga wysiłku.