Każdy może schudnąć
Dr Pierre Dukan, autor słynnej diety proteinowej, jest jej żywą reklamą. Ma 70 lat, a wygląda na 50. pełen energii, szczupły, zawsze uśmiechnięty. Od ponad 40 lat pomaga pacjentom pozbyć się zbędnych kilogramów i odzyskać zdrowie.
Co pan jadł dzisiaj na śniadanie?
Dr Pierre Dukan: - Każdego ranka jem to samo: chrupkie pieczywo z chudym serkiem Tomme de Savoie, który zawiera 20 proc. tłuszczu. Do tego piję czarną kawę bez cukru, a jeśli jestem głodny, zjadam jeszcze średniej wielkości jabłko.
Ile posiłków dziennie pan spożywa i czy liczy pan kalorie?
- Nie liczę kalorii, bo nie jest mi to do niczego potrzebne. Jem trzy razy dziennie: śniadanie, obiad i kolację. Nigdy nie przegryzam między posiłkami.
Podstawą pana diety jest białko. Dlaczego właśnie ono?
- Aby doprowadzić z cukru do krwi 100 kcal, organizm zużywa 3 kcal, w przypadku tłuszczów - 9, a białek - aż 32. Poza tym białka trawimy najdłużej, dają też największe poczucie sytości. O ile nadmiar cukrów prowadzi do cukrzycy, zaś tłuszczów do podwyższenia cholesterolu i do problemów sercowo- naczyniowych, o tyle zwiększone spożycie białka nie powoduje żadnych chorób. Ale proszę pamiętać, że nie chodzi o to, by było ono wyłącznym składnikiem pożywienia!
Tkanka tłuszczowa to obszerny magazyn energii. jej możliwości gromadzenia sięgają miliona kcal.
Każdy może schudnąć?
- Połowie osób stosujących moją metodę udaje się osiągnąć tak zwaną właściwą wagę. Ci, którzy chcą schudnąć 10 kg, tracą 2 kg w czasie pierwszej fazy. Trwa ona od 4 do 6 dni, w zależności od tego, ilu kilogramów chcemy się pozbyć. Przez kolejnych osiem tygodni tracimy kilogram tygodniowo. To przeciętny wynik.
Kto nie powinien stosować tej diety?
- To dieta w pełni naturalna, oparta na produktach, które jadał człowiek w czasach, gdy zajmował się łowiectwem i zbieractwem. Dlatego mogą ją stosować właściwie wszyscy poza kobietami w ciąży i dziećmi poniżej 17. roku życia, których organizmy wciąż jeszcze się rozwijają. Jeśli ktoś jest uczulony na mleko krowie, może pić sojowe. Mogą ją też stosować osoby z nietolerancją glutenu.
Oponenci pana teorii twierdzą, że dieta białkowa to zabójstwo dla nerek i wątroby.
- Jest dokładnie odwrotnie. Ograniczenie alkoholu, tłuszczów oraz zrezygnowanie z produktów przetworzonych sprawia, że wątroba, odpowiadająca za usuwanie toksyn z organizmu, po prostu odpoczywa. U osób, które utyły, pijąc alkohol lub jedząc zbyt dużo tłuszczów - regeneruje się. Potwierdzają to badania hepatologiczne. Jeśli chodzi o nerki, to wiele badań, w tym ostatnie, przeprowadzone na uniwersytecie w Nowym Jorku, pokazuje, że dieta niskowęglowodanowa pozbawiona cukru i bogata w białko może przyczynić się do regeneracji zniszczonych nefropatią cukrzycową nerek u szczurów.
Ale gdy jemy samo białko, organizm się zakwasza.
- Przez 4 do 7 dni pierwszej fazy można jeść mięso, ryby i owoce morza, a także drób bez skóry, chudą szynkę, nabiał i tofu. Te produkty, a zwłaszcza nabiał, mają właściwości zakwaszające, ale w tak krótkim czasie to nie zaszkodzi. Jeżeli to jednak kogoś niepokoi, niech sięgnie po produkty odkwaszające, które przywrócą równowagę, np. wodę zasadową - Vichy czy Badoit, a także cebulę, mak, pietruszkę, sól morską, sos sojowy lub ocet cedrowy.
Zaleca pan picie dużej ilości wody. Kiedy - przed posiłkiem czy po?
- Najlepiej pić podczas posiłku, aby rozpuszczać składniki pożywienia oraz opóźniać ich trawienie. Im więcej wtedy pijemy, tym szybciej napełnia się żołądek i pojawia się uczucie sytości.
Woda powinna być chłodna. W odchudzaniu pomagają też, według pana, chłodne kąpiele. Jak to działa?
- Jeśli wypijemy półtora litra wody o temperaturze 4 st. C, a następnie wydalimy ją w postaci moczu ogrzanego do 36 st. C, to oznacza, że nasze ciało podgrzało półtora litra wody o 32 st. To wymaga spalenia blisko 60 kcal. Podobnie działa chłodny prysznic, zwłaszcza w miejscach, w których przebiegają największe tętnice: w pachwinach, pod pachami i na nogach. Należy też unikać spania w ciepłym pomieszczeniu i nadmiernego okrywania się. Wszystko razem pozwala spalić nawet 150 kcal dziennie.
Co jeszcze trzeba zrobić, aby schudnąć?
- Przede wszystkim przestać myśleć o diecie odchudzającej jako o karze. Nie ma nic bardziej frustrującego niż uczucie głodu! Zasada jest prosta: jemy do woli naturalne, sycące produkty i szybko osiągamy właściwą wagę. Jej utrzymanie wymaga etapu utrwalenia. Inaczej czeka nas efekt jo-jo. Ostatnia faza diety - stabilizacja - powinna trwać do końca życia. Wystarczy raz w tygodniu jeść tylko białko, a codziennie - 3 łyżki otrąb owsianych i przez 20 min maszerować.
Przestrzegając pana diety, podobno można spodziewać się obniżenia poziomu cholesterolu i cukru. Potwierdzają to badania?
- Tak, to prawda. Podobnie jest z ciśnieniem tętniczym u pacjentów z nadciśnieniem. Wyeliminowanie nadmiaru tłuszczu z organizmu poprawia przepływ krwi, dlatego ciśnienie się normalizuje.
Mimo wszystko trudno trzymać się pana zaleceń, gdy zasiada się do stołu z domownikami.
- Ale przecież można tak komponować codzienne posiłki, aby miały one wspólną bazę z białek i warzyw, które są dobre i dla dorosłych, i dla dzieci. Takie dania domownicy mogą uzupełnić tym, na co mają ochotę.
W Polsce dostępny jest już pana autorski coaching dietetyczny. Czy to prawda, że Pan sam odpowiada na posty internautów?
- Na początku użytkownik odpowiada na 85 pytań, co pozwala zrozumieć, skąd wzięła się u niego nadwaga, a następnie dostosować metodę do jego potrzeb. Codziennie rano dostaje mail z zaleceniami żywieniowymi, propozycjami menu, poradami wzmacniającymi motywację oraz ćwiczeniami. Wieczorem wysyła sprawozdanie z tego, ile waży, czy dopuścił się odstępstw od zaleceń, jaką aktywność fizyczną uprawiał. Określa swoją motywację i poziom frustracji. Na tej podstawie opracowujemy dla niego porady na dzień następny. Wszystkie teksty są napisane w całości przeze mnie.
W czym to pomaga?
- Daje codzienne wsparcie. Wiele osób myśli: "Zjadłam kawałek czekolady, zakazaną pizzę, nie jestem w stanie utrzymać diety. Rezygnuję!". Wszyscy popełniamy błędy, one też czegoś nas uczą. Jeśli ktoś im w tym momencie powie, że warto walczyć dalej, to walczą.
Bardzo trudno "przeżyć" przyjęcie lub zaproszenie do restauracji.
Najgorszy wariant to tłumaczenie się: nie mogę, jestem na diecie. Natychmiast znajdzie się grono "życzliwych", którzy będą przekonywać, że wyrządza pani swojemu organizmowi krzywdę. Najprościej wybrać z menu to, co pasuje do naszej diety - kawałek chudego mięsa i warzywa. W restauracji radzę dokładnie przestudiować kartę, niektóre serwują dania zgodne z moją metodą.
Rozmawiała Katarzyna Koper
PANI 11/2012