Nowy trend na rynku nieruchomości. Ceny błyskawicznie idą w górę
Do doniesień o rosnących cenach domów, mieszkań i ogródków działkowych zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Jednak na rynku nieruchomości pojawił się nowa, poszukiwana przez nabywców kategoria. Chodzi o… siedliska. Jak informuje Gazeta Wyborcza położone malowniczo stare gospodarstwa stały się tak atrakcyjne, że ich oferty potrafią zniknąć w kilka minut.

Tęskno nam do sielskości. Jak pokazują dane GUS, liczba mieszkańców miast systematycznie spada - w latach 2012 - 2022 w Polsce o 3 procent zmalała liczba mieszkańców miast, natomiast liczba ludności wsi zwiększyła się o 1 procent.
Za tymi liczbami częściowo kryją się wyprowadzki na przedmieścia, do gmin znajdujących się w tzw. obwarzankach dużych ośrodków. Osoby, decydujące się na tego typu zmianę, mieszkają na wsi, jednak pracują, korzystają z kultury, edukacji i usług w mieście. Miejsca, w których mieszkają często nie mają też wiejskiego charakteru, będąc po prostu osiedlami szeregowych domków, wzniesionych na odrolnionych działkach.
Wymarzony dom na wsi

Są jednak osoby, którym zależy na prawdziwym zanurzeniu się w naturze. Ich marzeniem jest wiekowy dom, położony w malowniczej okolicy i znacznym oddaleniu od sąsiadów. Sposobem na realizację tego rodzaju marzenia jest zakup siedliska.
Co kryje się pod tym pojęciem? W prawie takiej definicji nie znajdziemy, orzecznictwo sądowe pozwala jednak zdefiniować siedlisko jako działkę rolną z możliwością zabudowy domem rolnika i budynkami gospodarczymi. W praktyce pojęciem "siedlisko" określamy stare gospodarstwa, które znaleźć możemy głównie na Warmii, Mazurach i Podlasiu. Do niedawna wydawały się nieatrakcyjną nieruchomością. Położone na wyludniających się wsiach, oddalone od dużych ośrodków, często z niełatwym dojazdem i ubogą infrastrukturą, nierzadko wymagające remontu, były miejscami, w których nieliczni dostrzegali potencjał.
Teraz jednak, zaczynają zyskiwać na wartości. I to w ekspresowym tempie. "Oferty rasowych siedlisk potrafią zniknąć po pięciu minutach. Rynek jest bardzo wąski, a chętnych bardzo dużo. Można mówić wręcz o polowaniu na siedliska" - mówi Waldemar Rojewski, właściciel biura nieruchomości Enklawa, cytowany przez Jusytynę Sobolak, w tekście "Polacy biją się o te nieruchomości. <
Ponoć popyt jest tak duży, że starymi gospodarstwami zaczęli interesować się nawet flipperzy.
300 tysięcy za dom marzeń
Ile trzeba zapłacić za taką nieruchomość? Jak zawsze w przypadku cen odpowiedź brzmi "to zależy" - cena zmienia się w zależności od ilości nieruchomości znajdujących się w gospodarstwie, metrażu i wyposażenia domu mieszkalnego, stanu technicznego nieruchomości, położenia działki, walorów krajobrazowych itd.
Na podstawie szybkiego przeglądu ofert, zamieszczonych w jednym z serwisów, można jednak przyjąć, że za dość dobrze utrzymane siedlisko na Warmii i Mazurach trzeba zapłacić około 200-300 tysięcy złotych. Co otrzymuje się za te pieniądze? Zwykle jest to nieruchomość do remontu, nierzadko ogrzewana piecami kaflowymi, pozbawiona kanalizacji. Często w jej otoczeniu znajdują się zabudowania gospodarcze takie jak stodoła, obora, chlewik, zdarzają się też ciekawostki w postaci np. wędzarni czy starego młyna.
Wielki dom za niewielkie pieniądze. "Jest haczyk"
Kilkaset tysięcy za tak duży teren? Dla osób, które mają za sobą doświadczenia, związane z zakupem nieruchomości w dużym mieście, oferta w której widnieje informacja typu: 700 zł.m2, może wydawać się darem niebios. Jednak ci, którzy już nabyli siedliska ostrzegają, że w takich transakcjach istnieje pewien haczyk.
Stary dom na Mazurach kilka lat temu nabyła Ewa Bakota. Warszawianka, która całe życie spędziła w mieście, w pewnym momencie poczuła potrzebę życia bliżej natury. Dziś nie tylko mieszka w starym siedlisku w Mazurach Garbatych, ale również integruje lokalne środowisko "Mazurskich Ruinersów" - osób takich jak ona, która porzuciły życie w mieście na rzecz starych siedlisk.

- My wszyscy kupiliśmy wielkie domy za niewielkie pieniądze, ale oczywiście haczyk jest. Te domy są, w cudzysłowie mówiąc "w ruinie" - opowiadała o swoich doświadczeniach w jednym z odcinków podcastu "Zamieszkanie". - Nie jest to na ogół ruina kompletna, w przypadku której nieruchomość trzeba odbudować, ale trzeba go bardzo porządnie wyremontować. Nasz dom wydawał się być w bardzo dobrym stanie, był zamieszkiwany. Remont miał trwać rok i tyle trwał. Wypruliśmy wszystko, wymieniliśmy połowę belek stropowych i wszystkie okna, wyburzyliśmy dwie ściany, postawiliśmy jedną nową, zaadaptowaliśmy poddasze.
Cały odcinek podcastu z Ewą Bakotą zobaczysz tutaj:
Wielu ruinersów wybrało wieś, bo tutaj stać ich na życie, na które nie byłoby ich stać w wielkim mieście
Co więcej, tego rodzaju remont wiąże się z wydatkiem, niejednokrotnie przekraczającym kwotę zakupu siedliska. - Jest to jednak tańsze i łatwiejsze niż budowa domu od podstaw - wyjaśnia gościni podcastu "Zamieszkanie". - Wielu ruinersów wybrało wieś, bo tutaj stać ich na życie, na które nie byłoby ich stać w wielkim mieście - tłumaczyła Ewa Bakota w podcaście "Zamieszkanie". - Ja mam to szczęście, że jestem Warszawianką, ale ogromna większość z nas płaciła wielkie pieniądze za niewielkie mieszkania. A próby podnoszenia jakości życia w większym mieście dobrze wiemy z czym się wiążą - kredyt na 30 lat i niebotyczny stres.
Wygląda więc na to, że zakup i remont siedliska choć modny, nie jest scenariuszem dla wszystkich. Zdecydować się powinni na niego ci, którzy nie tylko marzą o spokojnym życiu na wsi, ale również są gotowi ponieść finansowy i emocjonalny koszt związany z remontem. Kto jednak podejmie taki trud może liczyć na nagrodę nie tylko w postaci wymarzonego domu, ale też satysfakcji, że uratował od zniszczenia niezwykłą nieruchomość.