Czerwone korale, hafty, kwiaty. Po tradycyjne góralskie stroje ustawiają się kolejki. Z wizytą w Pracowni Mody Regionalnej Sabiny Jurasz
Kolejki jak u polskich projektantów? W miejscowości Przybędza w Beskidzie Żywieckim znajduje się miejsce, które jest prawdziwą etnograficzną sceną pełną wzorów, barw i misternie wykonywanej pracy. Króluje tu dbałość o każdy szczegół, a sprawne oko wychwyci niejeden feler. Przy ul. Cesarka działa Pracownia Mody Regionalnej - Strój Górali Żywieckich, której obecną głównodowodzącą jest Sabina Jurasz.

"Tekst jest częścią cyklu Polska na własne oczy - wakacyjnej akcji Interii, w ramach której w każdym tygodniu wakacji zabieramy Was do innego województwa. Odkrywamy to, co mniej nieznane, przywołujemy zapomniane historie, opisujemy ludzi i miejsca, dzięki którym dany region jest wyjątkowy. Teraz jesteśmy na Żywiecczyźnie - w regionie, który dziś administracyjnie przynależy do województwa śląskiego, ale jest częścią historycznej Małopolski. Ruszaj z nami w drogę!"
***
Spis treści:
- Załóżmy, że dziś chcę zamówić tradycyjny strój, jaki niegdyś nosiła góralka z Żywiecczyzny. Ustalmy, że w trakcie nie będę wnosić żadnych poprawek. Jak długo muszę poczekać?
- W tej chwili mamy kolejkę na październik. Jeśli jesteś zainteresowana, to musisz uzbroić się w cierpliwość, bo tak wygląda nasz terminarz. Tradycyjny strój górali żywieckich jest naprawdę trudny do wykonania, a do tego dochodzi też współpraca z innymi wytwórcami, którzy zajmują się tworzeniem konkretnych elementów. Powiedzmy, że na strój trzeba poczekać tak do dwóch miesięcy.
Sabina Jurasz od najmłodszych lat jest zaangażowana w promocję kultury ludowej, jest też członkinią regionalnego zespołu Grojcowianie, absolwentką Liceum Plastycznego im. Antoniego Kenara w Zakopanem i Krakowskich Szkół Artystycznych. Niedaleko pada jabłko od jabłoni - jej mama Jadwiga Jurasz to artystka i Ambasadorka Kultury Górali Żywieckich.
W pracowni jest przede wszystkim jednak krawcową, która wspólnie ze swoją mamą, tatą, "ukochaną panią Halinką" i przy współpracy twórców ludowych tworzy zarówno tradycyjne stroje, jak i ubrania inspirowane folklorem. Prawdziwe arcydzieła, które czerpią inspirację ze źródeł.
Ruszajmy więc do malowniczej Żywiecczyzny. Regionu, który co prawda znajduje się obecnie w województwie śląskim, ale historycznie przynależy do Małopolski. Tyle wstępu, zapraszamy do pracowni.

"Strój to nasza tożsamość"
- Szyjemy dla wszystkich - mówi Sabina Jurasz. - Co ciekawe, w ostatnim czasie największy boom mamy na stroje tradycyjne, a nie nowoczesne elementy garderoby. Folklor na Żywiecczyźnie stał się naprawdę popularny. W jakim kierunku to pójdzie, okaże się pewnie za parę lat. W naszej pracowni czerpiemy z tradycyjnych fasonów, nie odchodzimy od formy i nie mieszamy elementów. Pilnujemy kroju, kolorystyki i wzornictwa, które są udokumentowane.
Moim zdaniem to dla regionu ważna sprawa. Strój to w końcu nasza tożsamość
- przyznaje góralka.
Jej rodzina krawiectwo ma we krwi. Męskim krawcem był pradziadek Franciszek, później jego syn - dziadek Sabiny, Julian. - Można powiedzieć, że mój tata również jest krawcem, ponieważ szyje góralskie portki. Od strony mamy babcia była krawcową, mama też - opowiada Sabina.
W jej przypadku nie było od razu tak, że chciała pójść tą ścieżką. W Liceum Plastycznym im. Antoniego Kenara w Zakopanem wybrała profil Formy Użytkowe - specjalizację lutnictwo. Początkowo myślała, że będzie budować instrumenty strunowe. Później poszła na studia, ale w ich trakcie uznała: nie tędy droga. Tak trafiła do Krakowskich Szkół Artystycznych, do Szkoły Artystycznego Projektowania Ubioru. Obroniła dyplom, a już w tak zwanym międzyczasie zdobywała pierwsze krawieckie szlify w pracowni w Przybędzy.

- Wprawiałam się w proste formy, ćwiczyłam szycie i od nowa uczyłam się zawodu, który teraz wykonuję - mówi.
Każdy w pracowni ma swoją specjalizację. Sabina zajmuje się głównie haftowaniem białego haftu dziurkowego, tata szyje portki, a mama gorsety.
- Moja oferta jest skierowana raczej dla osób z regionu. Przykre jest jednak dla mnie, że pojawiają się rzeczy, które nie do końca swoim wzornictwem promują miejsce, w jakim się pojawiają. Moim zdaniem nie trzeba dużo wkładu, żeby popracować nad tym, aby wzornictwo się zgadzało. Dobrze byłoby, gdyby pamiątki były kojarzone z konkretnym miejscem, w którym są sprzedawane - mówi. - Nam pozostaje edukować i robić swoje.
W Pracowni Mody Regionalnej znajduje się też pomieszczenie, w którym prezentowane są zrekonstruowane stroje regionalne. To tutaj co jakiś czas odbywają się warsztaty i prelekcje poświęcone tej tematyce. Sabina Jurasz chce iść jednak krok dalej i ma w planach prowadzenie artystycznych zajęć warsztatowych. Przyznaje, że dzięki temu będzie mogła dzielić się technikami, jakie stosuje w tworzeniu strojów i zagadnieniami związanymi ze sztuka ludową. Dodaje, że tego typu zajęcia pomagałyby w poszukiwaniu swoich korzeni.
Jak to w Przybędzy wszystko się zaczęło
Pracownia powstała w 1997 roku. Założyła ją jej mama, Jadwiga Jurasz. To właśnie ona powołała do życia regionalne zespoły Mali Grojcowianie i Grojcowianie, dla których konieczne było uszycie strojów.
- W naszym regionie był wówczas zanik stroju tradycyjnego w takiej formie, jaką obecnie znamy. To nie tylko pokłosie PRL-u, ale i tego, że jeszcze wcześniej noszenie stroju było dla niektórych mieszkańców powodem do wstydu. Traktowano to jako synonim wiejskości. Co więcej, na wsi potrafili się tak z siebie naśmiewać jedni z drugich. Kiedy moja mama zaczęła ubierać zespół, pracownię zaczęli też odwiedzać inni ludzie, chcący, aby uszyła im coś tradycyjnego. Tym sposobem jej działalność zaczęła się rozrastać w strukturę firmową, dołączali kolejni wytwórcy, szkolący się od zera, by móc odwzorować stroje tak, jak kiedyś wyglądały.

Tutaj nieocenionym źródłem stał się dział etnografii Muzeum Miejskiego w Żywcu i pomoc etnografki Barbary Rosiek. Później ukazała się seria "Stroje ludowe w Karpatach polskich" wydana przez Fundację Braci Golec. Zbiór to prezentacja strojów ludowych na przestrzeni dziejów i ukazanie, jak współcześnie funkcjonuje kultura ludowa. Wśród publikacji znalazł się również "Strój górali żywieckich".
- Wspomniana seria była przełomowym momentem. To nasza biblia. Do świadomości szerszego grona odbiorców dotarło, jak wiele odmian można wyróżnić w samym stroju górali żywieckich, wiele okresów mody i występowanie różnych tkanin. Nieocenioną wiedzę na wspomniany temat ma również badacz stroju górali żywieckich, pan Jan Gąsiorek, którą zawarł w swoich publikacjach - uważa Sabina.
Elementy zmienne, czyli ile czasu zajmuje uszycie stroju
- Ile czasu zajmuje uszycie tradycyjnego stroju góralskiego?
- Trudne pytania się zaczynają!
- Nie spodziewałam się, że to będzie trudne pytanie.

- Właśnie tak, to jest naprawdę trudne pytanie. Jest tyle zmiennych elementów, które można dobrać do stroju, że naprawdę ciężko określić mi czas. Nasza oferta jest szeroka, nie dążę do tego, by był to produkt luksusowy. Nie odrzucam nowoczesnych technologii, bo też korzystamy z haftu komputerowego. Dzięki temu jesteśmy w stanie dobrać cenowo komplet do możliwości finansowych klientki bądź klienta. Najdłużej wykonuje się to, co haftowane ręcznie, ponieważ nie mamy już wielu wytwórców, a współpracujemy z wytwórcami lokalnymi - hafciarkami i hafciarzami, których jest już niewiele. To lata ich doświadczeń, lata zepsutych haftów po to, by dojść do poziomu absolutnego mistrzostwa. Nie poradzilibyśmy sobie bez nich. Tak samo bez pani, która plecie kopytka. Teraz już ciężko znaleźć taką panią, bo seniorki mają inne aktywności - śmieje się góralka.
Tradycyjny strój górali żywieckich. Jak wygląda?
Na terenie Żywiecczyzny powszechnie występują góralskie stroje w różnych odmianach oraz strój mieszczański. Ten drugi dotyczy niewielkiej grupy mieszkańców Żywca.
Najstarsze wzmianki na temat stroju górali żywieckich pochodzą z końca XVI wieku i znajdują się w materiałach sądowych. Wspomniane są najcenniejsze elementy ubioru, które stały się przedmiotem spraw sądowych. Pełniejsze opisy zaczęły powstawać w XIX wieku - jedną z najważniejszych publikacji na ten temat jest etnograficzna monografia "Górale bieskidowi zachodniego pasma Karpat" autorstwa Ludwika de Laveaux, który był właścicielem wsi Rycerka w 1808-1840 roku.

- W kwestii stroju staram się edukować zarówno w pracowni, jak i w mediach społecznościowych, jak powinien wyglądać strój górali żywieckich. Jakie są jego odmiany i czego nie używać. Różnic w strojach pomiędzy nami a innymi grupami górali jest sporo, ale nie brakuje części wspólnych między poszczególnymi regionami - powtarzają się tkaniny czy wzory.
My, górale, pomimo tych różnic, wszyscy jesteśmy siostrami i braćmi
- opowiada.
Strój górali żywieckich jest o wiele prostszy od stroju górali podhalańskich. Jak podkreślają Dorota Firlej i Barbara Rosiek w publikacji "Kultura ludowa Górali Żywieckich", "rozwój zdobnictwa nastąpił w drugiej połowie XIX wieku, jednak na Żywiecczyźnie nie rozwinął się tak, jak na przykład na Orawie czy Podhalu".
- Ich strój jest o wiele bogatszy w ozdoby. W naszej kulturze strój zaniknął dużo szybciej w naturalnej formie jego występowania niż u górali podhalańskich. Fascynacja młodopolskich artystów, a do tego promowanie Zakopanego i cała otoczka, sprawiły, że zostało wyniesione do rangi luksusowego kurortu. U nas strój zaniknął wraz z końcem XIX wieku - nie możemy już mówić wtedy o noszeniu stroju górali żywieckich w tradycyjnej formie. W naszym regionie już wtedy miało miejsce uprzemysłowienie . Jednym z takich ośrodków było m.in. miasto Bielsko-Biała, gdzie ludzie jeździli do pracy. Nie było możliwości, aby do pracy jeździli dalej w swoim wiejskim stroju. Raz, że był to synonim zacofania i był to wstyd do miasta jechać tak ubranym, dwa: pojawił się dostęp do ubrań dużo wygodniejszych i praktyczniejszych. Dlatego ludzie odrzucili tę tradycyjną formę wiejskiego ubrania i "poszli w to", co miejskie - podkreśla Sabina Jurasz.

Z czego składał się tradycyjny strój męski? Jego elementy były szyte z lnu czy wełny. Strój świąteczny niewiele różnił się od codziennego. Głównym elementem są portki, nazywane kiedyś "wałaskimi portkami" lub "portkami". Były zdobione prostym haftem, miały jeden lub dwa rozpory obszyte kolorowymi sznurkami.
- Mają charakterystyczny krój, zupełnie inny niż nowoczesne dżinsy. Tamten był zaczerpnięty z armii Austro-Węgier. Kolejny ważny element stroju to biała koszula z szerokim rękawem lub rękawem złapanym w mankiet. Kolejny to gunia, czyli okazałe okrycie wierzchnie. Jak wskazują źródła, płaszcz podróżny miał kolor tabaczkowy, co może oznaczać był wykonany z melanżowej wełny, o nie do końca określonym kolorze. Góral nosił również kapelusz wełniany, czarny z czerwonym sznurkiem . Elementem wywodzącym się z mody miejskiej była krótka, dopasowana, kolorowa kamizelka z sukna, zdobiona chwostami - kućkami i metalowymi guzikami, w kolorach czarnym, czerwonym, szafirowym lub granatowym kolorze. Ważnym dodatkiem był szeroki, skórzany pas góralski zwany trzosem. Mężczyźni nosili go w pasie - w celu ochrony jamy brzusznej, teraz służy już tylko jako ozdoba. Kiedyś chronił kręgosłup i przed przepukliną. Ale nie tylko: stanowił też ochronę przed dźgnięciem nożem podczas bitki w karczmie - wyjaśnia Sabina Jurasz.

Elementem łączącym strój męski i kobiecy były kierpce wykonane ze świńskiej skóry oraz wełniane, plecione skarpety, czyli kopytka. Płynnie przechodzimy zatem do kobiecego stroju - miał on wersję świąteczną i roboczą, czyli codzienną. Różnił się jakością i rodzajem używanych tkanin, zdobnictwem i częścią elementów.
- Biała koszula ze stójką, a potem z kryzą, która została zaczerpniętą z mody mieszczan. Góralki najczęściej wzorowały się na mieszkankach Żywca, bo tam moda się najczęściej przenosiła. Góralka pod spódnicą nosiła wąską halkę "ciasnochę". Mogła nosić nawet kilka szerokich halek, tzw. "podpaśników" zdobionych haftem lub koronką, ewentualnie szydełkowym wykończeniem. Ich noszenie miało na celu "oszukiwanie" mężczyzn. Kobieta miała wtedy szersze biodra, "kopiatą" sylwetkę, co miało pokazać, że jest zdrowa i może urodzić wiele dzieci - wyjaśnia Sabina Jurasz.
Czerwone korale, kwiaty i gorsety
Na halkach noszono spódnicę zdobioną drobnymi kwiatami, charakterystycznymi dla regionu. Były to najczęściej kwiaty polne, które góralki mogły znaleźć na polach czy w przydomowych ogrodach. Kolejnym elementem stroju była tzw. zapaska, czyli biały fartuch zdobiony haftem dziurkowym. Jednym z barwnych elementów był oczywiście charakterystyczny gorset - aksamitny lub sukienny, haftowany w kwiaty.
- Motyw ten przechodził swój rozwój: od najprostszych, mocno zgeometryzowanych form aż po realistyczne. Wzór powinien być doniczkowy i wyglądać tak, jakby wyrastał z doniczki. Dobrze, jeśli ma jakiś większy motyw, a wokół niego znajdują się drobne kwiatuszki. W gorsetach góralek żywieckich charakterystyczne jest to, że kwiaty nie są "rzucane" obojętnie w jakim miejscu, ale wyrastają z jednego - wyjaśnia. - Góralki nosiły też jaklę, będącą połączeniem gorsetu z koszulą. To taki kaftanik, wcinany w pasie i dopasowany. Bardzo kobiecy. Jakla co prawda była określana jako element stroju codziennego, ale funkcjonowała równocześnie jako element odświętnego. Nosiły ją raczej góralki, które urodziły dziecko ze względu na wygodę i starsze kobiety.

Bogate góralki nosiły prawdziwe korale. Zazwyczaj były przekazywane z pokolenia na pokolenie, a im były większe, tym ładniejsze. Kobiety, których nie było stać na te oryginalne, kupowały tańsze granatki w niemal czarnym kolorze lub sztuczne, szklane czy chlebowe paciorki.
Powrót do tradycji
Na Żywiecczyźnie od niemal 20 lat obserwujemy powrót do tradycji. Ludzie chcą przez to pokazywać swoją tożsamość.
W ostatnich latach widać to szczególnie wyraźnie, również w mainstreamie. Folk jest w modzie, muzyce czy filmie - tu wspomnę o głośnej produkcji "Chłopi". Przeróżne motywy dostają właśnie drugie życie. Moje marzenie? Odrodzenie polskości. Przestańmy się jej wstydzić, pokazujmy ją! Nasz kraj jest najpiękniejszy, miejsce w którym żyjemy jest cudowne, więc bądźmy z niego dumni - uważa Sabina Jurasz.

- Żywiecczyzna jest jednym z najbardziej różnorodnych regionów, jeśli chodzi o żywe tradycje. I nie mam na myśli tradycji odtwarzanych, ale tradycje w przeciągu roku obrzędowego, np. kolędnicze Teraz na nowo odradzają się tu tradycje związane z ogniem, np. podczas Nocy Świętojańskiej. Jest u nas co oglądać, dlatego chociażby i z tego powodu warto do naszego regionu przyjeżdżać - podsumowuje góralka.

***
O akcji "Polska na własne oczy"
Wakacje, znowu są wakacje! Polacy tłumnie ruszają na długo wyczekiwany odpoczynek, a my chcemy im w tym towarzyszyć, służyć dobrą radą, co można zobaczyć w naszym pięknym kraju. Może wspaniałe atrakcje czekają dosłownie tuż za rogiem? Cudze chwalicie, swego nie znacie - pisał poeta. I my chcemy pokazać, że faktycznie tak jest. W tym roku będziemy w warmińskich lasach, nad Łyną, w Białowieży, Ciechocinku, na Roztoczu i w wielu innych miejscach. Ruszaj z nami!