Reklama

Polska na własne oczy: Palą wielkie ogniska, nazywane hudami. Tajemniczy obrzęd ujsolskich górali

Planując tegoroczne wakacje warto pomyśleć o wizycie w położonej niedaleko Żywca miejscowości Ujsoły. Najlepiej odwiedzić ją w połowie lata - każdego roku, w pierwszą sobotę sierpnia płonie tam gigantyczne ognisko nazywane hudą. Skąd ta tradycja? Tak naprawdę nie wiadomo do dziś. To prastary i dość tajemniczy obrzęd, który wśród miejscowych jest utrwalony do pokoleń. Według legend potężne słupy ognia miały przepędzić zarazę i odstraszać złe moce.

Ujsoły - malownicza górska miejscowość

Ujsoły. Miejscowość położona u podnóża jednych z najpiękniejszych górskich szlaków wiodących przez szczyty Rysianki, Lipowskiej, Rycerzowej czy Muńcoła. Niewielka wieś, która jest idealną bazą wypadową w góry, leży w powiecie żywieckim - chociaż administracyjnie znajduje się w południowej części województwa śląskiego, region ten jest częścią historycznej Małopolski. To właśnie tu, raz w roku ma miejsce obrzęd, którego pochodzenie jest dość tajemnicze. 

Rozświetlająca mrok sierpniowej nocy huda robi spore wrażenie. Dlatego warto zobaczyć ten "słup ognia" w otoczeniu gór na własne oczy. To propozycja dla tych, którzy chcieliby skosztować nieco innej odsłony góralskiego folkloru. Wawrzyńcowe Hudy to dobry pretekst, by na dłużej zostać w Ujsołach, wybrać się w góry czy po prostu pozwiedzać malowniczy region, jakim jest Żywiecczyzna. 

Reklama

Ujsoły to przede wszystkim idealne miejsce na piesze i rowerowe wycieczki. Wypoczynek w plenerze z pewnością ułatwią zaplanować trasy wiodące wzdłuż rzeki, dzięki którym można zrobić niemało kilometrów. Ujsoły to też świetna baza wypadowa w góry - można stąd dojść na Lipowską, Rysiankę, Muńcuł czy Rycerzową. Trasy często wiodą przez malownicze przysiółki takie jak Młada Hora, Zapolanka czy Szczytkówka. To przysiółki wsi wchodzących w skład gminy Ujsoły: Złatnej, Glinki i Soblówki. 

Spacerując przez Ujsoły uwagę zwracają m.in. kapliczka z I poł. XVIII wieku i kościół parafialny pw. św. Józefa Robotnika. Świątynia powstała według projektu prof. Wacława Krzyżanowskiego z Krakowa, a wśród fundatorów znalazł się i arcyksiążę Karol Habsburg z Żywca. W miejscowości Złatna warto zobaczyć pozostałości po zbudowanej w latach 1815 - 1819 hucie szkła i zabytkową leśniczówkę z XIX wieku, tzw. "Stary Dwór". 

Zobacz również: Polska na własne oczy: Perła polskich uzdrowisk Krynica-Zdrój nie tylko dla kuracjuszy

"Hudy zawsze łączyły pokolenia"

"Jak ty gronie syroki, wyskakujom wysoko, hud polonyk cyrwone jynzory, psi nik chłopcy, dziwcynta wawrzińcowe dziś świynto, łodprawiajom- wesołe som hory..." - tak opisywał to niecodzienne widowisko lokalny poeta Wawrzyniec Hubka.

Od 1980 roku Wawrzyńcowe Hudy - już jako impreza folklorystyczna - są zwieńczeniem Tygodnia Kultury Beskidzkiej, który co roku odbywa się na przełomie lipca i sierpnia. W 2022 roku tradycji stanie się zadość 6 sierpnia.

- Wawrzyńcowe Hudy to wizytówka, która od wielu lat identyfikuje naszą gminę na kulturalnej mapie województwa, a nawet i kraju. Wydarzenie przyciąga nie tylko samych mieszkańców, ale również osoby, które kiedyś tu mieszkały, a rozjechały się po Polsce i na ten jeden szczególny dzień wracają w rodzinne strony. Hudy zawsze łączyły pokolenia, są okazją by wspólnie usiąść, porozmawiać czy powspominać. O ile palenie hud na polanach jest uzależnione od dobrej woli tych, którzy je tworzą, to już "impreza" Wawrzyńcowe Hudy trwa nieprzerwanie od ponad 40 lat. W jej trakcie występują zespoły folklorystyczne z różnych zakątków świata, jak i nasze góralskie zespoły. Obrzęd podpalenia hudy odbywa się w góralskiej oprawie. W trakcie wydarzenia można spróbować lokalnych produktów m.in. oscypków, miodów pitnych, jak i zasmakować prawdziwej kuchni góralskiej. Kwaśnica czy placki ziemniaczane to prosta kuchnia regionalna, która tak naprawdę wywodzi się z biedy. Opierała się na łatwo dostępnych produktach i na tym, co ludzie uprawiali, czyli ziemniakach, kapuście i - od święta - wieprzowinie - mówi Julia Grygny z Urzędu Gminy w Ujsołach.

Wydarzenie odbywa się w położonym przy potoku Bystra Amfitearze pod Muńcołem. Wawrzyńcowa huda jest budowana po drugiej jego stronie, na rozległym kamieńcu. Obrzęd jej podpalenia ma miejsce w późnych godzinach wieczornych. Oczywiście nad bezpieczeństwem czuwają druhowie z Ochotniczej Straży Pożarnej w Ujsołach.

Zobacz również: Podniebny chodnik uwielbiany przez polskich turystów. Czy warto? Sprawdziliśmy!

Hudy Wawrzyńcowe - skąd ten zwyczaj?

"Co wy to tam palicie w tych górach?" - to pierwsze pytanie, które często pada od ludzi "z zewnątrz". Aby zrozumieć, o co chodzi w tym obrzędzie, trzeba wybrać się w krótką podróż do przeszłości. 

-  Jedna z hipotez głosi, że w bliżej nieokreślonym czasie, kiedy w górach panowała zaraza, gospodarzowi o nazwisku Sporek przyśniły się słupy ognia. Podzielił się tą wizją ze swoim proboszczem z Rajczy [Ujsoły zostały samodzielną parafią w 1913 roku - przyp. aut.]. Wspólnie podjęli decyzję, aby na okolicznych halach rozpalić ogniska, które w domyśle miały doprowadzić do ustąpienia zagrożenia. Pomysł zrealizowano w wigilię św. Wawrzyńca, uważanego również za opiekuna ognia. Zabieg przyniósł oczekiwane rezultaty i zaraza ustąpiła. Na pamiątkę tego wydarzenia hudy były rozpalane co roku - opowiada regionalista Adam Miesiączek.

Huda - antidotum na złe moce?

Istnieje również inna wersja tej legendy. - Sporkowi objawiały się pokutujące dusze zmarłych na zarazę. Miało to miejsce również w Rajczy, w okolicach istniejącego w owym czasie - starego młyna. Z tym spostrzeżeniem góral pojechał do proboszcza z Milówki, a ten zdecydował się na budowę w tym miejscu kościoła. Zgodę na inwestycję wydał przebywający w lipcu 1669 roku w Żywcu król Jan Kazimierz. Kościół powstał w 1674 roku i zjawy przestały się pojawiać. Palenie wielkich ognisk miało służyć upamiętnieniu męczeńskiej śmierci św. Wawrzyńca - przyznaje mój rozmówca. 

Legendy legendami, ale palenie ognisk po halach i górach miało również związek z kulturą pasterską. Gdy zbiory dobiegały końca, górale wspólnie świętowali ten fakt właśnie w okolicach 10 sierpnia - ludzie bawili się wówczas przy rozpalonych ogniskach. Inna teoria odnosi się natomiast do kontynuacji świętojańskich obrzędów. W tym przypadku palenie hud miało znaczenie magiczne, oczyszczające i odstraszające złe moce.

Huda - co to takiego?

Huda ( gwar. "hołda" lub "hoda") w góralszczyźnie oznacza stos materiału układanego luźno. Chociaż pierwotnie hudy palono w okolicach 10 sierpnia, zdarzało się, że data została zmieniana, a wydarzenie przenoszone na najbliższą wigilii św. Wawrzyńca sobotę. Było to widoczne zwłaszcza od lat 80. XX wieku. Sobota była odpowiednim czasem na świętowanie, które trwało do wczesnych godzin rannych kolejnego dnia, czyli niepracującej niedzieli. Zwyczaj palenia hud dotyczył nie tylko Ujsół, ale również okolicznych miejscowości, m.in. Złatnej, Soblówki, Glinki, Rajczy czy Rycerki.

- Święty Wawrzyniec uznawany jest za patrona ubogich, piekarzy, bibliotekarzy i kucharzy. Żył w III wieku.  Zginął śmiercią męczeńską spalony na kracie za rozdanie znacznego majątku należącego do ówczesnego kościoła. Może ze względu na dostrzeganie potrzeby pomocy biednym i efektywne działanie w tej materii - jego kult trafił na podatny grunt w środowisku góralskim, gdzie zawsze żyło się ubogo, a środowisko naturalne dyktowało trudne warunki bytowe - przyznaje Adam Miesiączek.

Zobacz również: Ten zwyczaj jednych bawi, innych szokuje. "Wirujące obrazy", czyli pokłon feretronów

Budowanie hudy w przeszłości

Budowa hudy trwała zazwyczaj kilka dni. W planie kwadratu w rozstawie ok. 1 metra wbijano 4 żerdzi. Całość wzmacniano tzw. zastrzałami - poprzecznymi belkami, który stabilizowały strukturę i stanowiły punkt asekuracyjny dla osób pracujących przy wznoszeniu budowli. Wraz z kolejnymi warstwami drewna i gałęzi konstrukcja stawała się coraz węższa, co zapewniało jej stabilność. Po okolicznych wzgórzach zapalano mniejsze hudy, a na ich szczycie czasami montowano kukłę św. Wawrzyńca - miało to zaakcentować chrześcijańską tradycję wydarzenia.

- Zapalenie hudy poprzedzone było gromadzeniem potrzebnego materiału. Tym zajmowała się na ogół młodzież i dzieci. W wyżej położonych przysiółkach na około trzy tygodnie wcześniej odbywał się tzw. proces włocynio (włóczenie). Była to mozolna praca polegająca na przeciąganiu z lasu złamanych, suchych drzew i gałęzi, które dostarczano w pobliże lokalizacji ogniska.  W tym celu używano powrozów (lin) i ślechów (rodzaj łańcucha z materiałową pętlą zakładaną na ramię). Czasem materiał dostarczano zaprzęgami konnymi, później traktorami skonstruowanymi przez uzdolnionych gazdów. Sama lokalizacja ogniska nie była przypadkowa. Musiało być widoczne z daleka i znajdować się w pobliżu źródeł surowca potrzebnego do jego ułożenia. Jego wysokość była różna - mówi Adam Miesiączek.

Zobacz również: 5 sposobów na tanie podróżowanie. Łatwo zaoszczędzisz

Zaczynało się od jednej zapałki

Według niepisanego zwyczaju, wiele lat temu młodzież z danej społeczności miała obowiązek zbierania materiału na hudę. Był to tzw. proces włocynia. Zdarzało się nawet, że brak uczestnictwa w przygotowaniach powodował brak zgody na udział w wydarzeniu. Przywilej zapalenia hudy przysługiwał osobie zasłużonej i powszechnie szanowanej.

- Trzeba było tego dokonać od jednej zapałki. Zdarzało się czasem, że sierpniowe deszcze namoczyły konstrukcję i trzeba się było posiłkować benzyną lub inną substancją łatwopalną. Zapalenie hudy było dużym wydarzeniem dla lokalnych środowisk. Gromadziło dzieci, młodzież, osoby starsze. Postrzegane było pozytywnie i śledzone z dużym zainteresowaniem zarówno na wyżej położonych terenach, jak również w dolinach. Tutaj przy okazji odbywały się koncerty folklorystyczne i imprezy nawiązujące do tradycji regionu.  W przysiółkach i dziedzinach było bardziej kameralnie. Górale chętnie jednak witali gości z zewnątrz, którzy chcieli z bliska przyjrzeć się wydarzeniu. Mile widziane były zwłaszcza przyjezdne dziewczyny, które skupiały na sobie uwagę gibkich kawalerów. Zabawa trwała do pierwszego chłodu sierpniowego poranka, który odprawiał do domów  zmęczonych uczestników. Hudy nie wolno było gasić. Musiała wypalić się sama - wieńczy swą opowieść Adam Miesiączek.

Zobacz również: Zalew Nowohucki. Nadmorski klimat w Krakowie

Słupy ognia widoczne z daleka

Niegdyś, w poszczególnych miejscach wsi hudę podpalano dokładnie o północy przy dźwiękach donośnej muzyki i w towarzystwie góralskiego śpiewu.

-  Z dzieciństwa pamiętam, jak o wiele dni wcześniej chłopcy budowali szałasy i przenosili się w miejsce budowania hudy. Gromadzili materiał i musieli pilnować konstrukcji, aby inni jej nie podpalili. Trwało to do dnia św. Wawrzyńca - o północy płonące hudy rozświetlały nasze gronie. Były niemal w każdym zarębku wsi, a chciał, aby ta jego była najpiękniejsza! Mnie w pamięci utkwiła przede wszystkim ta na górze nad tartakiem. Wysoka na kilkanaście metrów huda była widoczna niemal z każdego miejsca wsi - opowiada pani Bożena, mieszkanka Ujsół.

- Nim jeszcze powstały formalne Wawrzyńcowe Hudy, budowaliśmy swoje "słupy ognia" w różnych miejscach. Musieliśmy pilnować naszej hudy, aby ktoś z innego zarębka nie podpalił jej i nie zniszczył całej naszej pracy. Gdy tak pilnowaliśmy, robiliśmy ogniska, na które przychodzili inni mieszkańcy. Gdy nadchodził właściwy moment, do podpalenia wyznaczany był ktoś ze starszyzny. Ludzie przychodzili całymi tabunami, aby to zobaczyć. A było na co popatrzeć, bo niektóre hudy miały z 25 metrów wysokości! Szkoda mi tego, co było kiedyś... Teraz budowanie swoich hud nie jest już takie popularne - przyznaje pan Jacek, mieszkaniec Ujsół.

Zwyczaj palenia wielkich ognisk przetrwał w Ujsołach do dziś. Chociaż z roku na rok coraz mniej ich płonie w poszczególnych zarębkach wsi, to hudę z prawdziwego zdarzenia można zobaczyć co roku, właśnie podczas Wawrzyńcowych Hud.

***

Wakacje, znowu są wakacje! Polacy tłumnie ruszają na długo wyczekiwany odpoczynek, a my chcemy im w tym towarzyszyć i służyć dobrą radą, co można zobaczyć w naszym pięknym kraju. Może wspaniałe atrakcje czekają dosłownie tuż za rogiem? Cudze chwalicie, swego nie znacie - pisał poeta. I my chcemy pokazać, że faktycznie tak jest. Zajrzymy więc do Sosnowca, Radomia, Wałbrzycha, sprawdzimy "polskie Malediwy" i wiele innych nieoczywistych miejsc. Bądźcie z nami przez całe lato!

#polskanawlasneoczy

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: beskid żywiecki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy