Ciemna strona
Morderstwo, tajemnica, suspens. A wszystko to w wykonaniu bohaterów najlepszych autorów szwedzkich kryminałów.
Utwory duetów Sjöwall-Wahlöö oraz Mankell - Nesser; niepublikowane opowiadania Åke Edwardsona, Åsy Larsson czy Stiega Larssona; literacki debiut wieloletniej towarzyszki Stiega, architektki - Evy Gabrielsson i tekst nie kojarzonej z literaturą kryminalną, najwybitniejszej szwedzkiej pisarki Sary Stridsberg - zebrane w jednym tomie!
Od klasycznych procedurals, poprzez opowiadania prowadzone z punktu widzenia mordercy lub ofiary, aż po opowieści grozy, sensację, utwory psychologiczne, żarty literackie, a nawet science fiction.
Ten niezwykły zbiór pokazuje wszechstronność, różnorodność i witalność literackiej sceny kryminalnej w Szwecji.
To prawdziwa gratka dla wszystkich miłośników mrocznych, skandynawskich opowieści.
I w nasz ciemny dom..., Inger Frimansson - fragment opowiadania z tomu Ciemna strona:
Wszyscy ją zawiedli. Opuścili. Gwałtownym ruchem podniosła szklankę i wylała jej zawartość do zlewu. To samo zrobiła z drugą. Porządnie spłukała zlew.
W tej chwili rozległ się dzwonek do drzwi. W pierwszym odruchu postanowiła nie otwierać, potem jednak pojawiła się szalona, dzika myśl, że to może być Artur.
To nie był on. To była Inga-Lisa. Miała na sobie czarny golf, który ją postarzał. Jej powieki połyskiwały metaliczną zielenią. Przypominała węża albo jaszczurkę.
- Cześć, słodziutka. Jesteś w domu o tej porze?
Jannike odsunęła się na bok, wpuszczając ją do środka.
- Chciałam się tylko dowiedzieć, jak ci poszło. Czy staruszek był dla ciebie miły?
- Tak. Dostałam to samo co ty, dextromordifen.
- Świetnie. To niedługo poczujesz się lepiej.
- Mam nadzieję.
- A może wpadniesz do mnie na kawę? Właśnie miałam nastawiać.
Jannike przyjęła zaproszenie. Mieszkanie przyjaciółki wyglądało jak po przejściu huraganu. Wszędzie stały pudła pełne ozdób choinkowych, świeczników, figurek Świętych Mikołajów, słomianych dekoracji i wybuchowych cukierków. Z jednego pudła wysypywały się wielokolorowe anielskie włosy.
Jannike zrobiła sobie miejsce na brzeżku kanapy.
- Co ty tu robisz? - zapytała.
- A, nic takiego, sortuję rzeczy. Człowiek zawsze obrasta syfem. Już nigdy w życiu nie urządzę świąt jak z Fanny i Aleksandra, o nie.
Sięgnęła po ceramicznego Świętego Mikołaja o wściekle czerwonych polikach i pokazała go Jannike.
- Widziałaś kiedyś podobne brzydactwo?
Jannike uśmiechnęła się niepewnie.
- Dostałam go od teściowej. Sto lat temu. Wszystko trzymam. Wyobrażasz to sobie? Ale teraz won!
- Co? Chcesz to wyrzucić?
- Znaczy się, myślałam, że dzieciaki będą chciały to mieć. Ale pieprzę to, nigdy nawet nie zadzwonią. Prawie już nie pamiętam, że w ogóle kiedyś rodziłam jakieś bachory.
Jannike słyszała to nie po raz pierwszy. Inga-Lisa miała dorosłe dzieci, syna i córkę. Najwyraźniej nieszczególnie im zależało na utrzymywaniu kontaktu z matką. Inga-Lisa splotła dłonie.
- Pieprzyć to. Nie będę cię zanudzać starymi smętami. Wyniosę cały ten kram na śmietnik. Wreszcie się tego pozbędę. Bo ty chyba nie chcesz sobie tego wziąć?
Później doszła do wniosku, że i to było częścią planu. Jakby jakiś boski reżyser wytknął spośród chmur swój sękaty palec. Zrób tak. Zrób tak. Podczas gdy Inga-Lisa podawała kawę, odpalając papierosa od papierosa, Jannike przeglądała pudła. Znalazła sporo rzeczy, które mogły się jej przydać. Drobiazgi łatwe do zabrania. I najlepsze ze wszystkiego: idealnie pasującą na nią suknię świętej Łucji, a do tego wieniec ze świecami elektrycznymi na głowę. Jej zapał udzielił się Indze-Lisie, przyniosła nową baterię. Wcisnęła jej wieniec na głowę i zapaliła jedną ze świec.
- No, świeci.
- Naprawdę mogę to wziąć? Jesteś pewna?
- Ależ jasne, słodziutka. Czego nie weźmiesz, wyląduje na śmietniku.
Nie spytała, po co Jannike to wszystko. Pod tym względem była fantastyczna: prawdziwa przyjaciółka i towarzyszka. W przeciwieństwie do Marji i całej reszty.
Ciemna strona. Szwedzcy mistrzowie kryminału. Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014.