Jak zmieniłam swoje życie

Po 30-tce urodziła drugie dziecko, wyprowadziła się z centrum stolicy i... odżyła. Nabrała dystansu i przeprowadziła życiowe rewolucje. Dziś wierzy, że porażki uczą życia lepiej niż sukcesy. Kto i co za tym wszystkim stoi?

Po trzydziestce nabrała dystansu do siebie. „Już nie czuję presji, zrozumiałam, że nie muszę być ideałem. Mam 35 lat i nigdy tak dobrze nie czułam się w swojej skórze”, mówi
Po trzydziestce nabrała dystansu do siebie. „Już nie czuję presji, zrozumiałam, że nie muszę być ideałem. Mam 35 lat i nigdy tak dobrze nie czułam się w swojej skórze”, mówiAKPA

Mam 35 lat i nigdy tak dobrze nie czułam się w swojej skórze. Po dwójce dzieci nie jestem ideałem i to pod żadnym względem. Powtarzam: żadnym! (śmiech). Mam trudny charakter, a i fizycznie też byłoby co zmienić. Ale co z tego? Myślę sobie: "oj tam, oj tam, nie jest tak źle". Jestem bardzo pogodzona ze sobą i szczęśliwa, a co za tym idzie - szczęśliwa z ludźmi, których mam wokół siebie. To dla mnie bardzo fajny czas", zdradza w rozmowie z SHOW Anna Dereszowska (35). Kiedy pytamy ją, co stoi za tą przemianą, zamyśla się i mówi: "Zrozumiałam, że nie muszę być ideałem. Ta świadomość jest tak fajna i tak dobrze mi robi na głowę... Nie czuję już presji, zwłaszcza odkąd przestałam zaglądać na plotkarskie portale. Skupiam się na tym, co w życiu naprawdę ważne. Patrzę na swoje dzieci, które kocham bezwarunkowo i bezgranicznie, i które podobnie kochają mnie, i myślę, że to jest w życiu najistotniejsze". Kiedy się spotykamy, Ania dosłownie promienieje. I opowiada nam o rewolucji, którą właśnie przeprowadziła w swoim życiu.

Nowy początek

"Niedawno zostałam dziewczyną ze wsi - wyprowadziłam się na Wawer (śmiech). Przyjeżdża się tam i ma się wrażenie, że to już nie Warszawa. Jest cicho, zielono, można się odciąć i zrelaksować, bo nie ma warszawskiego pośpiechu. Jest cudownie", rozmarza się aktorka. Przyznaje, że odcięła się od medialnego szumu, który towarzyszył jej przez ostatnie lata. Po głośnym rozstaniu z Piotrem Grabowskim (48), postanowiła chronić swoje życie prywatne. O nowym partnerze, Danielu Duniaku (31) opowiada rzadko. Nam zdradza, że jest dla niej dużym wsparciem, zwłaszcza w stresujących sytuacjach: "Kiedy daję się wciągnąć w spiralę dnia codziennego, biorę za dużo na głowę i panikuję, bo czuję że ze wszystkim nie zdążę, dzwonię do mojego mężczyzny, który, słysząc ton mojego głosu, mówi mi, żebym po prostu odpuściła".

Pytana, czy planują ślub, Ania uśmiecha się: "Kilka dni temu biegałam w sukni ślubnej na planie. I nie wywołało to we mnie dreszczy emocji. Dajemy radę bez tego". Gwiazda pochwaliła się za to swoim patentem na szczęście w związku: "Nauczyłam się nie demonstrować swojej siły i niezależności. Nastały bardzo trudne czasy dla mężczyzn. Układ pod względem socjologicznym kompletnie się zmienił. Niby mówimy o partnerskim związku, ale i tak zagarniamy wszystko dla siebie. Jesteśmy tak ambitne, że chcemy ze wszystkim dać radę. Będę świetną pracownicą, kochanką, matką, przyjaciółką i gospodynią domową. I gdzie tu miejsce dla faceta? Właśnie dlatego, mimo że jestem silna i bardzo niezależna, oddaję w ręce mężczyzny to i tamto. Mimo że być może sama bym dała radę, to jednak odpuszczam. Ładnych parę lat zajęło mi zrozumienie, a następnie wprowadzenie tej mądrości w życie", mówi ze śmiechem. Pytana o plany na przyszłość odpowiada: "Mieliśmy ostatnio chytry plan, żeby jeszcze troszkę popracować i na dłużej wyjechać, ale Brexit i idący za nim szybujący kurs walut pokrzyżował nam plany (śmiech). To oczywiście nie znaczy, że rezygnujemy z wypoczynku! Planujemy go, jednak z paru miesięcy skrócił się do zwyczajowych dwóch tygodni. A żeby dobrze wypocząć, muszę wyjechać z Warszawy, bo tu zawsze sobie coś wezmę na głowę. Narzeczonemu mojej siostry pierwszego dnia urlopu telefon wpadł do morza. Zero kontaktu ze światem przez dwa tygodnie! Nikt do niego nie dzwonił, niczego od niego nie chciał. Ideał wakacji. Do tego dążymy!".

Całkiem nowa ja

Ania przyznaje, że ostatnio bardzo dojrzała. "Dużo zmieniło się na lepsze. Dziś czuję się ze sobą bardzo dobrze. Już nie przejmuję się duperelami. Nie szarpię się z niczym. Nawet jeśli mnie coś wyjątkowo zdenerwuje, szybko dochodzę do wniosku, że ta szarpanina jest kompletnie bez sensu. Cieszę się każdym dniem. Nawet, kiedy zdarzają się przykre, trudne sytuacje, tłumaczę sobie, że one się dzieją po coś, czegoś mają mnie nauczyć. Cieszę się z nich, bo to właśnie one najwięcej mi dają. Porażki uczą życia lepiej niż sukcesy! Mam dużo radości z obserwowania siebie i patrzenia wstecz na to, jaka byłam, czym się przejmowałam, co było dla mnie ważne". Niespełna rok temu gwiazda urodziła drugie dziecko - syna Maksymiliana. W rozmowie przyznaje, że to właśnie drugie macierzyństwo tak bardzo ją odmieniło: "Jest tak samo cudownie, ale dużo spokojniej. Pierwsze macierzyństwo jest pełne emocji i zaskoczeń. To drugie jest jednak w jakimś sensie pełniejsze. Jestem - pewnie przez doświadczenie - jako matka dojrzalsza i mądrzejsza", tłumaczy. Jej starsza córka Lenka (9) jest już uczennicą. "Poszła do szkoły jako 6-latka. Z jednej strony wiem, że dobrze zrobiliśmy, bo była na to gotowa i świetnie sobie radzi. Lubi szkołę i zajęcia pozaszkolne. A jednak czasem myślę sobie, że zabrałam jej ten rok totalnej beztroski. Bo pójście do szkoły to już koniec luzu, zaczynają są obowiązki, reżim, wstawanie. Na szczęście ona nie narzeka. Fajnie jest patrzeć na dzieci, na to jak rosną, jak się rozwijają", mówi. I zdradza: "Córa jest teraz na wakacjach, pojechała na obóz tenisowy. To pierwsze wakacje Leny, podczas których jest tak długo poza domem. Tydzień spędzi na obozie, potem na tydzień jedzie do dziadków, a potem obóz harcerski. Cały lipiec jej nie ma. Z jednej strony cieszę się, bo wiem że jest bardzo zadowolona, że jest jej dobrze. Ale z drugiej strony strasznie tęsknię!". Z małym Maksem stara się spędzić jak najwięcej czasu: "Po narodzinach synka bardzo szybko wróciłam do pracy, bo zaczęłam próby do "Wujaszka Wani". Teraz to sobie z synkiem odbijamy. Trafiliśmy też na wspaniałą nianię. Bardzo nas wspiera.  Od samego rana się uśmiecha. Mówi do synka: "Maksiu zaczynamy nowy, cudowny dzień" - to nic, że za oknem leje, jest brzydko i ponuro. Ona roztacza tak wspaniałą aurę, że jego dzień faktycznie jest wtedy wspaniały (śmiech)".

Gdy pytamy Anię, o czym myśli, gdy słyszy "mama", nie kryje wzruszenia: "Myślę o mojej mamie. Myślę o niej bardzo często i coraz bardziej mi jej brakuje. Odkąd sama mam dzieci ten rodzaj sieroctwa, które odczuwam, jest jeszcze bardziej dojmujący... Patrzę na bliską relację siostry mojego partnera z jej mamą i cichutko zazdroszczę... Tej relacji matka - córka nie da się niczym zastąpić. Strasznie mi mojej mamy brakuje. W dorosłym życiu ten brak jest bardziej świadomy. Owszem, mam przyjaciółki, siostry i bardzo bliską relację z tatą, ale ten rodzaj wtulenia się w ramiona, które niczego nie oczekują w zamian, które pełne są miłości absolutnej, jest możliwy tylko z mamą. Brakuje mi rozmów o macierzyństwie, o kobiecych sprawach, o facetach. Niby mogę o tym pogadać z bliskimi, ale to jednak nie to samo. Mam zresztą wrażenie, że ona gdzieś jest. Dzielę się z nią różnymi sprawami. Wierzę, że czuwa nade mną i moją rodziną, że nam pomaga".

Na fali

Choć w dzisiejszych czasach młode aktorki obawiają się urlopu macierzyńskiego, Ania mawia, że pojawienie się maluchów w jej życiu paradoksalnie pozytywnie wpłynęło na jej karierę. "Zauważyłam, że dzięki córce i synkowi we mnie też rodzi się dzieciak. To fajnie wpływa na moją pracę, bo jestem bardziej otwarta. Na początku kariery byłam strasznym sztywniakiem. Przy luzie, który złapałam przy moich dzieciach, głowami się otwiera na wiele innych rzeczy. I bardzo mnie to cieszy. Mam odwagę i ochotę na wygłupy, na proponowanie rzeczy, których kiedyś bym się wstydziła zaproponować. Nie zawsze są fajne, trafione, ale jakby człowiek nie kombinował, to byśmy koła nie wymyślili! Dziś mam takie właśnie podejście. Pozwalam sobie na luz". Taka postawa zaprocentowała - Dereszowska znów jest na fali. "Ostatni raz wolny dzień trafił mi się trzy tygodnie temu", śmieje się. Ale cieszy się z napiętego grafiku, bo dłuższa przerwa od filmów sporo ją kosztowała. "Kiedy przejeżdżałam koło planu filmowego, myślałam: "Kurczę, czemu ja nie gram? Ale tłumaczyłam sobie, że to po prostu nie był mój czas. Może publiczność była mną zmęczona? Nic się nie dzieje bez przyczyny". Dziś pracuje jak szalona - do kin właśnie wszedł film "Kobiety bez wstydu" z jej udziałem, a już kręci dwa kolejne ("Porady na zdrady" i "Pitbull. Niebezpieczne kobiety"). Jednocześnie występuje w serialu i aż pięciu spektaklach! Jakby tego było mało, nagrała cztery audiobooki i zaprojektowała linię pluszaków dla dzieci. W międzyczasie wyjechała jeszcze do Indii, gdzie nakręciła wstrząsający film dokumentalny. "Chciałam nagłośnić problem przemocy wobec kobiet. W Indiach każdego dnia zdarzają się bardzo brutalne gwałty. Po tym, co tam zobaczyłam i usłyszałam, pół roku zbierałam się psychicznie. To było bardzo trudne doświadczenie", mówi nam. I dodaje: "Z Indii wróciłam zakochana we własnej ojczyźnie. I dziś uważam, że to błogosławieństwo, że i ja i moja córka urodziłyśmy się właśnie tutaj".

15/2016 Show

Jawa: Wulkan BromoStyl.pl
Show
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas