Prawo do wyrażania złości? Kobiety dostały je na czas miesiączki
- Kobiety kulturowo są tą płcią, która niekoniecznie jest zachęcana do wyrażania złości, ale dostały okienko do jej wyrażania podczas miesiączki - tak się kulturowo utarło. Ponieważ ma okres, jest też usprawiedliwiona. Jest to moment kulturowo usankcjonowany i właśnie wtedy mogą się wkurzać bez powodu - mówi Barbara Pietruszczak, edukatorka seksualna, autorka książek z serii „Twoje ciałopozytywne dojrzewanie” i projektu "Pani Miesiączka". Jakie pytania dotyczące menstruacji wciąż pozostają w sferze tabu? Jak miesiączka wpływa na nas kulturowo?
Katarzyna Drelich, INTERIA.PL: - Przed naszą rozmową zapytałyśmy czytelniczki na Facebooku o to, co najbardziej denerwuje je podczas miesiączki. Pośród komentarzy adresatek pytania pojawił się również taki autorstwa mężczyzny: "Ciekawe co miłe panie odpowiedzą na pytanie, czym się podcierają po wypróżnieniu". Czy porównywanie menstruacji do wypróżnienia to częste zjawisko?
Barbara Pietruszczak: - Kilka lat temu spotkałam się z sytuacją, która zainspirowała mnie do tego, żeby stworzyć post pt.: "Miesiączka to nie kupa". To był moment, w którym o miesiączce zaczęto więcej pisać w mediach. Pod jednym z tekstów o miesiączce jednym z często powtarzających się głosów w komentarzach były słowa: "Tak bezpośrednio piszemy o menstruacji, to co? Zaraz zaczniemy pisać o kupie". To argument, w którym porównuje się ją do wypróżniania, służy temu, aby zamknąć dyskusję o miesiączce, jakby mówienie o tym było niegodne człowieka. Jest to odrzucenie fizjologii i istotnej części naszego życia. Niezaprzeczalnie miesiączka w różny sposób wpływ na nasze życie, co więcej, wiąże się z nią cała masa tematów- zdrowie, płodność, samoakceptacja i akceptacja seksualności. Jeżeli tak łatwo zamykamy rozmowę o miesiączce, to nie będziemy poruszać wszystkiego, co dotyczy tych zagadnień.
Ciekawe też, że ten komentarz padł akurat z ust mężczyzny.
- W mediach społecznościowych Pani Miesiączki jest kilku aktywnie udzielających się mężczyzn, którzy są ciekawi informacji miesiączkowych, lubią dzielić się również swoimi spostrzeżeniami i są ważną częścią naszej społeczności. Ale nie jest ich wielu. W dalszym ciągu chłopcy wyrastają w poczuciu, że miesiączka to coś wstydliwego, czego po prostu nie rozumieją. Ostatnio prowadząc zajęcia wśród młodzieży zauważyłam, że niektórzy chłopcy w żartach mówią o miesiączkujących dziewczynach jako szalonych czy niekontrolujących swojej złości. Takie stereotypy wciąż się pojawiają, bo dzieci z jednej strony są bardzo ciekawe zmian związanych z dojrzewaniem, ale z drugiej dosyć rzadko mają szansę, żeby o nich normalnie porozmawiać.
W komentarzach kobiety pisały, że w tym czasie najchętniej wszystkich by "pozabijały" i targają nimi skrajne emocje. Na ile jest to kwestia hormonów, a na ile wpojonego stereotypu, że miesiączka równa się rozregulowanie emocjonalne?
- Na ten wątek składa się kilka rzeczy. Kobiety kulturowo są tą płcią, która niekoniecznie jest zachęcana do wyrażania złości, ale dostały okienko do jej wyrażania podczas miesiączki - tak się kulturowo utarło. Jednym z najpopularniejszych przekonań o miesiączce jest to, że wówczas kobieta jest wkur*iona. Jest to moment kulturowo usankcjonowany i właśnie wtedy możemy się wkurzać "bez powodu". Poniekąd ma to sens, ponieważ jeśli przez miesiąc nie wyrażam złości i jadę na hamulcu, nie zwracam uwagi na to, że ktoś przekracza moje granice i nie komunikuję tego w chwili bieżącej, tylko gromadzę, to w naturalny sposób te emocje muszą znaleźć ujście. Mieszczenie złości ma swoje granice. Miesiączka fizjologicznie jest stanem uwolnienia, więc ona na jakimś poziomie sprzyja uwolnieniu tych rzeczy, które nazbierały się w ciągu mijającego miesiąca. Kończą nam się społeczne hamulce.
- To jest też moment, który od strony cielesnej dla niektórych osób jest trudny. Odczuwamy bóle brzucha, pleców, miesiączka może być bardzo obfita, często spada poziom energii. Niektórzy bardzo potrzebują wtedy odpocząć. Jest zatem trochę tak, że to "warczenie" na wszystkich dookoła podświadomie wytwarza dla nas przestrzeń, żeby wreszcie móc pobyć ze sobą i nabrać sił.
Warto o tym mówić, żeby uświadomić sobie, jak ważnym jest, aby w tym czasie skupić się wyłącznie na sobie.
- Jak najbardziej. Chociaż wiem, że jest to trudne. Gdy zaczynam mówić o tym, żeby wsłuchiwać się w siebie i swoje potrzeby w cyklu menstruacyjnym - a zatem odpocząć w trakcie miesiączki, to dla wielu osób jest to trudny komunikat. Bo jak mam odpoczywać, skoro muszę iść do pracy i zapłacić rachunki? Ale jeśli zaczniemy świadomie przyglądać się swojemu cyklowi, to okazuje się, że miesiączka trochę zmusza nas do myślenia o odpoczynku i rozsądnym zarządzaniu własną energią. A kulturowo z odpoczynkiem jesteśmy jednak na bakier.
Przy okazji odpoczynku nie można zapomnieć o temacie urlopu menstruacyjnego. Pojawia się on w dyskursie publicznym coraz częściej. Czy słusznie?
- W Polsce nie jest to usankcjonowanie prawnie. Dyskusja na ten temat jest potrzebna społecznie, bo skłania nas do refleksji nad tym, jak skonstruowany jest system pracy. Podczas pandemii system pracy zdalnej w naszym kraju rozkwitł i może dlatego temat urlopu menstruacyjnego kiełkuje właśnie teraz. Oczywiście nie we wszystkich sektorach było to możliwe, ale dla osób menstruujących okazało się to być dużą zmianą jakościową, jeśli chodzi o komfort pracy w czasie miesiączki. Nie sądzę, żeby u nas kwestia urlopu menstruacyjnego była możliwa do usankcjonowania w najbliższym czasie, ale warto się zastanowić nad tym, jak wprowadzać takie rozwiązania, aby były równościowe. Żeby nie dyskryminowały tych osób, które nie mogą elastycznie dysponować swoim czasem pracy. Mam poczucie, że teraz temat urlopów menstruacyjnych jest dyskutowany bardziej w kontekście zawodów korporacyjnych, elastycznych, niżeli lekarek, nauczycielek i tych osób, które są niezastąpione. Dlatego uważam, że trzeba uważać, aby w tek dyskusji nie wpadać w pewne pułapki światopoglądowe i zachowywać szerokie, inkluzywne spojrzenie.
Poruszmy temat niedyspozycji. Przypomina mi się sytuacja z czasów szkolnych, gdy usłyszałam od nauczycielki WF-u, że okres to nie choroba i nie może być powodem do zwolnienia z ćwiczeń. Domyślam się, że tego typu postawy nie są wyjątkiem - gdzie jest zatem miejsce na rozmowę o tym, że menstruacja - zwłaszcza w przypadku młodych dziewcząt - może być nie tylko bolesnym, ale też traumatycznym przeżyciem?
- To pewnie znów zależy od miejsca i od szkoły. Znam wiele sytuacji, w których bycie niedysponowaną staje się wymówką. Ale pamiętajmy, że funkcjonujemy w systemie uogólnień na temat miesiączki i tego, jak konkretne osoby ją przeżywają. Jedna osoba w jej trakcie nie jest w stanie się ruszyć i odpływają z niej wszystkie siły witalne, podczas gdy inna czuje się świetnie. Co więcej - ta sama osoba może przecież zupełnie inaczej przechodzić menstruację w każdym miesiącu. Ale przy okazji tematu WF-u, warto poruszyć też kwestię aktywności fizycznej podczas okresu. Warto ją oczywiście dostosować indywidualnie do swoich sił, ale jest ona bardzo wskazana, ponieważ zmniejsza dyskomfort bólowy (spacer, joga) i polepsza krążenie krwi i dotlenienie organizmu. Niektórzy lubią też bardziej intensywną aktywność fizyczną. Możemy się ruszać, ale trzeba poznać swoje możliwości i nie robić niczego wbrew sobie. Obserwować, jak się czujemy i kiedy mamy ewentualne załamanie energetyczne.
- Edukacja menstruacyjna jest bardzo ważna. Należy uświadamiać, że miesiączka może trwać znacznie dłużej niż 3-5 dni. I edukacja dla młodzieży, w której zamiast promować postawę zerojedynkową - czyli jeśli mam miesiączkę, to nie ćwiczę - będziemy uczyć uważności na siebie i eksperymentów w ramach własnych granic. Żeby później w dorosłym życiu móc szybko weryfikować to, jak się czujemy i czego potrzebujemy w danym momencie.
Czy mówienie o miesiączce otwarcie, nieszukanie eufemizmów i nietraktowanie tego, bądź co bądź fizjologicznego stanu, jak tabu może nam w tym pomóc?
- Jestem całym sercem za otwartą rozmową o miesiączce, ale też wiem, że dla niektórych ten temat może być obwarowany ogromnym wstydem lub stresem. Taka rozmowa może być niekomfortowa także na poziomie cielesnym. Ktoś mówi o miesiączce, a ja czuję w ciele skurcz i zablokowanie, bo u mnie w domu była ona piętnowana. Tu znów powraca temat umiejętności wsłuchiwania się w siebie. Jeśli dla mnie rozmowa o miesiączce jest przekraczaniem mojej własnej granicy, to po prostu tego nie robię. Najpierw trzeba zaopiekować się swoim własnym wstydem i doświadczeniem z okresu dojrzewania, a nie od razu rzucać się na głęboką wodę, zmieniając aspekt wstydu w publicznym dyskursie. Bo to może być po prostu ciężkie doświadczenie, które nierzadko łączy się z traumą.
Jednym z tematów, które wciąż pozostają w sferze tabu menstruacyjnego, jest seks podczas miesiączki. Zatem powiedzmy otwarcie: czy można i jak się do tego przygotować?
- Jak najbardziej można. Należy tylko pamiętać o tym, aby w tym czasie, w wypadku seksu penis-wagina, również używać antykoncepcji, w tym antykoncepcji barierowej, bo ze względu na krwawienie zwiększa się ryzyko przenoszenia chorób drogą płciową. Dlatego trzeba pamiętać o prezerwatywach męskich lub femidomach, czyli prezerwatywach dla osób z waginami. Pamiętajmy również o tym, że w trakcie miesiączki można zajść w ciążę. Prawdopodobieństwo jest rzecz jasna mniejsze, niż w okolicach owulacji, ale jednak istnieje. Tyle w kwestii praktykaliów. Natomiast co do osobistych preferencji ludzi, to to jest właśnie to - indywidualna sprawa. Jeśli dla kogoś seks podczas miesiączki jest poza paletą zainteresowań, to nie ma w tym nic złego. Najważniejsze jest, żeby ze sobą rozmawiać, co oczywiście bywa trudne, bo rozmowy o seksie nie są czymś, czego się uczymy, najczęściej nie mamy do tego elementarza. Jak w każdej innej sytuacji warto zakomunikować swoje potrzeby i obawy, zastanowić się jak to zrobić, by było wygodnie i komfortowo. Współżycie buduje bliskość a bycie w związku opiera się przecież na szczerej i otwartej komunikacji, zatem warto rozmawiać i otwarcie dzielić się tym, co jest dla nas w porządku, a co niekoniecznie nam pasuje.
Przy okazji seksu w trakcie miesiączki przypomina mi się dość skandaliczne powiedzenie: "Dobry marynarz przepłynie morze czerwone". W jakiej pozycji tego typu porzekadła stawiają kobiety?
- To brzmi trochę tak, jakby osoba menstruująca była traktowana przedmiotowo. Zastanawiam się jak musiałaby wyglądać taka relacja, żeby parter mógł powiedzieć coś takiego i wydaje mi się dziwne nazywanie aktu intymności z drugą osobą w określonych okolicznościach bohaterstwem. To implikuje myślenie o tym, że ktoś przezwyciężył przeciwności losu i pokonał wroga, dzięki czemu jest bohaterem. Mam nadzieję, że jednak w równym związku osoby nie patrzą w taki sposób na kontakty seksualne.
Wracając do tematu miesiączkowych niejasności warto poruszyć też kwestię częstotliwości i praktyki wymiany artykułów menstruacyjnych.
- Na opakowaniach podpasek i tamponów jest określony czas zmieniania. W przypadku podpasek jest to co 4-5 godzin w zależności od obfitości krwawienia oraz tego, jaką mają chłonność. Niektórzy będą czuli się dobrze nosząc podpaskę pięć godzin, a inni wolą zmieniać ją podczas każdorazowej wizyty w toalecie. Z tamponami i artykułami menstruacyjnymi, których używamy wewnątrz waginy, ten czas jest wydłużony do ośmiu godzin. Najlepiej zmieniać je jednak częściej, co 3-6 godzin, ze względu na pewne ryzyko zespołu wstrząsu toksycznego wywoływanego przez bakterie gronkowca złocistego, które nie są związane tylko bezpośrednio z miesiączką. ZWS woże przydarzyć się on również osobom, które nie miesiączkują, bo jest związany z bakteriami, które żyją na skórze. Przy temacie tamponów warto też wspomnieć, że nie należy ich używać, gdy nie miesiączkujemy, czyli np. gdy spodziewamy się menstruacji i używamy go "na zapas". I aby używać tych o dostosowanej chłonności, czyli gdy nie krwawimy mocno, nie powinnyśmy korzystać z tych ultra plus, żeby nie wchłaniały dodatkowo wydzieliny i innych płynów ustrojowych. .
A co z higieną intymną? Powinnyśmy zwiększyć częstotliwość podmywania się?
- To zależy w dużej mierze od tego, jakich artykułów menstruacyjnych używa dana osoba. Przy tamponach, kubeczkach i dyskach menstruacyjnych odczucia komfortu jest zupełnie inne niż w przypadku używania podpasek. Należy więc bazować na swoich potrzebach. Dla niektórych krew i używanie podpasek może się wiązać z dyskomfortem, wówczas można spokojnie korzystać z chusteczek do higieny intymnej z delikatnym pH, którymi można przecierać okolice wulwy, aby usunąć nadmiar krwi. Z pewnością wymiana podpaski nie oznacza konieczności każdorazowego podmywania się, bo to może być zwyczajnie za dużo.
Miesiączkowe tabu nie obyłoby się bez kwestii zabobonów. Co z tym ciastem, które nie wyrasta, gdy pieczemy je w trakcie miesiączki? Co z farbowanymi wówczas włosami?
- Przyznam, że jest to fascynujący temat i sama muszę zrobić eksperyment z pieczeniem ciasta i kiszeniem ogórków w trakcie miesiączki. Ilość komentarzy o niewyrastającym cieście pod postem dotyczącym miesiączkowych mitów, autentycznie mnie zaszokowała. Miałam przekonanie, że to są jedynie zabobony, które odeszły w przeszłość, ale jednak wciąż funkcjonują. To pochodne dawnych przekonań, że kobieta w trakcie menstruacji jest nieczysta. Na początku XX w. w czasopiśmie naukowym "Lancet" był artykuł o tym, że miesiączka wydziela toksyny, które są szkodliwe dla konkretnego gatunku roślin. Później oczywiście zostało to zdementowane, ale w efekcie artykuł ten był cytowany do lat 70. ubiegłego wieku.
- Co do farbowania - rozmawiałam kiedyś z pewną fryzjerką, która przyznała, że z jej obserwacji w trakcie okresu włosy gorzej łapią farbę. Ja sama nie farbuję włosów i nie mam doświadczenia w tym temacie, ale jestem w trakcie przeczesywania internetu w poszukiwaniu naukowo zweryfikowanych odpowiedzi. Na pewno się nimi podzielę.