Stanisława Walasiewiczówna. Ikona sportu lat 30. i tragiczny koniec życia

Była rekordzistką Polski, Europy i świata w biegach krótkich, złotą i srebrną medalistką olimpijską w biegu na 100 m i jedną z najwybitniejszych sportsmenek w historii naszego kraju. Stanisławę Walasiewiczównę kochano zarówno w Polsce jak i w Stanach Zjednoczonych, w Cleveland uważano ją za ikonę. Ona sama do końca wierzyła w swoją nadludzką siłę. Wielu mówiło, że zgubiła ją właśnie ta wiara.

Biegająca dla Polski Stella Walsh wygrywa bieg na 100 metrów, Igrzyska Olimpijskie Los Angeles, 1932 rok
Biegająca dla Polski Stella Walsh wygrywa bieg na 100 metrów, Igrzyska Olimpijskie Los Angeles, 1932 rokBetween The Wars/Rainbird Agencja FORUM

Stanisława Walasiewicz (Walasiewiczówna), a właściwie Stefania Walasiewicz urodziła się 3 kwietnia 1911 roku w Wierzchowni koło Górzna jako córka Juliana i Weroniki z Ucińskich. Gdy dziewczynka miała zaledwie kilka miesięcy, cała rodzina wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych, gdzie Julian ubiegał się o pracę w amerykańskiej stalowni. Walasiewiczowie osiedli w Cleveland, które stawało się wtedy wielkim ośrodkiem przemysłowym. W Stanach Stanisława (wtedy jeszcze Stefania) zaczęła używać imienia i nazwiska Stella Walsh

Już w dzieciństwie Stanisława wyróżniała się ogromną smykałką do sportu i ponadprzeciętnymi zdolnościami. Regularnie startowała w zawodach lekkoatletycznych dla juniorów, a w miejskim parku grała w koszykówkę i baseball z... chłopakami. Co ciekawe, radziła sobie zdecydowanie lepiej od nich.

Stanisława Walasiewiczówna: Narodziny mistrzyni

Ogromny sukces Haliny Konopackiej zmotywował ją do dalszego wysiłku - zaczęła ćwiczyć w polonijnym klubie "Sokół", koncentrując się na biegu sprinterskim i skoku w dal. W 1929 roku postanowiła wrócić do Polski, gdzie wzięła udział w zawodach w Poznaniu i zwyciężyła we wszystkich konkurencjach. W Poznaniu Walasiewiczówna poznała też swoją przyszłą, najlepszą przyjaciółkę, Jadwigę Wajsównę, która była pod ogromnym wrażeniem Stasi:

- Zaśmiewałyśmy się do łez. Byłyśmy młode, skore do żartów i śmiechu. Stasia była inna niż nasze dziewczęta. Wychowana po amerykańsku - samodzielna, nie potrzebowała żadnej opieki, sama trenowała. Spokojna opanowana, nawet nad wiek poważna i świadoma celu we wszystkim co robiła. Może przybliżał nas ten dziwny kontrast - cytuje Wajsównę Krzysztof Szujecki, autor "Sportsmenek".

Stanisława Walasiewiczówna, 1938 rok
Stanisława Walasiewiczówna, 1938 rokNACZ archiwum Narodowego Archiwum Cyfrowego

Działacze PZLS w kraju również byli zachwyceni Polką zza Oceanu i zaproponowali jej, by pozostała w Polsce i rozpoczęła treningi w warszawskim klubie "Sokół-Grażyna". Szybko ustanowiła tam nowe rekordy życiowe.

Po rocznym pobycie w Polsce Stanisława wróciła do Stanów. Zbliżały się igrzyska olimpijskie 1932 w Los Angeles, a amerykańska federacja lekkoatletyczna zaproponowała Polce obywatelstwo. Amerykanie liczyli na pewny medal, ale musieli obejść się smakiem -  ku ich zaskoczeniu Walasiewiczówna odrzuciła tę propozycję i zdecydowała się reprezentować swój ojczysty kraj. Amerykanie byli wściekli - sportsmenka straciła pracę w kompanii kolejowej New York Central, a musiała być zatrudniona, by móc wziąć udział w igrzyskach. Z pomocą przyszedł więc polski konsulat w Nowym Jorku, który zaoferował jej pracę. Walasiewiczówna mogła z czystą głową rozpocząć przygotowania do olimpiady.

Igrzyska olimpijskie w Los Angeles odbyły się na przełomie lipca i sierpnia 1932 roku.

- Drużyna polskich olimpijczyków przypłynęła do wybrzeży Stanów Zjednoczonych wysłużonym statkiem "Pułaski", który na pokonanie Atlantyku potrzebował niespełna dwóch tygodni, choć w tym czasie kursowały już znacznie szybsze transatlantyki. Potem w drodze z Nowego Jorku, przez Chicago, do Los Angeles - witali naszych sportowców przedstawiciele Polonii, a wśród nich... Stanisława Walasiewiczówna - pisze Szujecki w "Sportsmenkach".

Stanisława pewnie wygrała swoje biegi eliminacyjne oraz finał na 100 metrów, zdobywając dla Polski cenny złoty medal. Wyrównała też ówczesny rekord świata,  zwyciężając z czasem 11,9 sekundy.

- Zawsze czułam się Polką, gorąco pragnęłam, aby dla mnie i moich rodaków, którzy wyemigrowali do Ameryk, zagrano w Los Angeles Mazurka Dąbrowskiego i wciągnięto na maszt polską flagę - mówiła po zwycięstwie.

Zaraz po igrzyskach Walasiewiczówna wróciła do Polski, gdzie rozpoczęła studia w Centralnym Instytucie Wychowania Fizycznego w Warszawie i przygotowania do kolejnych igrzysk w Berlinie. W tym okresie kilkukrotnie poprawiała rekordy świata na sprinterskich dystansach 60, 100 i 200 metrów oraz w biegu na 220 jardów. Ostatni jej rekord Polski, będący jednocześnie rekordem świata, przetrwał trzydzieści lat! Czas 23,6 sekundy pobiła dopiero inna Polka, Irena Kirszenstein (Szewińska). 

Dwie rekordzistki świata, od lewej: Stanisława Walasiewiczówna i Halina Konopacka, 1930 rok
Dwie rekordzistki świata, od lewej: Stanisława Walasiewiczówna i Halina Konopacka, 1930 rok FoKaAgencja FORUM

W 1934 roku Walasiewiczówna zmieniła swoje barwy klubowe, przechodząc do silnej wtedy "Warszawianki". W tym samym roku po raz kolejny zwyciężyła też w plebiscycie czytelników "Przeglądu Sportowego" - rywali zdeklasowała także w 1932 i 1933 roku. Dziś nie wszyscy pamiętają, że "Stasia" cieszyła się wśród kibiców ogromną popularnością i sympatią. Do prasy przedostawały się informacje o jej ogromnej empatii i życzliwości, którą darzyła koleżanki z bieżni. Polska olimpijka była też bardzo lubiana i ceniona za piękny pokaz "polskiego sportu emigracyjnego".

Igrzyska olimpijskie w Berlinie, stolicy Trzeciej Rzeszy, okazały się być dla Walasiewiczówny "słodko-gorzkie". Była naszą największą nadzieją na złoto, ale pomimo znakomitego czasu na swoim koronnym dystansie (11,7 sek.) musiała uznać wyższość Helen Stephens. Nie wszyscy wiedzieli, że podczas treningów Polka mocno nadwyrężyła sobie mięsień uda i jej udział w zawodach i tak stał pod znakiem zapytania. Wielu komentatorów uznało więc srebro Walasiewiczówny za sukces.

Niedługo po zakończeniu Igrzysk Stanisława wystąpiła na zawodach lekkoatletycznych we Lwowie i udowodniła, że po kontuzji nie ma już śladu. Polska sportsmenka wyrównała rekord świata na 60 metrów i ustanowiła kolejny na 80 metrów.

W 1938 roku na stadionie w Wiedniu rozegrano historyczne, bo pierwsze Mistrzostwa Europy w Lekkoatletyce Kobiet, z których polska reprezentacja przywiozła pięć medali, cztery z nich należały do Stanisławy. To była ostatnia duża impreza polskiej lekkoatletki - chwilę później wybuchła wojna.

Polacy kochali Stasię, Amerykanie Stellę

Lata wojny Walasiewiczówna spędziła w Stanach Zjednoczonych. Wciąż jednak trenowała, a nawet brała udział w lokalnych zawodach. Po wojnie kilkukrotnie wracała do Polski, zaskakując imponującą formą sportową - na krajowej arenie nie miała sobie równych. Po nieudanych mistrzostwach Europy w Oslo postanowiła jednak zakończyć starty dla reprezentacji Polski, ale zdobywała jeszcze medale podczas mistrzostw w Stanach. Ostatni tytuł mistrzyni wywalczyła w wieku 43 lat! 

W 1956 roku Międzynarodowy Komitet Olimpijski zezwolił na start w igrzyskach olimpijskich zawodniczek, które zmieniły obywatelstwo w wyniku zawarcia związku małżeńskiego. Chcąc wystartować w Letnich Igrzyskach Olimpijskich w 1956 roku Walasiewiczówna wyszła w sierpniu tego roku w Las Vegas za mąż za boksera, Harry’ego Neila Olsona. Tak oficjalnie została Stellą Walsh Olson. Małżeństwo to rozpadło się jednak po ośmiu tygodniach, ale dało sportsmence prawo do stałego pobytu na terytorium USA.

Walasiewiczówna nie potrafiła pożegnać się ze sportem. Była trenerką w USA, działaczką polonijną i współpracownicą PKOI.

- Mieszkała cały czas w Cleveland, ale regularnie, mimo braku sympatii do ideologii komunistycznej, odwiedzała Polskę Ludową. Bardzo zależało jej na bliskich kontaktach z ojczyzną. W połowie lat pięćdziesiątych XX wieku rozpoczęła działalność szkoleniową w amerykańskim oddziale "Sokoła", wspierała damskie drużyny koszykarskie i softballowe - pisze Szujecki.

Walasiewiczówna wciąż cieszyła się ogromną miłością kibiców i sympatią działaczy sportowych. Prezes Japońskiej Federacji Lekkoatletycznej co roku wysyłał jej pantofle do biegania. W Cleveland była prawdziwą ikoną - burmistrz tego miasta podjął nawet decyzję, że dzień jej urodzin będzie już zawsze świętowany jako "Stella Walsh Day". 

Stella dobiegała już sześćdziesiątki, ale formy mógł jej pozazdrościć niejeden młody sportowiec. Bardzo często proponowała więc towarzyskie pojedynki biegowe studentom, z których zazwyczaj wychodziła zwycięsko.

- W drugiej połowie lat sześćdziesiątych Stanisława pracowała jako barmanka w Sunrise Cafe, gdzie zdarzało się jej również wyzywać mężczyzn na... pojedynki siłowe, na rękę - pisze Krzysztof Szujecki w książce "Sportsmenki".

Ostatni raz Stanisława Walasiewiczówna odwiedziła Polskę w 1977 roku - była gościem honorowym III Polonijnych Igrzysk Sportowych w Krakowie. Sportsmenka wprawiła wtedy wszystkich w osłupienie, biorąc udział w biegu na 60 metrów i prezentując imponującą formę.

Stanisława Walasiewiczówna
Stanisława WalasiewiczównaNACZ archiwum Narodowego Archiwum Cyfrowego

"Żyła i zginęła jak kobieta"

4 grudnia 1980 roku Walasiewiczówna udała się do dyskontu w południowo-wschodniej części Cleveland, by zakupić biało-czerwone wstążki na powitanie rodaczek z drużyny koszykarskiej. Na parkingu przed sklepem napadło na nią dwóch mężczyzn, z których jeden, Donald Cassidy próbował wyrwać jej portfel. Sportsmenka była w znakomitej formie fizycznej, wyglądała na zdecydowanie młodszą i silną kobietę i tak też się czuła - podjęła więc walkę z napastnikiem i próbowała odebrać mu pistolet. Cassidy zdecydował się jednak na strzał prosto w pierś. Rana okazała się śmiertelna, a sportsmenka zmarła krótko po przewiezieniu jej do szpitala. 9 grudnia 1980 roku została pochowana na Calvary Cemetery w Cleveland. W tym mieście do dziś działa centrum sportowe nazwane jej imieniem.

Zgodnie z prawem amerykańskim, przez wzgląd na okoliczności śmierci, zarządzono sekcję zwłok. Po jakimś czasie świat obiegła sensacyjna wiadomość - zmarła olimpijka miała zarówno żeńskie jak i męskie organy płciowe, nie w pełni rozwinięte.

Informacja ta szybko podzieliła świat sportu - jedni sugerowali, że Walasiewiczówna była mężczyzną i tylko udawała kobietę, inni tłumaczyli, że była osobą interpłciową. Szybko wyjaśniono tę kwestię, uciszając zarzuty - Stasia po narodzeniu została uznana za dziewczynkę i zawsze czuła się kobietą.

- Przez 69 lat swojego życia społecznie, kulturowo i w świetle prawa była kobietą. Żyła i zginęła jako kobieta - pisał K. Bartosiak w "Życiu po życiu Stanisławy Walasiewicz".

Styl.pl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas