Mówiono o niej "malarka wybitna". Ona czuła się wykorzystana
Nazywano ją "najwybitniejszą polską malarką", podbiła Paryż, a propozycje wystaw płynęły do niej z całej Europy. Nie była jednak szczęśliwa - mąż dwukrotnie, podstępem zamknął ją w szpitalu psychiatrycznym, a PRL "eksploatował" do granic wytrzymałości. Zofia Stryjeńska żyła w biedzie, umarła zapomniana. Doceniono ją na nowo po śmierci.
Spis treści:
Zofia Stryjeńska, z domu Lubańska urodziła się 13 maja 1891 roku w Krakowie, w mieszczańskiej rodzinie o szlacheckich korzeniach.
- Dom rodzinny przy ulicy Świętej Gertrudy 5 w Krakowie był zamożny, konserwatywny, religijny, typowo polski. Ojciec prowadził sklep z rękawiczkami, początkowo przy Placu Dominikańskim, później na Rynku Głównym i posiadał kilka kamienic. Okres prosperity nie trwał jednak długo - pisze w książce "Sekrety życia pisarzy i artystów" Piotr Łopuszański.
Lubański faktycznie zbankrutował, a Zofia do końca obwiniała za to niepowodzenie Żydów, którzy "lichwą, pożyczkami i przejmowaniem obcych interesów" mieli przyczynić się do finansowego upadku jej rodziny.
Od smutków Zofia uciekała więc w świat wyobraźni, na jaw szybko wyszedł też jej ogromny talent - dziewczynka świetnie rysowała i malowała, więc po skończeniu szkoły robót ręcznych, rozpoczęła naukę w prywatnej szkole artystycznej Leonarda Stroynowskiego. Tą jednak musiała przerwać z powodu choroby, ale gdy doszła do siebie, kontynuowała edukację w Szkole Sztuk Pięknych dla Kobiet Marii Niedzielskiej w Krakowie, którą skończyła z odznaczeniem za malarstwo i sztukę stosowaną. W tym samym okresie została współpracowniczką pism ilustrowanych "Rola" i "Głos Ludu".
W 1910 roku przyszła malarka wyjechała z ojcem w inspirującą podróż przez Austro-Węgry do Włoch, podczas której zwiedziła liczne galerie i muzea Wiednia oraz Wenecji. To wtedy postanowiła całkowicie poświęcić się sztuce. Jak się okazało, nie były to słowa na wyrost.
Zofia Stryjeńska: "Najwybitniejsza polska malarka"
Zobacz również:
- Zofia Stryjeńska żywo interesowała się folklorem i historią. Wkrótce stworzyła cykl obrazów "Bogowie słowiańscy" i "Tańce polskie". Artystka znała doskonale polskie stroje ludowe, mitologię słowiańską i swoją wiedzę wykorzystała w tworzonych dziełach. Interesowała się nawet odkryciami archeologicznymi - pisze Łopuszański.
W maju 1913 roku na łamach "Czasu" krytyk sztuki Jerzy Warchałowski pochylił się nad dokonaniami Zofii i tym samym pomógł jej szturmem wejść do środowiska inteligencji i cyganerii krakowskiej. Zofia poznała wtedy członków tak wybitnych rodzin jak Żeleńscy czy Kossakowie. Zaprzyjaźniła się też z Magdaleną Samozwaniec i jej siostrą, poetką Marią Pawlikowską-Jasnorzewską.
4 listopada 1916 roku Zofia Stryjeńska wzięła cichy ślub z poznanym zaledwie kilka miesięcy wcześniej architektem i miłośnikiem Zakopanego, Karolem Stryjeńskim. Uroczystość była mała i wręcz potajemna, zaproszenia nie dostali nawet rodzice artystki. Para doczekała się później trójki dzieci - córki Magdy i bliźniaków Jacka oraz Jana. Stryjeński wprowadził żonę w środowisko swoich przyjaciół, artystów i przedstawicieli świata literatury. To dzięki niemu poznała m.in. Stefana Żeromskiego, Witkacego czy Władysława Reymonta oraz poetów "Skamandra".
W 1919 roku Stryjeńscy wyjechali do Paryża, który dosłownie oszołomił Zofię. Poznała tam najnowsze trendy i środowisko paryskich Polaków, głównie malarzy i rzeźbiarzy. Sama też tam tworzyła, ale po jednej z małżeńskich kłótni, zniszczyła wszystkie swoje paryskie dzieła. Małżeństwo artystów okazało się być bardzo burzliwe - Stryjeński zostawił malarkę w Paryżu bez środków do życia, a sam wrócił do Polski. Zofia sprzedała wszystkie swoje ubrania i w jednej, "letniej zmianie" też wróciła do kraju. W 1922 roku dołączyła do stowarzyszenia artystów "Rytm". Działalność artystyczna dość szybko przyniosła jej miano "najwybitniejszej polskiej malarki" i propozycje wystaw w takich krajach jak m.in. Londyn, Wenecja, Praga, Wiedeń czy Amsterdam. Zajęła się też ilustracją książkową.
Stryjeńska: Żona nieszczęśliwa
Artystka uciekała w pracę, bo zawiodła się na mężu, z którym pozostawała w trudnej separacji. Chciała być kochana, ale miała świadomość, że nie jest jedyną kobietą w jego życiu. Mimo to, małżonkowie wrócili do siebie i zamieszkali w Zakopanem, gdzie Stryjeński dostał pracę dyrektora Szkoły Przemysłu Drzewnego. Początkowo znów byli szczęśliwi, ale ostatecznie nie udało się im uratować tego małżeństwa.
Jak pisze Łopuszański w "Sekretach życia pisarzy i artystów", pewnego dnia Stryjeński zaprosił żonę do teatru, ale gdy znaleźli się w taksówce, odwiózł ją do kliniki psychiatrycznej. To złamało jej serce, a mimo to, postanowiła mu wybaczyć. Stryjeński powtórzył jednak ten fortel raz jeszcze... Wybuchł skandal, o przymusowym zamknięciu Zofii pisały gazety, protest wszczęli jej przyjaciele i inni artyści. Ostatecznie sąd zwolnił malarkę z pobytu w szpitalu, a kosztami obciążył jej męża. Stryjeńscy rozwiedli się ostatecznie w 1927 roku.
Po rozwodzie Zofia Stryjeńska przeniosła się do Warszawy, a później do Wilna, gdzie już dwa lata później poślubiła aktora Artura Sochę. Niestety, i ten związek nie przetrwał - malarka zapracowywała się, by w czasie kryzysu utrzymać siebie, dzieci i stroniącego od pracy męża, który zdradzał ją i finalnie zaraził syfilisem. W końcu powiedziała dość i złożyła pozew o rozwód.
Pod koniec lat 30. artystka związała się jeszcze na krótko z architektem i bon vivantem Achillesem Brezą, była też w związku ze znanym podróżnikiem i pisarzem Arkadym Fiedlerem.
Stryjeńska: Malarka niedoceniona
W latach 30. Stryjeńska za wszelką cenę starała się utrzymać ze sztuki, ale prawdą jest, że nie otrzymywała już zbyt wielu zamówień. Dała się zresztą poznać jako osoba, która nie zabiegała o uznanie, nie przepadała również za sprawującą rządy w kraju sanacją, nie związała się z żadnym ugrupowaniem politycznym i... dbała o wszystkich, ale nie o siebie. Problemy finansowe zmuszały ją czasem wręcz do sprzedaży swoich dzieł lichwiarzom, żyła w nędzy, a komornik zajął jej obrazy na wystawie w Instytucie Propagandy Sztuki.
Sytuacja zmieniła się jednak w 1938 roku - malarka otrzymała wtedy kilka zamówień z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, wzięła udział w dekoracji wnętrz polskich statków pasażerskich MS Batory i MS Piłsudski, wykonała dekorację sali w cukierni E. Wedla w Warszawie, kilim dla cesarza Japonii i malowidło na rogu Puławskiej i Madalińskiego w Warszawie.
Na początku lat 40. Stryjeńska wciąż mieszkała w Krakowie, ale gdy w 1945 roku do miasta wkroczyli Rosjanie, podjęła decyzję o wyjeździe z Polski.
Jednak bała się zmiany miejsca. Kilka razy oddawała kupione już bilety
Ostatecznie malarka dotarła do Szwajcarii, gdzie mieszkała już jej córka, chwilę później trafili tam też obaj jej synowie. Artystka żyła w Genewie do śmierci, ale nigdy nie odnalazła się na obczyźnie. Tęskniła za Polską, bała się o swój kraj, ale nie chciała żyć w państwie komunistycznym. Zmarła na atak serca 28 lutego 1976 roku. Pochowana została na cmentarzu w Chene-Bourg.
Zofia Stryjeńska uprawiała głównie temperę, zajmowała się też litografią, rysunkiem i plakatem. Projektowała zabawki, tkaniny dekoracyjne, była autorką ilustracji do książek. Łączyła stylistykę art deco z polską tradycją ludową i mocnymi barwami. Do jej najbardziej znanych prac należą: "Pastorałka", cykl "Bożków słowiańskich" i "Pascha", ilustracje do "Monachomachii" Krasickiego, "Pory roku", "Kolędy", "Cztery sakramenty" oraz "Tańce polskie".
Przeczytaj też: Kora: "Nie chcę być przez nikogo odkryta do końca"
Stryjeńska była autorką dekoracji polskiego pawilonu na Wystawie Światowej w Paryżu w 1925 roku, która składała się z cyklu "Dwunastu miesięcy" (sześć malowideł, po dwa miesiące na płótno), ukazującego prace gospodarskie charakterystyczne dla poszczególnych miesięcy. Dzieło to przyniosło artystce sławę europejską i aż pięć nagród Wystawy światowej!
W 1942 roku artystka przedstawiła też ideę świątyni słowiańskiej - Witezjonu, który miał być miejscem "sympozjów oraz zjazdów cezarów Słowian", a także odrodzenia się słowiańskiego życia duchowego. Witezjon miał nietypową formę, która łączyła znane z ludowego budownictwa drewniane konstrukcje. Projektowane wnętrze przypomina zarazem teatr i kościół, w którym miejsce ołtarza zajmuje stylizowany na ludowy posąg słowiańskiego bóstwa. Dzięki licznym pracom przedstawiającym bóstwa starosłowiańskie Stryjeńska uważana była za prekursorkę rodzimowierstwa słowiańskiego w Polsce. Co ciekawe, ona sama uważała się za chrześcijankę, a swoje fascynacje wierzeniami pradawnych Słowian traktowała jedynie jako artystyczne.
Pod pseudonimem Prof. Hilar Stryjeńska napisała również podręcznik savoir vivre pt. "Światowiec współczesny". Drukiem ukazały się też jej pamiętniki "Chleb prawie że powszedni".
Stryjeńska odznaczona została Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski (8 listopada 1930 roku), Złotym Wawrzynem Akademickim (7 listopada 1936 roku) i Krzyżem Kawalerskim Orderu Legii Honorowej. 15 lutego 2011 roku Narodowy Bank Polski wprowadził do obiegu monety z serii "Polscy malarze XIX/XX wieku" upamiętniające Zofię Stryjeńską, o nominałach 20 zł i 2 zł.
Imię Stryjeńskiej noszą dziś ulice w Krakowie, Tarnowie i w Częstochowie. Artystka jest także współpatronką (wraz z Aleksandrem, Karolem i Tadeuszem Stryjeńskimi) jednej z ulic na warszawskim Ursynowie. W 2018 roku przy ulicy Kazury 6 na Ursynowie powstał poświęcony jej mural.
W 2008 roku Muzeum Narodowe w Krakowie zorganizowało wielką wystawę retrospektywną Zofii Stryjeńskiej, pierwszą po 1945 roku monograficzną prezentację jej prac. Rok później wystawę tę pokazało Muzeum Narodowe w Poznaniu i Muzeum Narodowe w Warszawie. Wystawie towarzyszył bogato ilustrowany i bibliofilsko wydany katalog pod redakcją kuratora wystawy, Światosława Lenartowicza.
Zofia Stryjeńska nie czuła jednak za życia, że jest doceniona.
- W Polsce eksploatowano dorobek Zofii Stryjeńskiej, masowo wydając na pocztówkach reprodukcje jej obrazów i nie płacąc artystce honorariów. [...] Tymczasem żyła w biedzie. Widziała, jak mniej utalentowani artyści dostają odznaczenia, nagrody. Czuła żal, że jest zapomniana. Gdy ktoś o wiele mniej zdolny dostał nagrodę państwową, a ona - tak znacząca w polskiej sztuce okresu II RP - nie otrzymała nic, dotkliwie odczuwała niesprawiedliwość losu. Nie umiała rozpychać się łokciami, walczyć o uznanie - pisze Łopuszański.
Zobacz również: Agnieszka Osiecka: Poetka "na zakręcie"