Teraz jestem silniejsza

Choć wszystkim się wydaje, że samotna kobieta powinna wyglądać na załamaną, Joanna promienieje. W szczerym wywiadzie zdradza SHOW, jak sobie radzi po rozstaniu.

Joanna Koroniewska
Joanna KoroniewskaAKPA
Joanna Koroniewska
Joanna KoroniewskaJacek KurnikowskiAKPA

Pracujesz na planie serialu "Julia" w Krakowie. Dom masz w Warszawie. Od pół roku jesteś samotną mamą. Jak sobie radzisz?

- Jestem już wyspecjalizowaną matką i kobietą (śmiech). Poza tym moja agentka tak sprawnie organizuje czas pracy, że, czy to plan w Lublinie czy w Krakowie, zawsze na wieczór wracam do domu. To jest Janince teraz potrzebne. Ale nie tylko jej... Bo jak każda mama pracująca, ja również borykam się z poczuciem winy, że mogłabym więcej czasu poświęcać małej. Nie chcę, by Janinka coś traciła w dzieciństwie. W tym gorącym dwumiesięcznym okresie, w którym mam więcej pracy, dwa dni w tygodniu poświęcam tylko córce. Do tego każdą noc i wszystkie poranki oraz wieczory. To nie jest tak, że ja pracuję non stop. Nie zwariowałam (śmiech).

Podobno na linii Kraków-Warszawa wolisz podróżować pociągami niż samolotami.

- Moim zdaniem za dużo czasu traci się na odprawach na lotnisku i to mnie denerwuje. Męczy mnie też stres i pewna obawa przed lataniem. Właściwie od kiedy jestem mamą, staram się minimalizować niebezpieczeństwa.

Masz za sobą jakiś wyjazd bez córki?

- Tylko jeden! Poleciałam do Hiszpanii na sesję zdjęciową do reklamy linii kosmetycznej Avon Solutions. Oczywiście tęskniłam za Janinką i nie obyło się bez prezentów kupionych jeszcze na lotnisku. Ale ten czas w Hiszpanii był dla mnie osobiście niesamowity. Spotkałam się z międzynarodową ekipą fotografów, makijażystów i stylistów. Byłam oczarowana ich profesjonalizmem. Zdjęcia robił sam Regan Cameron, fotograf takich gwiazd jak Charlize Theron i Natalie Portman.

Poplotkujmy trochę. Podobno rezygnujesz z "M jak miłość", bo wolisz grać w serialch TVN, m.in. "Julii".

- Nieprawda. W "M jak miłość" moja bohaterka ma się dobrze. Ale faktycznie niedawno dołączyłam do serialu "Julia". Patrycja, którą gram, ma małego synka, który doznał ciężkiego poparzenia i ma blizny. Teraz zrozpaczona matka zwraca się o pomoc do jednego z najlepszych chirurgów - do swojego byłego chłopaka. Jest nim Janek (grany przez Krystiana Wieczorka, przyp. red). I pewnie będą perypetie... Mogę powiedzieć jedynie, że ich spotkanie po latach było pełne emocji. Oboje doszli do wniosku, że nieporozumienia z przeszłości zaważyły na ich życiu. Bo Patrycja była największą miłością Janka.

I stąd plotka, że macie romans?

- Pewnie tak (śmiech).

Ale na tym planie spotkałaś wielką miłość?

- Jakby to powiedzieć... Raczej wielką młodzieńczą fascynację. Historia jest zabawna. Wyobraź sobie: jestem pierwszy dzień na planie. Nagle podchodzi do mnie facet i mówi: "Asia, czy ty mnie jeszcze pamiętasz?". Patrzę, supersympatyczny koleś. Myślę sobie: "Może jego uśmiech z kimś mi się kojarzy?". Wtedy on opowiada historię, że gdy mieliśmy po piętnaście lat, uczestniczyliśmy w letnich warsztatach teatralnych w Sejnach. I rzeczywiście, przypomniałam sobie, że przegadaliśmy tam kilka wieczorów i bardzo się polubiliśmy. Michał (Lewandowski, który gra Maćka przyp. red.) jest niesamowitym, energetycznym facetem. Pierwszego dnia na planie tak się cieszył z naszego spotkania, że spontanicznie przerywał ujęcia. Krzyczał: "Jak to? Przecież ty mnie kochasz!". Naprawdę Michał jest wariatem totalnym (śmiech).

Prowadzisz też program "Matka czy nastolatka?" Zastanawiasz się czasem, jakie relacje będziesz miała z córką za kilkanaście lat?

- Nieustannie o tym myślę. Staram się być świadomym rodzicem. Wychowywała mnie tylko mama i dziś ja też mam córeczkę. Te tematy są mi bliskie.

Czy ty miewasz czas, by robić coś dla siebie?

- Tylko w godzinach mojej pracy. Bo przecież podczas lunchu można z kimś miłym porozmawiać. Ponieważ teraz dość dużo pracuję, nie potrafiłabym np. pójść jeszcze na zakupy i stracić kolejnych kilka godzin. Wolę z małą spędzić fajnie czas. Wiem, że w maju będę miała już więcej wolnego. Mam więc nawet pewne pomysły, nie tylko dla Janinki, także dla siebie. Czuję, że powinnam o siebie zadbać, jakoś się wzmocnić.

Siłownia? Bieganie?

- Jeszcze nie wiem! Bo ja generalnie nie robię niczego w tej kwestii od lat.

Planujecie już z Maćkiem przedszkole dla córeczki?

- Gdy urodziłam Janikę, to czytałam, że matki zapisują dzieci do przedszkoli, kiedy są jeszcze w ciąży (śmiech). Jestem też poszukującą mamą i lubię wybierać świadomie. Dlatego od roku chodzimy do "Figi z makiem" na zajęcia przygotowawcze dla maluchów. Nasza córka spędza tam codziennie kilka godzin. To wyjątkowe miejsce.

Jaka jest Janinka?

- Wesoła, spontaniczna. Mam nadzieję, że jak najdłużej taka będzie, bez kompleksów. Nie jestem jednak za całkowicie bezstresowym wychowywaniem. Uważam, że granice stawiane dzieciom są ważne, bo właśnie takie podejście paradoksalnie daje im poczucie bezpieczeństwa.

Czyli nie rozpieszczasz córki bez umiaru?

- Nie pozwalam jej na wszystko. Ale rozpieszczam ją emocjonalnie. Bardzo mi zależy na tym, by czuła się kochana i dowartościowana. Nie jestem zwolennikiem takiego podejścia do życia, że jak już kupiliśmy sobie dom, urządziliśmy go, to teraz czas na dziecko. A potem oddaje się je na wychowanie nianiom. Bardzo szanuję decyzje tych kobiet, które otwarcie mówią, że kochają swoją wolność i nie chcą być matkami. Takie osoby nie robią niczego na siłę, bo tak wypada i tak trzeba. Uważam natomiast, że jak już decydujemy się na dziecko, to nie można zapomnieć, że ono przez kilka dobrych lat będzie od nas zależne.

Po programie "Matki czy nastolatki?" będziesz uchodzić za mamę eksperta?

- Nie chciałabym prezentować siebie w kontekście wybitnej specjalistki czegokolwiek (śmiech). Zauważyłam, że najlepszą matką jest się jeszcze przed porodem. Bo wiesz wtedy na pewno, jakie twoje dziecko nie będzie. A potem nagle teorie rozsypują się jedna po drugiej. Bo okazuje się, że trzeba posprzątać, ugotować...

...więc w przypływie desperacji włączamy dzieciom bajkę w telewizorze, choć wiemy, że tak robić nie wolno.

- Dokładnie tak! O to chodzi, i o wiele innych tematów (śmiech). Od niedawna jesteś nowa kapitanką drużyny w programie "Kocham Cię, Polsko". Nie obawiałaś się porównań z Marzeną Rogalską? To nie było tak, że zapukałam do producentów i powiedziałam: "Weźcie mnie!". Usłyszałam, że w oryginalnym holenderskim formacie kapitanowie zmieniają się często. Dla mnie to była fantastyczna propozycja, którą przyjęłam spontanicznie. Pomyślałam, że w tym momencie życia jest dla mnie dobra, bo będę mogła się trochę pośmiać i rozweselić. Faktycznie ten program działa na mnie terapeutycznie.

Dawno nie miałaś tylu propozycji zawodowych. Jak się z tym czujesz?

- Ponieważ jestem aktorką, oczywiście boję się zapeszyć. Już nieraz zdarzało mi się, że coś nie wyszło w ostatniej chwili. Wygrałam kiedyś casting do francusko-rosyjsko-polskiego filmu fabularnego. Ale chociaż miałam podpisaną umowę, nic z tego nie wyszło, bo polski producent się wycofał. Potem był serial, też wstępne umowy podpisane. I nagle ktoś stwierdził, że trzeba odmłodzić aktorów.

Ale ty masz 33 lata! Jak to odmłodzić?

- Zdarza się. Moją rolę dostała dwudziestolatka.

Ostatnio wygrałaś dwa castingi: do polsko-francuskiej produkcji "Je suis Avril". Szykuje się doskonała obsada: Andrzej Seweryn, Jan Frycz. Do tego jeszcze drugi casting do cyklu "Prawdziwe historie" dla TVN.

- Proszę trzymaj kciuki, żeby nie zapeszyć...

Wzięłaś też udział w ważnej akcji charytatywnej.

- Razem z Julią Rosnowską i Krystianem Wieczorkiem wspieramy Małopolskie Hospicjum dla Dzieci, które pomaga rodzinom dzieci cierpiących na nieuleczalne choroby. Oni budują pierwsze w Polsce Centrum Wyręczające. Rodzice chorych dzieci będą mogli tam zostawić swoje pociechy pod opieką specjalistów. Takie dzieci przecież chorują kilka lub kilkanaście lat, a ich rodzice muszą czasem wyjechać w delegację albo odpocząć kilka dni. Wiem, jak bardzo takie miejsce jest potrzebne, bo sama przez półtora roku opiekowałam się chorą mamą, która zmarła na nowotwór.

Myślisz, że masz szczęście w życiu?

- Wierzę, że dobro do mnie wraca. Jestem osobą, która nigdy nikogo nie skrzywdziła celowo. A jeśli zrobiłam komuś przykrość, to natychmiast przepraszałam. Być może dlatego teraz mam wrażenie, że ktoś czuwa nade mną.

Czujesz się silną kobietą?

- Przecież w każdej z nas jest wielka siła. Trzeba tylko chcieć w to uwierzyć.

Co daje ci dziś największe szczęście?

- Moja córeczka. Ona ponad wszystko. Ale praca też jest ważna.

Iwona Zgliczyńska

SHOW 8/2012

Show
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas