To, co lubię...
To osadzona w realiach lat 80. historia pewnego konformisty. Reżyser opowiada, jak łatwo łamać zasady i wybrać "mniejsze zło" z lekkim sercem.
Pani: Jaki film na festiwalu w Gdyni zrobił na Pani największe wrażenie?
Tamara Arciuch: Nie widziałam wszystkich filmów, ale piorunująco podziałał na mnie "Dom zły" Wojtka Smarzowskiego. Nie jest to kino lekkie, miłe i przyjemne. To opowieść o tym, jak szybko może stoczyć się człowiek. Przypomnienie, że każdy z nas ma swoją ciemną stronę. Fantastyczne aktorstwo, niezwykła narracja. Klasa mistrzowska!
Wystąpiła Pani w filmie "Mniejsze zło" Janusza Morgensterna. Dlaczego warto obejrzeć go w kinie?
Tamara Arciuch: To osadzona w realiach lat 80. historia pewnego konformisty. Ale nie bójmy się, że to rzecz pełna patosu. Reżyser opowiada, jak łatwo łamać zasady i wybrać "mniejsze zło" z lekkim sercem. Wspaniałe kreacje Wojciecha Pszoniaka i Janusza Gajosa. Kino do myślenia, ale bez dołowania!
(MB)