Reklama

"Dlaczego muszę być taka brzydka?", czyli powiększ usta, wygładź cerę i wpadnij w wir kompleksów

Wiedzieliście, że w Polsce aż 91 proc. nastolatków modyfikuje swój wygląd w mediach społecznościowych lub przerabia swoje zdjęcia? Napisała o tym ostatnio Martyna Wojciechowska, przytaczając wyniki badań oraz publikując zdjęcie, na którym przez użycie filtra jest nie do poznania. Jak się okazuje, zjawisko stosowania filtrów w mediach społecznościowych jest dużo poważniejsze, niż może nam się wydawać. O tym, jaki wpływ na psychikę może mieć używanie w social mediach filtrów zmieniających twarz rozmawiamy z nastolatkami.

Żyjemy w czasach, w których filtr zdaje się być nieodłączną częścią pięknego wyglądu. I niestety, bynajmniej nie chodzi tu o filtr chroniący przed promieniami UV. 

Filtr z definicji jest czymś, co przepuszcza jedynie pewną grupę substancji, zatrzymując inne. Odnosząc się do filtrów w mediach społecznościowych, przepuszczone są ogólne rysy twarzy, natomiast w wielu przypadkach tym, co zatrzymuje ów filtr, jest tekstura skóry, indywidualny kształt ust, nosa czy oczu. Ogólnie rzecz ujmując, wkładamy naszą twarz w pewien szablon, który w użyciu sprawia, że choć wyglądamy podobnie jak w rzeczywistości, to jednak nieco inaczej. Czy lepiej?

O tym, dlaczego stosowanie filtrów upiększających ma negatywny wpływ na psychikę, mówi się coraz głośniej, choć stosunkowo od niedawna. Google sugeruje twórcom aplikacji do aparatów, by wręcz trzymali się z daleka od określenia "upiększanie" lub "ulepszanie" zmieniając nazwę na "retusz twarzy", bowiem dwa pozostałe sugerują, że z założenia zdjęcie niepoddane obróbce filtra wymaga poprawy. Do jednej z najpopularniejszych aplikacji pomagających w obróbce zdjęcia należy sam Instagram, który funkcję tę wprowadził zaledwie cztery lata temu, a już zdążyła ona zasiać spore spustoszenie w psychice młodych ludzi.

Reklama

Ten temat poruszyła ostatnio na swoim Instagramie Martyna Wojciechowska.

Pod zdjęciem, na którym jej twarz jest wyraźnie zmieniona przez filtr napisała:



Wyniki badań dają do myślenia

Mirror.co.uk podało, że w brytyjskich badaniach zleconych przez HTC, aż 75 proc. badanych postrzega swoich znajomych przez pryzmat tego, co publikują w mediach społecznościowych. Nic dziwnego, skoro mając kilkaset znajomych na Facebooku, tak naprawdę widujemy się z niewielką częścią tej grupy. - Jakby się tak zastanowić, to poza ludźmi, których widzimy na co dzień w szkole, w pracy, na studiach, mamy też rodzinę, dalszych znajomych, przyjaciół, których widujemy czasem co kilka miesięcy. Mamy obserwatorów, którzy nigdy nie zobaczą nas w rzeczywistości. To właśnie dla tych ludzi tworzymy całą tę fałszywą otoczkę siebie -  mówił w wywiadzie dla nas Krzysztof Piersa, terapeuta uzależnień od technologii i autor książek, między innymi "Złota rybka w szambie. Jak pokonać uzależnienie od smartfona i internetu".

Nic zatem dziwnego, że publikując treści w mediach społecznościowych, aż dwie trzecie użytkowników chce przede wszystkim wzbudzić zazdrość w swoich znajomych. Ze skutków możemy nawet nie zdawać sobie sprawy - większość z nas nie jest bowiem influencerami. Jednak obserwują nas znajomi, którzy być może zmagają się z kompleksami. 

Spostrzeżenia nastolatków, czyli dlaczego muszę być taka brzydka?

Filtry to z pozoru niewinna zabawa, sposób na zabicie czasu i dłuższe zatrzymanie użytkownika przed ekranem. Czy zastanawiamy się jednak nad tym, dlaczego wrzucamy wyretuszowane zdjęcia do przestrzeni publicznej i kiedy stało się to dla nas normalnością? Czy zdajemy sobie również sprawę z konsekwencji tej niewinnej zabawy?

- Od wielu lat zmagam się z niską samooceną - mów Nikola, 16-letnia uczennica liceum. - Filtry pomagają mi czuć się ładnej, czuję się o wiele pewnej, gdy nie pokazuję prawdziwej siebie, tej z nieidealną cerą, niesymetryczną twarzą - nikt nie chce tego wiedzieć. Przez to, że zawsze dążę do tego, aby wyglądać dobrze na zdjęciu, zaczęłam stresować się wychodzeniem z domu. W końcu nie mam możliwości posiadania filtru na twarzy w prawdziwym życiu, dlatego cieszę się z tego, że mogę nosić maseczkę w miejscach publicznych. 

Nastolatka dodaje również, co czuje, widząc zdjęcia "idealnych" influencerów. - Kiedy widzę zdjęcia gwiazd oraz influencerów, od razu zaczynam się porównywać, mimo świadomości, że oni nie są wcale tak idealni. To zaburza mi obraz siebie, katuję się myślami: „Czemu to nie mogłam być ja?”, „Dlaczego muszę być taka brzydka?” - mówi Nikola. Opowiada również o tym, jaki wpływ na jej psychikę ma wyidealizowany obraz kreowany w mediach społecznościowych. - Przełożyło się to również na większe problemy z odżywianiem. Chciałam być piękna i szczupła, takie ślepe dążenie do bycia idealną. Gdy nie miałam dostępu do social mediów, byłam taka beztroska, akceptowałam siebie. Z czasem jednak przerosła mnie nakładana presja „idealności”, jaką ludzie chcą prezentować w internecie. Nikt nie chce pokazać swojej strony, która nie jest idealna, dlatego powstał toksyczny kanon piękna wykreowany przez społeczeństwo. Celebryci dokonują retuszu zdjęć, dodają filtr, a młodzi ludzie będą tonąć w morzu kompleksów i zaczną potykać się w drodze do „idealności”, która jest nieosiągalna.

Młodzi ludzie coraz świadomiej podchodzą do używania mediów społecznościowych i wyciągają wnioski, obserwując reakcje swoich rówieśników na zjawisko stosowania filtrów. Helena, uczennica trzeciej klasy liceum dostrzega to, że jej rówieśnicy porównują się do swoich idoli i influencerów. - Zazwyczaj przechodzę obok tego obojętnie, ponieważ stało się to tak powszechne, że klikając w Instagrama już wiem, czego się spodziewać. Na mnie nie wpływa to w żaden sposób, ale smuci mnie fakt że wiele młodych osób może porównywać się do fałszywego obrazu swoich idoli.

Ten wyidealizowany obraz promowany w mediach społecznościowych nie pozostaje bez wpływu na psychikę młodych - i nie tylko - użytkowników. - Głównym powodem używania przeze mnie filtrów jest upiększenie twarzy: wygładzanie struktury i koloru skóry, lekka zmiana kształtu twarzy - mówi 16-letnia Martyna. - Uważam, że wygląd wielu gwiazd jest przeidealizowany. Każdy ma jakieś zmiany na twarzy czy ciele, ale to osoby popularne mają określać lub podkreślać kanony, które obowiązują. Niestety zmiana sylwetki czy korekta twarzy przez filtry lub retusz jest na porządku dziennym i bardzo w ten sposób krzywdzi młode osoby, które przez to wpadają w kompleksy czy różne choroby takie jak np. anoreksja.

Próby walki

Niektóre kraje już wyciągają wnioski z ponurych skutków, jakie niesie za sobą na pozór niewinne stosowanie filtrów w mediach społecznościowych. Już na początku tego roku brytyjski urząd ds. standardów reklamowych zakazał influencerom stosowania filtrów upiększających do zdjęć, na których promowane są produkty. Uznano, że tego typu działania mogą wprowadzać w błąd konsumenta, który na podstawie wyidealizowanego obrazu prezentowanego na zdjęciu może mylnie ocenić skuteczność danego produktu.

W ślad za Wielką Brytanią poszła Norwegia, przyjmując w czerwcu tego roku przepisy utrudniające poniekąd życie influencerom. Nowe normy wymuszają bowiem na nich czytelne oznaczanie w przypadku retuszowanych zdjęć. Choć przepisy te dotyczą jedynie postów, z których osoby czerpią korzyści materialne, jest to i tak duży krok w kierunku zmiany na lepsze.

W Polsce nie powstały jeszcze żadne normy prawne regulujące aspekt wstawiania zdjęć, na których użyty jest filtr. Jednak jako użytkownicy mediów społecznościowych mamy ogromny, monopolowy wręcz  wpływ na to, co sami wrzucamy do sieci. Może przed wrzuceniem kolejnego, idealnego zdjęcia zastanówmy się, kto będzie jego odbiorcą? Jeśli w rzeczywistości nie mamy idealnie gładkiej cery, migdałowych oczu i wielkich ust, to dlaczego chcemy, by w mediach społecznościowych było inaczej? 

Na pytanie, dlaczego umniejszamy siebie, akceptując jedynie nasz wirtualny wizerunek, Krzysztof Piersa odpowiedział: "Z powodu braku akceptacji społecznej. Nie lubimy ludzi, którzy wybijają się przed szereg, są takimi samymi śmiertelnikami jak my, a mają pewność siebie i śmią uważać się za mądrych, ładnych. Boimy się tego i jednocześnie wystawiamy się od razu na strzał, jeżeli tylko wypchniemy się do przodu. Z tego tytułu boimy się uznać swoje obiektywnie mocne strony". 

Czytaj również:

Za gruba dla swojego męża? TikTokerka ostro do hejterów

Rozmiar na metce nie ma znaczenia

Nie tylko anoreksja i bulimia. Oto mniej znane zaburzenia odżywiania


Styl.pl
Dowiedz się więcej na temat: Martyna Wojciechowska | bodypositive | samoakceptacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama