Reklama

Poker i pierogi

- Gdy miałem 18 lat, rodzice zabrali mnie na święta na karaibską wyspę Saint Kitts. W sylwestra postanowiłem się od nich odłączyć. Poznałem ludzi w swoim wieku i koło dwudziestej drugiej poszliśmy do kasyna. Pierwszy raz zasiadłem do pokera i po 20 minutach dostałem cztery dwójki, czyli miałem karetę. Wygrałem 4 tys. dolarów - o swoich najbardziej nietypowych świętach Bożego Narodzenia opowiedział Matt Dusk.

PANI: Wigilia chyba powinna być dla ciebie dniem szczególnym. Podobno właśnie w ten dzień dziewięć lat temu w rodzinnym Toronto po raz pierwszy umówiłeś się na randkę z dziewczyną, z którą jesteś do dziś. A na dodatek ta dziewczyna - Julita Borko - jest naszą rodaczką...

Matt Dusk: - Nie była to nasza pierwsza randka, ale wtedy dałem jej pierwszy prezent na gwiazdkę. Grałem tego dnia świąteczny koncert i postanowiłem zrobić niespodziankę wszystkim dziewczynom, z którymi pracowała w spa. Ponieważ się śpieszyłem, przyniosłem to, co miałem pod ręką - ze sto swoich płyt i jeszcze sporo butelek wina. Ubrałem się też tak, by zrobić odpowiednie wrażenie - w trzyczęściowy garnitur i lśniące skórzane buty.

Reklama

Czy to właśnie tego wieczoru po raz pierwszy poszliście na, jak potem wspominaliście, niezbyt udaną kolację?

- To było po świętach, w styczniu. Poszliśmy do małej knajpki w Toronto. Zamówiłem sałatkę, a ona - ogromną porcję makaronu. Kiedy kelner podszedł do stołu, makaron podał mnie, a sałatkę Julicie. Aleona szybko wyprowadziła go z błędu. Wychodzi na to, że tamtego wieczoru to ja byłem dziewczyną...(śmiech)

Jak się poczułeś?

- Pomyślałem: lubię takie. 

Czy Wigilia zawsze była dla ciebie ważnym wydarzeniem? W polskiej tradycji to wyjątkowy wieczór, do którego się bardzo przygotowujemy.

- Boże Narodzenie to dla mnie szczególny czas ze względu na rodzinę i tradycję. Gdy żyli moi dziadkowie, graliśmy w gry i jedliśmy jak królowie. Pamiętam, że zawsze puszczaliśmy płytę "White Christmas" Binga Crosby’ego. Gdy dziadkowie zmarli, wziąłem sobie tę płytę i do dziś słuchamy jej w naszym domu. Opadająca na winyl igła działa jak wehikuł czasu i przenosi mnie w przeszłość, do wielu wspaniałych wspomnień.

Twoje najbardziej niezwykłe święta...

Jak miałem dziewięć lat, 24 grudnia przyjechałem od dziadków do domu, mama układała mnie do łóżka, kiedy usłyszałem hałas na dachu. Zawołałem rodziców i powiedziałem: "Słyszeliście? To brzmiałojak kroki i dzwonki!". Spytali: "Kto to?", a ja: "Święty Mikołaj!". Odczekaliśmy kilka minut, po czym zeszliśmy na dół. Pod choinką leżały prezenty, a ciasteczka i mleko zostawione dla Świętego Mikołaja zniknęły. Do dziś nie mam pojęcia, jak oni to zrobili! 

Myślałam o czymś bardziej szalonym, jak na przykład rejs po Karaibach, nurkowanie z rekinami, noc spędzona w kasynie...

- Gdy miałem 18 lat, rodzice zabrali mnie na święta na karaibską wyspę Saint Kitts. W sylwestra postanowiłem się od nich odłączyć. Poznałem ludzi w swoim wieku i koło dwudziestej drugiej poszliśmy do kasyna. Pierwszy raz zasiadłem do pokera i po 20 minutach dostałem cztery dwójki, czyli miałem karetę. Wygrałem 4 tys. dolarów. Ruszyłem do baru i stawiałem wszystkim. Kupiłem chyba z 400 drinków. Kiedy wybiła dwunasta, byliśmy kompletnie pijani i zaczęła się zabawa... Grała muzyka, tańczyliśmy, zaciągnęliśmy kapelę na plażę i balowaliśmy do rana. Pamiętam, że koło czwartej rano z paroma chłopakami wrzuciliśmy leżaki oraz stoliki do basenu i ustawiliśmy je jak na przyjęcie. Wskoczyliśmy w garniturach do wody i robiliśmy sobie zdjęcia. O szóstej obejrzeliśmy wschód słońca i czuliśmy się jak Rat Pack (tak określa się grupę największych imprezowiczów, do której należeli m.in. Frank Sinatra i Dean Martin - red.). Pokonaliśmy noc. 

Przyleciałeś kiedyś na Wigilię do Polski?

- Jeszcze nie! Ale w Kanadzie obchodzimy polskie Boże Narodzenie, ponieważ jest dwa tygodnie później. Najlepsze jest to, że ciocia Julity gotuje dwanaście tradycyjnych dań - są przepyszne!

Ale katolickie Boże Narodzenie, powszechnie obchodzone w Polsce, wypada tego samego dnia co w Kanadzie- 25 grudnia. Dwa tygodnie później obchodzone jest w prawosławiu. Rozumiem, że rodzina Julity kultywuje tradycje prawosławne?

- Zgadza się! Mam więc to wszystko razy dwa, łącznie z dwoma kacami w każde święta.

Kiedy bywasz w Polsce, a zwłaszcza w Olsztynie u rodziny Julity, udaje ci się wstawać od stołu nieprzejedzonym?

- Oszalałaś?! A skąd!

A sam przygotowujesz jakieś danie?

- Pierogi.

Żartujesz? Nie wyobrażam sobie ciebie lepiącego pierogi! Chyba potrafisz je tylko odgrzać...

- Moja babcia je robiła, Julita też umie. To jak lepienie 300 malutkich nadziewanych pizz.

Lubisz śpiewać kolędy?

- Uwielbiam. Co roku spotykamy się z przyjaciółmi, załadowujemy wóz ponczem i chodzimy od drzwi do drzwi, śpiewając i zbierając pieniądze na cele charytatywne.To świetna zabawa, a datki trafiają do potrzebujących.

Znasz jakieś polskie kolędy? Masz może ulubioną?

- Znam kilka, ale ich nie śpiewam, bo są smutne jak pieśni pogrzebowe (śmiech).

Jaki dostałeś najbardziej nieoczekiwany prezent świąteczny, a jaki sam komuś wręczyłeś?

- Pamiętam, że jak miałem dziewięć lat, dostałem Nintendo NES (konsolagier wideo z lat 80. - red.). Był to najlepszy prezent na świecie. A najlepszy, jaki sam dałem, to nowy samochód! 

Czerwony i sportowy?

- Tak, Bricklin SV-1 rocznik ’74.

Dla twoich polskich fanów (i oczywiście fanek) przygotowałeś w tym roku prezent na gwiazdkę - właśnie ukazuje się twoja płyta "Just The TwoOf Us" nagrana wspólnie z Margaret. Masz chyba słabość do Polek?

- Po prostu lubię ludzi, którzy cenią to, co w życiu najlepsze,a tak się składa, że wielu takich znajduję w Polsce!

PANI 12/2015

Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama