Reklama

Sarah Jio: Kobiety potrafią wiele

Wszyscy możemy spojrzeć w przeszłość, aby odkryć znaczenie swojego życia - mówi Sarah Jio, autorka bestsellerowych powieści, m.in. "Jeżynowej zimy" i "Marcowych fiołków". Pisarka chwali kobiety. Z własnych doświadczeń wie, że jesteśmy silne, musimy jedynie uwierzyć w siebie.


Sarah Jio ma 36 lat, jest autorką 7 książek, z których 4 zostały wydane w 27 krajach świata. Mieszka w Seattle, gdzie najczęściej umiejscawia fabułę swoich powieści. Jest matką trzech synów. Ma ogromną rzeszę fanów, również w Polsce, gdzie do tej pory ukazały się jej: "Kameliowy ogród", "Jeżynowa zima", "Dom na plaży" i "Marcowe fiołki".

Agnieszka Łopatowska, Styl.pl: Jesteś dziennikarką i pisarką, ale też matką trójki dzieci - łatwo jest pogodzić te role?

Sarah Jio: - Zawsze uważałam, że bycie pisarzem doskonale współgra z byciem matką. Kocham obie te role. Jestem wdzięczna za to, że moja praca daje mi tę wolność, że mogę pracować kiedy chcę. I dlatego nigdy nie przegapiłam żadnego ważnego momentu w życiu moich dzieci. Mogę pisać wieczorami lub wtedy, kiedy dzieci są w szkole. Do tego dzieci są dla mnie wspaniałą inspiracją i dostarczają mi sporo materiału! Na przykład moja trzecia powieść "Jeżynowa zima" jest w całości zainspirowana doświadczeniami, które zdobyłam jako matka.

Reklama

Znam pisarzy, którzy mówią, że "noszą książki w sobie", by dojrzały i pewnego dnia mogli usiąść i je napisać. Czy twoim zdaniem można porównać pisanie książek do ciąży i macierzyństwa?

- Tak właśnie jest! Noszę w sobie wiele książek, a właściwie wiele historii, bohaterów i pomysłów. I właśnie proces wymyślania jest najbardziej ekscytujący - pisanie jest najcięższą częścią! Kiedy książka się ukazuje, odczuwam to w znacznej mierze jak przyjście na świat dziecka - to wydarzenie radosne i ekscytujące, ale też budzące pewien lęk! I jako młoda "matka" chcę oczywiście, by wszyscy podziwiali moje nowe dziecko.

W twoich książkach często pojawiają się rodzinne sekrety sprzed lat, które zaskakują współczesnych bohaterów. Częściej przychodzi ci do głowy najpierw wątek tej starej historii czy losy współczesne?

- Każdy wątek fabuły buduję oddzielnie, a następnie splatam je tak, by powstała spójna całość. Szczerze mówiąc, to najfajniejsza część mojej pracy - mieszanie dwóch epok i zostawianie czytelnikowi wskazówek, dzięki którym może on odnaleźć drogę. Uwielbiam obmyślać sposoby na zmylenie czytelnika i uczynienie opowiadanej historii jeszcze bardziej tajemniczą. Ważne dla mnie jest również to, że wszyscy możemy spojrzeć w przeszłość, by odkryć znaczenie swojego życia.

Ważnymi postaciami twoich powieści są osoby starsze. Nie masz wrażenia, że są one coraz częściej ignorowane w coraz szybszym i nowocześniejszym świecie, że bywają spychane na margines?

- Tak, mam takie wrażenie i uważam, że powinniśmy się tego wstydzić, ponieważ starsze pokolenie ma ogromną mądrość i mnóstwo pięknych historii do opowiedzenia. Jedna moja babcia, Antoinette, wciąż żyje i jej historie, podobnie jak życie mojej zmarłej babci i dziadka, zawsze były dla mnie wielką inspiracją. Powieści "Marcowe fiołki" i "Dom na plaży" są wprost nasycone wydarzeniami z ich życia.

Twoje książki nie są klasycznymi romansami, ale mają też wątki kryminalne, historyczne, są ciekawymi historiami, od których trudno się oderwać. Jaki jest twój przepis na dobrą książkę?

- Dziękuję za te słowa, rzeczywiście nie lubię opierać się tylko na jednym gatunku. Zamiast tego wolę pisać powieści, które mnie samą pociągają najmocniej - takie, które zawierają wątek miłosny, historyczny i element tajemnicy. Ale w swojej istocie są to historie miłosne, to jest ich główny temat. Nie wiem, czy mogłabym kiedykolwiek napisać książkę, która nie zawierałaby elementu miłosnego.

Inspiracją do powstania "Jeżynowej zimy" była piosenka. Co jeszcze daje ci natchnienie do pisania?

- Znajduję je wszędzie. Przyznaję, że piosenki i muzyka są ogromnym źródłem inspiracji, ale czasami pomysły pojawiają się w najdziwniejszych sytuacjach. Czasami może natchnąć mnie to, co powiedział któryś z synów, albo rozmowa podsłuchana w kawiarni lub restauracji. Inspiracje są wszędzie dookoła, a ja zawsze staram się je znaleźć.

Bohaterki "Jeżynowej zimy" to kobiety o mocnych charakterach, dumne i honorowe. Nie zawsze jednak trzymanie się swoich zasad wychodzi im na dobre. Wierzysz, że mimo wszystko warto być wiernym swoim ideałom?

- Tak, i szczególnie wierzę to w tym momencie mojego życia. Przeszłam ogromne zmiany w ostatnich kilku latach i teraz jestem samotną matką trzech synów. Musiałam wykorzystać wszystkie moje zasoby sił i zrobić rzeczy, o których nigdy nie sądziłam, że będę w stanie ich dokonać. Kobiety potrafią naprawdę wiele - jesteśmy tak silne, musimy jedynie uwierzyć w siebie.

Dużą wagę przywiązujesz do podziękowań, jakie umieszczasz w książkach. Widać w ten sposób, że wydanie powieści to nie tylko praca jednego człowieka, a skomplikowany proces, w którym bierze udział wielu ludzi. Kto z nich ma największy wpływ na twoją twórczość?

- Tak. Wiele osób pomogło mi w publikacji moich powieści, i to na różne sposoby. Czasami były to drobiazgi, czasami większe sprawy. Wszystkim tym osobom dziękuję za to publicznie w moich książkach. I tak, moja agentka literacka, Elisabeth Weed, miała na mnie największy wpływ i była prawdziwym architektem mojej kariery. Jestem jej wdzięczna za to, gdzie jestem teraz i za radość, jaką sprawia mi to, że moje książki są publikowane w 27 krajach.

Planujesz spotkać się ze swoimi fanami poza Stanami Zjednoczonymi? Może w Polsce?

- Tak, mam to szczęście, że moje książki są wydawane na całym świecie. Stały się bestsellerami w kilku krajach, między innymi w Turcji i Norwegii. Odwiedzę te kraje, podobnie jak Rosję, w 2015 roku podczas podróży promocyjnej. Nic nie sprawiłby mi większej przyjemności niż odwiedzenie Polski i mam nadzieję, że będę mogła dodać ją do tej listy.

Dostałaś już propozycje ekranizacji twoich powieści? Internetowe memy z Ryanem Goslingiem jako wymarzonym Westrym z "Domu na plaży" są dość obiecujące...

- Czy Ryan Gosling byłby dobrym Westrym? Myślę, że tak! I rzeczywiście, przyznaję, że Hollywood wykazało pewne zainteresowanie moimi książkami, pozostaje więc tylko trzymać kciuki za to, abyśmy kiedyś w przyszłości zobaczyli jedną lub więcej moich historii na dużym ekranie.

Tłum.: Izabela Grelowska

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy