Reklama

"Priorytetem powinno być budowanie wzajemnego zaufania". Doświadczona nauczycielka o wychowaniu kolejnych pokoleń

„To niesamowite uczucie słyszeć od rodziców, że ich syn wyszedł na ludzi dzięki tobie, bo to właśnie ty potrafiłaś przemówić mu do rozsądku. To niesamowite spotykać swoich uczniów i po latach być przedstawianym żonie, mężowi czy dzieciakom jako ulubiona pani nauczycielka” – mówi pani Jolanta, która całe życie zawodowe poświęciła edukacji. Emerytowana nauczycielka opowiedziała nam o wartościach, jakimi kierowała się w czasie swojej pracy i o tym, czego nauczył ją rok 2020, inny niż wszystkie poprzednie. „Pandemia pokazała mi, że >nie ważne gdzie, ważne z kim” – podkreśla.

Nie da się ukryć, że praca nauczyciela wiąże się z obciążeniem psychicznym. Jednak jej zalety są nie do przecenienia: możliwość przekazywania wiedzy, ale także nauczenia się czegoś od swoich podopiecznych. Jakie wartości można zyskać dzięki pracy w szkole? Co robić po przeszło trzydziestu latach kariery pedagogicznej? Czy trzeba bać się emerytury? O swoich doświadczeniach opowiedziała nam pani Jolanta.

Przyzwoitość

Najmłodsza spośród rodzeństwa. Dwie starsze siostry z wykształceniem ekonomicznym. A ona? Nie lubiła cyferek, ale kochała kontakt z innymi ludźmi. Mieszkali obok domu dziecka, mogła więc swobodnie spotykać się z tamtejszymi podopiecznymi. Najczęstsza zabawa, którą pamięta to ta "w szkołę". I oczywiście zawsze to ona była w tych zabawach panią nauczycielką.

Reklama

Mała Jola od początku słyszała, że jeśli w pobliżu jest ktoś potrzebujący - należy mu pomóc. W rodzinie pomaganie nigdy nie było traktowane jako coś wyjątkowego. Było raczej wrośnięte w tradycję:  dziadkowie w czasie wojny ukrywali w ziemiankach partyzantów, rodzice udostępniali swoje mieszkanie na potrzeby kolportowania zakazanych czasopism, ulotek i biuletynów. - W stanie wojennym, w zaawansowanej ciąży pomagałam aresztowanym i internowanym górnikom. W tym także mojemu mężowi - wspomina pani Jolanta. - To były warunki ekstremalne, grożące więzieniem, czasem nawet wyrokiem śmierci. Nikt z nas nie zastanawiał się czy warto, robiliśmy po prostu to, co należało wtedy zrobić. Parafrazując profesora Bartoszewskiego mogę powiedzieć, że zawsze warto być przyzwoitym, choć nie zawsze się to opłaca.

Za tę możliwość pomagania będzie już zawsze wdzięczna. Fakt wyciągnięcia dłoni do kogoś potrzebującego to przywilej znajdowania się w dobrej sytuacji. - Głęboko wierzę w to, że dobro wraca i ta wiara napędza mnie do działania - mówi z uśmiechem.

Bądź wyrozumiały, ale nie pobłażliwy

Chęć niesienia pomocy, empatia, radość z kontaktu z drugim człowiekiem. Taka jest mała Jola. Te cechy z biegiem czasu nie ulegają zmianie, a wręcz zyskują na sile. Nic dziwnego, że kiedy kończy liceum postanawia związać swoje życie zawodowe ze szkołą. Pracę rozpoczęła w 1978. W Polsce wciąż rządzi Edward Gierek, papieżem zostaje Wojtyła, a prezydentem USA jest Jimmy Carter. Od tego czasu świat obrócił się o 180 stopni, a cechy dobrego belfra wciąż pozostają niezmienne.

Wyrozumiałość, której nie należy mylić z pobłażliwością, umiejętność słuchania i czytania między wierszami. Przede wszystkim - pasja, bez niej w tym zawodzie trudno przetrwać. - Ważna jest także ciekawość drugiego człowieka, odpowiedzialność i odwaga - dodaje po chwili namysłu pani Jolanta. - Myślę, że zwłaszcza teraz, tacy ludzie są w stanie wpływać na zachowanie i świadomość młodego pokolenia. Obecne utknęło gdzieś na skraju rzeczywistości kształtowanej przez serwisy społecznościowe i potrzebuje oparcia w realnym świecie osadzonym na prawdziwych wartościach i realnych osobach - podkreśla.

Praca nauczyciela to nieustająca ocena przez przełożonych, współpracowników, uczniów i ich rodziców. To także ciągły wybór pomiędzy tym czy lepiej mieć rację czy relację. Epidemia koronawirusa tylko uwypukliła te dylematy. Codzienne zmagania są trudnie nie tylko dla młodych pedagogów, ale i dla doświadczonych nauczycieli. - Utrzymanie uwagi uczniów, którzy paradoksalnie w domu przed komputerem mają dużo więcej rozpraszaczy, niż w szkole jest nie lada wyzwaniem - ocenia krótko zdalną naukę. - Warto pamiętać o tym, żeby zawsze, a nie tylko podczas pandemii, skupiać się przede wszystkim na relacjach. Oceny są drugorzędne, ich wymaga system. Priorytetem powinno być budowanie wzajemnego zaufania i rozbudzenie w uczniach potrzeby zdobywania wiedzy dla siebie, a nie dla ocen.

Najważniejszy jest drugi człowiek

Co dała jej w życiu praca nauczyciela? To nie tylko życiowa satysfakcja, ale także pokora, empatia i uważność na drugiego człowieka. - Nie zapomnę tego uczucia, gdy pierwszy raz matka ucznia pożyczała ode mnie pieniądze na chleb. Bywały chwile, gdy musiałam interweniować, zauważając u dzieci zaburzenia, mimo, że rodzice nie chcieli przyjąć do wiadomości, że ich dziecko wymaga pomocy specjalisty - mówi. Po latach wciąż jest wspominana przez uczniów, dostaje od nich życzenia z okazji Dnia Nauczyciela, a spotkana na mieście jest przedstawiana jako "ulubiona pani nauczycielka". - To wszystko niezmiennie budzi we mnie pokłady wdzięczności i przekonanie, że moja praca pedagogiczna przez wszystkie te lata miała głęboki sens.   

Świat docenił jej działalność także w inny sposób. Została odznaczona Krzyżem Wolności i Solidarności za walkę przeciwko komunistycznemu reżimowi. Patriotyzm to dla niej nie tylko pomoc innym, ale także pielęgnowanie kultury, tradycji i wartości, w których zostało się wychowanych. Właśnie taką postawę, jako matka i nauczycielka, starała się zawsze przekazywać kolejnym pokoleniom przez kolejne lata.

Emerytura = czas dla wszystkich

Przejście na emeryturę? - Wiem, że niektórym bywa w tym czasie ciężko, nie mogą pogodzić się z brakiem zajęcia, mają syndrom pustego gniazda, ale ja żałuję tylko jednego - że tego pięknego czasu nie mogę dzielić z moim mężem, który 14 lat temu przegrał walkę z nowotworem. Z tego czasu korzystam więc za nas dwoje. Wybrałam się nad polskie morze, jeździłam na wycieczki, poleciałam na północ Norwegii do starszego syna oraz zobaczyć fiordy - wymienia. Zawsze jednak powtarza, że wszystkie europejskie stolice nie mają tyle uroku ile żorski rynek. Kameralna atmosfera, niepowtarzalny urok, mnóstwo wspomnień związanych z tym miejscem. Czas płynie wolniej, jest spokojniej, jest czas na wszystko i brak, charakterystycznego dla dużych miast, ciągłego pędu.

Dojrzałość to dla niej nie tylko samodzielne osiąganie swoich celów i korzystanie z życia, ale także wychowanie czwórki szczęśliwych dzieci, posiadanie pięknych wnuczek. Nic dziwnego, że emerytura to więcej czasu poświęconego na samorozwój oraz długie godziny dla najbliższych. - Zaczęłam uprawiać z córką nordic walking, jeździłam do przyjaciółek na rowerze, chodziłam do kina i teatru, odwiedzałam kosmetyczkę. Zdarzało mi się czytać do późnych godzin nocnych, a potem spać do południa bez wyrzutów sumienia. Gdy świętowałam 60. urodziny moje mieszkanie dosłownie zalało morze kwiatów, czułam się po prostu fantastycznie - mówi. Z okazji urodzin jej dzieci powiedzą, że zawsze całą siebie oddaje innym, zawsze jest "na posterunku", a drugiemu człowiekowi ofiaruje uśmiech i radość.

Ostatnie miesiące pokazały, jak dynamicznie może zmienić się nasze życie. Epidemia była raczej scenariuszem dystopijnego filmu, niż realnego życia. Jak pokazuje życie pani Jolanty, dobre relacje z najbliższymi pozwalają przetrwać najtrudniejsze czasy. Choć konieczność izolacji może być trudna dla kogoś, kto uwielbia kontakt z drugim człowiekiem.

Inna rzeczywistość - te same wartości

Wirus zmusił panią Jolantę do odwołania majowego wyjazdu, rezygnacji z wakacji na południu Europy. Dyskomfort sprawiało także mieszkanie w bloku. - Najbardziej brakowało mi bezpośrednich kontaktów z koleżankami, dziećmi i wnuczkami. Nie widziałam ich przez sześć miesięcy na żywo, choć często rozmawiałyśmy za pomocą komunikatorów wideo, to jednak nie to samo. Pandemia pokazała mi jednak, że "nie ważne gdzie, ważne z kim". Wyjazdy, wakacje nie uciekną, a ja jeszcze bardziej doceniłam wartość relacji i poczucia wspólnoty w tych trudnych czasach.

Koniec sierpnia to czas, w którym zamieniła własne mieszkanie na... dom jednej ze swoich córek. Mogła w ten sposób wspomóc córkę w opiece nad dziećmi, które właśnie zaczynały szkołę. Od teraz jej życie toczy się innym rytmem. Ma szansę uprawiać nordic walking pośród pól kukurydzy czy chodzić na spacery do lasu. Czas spędzany z wnuczkami upływa nie tylko na wspólnym czytaniu, ale i na nauce - tradycyjna szkoła skończyła się zanim na dobre się zaczęła.

Wspólne mieszkanie to dla jej rodziny szansa dostępu do najlepszej na świecie szarlotki i jedynych w swoim rodzaju pierogów ruskich, które w kręgu bliskich zyskały już miano kultowych. W czym tkwi sekret? - Podstawą są produkty wysokiej jakości: prawdziwe masło, wiejski twaróg i jajka, często jabłka od sąsiadki czy koleżanek albo z małego warzywniaka - wylicza. - Ważne są także receptury: rodzinny przepis na szarlotkę, która tak bardzo wszystkim smakuje, ma ponad sto lat. Pierogi robię tak jak robiła je moja mama, a wcześniej jej mama. Mąka, woda, jajko, szczypta soli a potem twaróg, ziemniaki, cebulka zeszklona na maśle i przyprawy.

W obu potrawach, których z pewnością nie zabraknie na świątecznym stole, tkwi także sekretny składnik. A jest nim serce i miłość do bliskich, które pani Jolanta wkłada w przygotowanie każdej potrawy.

Partner publikacji: W.KRUK

.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy