Reklama

POLSKA NA WŁASNE OCZY: Krzesło Kantora w Hucisku

Wybitna, oryginalna osobowość teatru XX wieku, podkrakowska wieś i krzesło - co łączy te trzy, z pozoru odległe wątki? Postać jednego z najwybitniejszych reżyserów, scenografów i teoretyków sztuki w historii polskiego teatru - Tadeusza Kantora. W niewielkim małopolskim Hucisku artysta, rękami spadkobierców, pozostawił po sobie ślad, który tak, jak jego życie i twórczość, sprowadza się do jednego krótkiego słowa: "zaskoczenie".

W środku lasu, na niewielkim pagórku, niespełna godzinę jazdy od Krakowa, jadąc za Wieliczką w kierunku Gdowa zobaczymy niewielką tabliczkę-drogowskaz z napisem: "Krzesło T.Kantora Hucisko". Dosłownie pośrodku niczego, obok jedynego zrealizowanego projektu architektonicznego artysty - domu, w którym wraz z żoną Marią Stangret-Kantor żył i tworzył, znajduje się 14-metrowe betonowe krzesło. Skąd ten pomysł?

Kantora pomniki niemożliwe

Choć w kantorowskim geście podnoszenia prozaicznych przedmiotów do rangi sztuki można odnaleźć kontynuację działań awangardy początku wieku, on - w odróżnieniu od dadaistów - nie czynił obiektu dziełem samym sobie, ale wykorzystywał go jako element osobnej pracy. Parasole stawały się fragmentem kolaży i asamblaży, krzesła zaś zyskiwały rolę elementów organizujących przestrzeń. Krzesła bądź przez ich nagromadzenie, bądź przez powiększenie do gigantycznej skali, przestawały być prozaicznym meblem, a zyskiwały rodzaj podmiotowości. Wymuszały na osobach,  w ich sąsiedztwie pewne ruchy, reakcje, zachowania (tak jak miało to miejsce np. w spektaklu "Wariat i Zakonnica").

Reklama

Idea Pomnika Niemożliwego kiełkowała w głowie Kantora na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku. Podczas sympozjum w Vela Luce artysta wykonał "Krzesło-Emballage". Ten ambalaż do dziś można oglądać w Centrum Kultury chorwackiego miasteczka, a był on tylko wstępem do kolejnych działań. W roku 1970 Kantor zgłosił na Sympozjum Plastyczne "Wrocław 70" pierwszy projekt "architektury niemożliwej". Organizatorzy prosili o przygotowanie obiektów, które mogłyby zostać częścią przestrzeni miejskiej. Artysta zaproponował więc ogromne krzesło, pomnik nie-pomnik oparty o model najprostszego, składanego krzesła. Zwykły i niczym się nie wyróżniający przedmiot codziennego użytku miał stać się integralną częścią centrum miasta.

Na nic się zdały te uzasadnienia. Projekt przez włodarzy został odebrany jako kpina z ustroju i maniery stawiania w całej Polsce socjalistycznych pomników. I tak to we Wrocławiu betonową rzeźbę plenerową, zrealizowaną według projektu opartego o oryginalny szkic artysty z 1970 roku, postawiono przy ulicy Rzeźniczej dopiero w roku 2011.

Krzesło Kantora w Norwegii

Co ciekawe idea ogromnego krzesła była na tyle interesująca, że zmienioną wersję tego projektu udało się zrealizować już w 1971 roku w Høvikodden pod Oslo. Pretekstem stało się otwarcie wystawy Tadeusza Kantora w tym miejscu. Ogromna, wykonana z drewna rzeźba stanęła na wzgórzu, tuż obok centrum sztuki Henie-Onstad Kunstsenter. Jednak ze względu na warunki atmosferyczne dzieło nie przetrwało próby czasu i po jednej z wichur, która złamała oparcie sam autor zdecydował o demontażu uszkodzonej rzeźby.

Niemniej jednak, zgodnie z ideą mistrza, ustawienie gigantycznego krzesła w przestrzeni publicznej zmieniało nie tyle zachowania przechodniów, co charakter miejsca, przekształcało go z przestrzeni ulicy czy placu w przestrzeń sztuki. W ten sposób prosty sprzęt przestawał być meblem, a zaczynał pełnić funkcje bliskie architekturze. Stawał się czymś, co Kantor nazywał "architekturą niemożliwą". 

Dom, który miał stać się muzeum

Jedyny zrealizowany projekt architektoniczny Tadeusza Kantora - dom, który miał stać się muzeum poświęconym twórczości jego oraz żony Marii Stangret-Kantor stanął w Hucisku (gm. Gdów). Działkę artysta zakupił od barona Lipowskiego i czynnie angażował się w budowę, czuwając nad postępem prac. Koncept przywołujący na myśl zakopiańskie chałupy i drewniany pałac z charakterystyczną, murowaną białą wieżyczką, zrealizowany ściśle pod nadzorem Kantora został ukończony we wczesnych latach 80. ubiegłego wieku. 

Drewno sprowadzono z gór, na miejscu działali cieśle, a wszystkie meble i dodatki dobierano z najwyższą starannością. - Letnia, drewniana willa w małopolskim Hucisku, do której z Wieliczki doprowadzają polne drogi, z zewnątrz pewnie przypominałaby tradycyjną zakopiańską chatę, gdyby nie kilka burzących architektoniczne schematy szczegółów: wyrastająca ponad strzelistym dachem półokrągła wieża przypomina basztę średniowiecznego zamku, podobnie jak biała kamienna podmurówka i wysoki komin. Niespodzianek jest więcej. Jak to u Kantora. Bo ten dom jest opowieścią o nim i jego teatrze - mówił w wywiadzie dla Culture.pl architekt Piotr Stępień, krakowski architekt który pomagał Tadeuszowi Kantorowi w realizacji projektu.

Dziś dom można zwiedzać jedynie po wcześniejszym umówieniu, jeśli postanowicie się wybrać na miejsce spontanicznie, zastaniecie bramę zamkniętą na cztery spusty. Trafić do domu Kantora, mimo oznaczeń, wcale nie jest łatwo. Zwieść was może wąska i grząska ścieżka pośrodku lasu. W deszczowe dni samochód warto zostawić przy głównej drodze i zrobić sobie spacer. Przez bramę widać dom i podwórko. Ci, którzy będą mieli na tyle szczęścia, że uda im się umówić na konkretny dzień i godzinę, na parterze zobaczą pracownie malarskie, salon i kuchnie. Na piętrze zaaranżowano natomiast sypialnię. Cały ten dom jest jak rzeczony spektakl - wychodząc z jednego pomieszczenia niespodziewanie znajdujemy się w nieoczekiwanych miejscach, na przykład pośrodku schodów. Całość ma ciekawy i unikalny klimat artystycznej przestrzeni. Na ścianach wiszą obrazy, archiwalne zdjęcia i rysunki. Nie brakuje także rzeczy osobistych artystów. Potencjał muzealniczy tego miejsca jest ogromny.

Krzesło Kantora w Hucisku

Tadeusz Kantor zmarł nagle 8 grudnia 1990 roku w Krakowie. W 1994 roku jego żona powołała do życia Fundację Tadeusza Kantora. Trwały debaty nad pomnikiem artysty. Początkowo miała być to rzeźba przestawiająca Kantora jako pielgrzyma. Między innymi ze względu na koszty, poziom komplikacji projektu a także głosy podnoszące fakt, że w przypadku tego artysty ów pomnik byłby "działaniem wstecznym i zupełnie nieadekwatnym" do jej wykonania nie doszło. Wtedy to właśnie postanowiono, aby obok dworku w Hucisku zrealizować, pozostający wtedy wciąż w sferze idei, projekt z cyklu "pomników niemożliwych". I tak tuż przy domu stanęło ogromne, betonowe, 14-metrowe krzesło.  

Gdy powstawało było widoczne z daleka, dziś także góruje nad dworkiem, choć zasłaniają je okoliczne drzewa. Jego widok, zgodnie z ideą i zamysłem mistrza zaskakuje jako rzecz zupełnie nieoczekiwana. Kantor był bowiem mistrzem prozaicznego przedmiotu. Rzeczy błahych, powszechnych, dostępnych, znajdujących się w posiadaniu zarówno bogacza jak i biedaka. Rzeczy z jednej strony tak prozaicznych, że na ich istnienie nie zwracamy uwagi, a z drugiej tak podstawowych, że bez nich trudno byłoby wyobrazić sobie normalne funkcjonowanie. Krzesło - czasem wygodne, sygnowane nazwiskiem artysty, częściej jednak nie od kompletu, kulawe, niewygodne, przemalowywane. Najbardziej podstawowy mebel, znajdujący się nawet w najtańszych hotelach, najbardziej podłych czynszowych mieszkaniach, znajdujące się nawet w więziennych celach. Mebel bez którego wnętrze - przestrzeń, zdaje się być niemożliwą do zamieszkania.

Warto wybrać się do maleńkiego Huciska aby zobaczyć na własne oczy ten unikalny pomnik i przez chwilę poczuć ducha twórcy teatru Cricot 2. Żal tylko, że miejsce z takim potencjałem pozostaje bez jakiejkolwiek promocji i regularnej opieki.

***

Wakacje, znowu są wakacje! Polacy tłumnie ruszają na długo wyczekiwany odpoczynek, a my chcemy im w tym towarzyszyć i służyć dobrą radą, co można zobaczyć w naszym pięknym kraju. Może wspaniałe atrakcje czekają dosłownie tuż za rogiem? Cudze chwalicie, swego nie znacie - pisał poeta. I my chcemy pokazać, że faktycznie tak jest. Zajrzymy więc do Sosnowca, Radomia, Wałbrzycha, sprawdzimy "polskie Malediwy" i wiele innych nieoczywistych miejsc. Bądźcie z nami przez całe lato!

#polskanawlasneoczy

Zobacz także:

Słupsk. Miasto czarownicy i niedźwiedzia
Palą wielkie ogniska nazywane hudami. Tajemniczy obrzęd ujsolskich górali


Styl.pl
Dowiedz się więcej na temat: sztuka współczesna | wakacje | Małopolska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy