Cmentarz na Rossie
Malowniczo położony i tonący w zieleni, jest obowiązkowym punktem dla polskich wycieczek, które przyjeżdżają do Wilna.
Pierwsze kroki odwiedzający kierują do mauzoleum. "Matka i Serce Syna" - tylko tyle, bez imion i nazwisk, można wyczytać z nagrobnej płyty. Jest jeszcze cytat z Juliusza Słowackiego - ulubionego poety marszałka Józefa Piłsudskiego, który w pewnym sensie "zaprojektował" to miejsce za życia.
"Nie wiem, czy nie zechcą mnie pochować na Wawelu" - pisał.
"Niech! Niech tylko moje serce wtedy zamknięte schowają w Wilnie, gdzie leżą moi żołnierze, co w kwietniu 1919 r. mnie, jako wodzowi, Wilno jako prezent pod nogi rzucili" - życzył sobie. A tych, którzy go kochali, zaklinał, by sprowadzić tam też zwłoki Marii z Billewiczów Piłsudskiej i "pochować matkę największego rycerza Polski nade mną". Tak się stało. Oboje leżą w otoczeniu prostych żołnierskich mogił - wśród podkomendnych Marszałka. Ich spoczynek został brutalnie zakłócony 18 września 1939 r., gdy wkraczający do Wilna Sowieci otworzyli ogień. Niektóre nagrobki noszą ślady ostrzału. Doszły też trzy nowe - żołnierzy, którzy wtedy zginęli, pełniąc wartę honorową przy grobie ukochanego Wodza. Dziś zawsze płoną tam znicze i dumnie powiewają na wietrze wiązanki biało-czerwonych kwiatów...
Jeśli opuścisz część wojskową i wejdziesz wyżej - bo cmentarz jest malowniczo położony, na wzgórzu i w dolinie - znajdziesz grób pierwszej żony marszałka Piłsudskiego, Marii, i jego brata Adama. Spacerując po Rossie, chłonie się niepowtarzalny klimat starej nekropolii. Jej początek sięga XVIII w., a nawet czasów wcześniejszych, bo ofiary morowego powietrza grzebano tam już w XV w. Uwagę przykuwają mogiły w kształcie uciętego pnia drzewa - symbolizują bezpotomną śmierć ostatniego mężczyzny z rodu.
Przechadzając się między grobami, warto czytać wyryte na nich nazwiska - spoczywa tam wiele osób zasłużonych dla polskiej kultury, sztuki i nauki. Piękne popiersie ma m.in. historyk i wykładowca Uniwersytetu w Wilnie Joachim Lelewel. Obok misternie zdobionych kapliczek stoją skromne mogiły.
Serce ściska, gdy patrzy się na niszczejące nagrobki i pochylone krzyże, ale nadzieją napawa to, że niektóre z nich są odnawiane. Tak się stało m.in. z rzeźbą Czarnego Anioła, która zdobi grób 24-letniej szlachcianki Izabeli Salmonowiczówny. Zrozpaczona po jej przedwczesnej śmierci rodzina zamówiła u wybitnego artysty Leopolda Wasilkowskiego rzeźbę Czarnego Anioła, który zrywa łańcuchy łączące go z ziemią. Na początku XX w., gdy powstała, uchodziła za najdroższą na Rossie. Postać zmarłej była owiana legendą, jej odejście wiązano z nieszczęśliwą miłością albo z groźną zabawą z niedźwiadkiem. Z odnalezionych dokumentów wynika, że przyczyną śmierci kobiety była wada serca. By co roku 1 listopada na tym na wskroś polskim cmentarzu zapłonęły znicze, nasza ambasada organizuje akcję "Światełko dla Rossy", a groby sprzątają uczniowie polskich szkół w Wilnie.
Kinga Szafruga
Zobacz także: