"Lubię wracać tam, gdzie byłam już". Litewski Sopot - raj dla miłośników nostalgii
Litewskie wybrzeże to niezwykła mieszanka zachwycających krajobrazów, romantycznych legend oraz fascynującego dziedzictwa historycznego. Przemierzając trasę od Palangi przez Kretingę aż po Mierzeję Kurońską, można poczuć niepowtarzalny klimat Bałtyku, zanurzyć się w opowieściach o miłości i poświęceniu oraz delektować się regionalną kuchnią. Każda miejscowość zachwyca własnym charakterem, od bursztynowego serca Litwy przez orientalne oranżerie i dzikie wydmy Neringi.

Spis treści:
Litewskie wybrzeże to miejsce, gdzie miłość łączy się z naturą: morzem, piaskiem, roślinami. Każda legenda ma też odrobinę smutku, bo litewskie baśnie rzadko kończą się zupełnie szczęśliwie. Wybrzmiewa tu nuta nostalgii, tak typowa dla Bałtyku, piękna i trochę melancholijna, jak wiatr na wydmach.
Poznajcie legendy, które zbudowały klimat tych pięknych miejsc.
Palanga: bursztynowe serce Litwy

Najbardziej znana legenda związana z litewskim wybrzeżem mówi o bogini morza - Juratė, która mieszkała w podwodnym pałacu z bursztynu. Jego mury błyszczały niczym zachód słońca nad Bałtykiem. Była dumna, piękna i nieśmiertelna. Pewnego dnia usłyszała o młodym rybaku, Kastytysie, który odważył się łowić ryby w wodach zarezerwowanych dla bogów. Juratė początkowo chciała go ukarać, ale gdy tylko go zobaczyła, zakochała się. Ich miłość była silna, ale nie trwała długo. O związku dowiedział się Perkunas, bóg piorunów. W gniewie zazdrości zniszczył bursztynowy pałac Juraty i zabił Kastytisa.
Do dziś, mawiają Litwini, fale Bałtyku wyrzucają na brzeg kawałeczki bursztynu, czyli odłamki pałacu Juraty, a także jej łzy rozpaczy po utraconej miłości. Palanga do dziś żyje tą legendą - w parku przy pałacu Tyszkiewiczów stoi pomnik Juraty i Kastytisa splecionych w uścisku.
Palanga - litewski odpowiednik Sopotu
Palanga to najpopularniejszy kurort nadmorski w całym kraju. Litewski odpowiednik Sopotu - i to dosłownie: jest tu słynne molo wbijające się daleko w Bałtyk, a centralna ulica Basanavičiaus gatvė tętni życiem od rana do nocy.

Latem Palanga to prawdziwy kalejdoskop wrażeń. Zapach smażonych ryb miesza się z muzyką na żywo i gwarem biegających z watą cukrową dzieci. Nad tym wszystkim unosi się woń bursztynu, nie tylko ze sklepików, ale też z samego morza. Po sztormach można znaleźć tu kawałeczki "bałtyckiego złota". Plaże Palangi są łagodniejsze niż np. w Polsce, idealne dla rodzin. Szerokie, złote, z miękkim piaskiem. Dobry wybór na wakacje. Ale wybrzeże Bałtyku to nie tylko letnie uciechy. Wielu z nas uwielbia je właśnie po sezonie i tu warto rozważyć wyprawę właśnie nad "litewski" Bałtyk.
Również po sezonie Palanga stara się zaskakiwać ofertą dla miejscowych i turystów. Warto pomyśleć o festiwalu dla seniorów (jesienią) czy festiwalu ryby stynki. Można witać przylatujące ptaki - te okolice to wyjątkowe miejsce dla ornitologów, można łowić z przeręblach, można latać na kite'ach (wieje naprawdę solidnie!).
Kawałek od plaży, wśród pięknych ogrodów botanicznych znajduje się pełen przepychu dwór Tiškevičiusiów (Tyszkiewiczów), a w nim Muzeum Bursztynu. To jedno z najczęściej odwiedzanych muzeów w kraju, które posiada jedną z największych kolekcji bursztynu na świecie. Jedną z jego głównych atrakcji jest "Kamień Słońca", który waży 3,5 kilograma i jest jednym z największych kawałków bursztynu w Europie. Bursztyn na wybrzeżu Bałtyku jest zbierany od tysiącleci. W czasach rzymskich był walutą handlu wymiennego w regionie, a w muzeum można znaleźć wiele historycznych i współczesnych eksponatów. To klejnot pośród muzeów (i to klejnot organiczny). Drogi jest również nam, Polakom. Niejeden z nas z zachwytem pochyli się nad lupami, żeby podziwiać niezwykłe inkluzje czy dzieła współczesnych twórców biżuterii bursztynowej.

Kretinga: miasto, które lubi, kiedy pogoda nie rozpieszcza
Ściśle związanej z miastem legendy nie ma, ale... w kościele pw. Zwiastowania Najświętszej Marii Panny w Kretyndze można podobno wymodlić sobie męża lub żonę. Potwierdza to przewodniczka, która za wstawiennictwem świętego Antoniego męża wymodliła. A konkretnie dobrego męża. Ma na imię Antoni.

Kretinga - litewski Wersal, litewski Watykan
Litewska arystokracja w XIX w. uczyniła z niego centrum kultury i nauki. Dziś Kretinga bywa nazywana "litewskim Wersalem", czy z uwagi na kościoły - "litewskim Watykanem".
Wspomniana już przewodniczka powiedziała, że Kretinga lubi, kiedy psuje się pogoda. Dlaczego? Powód jest prozaiczny - nie ma plaż i nadmorskich deptaków, którymi łatwo przyciągnąć turystę, ale ma coś, co przydaje się, kiedy pogoda nie pozwala wygrzewać się na słońcu. Co takiego?
Od nadmorskiej Palangi dzieli Kretingę dosłownie kilka kilometrów. To miejsce dla tych, którzy po hałaśliwej promenadzie chcą trochę odetchnąć. Miasto mniejsze, bardziej uduchowione. Zresztą od wyjątkowej parafii i siedziby franciszkanów warto zacząć zwiedzanie. Klasztor Franciszkanów w Kretindze i przylegający do niego kościół Najświętszej Marii Panny to pomniki polsko-litewskiego triumfu w bitwie pod Kircholmem. W miejscach, które przetrwały 400 lat wstrząsów, znajdują się najstarsze drzwi i najdawniejsze organy na Litwie, obraz świętego Antoniego i krypty rodziny Chodkiewiczów, z którymi związane są niesamowite wręcz historie. Gdzie ostatecznie spoczął Chodkiewicz? Zapytajcie przewodniczkę! Na zakończenie warto wspiąć się na wieżę kościoła, skąd roztacza się widok na urokliwą Kretyngę.
Podobnie jak w Palandze, w Kretindze swój ślad zostawił ród Tyszkiewiczów. W ich dawnym pałacu mieści się obecnie muzeum regionalne. Obok XIX-wieczna oranżeria, pełna (pięć tysięcy gatunków!) egzotycznych roślin i ciepła nawet zimą. Wspaniałe miejsce, kiedy za oknem letnia słota - można pospacerować, posiedzieć na przygotowanych przez gospodarzy sofach i fotelach, a nawet skorzystać z restauracji, serwującej pyszne (i niedrogie) dania.
Atrakcje Kretingi zaskakują różnorodnością
Wyjątkowy jest kościół Franciszkanów, ale spokojnie, nie tylko arystokracją, historią i kościołami Kretinga stoi. Są i atrakcje dla miłośników mocniejszych wrażeń (Cable Park, w którym poszaleć można na wakeboardach), są takie dla rodzin z dziećmi oraz dla... miłośników japońskiej kultury.
Zacznijmy od naszych kochanych milusińskich. Kretinga przygotowała dla dzieci coś absolutnie wyjątkowego. Kompleks HBH to kawał lasu, w którym znajdziecie park linowy, ścieżki spacerowe, kilka legend, wspaniałe mini zoo, w którym odpoczniecie w towarzystwie zwierzątek oraz restaurację serwującą tradycyjne dania litewskie.

Tłum i radosne pokrzykiwania dzieci to nie twój klimat? Spokojnie, jest gdzie odpocząć od zgiełku. Wystarczy wybrać się do ogrodu japońskiego. Mieści się niedaleko Kretingi w Dorbianach (Darbėnai). W Europie nie ma większego ogrodu japońskiego. Na powierzchni 16 hektarów spędzisz nawet kilka godzin, podziwiając drzewka bonsai, spacerując po mięciutkiej trawie (polecam na boso), podziwiając ogród kamieni (tak, tak) czy gapiąc się w piękne turkusowe stawy. Dopełnieniem medytacyjnego doświadczenia może być filiżanka japońskiej machy. Ciekawostka - można zostać na noc!

Neringa: kraina między morzem a laguną
Neringa to nie tylko nazwa regionu, ale też imię bohaterki legendy. Była to olbrzymka, piękna i dobra dziewczyna, córka litewskich bogów. Pomagała rybakom, chroniła dzieci i dbała o ludzi mieszkających nad Zalewem Kurońskim. Pewnego dnia morze zaczęło pochłaniać wioski i zabierać rybakom łodzie. Neringa, chcąc ratować ludzi, zaczęła nosić piasek w fartuszku i usypywać długą mierzeję, która miała chronić zalew przed sztormami. Tak powstała Mierzeja Kurońska - wąski pas ziemi, który dziś jest najpiękniejszym miejscem nad litewskim Bałtykiem.
Niektóre wersje legendy mówią też o wielkiej miłości - że Neringa, choć tak niezwykła i silna, zakochała się w zwykłym rybaku. Aby być blisko niego i jego ludzi, zrezygnowała z boskiej nieśmiertelności i na zawsze została wśród ludzi jako opiekunka mierzei.

Neringa - coś więcej niż litewski Hel i litewska Sahara
Kiedy przeprawisz się promem z Kłajpedy, twoim oczom ukaże się prawdziwa perła - Mierzeja Kurońska, wpisana na listę UNESCO. To wąski, piaszczysty pas lądu, który oddziela Zalew Kuroński od Morza Bałtyckiego. Nerynga (Neringa) to gmina, która obejmuje cztery główne osady na litewskiej części mierzei: Juodkrantė, Pervalka, Preila i Nida. Jest to unikalny region, znany z wydm, sosnowych lasów i malowniczych rybackich osad.
Przepływając na mierzeję, czujesz, że zostawiasz za sobą zwykły świat. "Po drugiej stronie" życie biegnie wolniej. Drewniane domki pomalowane w tradycyjne kolory - błękit, biel, czerwień - wyglądają jak z bajki.

Mierzeja Kurońska i jej wydmy to jedno z najbardziej niezwykłych miejsc w całej Europie - i to nie tylko pod względem krajobrazowym, ale też kulturowym. Warto tam stanąć bosą stopą.
"Litewska Sahara", tak nazywają je czasem podróżnicy, to największe wydmy w Europie Północnej, sięgające nawet 50-60 metrów wysokości. Najsłynniejsza to Wydma Parnidis w Nidzie. Jeszcze kilkaset lat temu te ruchome wydmy potrafiły zasypać całe wioski rybackie, dziś wciąż można znaleźć miejsca, gdzie pod piaskiem spoczywają dawne osady.

Krok po kroku wspinasz się wyżej. Piasek trochę się osuwa, więc droga jest jak taniec - dwa kroki w górę, jeden w dół. Wreszcie stajesz na szczycie. I nagle otwiera się przed Tobą pejzaż, którego nie zapomnisz. Z jednej strony Bałtyk. Jego linia jest prosta, jakby morze i niebo spotkały się w nieskończonym pocałunku. Fale połyskują srebrzyście, a wiatr niesie ich odgłos aż tutaj, na górę. Z drugiej strony Zalew Kuroński. Spokojny, błękitny, czasem prawie mleczny w świetle słońca. Wygląda jak jezioro zamknięte w ramionach ziemi.
A ty stoisz między nimi - na piaskowym grzbiecie, który przypomina ocean zamieniony w złote fale. Patrzysz w dół i masz wrażenie, że piasek płynie, że za chwilę znów zacznie przesuwać się ku wodzie. Klimat ciszy i ogromu - kiedy wejdziesz na szczyt wydmy, usłyszysz tylko wiatr i krzyk mew. Widok na morze, spokojną taflę laguny i złote piaski zapiera dech. Takich widoków nad Bałtykiem się nie spodziewasz.

Po takiej wyprawie dobrze coś zjeść. I dobrze, żeby było to coś, co nie popsuje wrażeń z wycieczki. W malutkiej wiosce znajdziesz rodzinną restaurację, czy też raczej restauracyjkę. Uwaga, nie można tam wejść ot tak z ulicy. Żeby dostać stolik i obiad, należy wcześniej zadzwonić i się umówić. Przez telefon właściciele powiedzą, co akurat dziś podają - nie ma tu stałego menu, wszystko zależy od tego, co udało się złowić w lagunie bądź w morzu. Ale warto, był to najlepszy obiad tego tygodnia.

W podróży po litewskim wybrzeżu jest coś kojącego. Jeśli masz jeszcze kilka dni urlopu do wykorzystania, we wrześniu nie ma już wielu turystów. Możesz usiąść na szczycie wydm Neringi, zanurzyć dłonie w ciepłym jeszcze piasku i nie robić nic. Możesz niespiesznie pochodzić po Kretindze i w lokalnej cukierni zjeść ciastko powstałe na cześć tego miasta, możesz końcu wsiąść na rower i świetnie przygotowanymi ścieżkami pojechać z Palangi do Kłajpedy.
Uwaga, może się okazać, że zechcesz zostać tam dłużej, niż planowałeś.