Nocleg w namiocie synonimem... luksusu? Sprawdzamy, jak się wypoczywa na glampingu
Materiał promocyjny
Lato w pełni, a to najlepszy czas na odpoczynek na łonie natury, dotykanie bosą stopą trawy, wsłuchiwanie się w śpiew ptaków i zasypianie z widokiem na rozgwieżdżone niebo. Jedną z form wypoczynku, która oferuje takie atrakcje, jest glamping, czyli luksusowy kemping. Bez konserw w puszce, kuchenki turystycznej i śpiworów – za to z pachnącą pościelą, doskonałymi posiłkami, łazienką w namiocie, a często także dostępem do spa. Dzika przyroda i komfort w jednym? Zobaczmy, jak to wygląda w praktyce!
W podróż ku polskim glampingom ruszamy nową Dacią Duster Extreme. To solidne outdoorowe auto wyróżnia oryginalny design, liczne wykończenia w kolorze miedzianobrązowym i ozdobne motywy topograficzne. Już kolor nadwozia, metalizowany zielony cèdre, okazuje się zwiastunem niezwykłej przygody na łonie natury.
Przyjeżdżają tu od lat
Wycieczkę zaczynamy w Warszawie. Przed nami ponad trzy godziny jazdy, głównie drogą ekspresową. Gdy wreszcie wjeżdżamy w obszar zachodnich Mazur i Warmii, nasze oczy syci soczysta letnia zieleń. Przemierzając niespiesznie malownicze pogranicze dwóch krain, aleje obsadzone szpalerami wielkich dębów czy lip, docieramy do najstarszego polskiego glampingu.
Działa ono już od dwunastu lat - to naprawdę długo. Samo słowo glamping, będące połączeniem dwóch angielskich słów: glamorous i camping, w Wielkiej Brytanii zaczęło być używane około 2005 roku, a cały koncept, polegający na wypoczynku w naturze, ale z dostępem do hotelowych udogodnień, zaczął się intensywnie rozwijać właśnie od tego czasu.
O tym, że dotarliśmy do miejsca doprawdy niezwykłego, przekonujemy się już przy parkingu. To akurat dzień zmiany turnusów (w ścisłym sezonie wakacyjnym można tu przyjechać jedynie na siedmio- i czternastodniowe pobyty). Rozmawiamy więc z gośćmi, którzy - niepocieszeni koniecznością wjazdu - pakują bagaże do samochodów. Już pierwsze napotkane osoby przyznają, że przyjeżdżają tu od 11 lat. Zamieniamy też kilka zdań z rodziną, która szósty raz zdecydowała się wyruszyć na wyprawę tutaj aż z Dortmundu. Wszyscy są zachwyceni, opowiadają o tym, jak bardzo odpoczęli psychicznie.
40 hektarów: pokoje, namioty i spa w lesie
Nic dziwnego. Teren glampingu to aż 40 hektarów, tymczasem goście zamieszkują na nim... pięć pokoi i pięć namiotów. - Uważamy, że to wystarczająca liczba. Założenie jest takie, żeby goście przyjeżdżali tu na indywidualny wypoczynek na łonie natury i nie czuli tłoku. Nie przyjmujemy dużych grup, nie robimy imprez zorganizowanych. Mamy spokój i śpiew ptaków. Zresztą ostatnio przyjechały do nas osoby, które przez kilka dni nagrywały śpiewające ptaki - rozstawili mikrofony na łące i przy drodze do jeziora. Jeżdżą do podobnych miejsc na całym świecie, ale mówili, że nigdzie nie spotkali tak cichego, jak to. Nie słychać tu żadnych dróg - opowiada Kamila Duda, troskliwa opiekunka i menadżerka glampingu Glendoria.
Na 40 hektarach jest m.in. prywatna plaża nad jeziorem, balia w lesie, strefa spa, także w lesie (w ofercie sauna, masaże, kąpiele ziołowe), przestrzeń na grill, a do tego dwa baseny. W centrum glampingu stoi piękna, 300-metrowa stodoła, z wielkim smakiem zaaranżowana przez właścicieli. To nastrojowe miejsce na wspólne posiłki, biblioteka, kawiarnia, ale i sala kinowa w jednym. Jest również doskonałym schronieniem podczas kapryśnej pogody. Gdy pada deszcz, a świat na zewnątrz staje się trudnodostępny, tu w wielkim kominku płonie ogień, przy którym goście chętnie spędzają czas.
- To miejsce wyjątkowe, a więc nie dla każdego. Jest tu cisza i dzikość przyrody. Pozwalamy naturze rozwijać się po swojemu, nie ma tu wybrukowanych ścieżek. Zawsze prosimy przed przyjazdem, żeby osoby odwiedzające nas zapoznały się z naszą stroną internetową. W ten sposób unikamy gości, którzy szukają zupełnie innych miejsc i mogli być rozczarowani - dodaje Kamila Duda z Glendorii.
Dziki teren
Dzikość warmińskiej przyrody wokół glampingu zachwyca. Namioty - powstałe dla gości, którzy kochają naturę i nie chcą się od niej odgradzać - zaskakują ciekawymi wnętrzami, ręcznie robionymi meblami, naturalnymi materiałami i komfortowymi łazienkami z surowych desek. Dzięki ogromnym przeszkleniom, w namiotach ma się poczucie, jakby się siedziało w lesie. A równocześnie są one tak rozlokowane na ogromnym terenie glampingu, że dają poczucie intymności i kameralności. Sąsiadów prędko nie spotkacie!
Testujemy tutaj terenowe możliwości Dacii Duster Extreme. Żeby podjechać pod stodołę, przeprawiamy się przez łąkę, choć żadna to przeprawa - Duster z lekkością, bardzo płynnie pokonuje pagórki, prowadzi się go przy tym niezwykle komfortowo. Świetnie działa tu system kontroli zjazdu, który w połączeniu z ABS zapobiega blokowaniu kół i pozwala zachować kontrolę nad pojazdem, zwłaszcza na nierównym terenie, np. trawie. Doskonała kamera Multiview umożliwia podgląd auta z każdej strony podczas wykonywania skomplikowanych manewrów.
Kolejnego dnia z żalem się żegnamy, zarzekając się, że musimy tu przyjechać na co najmniej tygodniowy pobyt. W tym sezonie raczej nam się to już nie uda - glamping działa od maja do września, a chętnych do odwiedzenia go nie brakuje.
Tymczasem ruszamy na wycieczkę do pięknego Olsztyna, a potem snujemy się po Warmii, podziwiając zachody słońca nad jeziorami. W kolejnych dniach sprawdzamy też inne glampingi. W końcu decydujemy się na pobyt w zanurzonych w sielskich krajobrazach jurtach na Mazowszu. Skusił nas nocleg z widokiem na gwiazdy.
Tatarska wioska
W Klukówku, na terenie 3,5 ha znajdujemy 7 jurt ogrzewanych kozami. To luksusowe obozowisko zapewnia w każdym namiocie własną kuchnię, łazienkę i łóżka z bezpośrednim dostępem do gwiazd (ten widok w letnią noc robi ogromne wrażenie!). Namioty są całoroczne, glamping przyjmuje też zorganizowane grupy. A w weekendy oferuje obiady. Skąd jednak pomysł na jurty na Mazowszu, godzinę drogi od Warszawy?
Permakultura, kozy i kurczęta
Jak opowiada nam Piotr Słupski, pomysłodawca Ale - Wioski, wszystko zaczęło się od rzeczki Turki, której rozlewisko otacza glamping. Niedaleko wiją się jeszcze inne rzeki: Wkra, Bug, Narew, Sona i jej dopływ Tatarka. - Dziewicze nazwy rzek, Turka i Tatarka, naprowadziły nas na koncept jurt, bo przecież skądś te nazwy musiały się wziąć. Źródła historyczne mówią, że na północnym Mazowszu osiedlali się Tatarzy, którzy przybywali tu z Litwy z racji małżeństw zawieranych pomiędzy księżniczkami litewskimi i książętami mazowieckimi. Tatarzy byli posłańcami, paśli konie, stanowili eskortę. Dlatego postawiliśmy jurty. Dzisiaj przyjeżdżają do nas ludzie z różnych stron.
Permakultura, kozy i kurczęta
Nie można tu narzekać na nudę, choć atrakcje są oczywiście związane z bliskością natury. Permakultura, kury, kozy, ścieżka edukacyjna poświęcona pszczołom, hotel dla owadów - o tym wszystkim opowiada nam pan Piotr, kiedy zaglądamy do kurcząt, które wylęgły się zaledwie trzy dni wcześniej. Na terenie glampingu odbywa się też wiele warsztatów artystycznych, jogi, bardzo często gośćmi są tu szkoły - ze względu na wyjątkowy potencjał edukacyjny miejsca w zakresie permakultury i naturalnych ekosystemów. Dla wielu dzieciaków - wychowywanych z dala od wiejskiego życia - frajdą jest możliwość pogłaskania kozy czy wizyta w kurniku. Marzeniem właścicieli jest wybudowanie dużej jurty warsztatowo-eventowej. Może wkrótce uda im się je spełnić.
Na terenie glampingu, który w dużej mierze jest obszarem leśnym, zadrzewionym, a jego natura nie została zmieniona, rosną tu bowiem same rodzime gatunki, trudno przeoczyć basen zewnętrzny. Nie spodziewajcie się tu jednak chlorowanej wody. To ekobasen, pływają w nim nawet traszki. Woda jest czysta i przejrzysta, jak nad warmińskim jeziorem.
Luksus w zgodzie z naturą
A co z innymi luksusami? I tutaj w ofercie jest leśne spa. Wieczory można spędzić w balii z gorącą wodą, a poranki w saunie z ziołową aromaterapią.
Co ważne dla historii tego miejsca, właściciel - z dziada pradziada - pochodzi z Klukówka. Odziedziczył działkę, która stanowi 1/5 dzisiejszego kompleksu, resztę terenu dokupił. Po latach pracy w korporacji i życiu w wielkim mieście, zapragnął tu osiąść, tworząc też miejsce, w którym goście będą mogli żyć w zgodzie z naturą. Tereny wokół jurt odwiedzają łosie, sarny, nad głowami fruwają żurawie, a na rozlewisku Turki spotkać można białe czaple.
Dacia Duster Extreme na terenie Klukówka i w okolicach sprawdza się wyśmienicie. Z łatwością przemierzamy nią trawiaste obszary i szutrowe, wyboiste drogi. Podróż tym autem zapewnia nam dużą wygodę. Gdy przychodzi pora pożegnania, wyspani i zregenerowani, ruszamy w stronę stolicy. Testowana przez nas Dacia Duster Extreme została wyposażona w silnik dwupaliwowy ECO-G-100. Mieliśmy dzięki temu do dyspozycji dwa baki: LPG i benzynę. Zatankowane do pełna, pozwalają pokonać bardzo duży dystans, powyżej 1000 km. A to nie bez znaczenia, zwłaszcza gdy podróżujecie po dzikich obszarach kraju.
Czy glamping to synonim luksusu? Chyba niekoniecznie. To raczej miejsce, które odpowiada na kryzysy, jakich dzisiaj doświadczamy i rosnącą potrzebę kontaktu z naturą. Przecież to przyroda często pomaga nam się wyciszyć, wypocząć psychicznie, poradzić sobie z nadmiarem bodźców i emocji. Wygody, takie jak łazienka w namiocie, ciekawy wystrój wnętrz, strefa spa czy smaczne posiłki, wspierają relaks, pozwalają poczuć się komfortowo i cieszyć kontaktem z przyrodą. Jesteśmy na tak! Zwłaszcza, kiedy możemy podróżować tak wygodnym outdoorowym autem, pełnym innowacyjnych funkcji i prostego, ale jakże efektownego designu, jak Dacia Duster Extreme.
Materiał promocyjny