Podróże osobiste: Pałac uratowany od zapomnienia. Dziś to prawdziwy fenomen
Z czym kojarzy się województwo świętokrzyskie? Dla jednych do unikatowe gołoborza i jaskinie, o których słyszymy na lekcjach geografii już na wczesnym etapie edukacji. Dla drugich to kopalnia legend na temat tajemniczych czarownic, a dla jeszcze innych to kameralne, ale malownicze miasteczka. Na mapie regionu znajduje się miejsce, które łączy długą historię z bardziej nowatorskimi sposobami zwrócenia na siebie uwagi.

"Podróże osobiste" to autorski cykl, realizowany przez Joannę Leśniak. W swoich reporterskich opowieściach autorka zabiera nas w mniej znane zakątki Polski i Europy, w poszukiwaniu tego, co warte zobaczenia, usłyszenia, posmakowania. W jej historiach kryją się nie tylko własne doświadczenia, ale również opowieści lokalnych mieszkańców i ciekawostki, wyszukane w przewodnikach.
Szukasz miejsca na nietypowe wakacje, długi weekend lub city break? Ruszaj z nami w drogę.
Kiedy po raz pierwszy staje się przy wejściu na teren rozległej posiadłości, od razu zyskuje się wrażenie, że Pałac Popielów w Kurozwękach to miejsce, które ma sporo do opowiedzenia. Liczne historie kryją się zarówno w podziemiach, wystawnych wnętrzach, jak i w ogrodzie. Kiedyś po terenie przechadzał się król Stanisław August Poniatowski, dziś królują tutaj bizony. Pomieszanie z poplątaniem? Okazuje się, że jedna lokalizacja może łączyć zupełnie różne światy.
Spis treści:
- Zamek czy pałac? Słowo "remont" odmieniano tu przez wszystkie przypadki
- Jak na dzikim zachodzie. Skąd w Kurozwękach wzięły się bizony?
- Plątaniny labiryntów, czyli atrakcje w Kurozwękach
- Co warto wiedzieć przed przyjazdem?
Zamek czy pałac? Słowo "remont" odmieniano tu przez wszystkie przypadki
Pierwsza wzmianka na temat wsi Kurozwęki pojawia się w 1246 roku w dokumencie księcia sandomierskiego i krakowskiego Bolesława Wstydliwego. Nie był to jednak czas absolutnej świetności, a raczej skromne początki. Dopiero w drugiej połowie XIV wieku kasztelan krakowski - Dobiesław Kurozwęcki - rozpoczął budowę zamku na terenie, na którym do tej pory funkcjonował raczej mało okazały drewniany gród. Pojawiły się murowany mur i baszta mieszkalna.
Z upływem czasu i wraz ze zmianami właścicieli (Kurozwęki należały do rodów Lanckorońskich, Sołtyków i Popielów) mało reprezentacyjny zamek przeistaczał się w coraz bardziej okazały pałac. Budowla uznawana jest za jeden z niewielu zabytków w Polsce, w którym można dokładnie prześledzić zmiany stylów i trendów. Istny plac budowy. Najpierw skromna siedziba drewniano-murowana, potem dwór obronny, a następnie barokowo-klasyczna rezydencja, w której odbywały się bale godne królów. I nie jest to narracyjna przesada. Na dworze w Kurozwękach tańcom i hulankom miał oddawać się w 1787 roku król Stanisław August Poniatowski, więc łatwiej jest wyobrazić sobie ówczesne znaczenie posiadłości i jej wystawność.

Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy i Pałac w Kurozwękach przekonał się o tym dotkliwie. Po II wojnie światowej majątek został przejęty przez państwo, dla którego utrzymywanie go w dobrej kondycji nie było, mówiąc delikatnie, priorytetem. Przez kolejne dekady obiekt popadał w ruinę i pewnie podzieliłby los wielu zapomnianych zamków i pałaców, gdyby nie to, że fortuna bywa jednak przewrotna.
W 1989 roku starania o odzyskanie rodzinnych włości podjął ich przedwojenny właściciel - ksiądz infułat Marcin Popiel, a finalnie w imieniu całego rodu pałac i część parku zostały odkupione przez innego członka rodziny - Jeana Martina Popiela. Kolejne w długiej historii pałacu prace remontowe ruszyły w 1992 roku i to właśnie wtedy rozpoczęła się dla Pałacu w Kurozwękach zupełnie nowa era. Determinacja, inwencja i zapewne ogromne nakłady finansowe sprawiły, że dziś stanowi on jedną z perełek województwa świętokrzyskiego. To nie tylko obiekt historyczny, ale także użytkowy - część jego wnętrz została zamieniona w hotel.

Jak na dzikim zachodzie. Skąd w Kurozwękach wzięły się bizony?
Oto dwie wizytówki Kurozwęk - majestatyczny pałac oraz zwierzyna, która automatycznie kojarzy się z klimatem westernów. Choć pewnie z magnacką posiadłością mogłyby bardziej kojarzyć się wystawowe kucyki, właściciele postawili na coś bardziej finezyjnego. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, bo bizony w Kurozwękach sprawiają, że nie jest to miejsce wyłącznie dla pasjonatów historii i architektury, ale także wielbicieli kontaktu z przyrodą i to nieoczywistą. No bo skąd bizony w polskiej wsi?
Gdy prace renowacyjne na terenie pałacu sprawiły, że budynek odzyskał dawny blask, przyszła pora na zajęcie się terenem wokół niego. Można zrobić alejki, można postawić fontanny, ale dla nowych właścicieli to było za mało. W grudniu 2000 roku sprowadzono pierwsze bizony w celach hodowlanych i agroturystycznych.

Nie przybyły jednak ze Stanów Zjednoczonych, kojarzonych jako ojczyzna westernu i prerii, ale z Belgii. Niewielkie stado rozrosło się konkretnie, a dziś w specjalnie wydzielonych zagrodach żyje około 80 osobników. Z racji tego, że teren jest naprawdę duży, przejście wokół ogrodzenia zapewnia solidną pieszą wycieczkę. Warto wziąć wygodne buty i sportową odzież, ponieważ momentami trzeba przedzierać się przez wysokie trawy. Jest naturalnie, bez brukowanych chodników. Bardziej dociekliwi mogą zdecydować się na dodatkowo płatną atrakcję "safari bizon", wsiąść do specjalnego wozu i wjechać do środka zagrody.
Plątaniny labiryntów, czyli atrakcje w Kurozwękach
Co warto zobaczyć w Kurozwękach? Dumne bizony przechadzające się na tle pałacu, w którego wnętrzach zwiedzimy piwnice pamiętające XIV wiek, salę rycerską, bibliotekę, kaplicę, salę balową i salony, w których leniwie spędzali czas dawni właściciele. Na tym jednak nie kończą się atrakcje kompleksu.

Zanim damy się porwać safari, możemy odwiedzić mini zoo. Turystów przyciągają sezonowe atrakcje, dostępne od wiosny do jesieni. Dużą sławą cieszy się labirynt z kukurydzy, który każdego roku jest formowany od nowa i zawsze ma inny kształt. Na obszarze 4,5 ha stworzone są punkty niezbędne do rozwiązania zagadek otrzymanych wraz z mapą i biletem. Co ważne, na terenie labiryntu nie ma zasięgu telefonicznego, więc jest się zdanym wyłącznie na własną pomysłowość i zmysł orientacji w terenie. W centrum zlokalizowana jest także wieża widokowa, która pozwala rozszerzyć perspektywę podczas zwiedzania. Nieco mniej złożoną i wymagającą grę terenową można zorganizować także na terenie labiryntu bukowego.
Co warto wiedzieć przed przyjazdem?
Niektórzy przyjeżdżają tu na kilka godzin, inni są w stanie spędzić tu pewnie cały dzień. Należy wspomnieć, że wstęp na teren pałacu jest płatny (normalny bilet to 10 zł), a każda z atrakcji jest liczona dodatkowo. Można skorzystać z biletu łączonego, aby zafundować sobie doświadczenie kompletne. Podejrzewam jednak, że całościowa oferta najbardziej zainteresuje rodziny z dziećmi.

Czy labirynty i mini zoo sprawiły, że wydobyłam z siebie dziecięcego ducha przygody? Nie do końca. Na nagromadzenie atrakcji z tak wielu różnych bajek patrzę nadal z perspektywy dorosłego, dla którego taki miszmasz to w pewnym sensie chaos i zapewne sposób na zwiększenie zysków. Jest to zrozumiałe, wszak utrzymanie obiektu to zapewne niemała inwestycja. O ile pałac wygląda zjawiskowo, a obserwacja bizonów to też frajda, o tyle na myśl o całej reszcie zdecydowanie mniej przebieram nogami. Nadal twierdzę jednak, że Kurozwęki to jedna z ciekawszych propozycji województwa świętokrzyskiego. Stanowi krzepiącą opowieść na temat powrotów - nie tylko do utraconego majątku, ale i dziedzictwa oraz tradycji. Punkt obowiązkowy podczas odkrywania polskich zakątków.
***
Kolejny tekst w cyklu "Podróże osobiste" już w czwartek 8 stycznia.
***
O autorce:

Joanna Leśniak - Absolwentka socjologii o specjalizacji multimedia i komunikacja społeczna. Z Interią związana od 2021 roku. W zawodowej historii przez długi czas zgłębiała dynamicznie trendy związane ze stylem życia. Miłośniczka podróży, quizów i ciekawostek z najróżniejszych dziedzin, która rzadko kiedy wypuszcza z rąk aparat fotograficzny.
Odkryj ukryte zakątki, które zachwycą każdego podróżnika. Z dala od tłumów i utartych szlaków czekają miejsca pełne magii i lokalnego kolorytu. Przekonaj się, gdzie warto pojechać jeszcze w tym roku. Więcej w kategorii PODRÓŻE












