Reklama

Polska na własne oczy: Miejsce, w którym przestajesz widzieć

Wchodzę do niewielkiego pomieszczenia, drzwi zamykają się za mną i oto stoję w całkowitej ciemności. Czekam przez chwilę, licząc, że za moment oczy dostosują się do nowej sytuacji i zacznę dostrzegać zarysy ścian (przedmiotów nie ma tutaj żadnych) - nic takiego jednak nie następuje. Cisza i czerń napierając z każdej strony — to doprawdy dziwne, wręcz nieco klaustrofobiczne doświadczenie, dla człowieka, który przez całe życie poznaje świat przede wszystkim poprzez wzrok. Po kilku chwilach drzwi z drugiej strony otwierają się i oto zaczynamy zwiedzać ciemność.

Polska na własne oczy to podróżniczy cykl dziennikarek i dziennikarzy działu Lifestyle portalu Interia. Przez całe wakacje zapraszamy Was do wspólnego odkrywania Polski, odwiedzając miejsca popularne, kultowe, ale też nieco zapomniane i te, które dopiero czekają na odkrycie. Ruszajcie z nami w podróż po Polsce! Dziś przemierzamy czarujące zakątki Grudziądza i udowadniamy, że powiatowe miasto z wielowiekową historią nie powinno być pomijane na turystycznej trasie.

Zaskoczenie pierwsze: Całkowita ciemność

Choć wokół panuje całkowity mrok, nasz przewodnik, Paweł, pewnie prowadzi trzyosobową grupę przez kolejne pomieszczenia. Dla niego ciemność — nie jest czernią — jest codziennością. Dla nas ciemność jest podróżą do jego świata i jednocześnie odkrywaniem zaskakujących prawd o nas samych. Wystawa “W stronę ciemności" w Centrum Nauki i Zmysłów WOMAI zaskakuje na wielu poziomach, a przecież nic na niej nie zobaczymy.

Reklama

Pierwszym zaskoczeniem jest całkowita ciemność. Początkowo miałam nadzieję, że moje oczy dostosują się do niej, tak jak dzieje się to nocą przy zgaszonym świetle. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Jest to celowy zabieg, jak mówi Interii Katarzyna Blak z Centrum Nauki i Zmysłów WOMAI:

Zobacz również: Polska na własne oczy: Malownicze miasteczko pęka w szwach od zabytków. "Kraków Północy" nadal bywa niedoceniany

Zaskoczenie drugie: Dotyk to drugi wzrok

Na wystawę wchodziłam w przekonaniu, że to słuch jest dla mnie drugim najważniejszym zmysłem. I już w pierwszym pomieszczeniu “W stronę ciemności" zadało kłam, moim wyobrażeniom o samej sobie. Dookoła panuje czerń, a oto stajemy przy ruchliwej ulicy. Gwar, odgłosy przejeżdżających samochodów. Paweł wkłada mi w dłoń swoją laskę (gdyby dochodziły tu promienie światła, zobaczyłabym, że jest biała), uczy, w jaki sposób prawidłowo ją trzymać i zaprasza do samodzielnego spaceru po “ulicy".

Gdy muszę puścić ścianę, która do tej pory była moim wsparciem, czuję zagubienie. Instynktownie wiem, w którym kierunku powinnam iść, ale przecież nie widzę dokąd zmierzam. Choć rozsądek podpowiada, że to miejsce zostało stworzone z myślą o bezpieczeństwie zwiedzających, wewnętrzny niepokój każe mi stąpać ostrożnie. I oto odkrywam, że dotyk to nie tylko dłonie, to także podeszwy stóp. Wyczuwam charakterystyczną nierówność, którą spotkać można przy przejściach dla pieszych — zyskuję przekonanie, że jestem na dobrej drodze. Nie wiem, ile czasu zajął mi ten krótki spacer — w ciemności czas płynie inaczej.

Zaskoczenie trzecie: Twarz nie ma znaczenia

Potem gdy w jednym z kolejnych pomieszczeń przychodzi czas na rozmowę, nasz przewodnik zwraca uwagę na zależność między czasem a światłem. Okazuje się, że wiele osób niewidomych ma rozregulowany rytm dobowy. W świecie, gdzie słońce nie wyznacza czasu na sen i na aktywność — środek dnia nie rożni się tak bardzo od północy. Paweł jest bardzo otwartą osobą, chętnie opowiada o swoim postrzeganiu świata i życiu codziennym bez światła i kolorów. Jest w tej rozmowie coś intymnego — może dlatego, że spowija ją ciemność?

Każdy z nas zapewne widział w filmach scenę, gdzie niewidomy dotyka twarzy by rozpoznać inną osobę. Okazuje się, że to tylko fikcja literacka, dla osób niewidomych twarz nie jest tak ważna, jak dźwięk głosu, czy inne cechy budowy ciała. W podróży przez ciemność towarzyszą mi dwie nastolatki w wieku 13 i 16 lat, nasz przewodnik na podstawie ich głosu i wzrostu niemal bezbłędnie określił ich wiek.

Zaskoczenie czwarte: Zwykłe czynności stają się ciekawą zabawą

Niewidomy przewodnik prosi nas o wykonywanie codziennych czynności — włożenia klucza do dziurki i otworzenie pomieszczenia, spacer po ulicy czy rozpoznanie przypraw. Zwykłe zajęcia w ciemności okazują się doskonałą zabawą. Jest przy tym mnóstwo śmiechu i żartów. Jednocześnie to bardzo pouczające doświadczenie.

Osoby niewidome lub słabowidzące są nie tylko przewodnikami w WOMAI, biorą też aktywny udział w tworzeniu wystawy. Doradzają, zwracają uwagę na szczegóły i uświadamiają widzących twórców, które elementy są kiepskim i nierealistycznym pomysłem oraz w jaki sposób można poprawić, to co już istnieje. Niewidomi pracownicy mają wiele nowych pomysłów, więc wystawa wciąż ewoluuje.

Zobacz również: Polska na własne oczy: Lazurowe jezioro na zachodzie Polski. To jedno z najpiękniejszych w kraju

Zaskoczenie piąte: Fascynacja światem w ciemności

Ciekawym doświadczeniem było obserwowanie (choć w tym przypadku to nie do końca właściwe słowo) jak świat “pozostałych" zmysłów wciąga moje nastoletnie towarzyszki, jak fascynującą podróżą jest dla nich ten pobyt i jak ogromną ciekawość wzbudziło w nich życie niewidomych osób. “W stronę ciemności" można zwiedzać z dziećmi od 9 roku życia i warto je tutaj zabierać. Z jednej strony latorośle uczą się wrażliwości na osoby niewidome, z drugiej przekonują, że niesprawny wzrok wiele rzeczy utrudnia, ale nie wyklucza.

W jednym z pomieszczeń naszym zadaniem jest odgadnąć jakie hobby mają niewidomi przewodnicy z WOMAI poprzez rozpoznanie przedmiotów związanych z ich aktywnościami. Zdradzenie Czytelnikowi, co to za przedmioty zepsułoby zabawę podczas zwiedzania, więc uchylę tylko rąbka tajemnicy, że większość z nich zaskoczy niejednego, ale przecież w WOMAI zaskoczenie to nic nadzwyczajnego.

Dzieci zyskają podczas zwiedzania wystawy “W stronę ciemności" wiele przydatnych wskazówek: jak wskazać drogę osobie niewidomej, czy tę, że aby w zgiełku i tłumie zwrócić jej uwagę należy ją dotknąć, bo w przeciwnym razie nie będzie wiedzieć, że do niej kierujemy swoje słowa. A to jedynie przykłady wielu ciekawych rzeczy, których się dowiedziały i nauczyły.

Zaskoczenie szóste: Zwiedzanie 18+

Nie każdy lubi podczas zwiedzania towarzystwo dzieci. Dla niektórych może być ono męczące czy uciążliwe. Także tematy rozmowy będą się różnić w zależności od wieku zwiedzających. Dlatego w WOMAI oprócz grup z dziećmi przewidziane są także godziny zwiedzania wyłącznie dla dorosłych. Bilety na wystawy i inne wydarzenia organizowane przez Centrum Nauki i Zmysłów można kupić online z wyprzedzeniem.

Zaskoczenie siódme: To już koniec?

Gdy przewodnik zaprowadził nas do wyjścia i uprzedził, żebyśmy pozwoliły oczom przyzwyczaić się do światła, byłam zaskoczona, że oto minęła godzina. Na koniec ostatnia zagadka, odszyfrowanie słów zapisanych  specjalnie dla każdej z nas alfabetem Braille'a. Czas minął bardzo szybko, a wypełniony był zaskoczeniami, doświadczaniem i poznawaniem świata osób niewidomych. Można powiedzieć, że wystawa doskonale spełnia cel, który postawili sobie jej twórcy:

“Temat niepełnosprawności w Polsce nadal jest rzadko poruszany. Choć jest już o wiele lepiej niż przed kilku laty, ten temat nadal nie jest przepracowany i zrozumiany. Wiele osób nadal nie ma pojęcia o podstawowych kwestiach związanych z osobami niewidomymi. Pomysł na wystawę “W stronę ciemności" powstał w pewnym sensie z frustracji, że świadomość społeczna w tej kwestii jest tak niewielka".

Bilet dla studentów, uczniów i osób poniżej 18 roku życia kosztuje 45 złotych, dorosły musi wydać w WOMAI 50 zł. Choć nic nie zobaczyłam, nie żałuję ani jednej złotówki zapłaconej za wstęp i gorąco polecam to miejsce, jeśli będziecie w Krakowie.

Zobacz również: Tu trzęsie się Ziemia

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kraków
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy